Znowu otrzymałem zaproszenie na Bardzo Ważne, Och, Jak Ważne Wydarzenie w Świecie Gier Wideo! (copyright by PR manager)
Znowu zapraszający załączył długą listę życzeń, które w zamian za ten gest winien byłbym swym piórem spełnić.
Znowu musiałem w uprzejmych słowach tłumaczyć, że jestem dziennikarzem, nie zleceniobiorcą.
Znowu nie polecę za ocean.
Rytuały, rytuały.
Och, myślałem, że CeBIT 2011 Cię nie zadowala, a na szczęście kwestia zawędrowała aż za Wielkie Wody. E3 dopiero w wakacje, TGS jeszcze dalej, CES już za nami. Gamescom to nie jest zaoceaniczny event. (mam nadzieję, że odwiedzisz Koeln w tym roku)… Zdradzisz, czy potknąłem się na wyżej wymienionych, czy jednak nie i podasz lokalizację? Top secret service? ;>
Szacunek:) Niemniej myśl paskudna mi przez mózg przeszła – jakby mi ktoś teraz coś podobnego zaproponował to pewnie bym się zgodził, bo za oceanem nigdy nie byłem ;) Ale na Twoim miejscu, zapewne postąpiłbym tak samo.
A jakie życzenia np. się pojawiają?
@Paweł
„A jakie życzenia np. się pojawiają?”
Dotyczące ekspozycji materiału, deklaracji, ile miejsca poświęcę na relację, obietnicy, że będzie przebitka na okładkę – tego typu próby targów. Zdarza się, że Bogu ducha winny PR-owiec, skądinąd sympatyczny i inteligentny, świetnie wiedząc, jaką otrzyma ode mnie odpowiedź – bo przerabialiśmy już analogiczny wariant wiele razy – mimo to przysyła propozycję handlową. Może dzięki temu odhaczyć, że znowu próbował zwerbować Szewczyka, ale ten się nie dał. Ja to rozumiem, musi mieć krycie przed szefami, spokojnie zatem odpisuję po raz n-ty to samo.
W powietrzu wisi, wyczuwam, jeszcze inne pytanie ;). OK, odpowiem. Nie, nikt nie jest na tyle naiwny, by żądać wysokiej oceny w recenzji. Rozdający karty potrafią jednak, że tak powiem, zdyscyplinować krnąbrnego dziennikarza. Jestem na czarnej liście tu i tam, bo zdarzało mi się na przykład napisać coś nie po myśli wydawcy, który uważał, że mu się ode mnie należy wyrażona w konkretnych słowach wdzięczność. Da się z tym żyć :).
Dziękuję za odpowiedź.
I gratuluję wyczucia. ;)
@Antares
„Szacunek:)”
Eee, nie ma za co, naprawdę. Ja mam po prostu ten rzadki przywilej, że jako dziennikarz z głównego nurtu nie muszę brać udziału w pertraktacjach. Mój wyjazd na pokaz, wywiad, dostęp do testowej wersji oczekiwanej gry przed innymi redakcjami to nie jest kwestia być albo nie być „Przekroju”. Media tematyczne nie mają wyboru, z zaciśniętymi zębami muszą czasem brać udział w podobnych pertraktacjach. Na ich miejscu pewnie tańczyłbym tak samo.
Relacje między mediami a PR-owcami bywają niezdrowe, bo wydawcy są świadomi swej siły i negocjując, dyktują warunki. Można jednak grać w tę grę z pozycji dziennikarza, będąc do tego zmuszonym przez okoliczności, i nie tracić twarzy. Polskie media zresztą z reguły dobrze sobie radzą z tym koszmarem. Na Zachodzie jednak co chwila wybucha afera, że jakiś magazyn dostał do recenzji superhit na prawach exclusive’u w zamian za zgodę, że recenzja nie będzie niższa niż, powiedzmy, 9/10.