Konkurs: Drugie trofeum

Powiem to bez ogródek: szarża ma swoje prawa. A czasem nawet zbożne intencje. A gdy jedno łączy się z drugim, jak niby, na wszystkich bogów Olimpu, powstrzymać się od ze wszech miar szlachetnego czynu? Nie jestem zdolny do takiej podłości – nie potrafię egoistycznie milczeć, skrywając perły słów lotnych, a serca krzepiących, przed Waszymi oczyma.

Albowiem jest czas siania i czas zbierania plonów. I dziś właśnie nadeszła ta chwila, by zasiać w Was wiarę, że też potraficie! Że na poezji skrzydłach wzbić się możecie na Parnas, gdzie czekają na Was laurowe wieńce, dziadek do orzechów inspirowany grą „Bulletstorm”, kalendarz z „Wiedźminem 2” i coś jeszcze (ale o tym na razie sza).

Przepojony czystą, altruistyczną motywacją, pragnę podarować Wam spisany dziesięciozgłoskowcem owoc łaski, która spłynęła na mnie onegdaj za sprawą wspaniałomyślnej Euterpe. Zaprawdę, trochę odwagi i zaufania we własne  siły, a wszystko będzie dobrze! Przejdziecie do Historii jak wielu przed Wami. Jak Novalis, Rilke, Słowacki, Goethe, ks. Baka. Że tak to ujmę słowami pewnego zapoznanego poety:

Jak człowiek wierzy w siebie, to cała reszta to betka
Nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać

Poniższy tekst opublikowałem w „Kulturze” 21 maja 2010 roku z okazji jubileuszu działu, który miałem przyjemność prowadzić. Oprócz tekstów o grach wideo formował go między innymi cykl felietonów „TechnoParty” – i właśnie w ramach „TechnoParty” ukazały się w druku te słowa. Dodam tylko, że było to na chwilę przed wyborami prezydenckimi, stąd takie a nie inne akcenty

Wracając do konkursu: jeśli ktoś z Was czyta nas dopiero od dzisiaj, informuję, że zasady ogłosiliśmy o tu. A co się tyczy powyżej prezentowanego trofeum – kalendarz liczy bieżący rok od lutego, zatem przez dziesięć miesięcy z ogonkiem będzie jeszcze komuś służył. Można go powiesić lub, zmyślnie złożony, postawić na biurku. Co dzień inny cytat z internetowego forum poświęconego „Wiedźminowi 2” (czy może raczej: „The Witcher 2”, są w języku angielskim).

***

Trzecia świeczka

Miejsce akcji: dziesiąte piętro biurowca przy Okopowej w Warszawie, jeden z dwóch kącików „Kultury”, ten z urokliwym widokiem na cmentarz. Wystrój zaiste niecodzienny: od windy aż po skromne biurko w rogu biegnie purpurowy dywan obstawiony kryształowymi wazonami z bukietami białych i czerwonych róż, na ścianach wstęgi i laurowe wieńce, kwartet smyczkowy w smokingach gra Haendla, na marmurowym okrągłym stoliku z epoki lodowy tort z trzema świeczkami. Obok windy czyha w napięciu elegancka gromadka, nerwowo zerkając na zegarki i gorączkowo konferując przez komórki. Smutni panowie w ciemnych okularach dyskretnie warują w tle, czasami szepcząc coś w mankiet.
Szmer nagle cichnie, otwierają się drzwi windy.

O, psiakrew! Przebóg! Piętra pomyliłem!
Cofa się w windę zdziwiony młodzieniec.
Ależ nie! Prosiem! Dziś przecie rocznica.
Chwyta za mankiet wzruszona persona,
A za nią płacze w chusteczkę dziewica
O licu bladym, aż strach, że tu skona.
Czy to dziesiąte? Jakby ciut zwątpiłem…
Chce oponować, ale nagle wieniec
Z liściem złoconym na kark mu zarzuca
Facet o rękach jak uda Boruca.

Co się tu dzieje? Jestem zatrzymany?
I precz z łapami, niemyte pawiany!
Każdy chce dotknąć, pogłaskać, przytulić,
Zdjęcie z nim zrobić, ugłaskać, przymulić
Uśmiechem szczerym, ale sztucznym jakby…

Niby serdeczność, a efekt jak w rugby.
Ktoś z bokobrodów włosy mu wyrywa,
I w relikwiarzu je naprędce skrywa.
Zostawcie, dranie! Potwory! Bałwany!
Każdy z was będzie srogo ukarany!

Odstąpić, tłuszcza! Ktoś nagle przerywa.
Wybacz wzruszenie, o cny redaktorze!
Winna tęsknota, co w sercu się skrywa,
Na oczy widzieć… każdego to zmoże.
Bo my, po prawdzie, przyszlim z życzeniami,
Już trzecią wiosnę z ludem ty – ty z nami!

Już „TechnoParty” trzecia świeczka płonie!
I serca płoną, ogień płonie w łonie
– nieśmiało szepce nadobna dziewica,
Co w oczach gore i goreją lica.

Zbaraniał biedny redaktor zatrwożon.
Cóż na to rzec im: „merci” czy „poszoł won”?
Faktycznie, myśli, już trzeci rok mija,
Jak orze ugór, i słowa nawija
Na cierpliwe z papieru wrzeciono
I jego znoju wciąż nie osądzono
Miarą na miarę podjętych wysiłków
– a tutaj hołdy! Szkoda, że osiłków
I ani chybi kobiet oszalałych,
Tudzież dziwaków na umyśle małych.

Tak umysł jego w orzeszek mutuje
Tak pycha niszczy myśli, nokautuje
Rozum, co łacno w atrofię upada
Kto pochlebstwom ulega – temu biada.

Aż tu szok nagły przytomność przywraca,
Już i na ziemię, i do siebie wraca.
Toż to sam On! Jak żyw On, pośród tłumu!
Zabiera głos – i już nie słychać szumu,
Tylko dźwięczne frazy: O, redaktorze!
Prośbę my do cię mamy: li pomożesz?

Ważne przed prasą stoi dziś zadanie:
Niech czwarta władza pierwszą się nam stanie!
Niech z dinozaurów żaden nie przeżyje,
Bo tylko dołki jeden z drugim ryje
Pod sobą wrednie, nie pomny o kraju,
Czeka ich piekło, nie trafią do raju.

Precz z polityki żywe skamieliny!
Wy amonity, trylobity, bliny!

(Chór smutnych ochroniarzy:)
Kreda to, jura, trias – mezozoik,
Jak nie myśliwy – to paranoik!

A dajcie spokój! Jam redaktor prosty.
Prędzej spożyję suche wodorosty,
Prędzej w przerębli kąpieli zażyję,
Niż zanurkuję w te – pardon – pomyje.

Lecz nagle z tyłu na front się przeciska
Nowa persona oczom jakby bliska.

Nasz tyś jest przecież, mordeczko kochana!
(nie wierzę! PREZES! tak czuły, o rany!)
My Cię nie puścim, przyszłość twa świetlana,
A politykom ufają barany.

Patrz! Tam nowe biurko! A i fotel też,
Chcesz podwyżkę? premię? A i proszę – bierz!
Mamy też dla ciebie researcherki trzy
Robotne, usłużne, chęć się w nich aż skrzy!

(Chór researcherek:)
Czego dziś pragniesz, mistrzu nasz i panie?
Kawy, kremówek, pizzy na śniadanie?
Może masażu udręczonej szyi
W stylu wietnamskim, thai lub rodzimym?

Precz z moich kolan, nieszczęsne! Apage!
I nader wszystko weźcie pod rozwagę,
Że pizzę jadam tylko od obiadu.
Co zresztą mówię… bez ładu, bez składu…
Rzec tylko chciałem, panny riserczerki,
Że pierwej sprzedam obie swoje nerki,
Niż ktoś mi będzie moją kawę parzył,
I oby lepiej nikt o tym nie marzył!

I chciał już uciec nieszczęsny redaktor
Lecz nagle zmienił rzeczywistość faktor
Niespodziewany, lubo pożądany:
– Nie śpijże w pracy, leniu zapoznany,
Deadline się zbliża, czas już oddać stronę,
orać nam trzeba, ciągnij mocno bronę!

Na ilustracji u góry patron poezji i przewodnik muz Apollin, wraz z Dianą („Apollo i Diana”, Giovanni Battista Tiepolo, ok. 1757 r.)

Jedna odpowiedź do “Konkurs: Drugie trofeum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *