Zachwyty: usta milczą, dusza śpiewa

Ostatnio na PSP (do której mam wielką słabość) trwa nostalgiczna ofensywa gier z serii Final Fantasy: pojawiły się reedycje i odświeżone wersje części I, II, IV i V. Dwie pierwsze polecam przede wszystkim cierpliwym masochistom i historykom (którzy z definicji powinni mieć w sobie coś z cierpliwego masochisty), ale części IV i V to już zupełnie inna sprawa. Zabierają się za to, co do dzisiaj serii FF wychodzi najlepiej – czyli wzruszanie. Dzisiaj to łatwe, bo postaci mogą do siebie gadać, gestykulować i stroić różne miny. W FF4 i 5 postaci to małe sprite’y z kilku pikseli na krzyż (FF4 na PSP wprowadza większą rozdzielczość, więc pikseli jest więcej, ale ogólny duch zostaje zachowany), które muszą stroić miny wyraziste jak w kinie niemym, żeby gracz je w ogóle zauważył. Do tego machają łapkami i podskakują na półtora metra do góry – a wszystko w ramach konwencji poruszającego melodramatu. Ale w kategorii siły wyrazu seria FF miała tak naprawdę tylko jeden najjaśniejszy punkt. Nie, nie jest nim koniec historii Aeris w FF7. Mówię o słynnej scenie operowej z FF6.

Z FF6 pamiętam w sumie bardzo mało. Fabuła, jako to w FF, jest bardzo zawikłana, główny zbir ma nader sympatyczne imię (Kefka), bohaterowie posługują się dziwnymi rodzajami broni (jeden kartami do gry, drugi psem). Poza tym, o ile mnie pamięć nie myli, w 2/3 fabuły gry dochodzi do zniszczenia świata. Ale to w sumie niezbyt ważne. Ważna jest scena, w której jedna z postaci, Pani Generał Celes, zostaje poproszona o zastąpienie niedysponowanej śpiewaczki operowej w koszmarnie kiczowatym przedstawieniu – i, zgodnie z alternatywną logiką panującą w grach z serii Final Fantasy, wyraża zgodę. Musi się ubrać w elegancką suknię (co jest dla niej trochę traumatyczne), a potem wychodzi na scenę i…

/przerwa na otarcie łez wzruszenia/łez od rechotu, w zależności od typu wrażliwości niepotrzebne skreślić/

Śpiewany przez Celes fragment opery zyskał status na tyle kultowy, że w sieci można znaleźć jego niezliczone wykonania – w tym porządne, z zawodowymi śpiewakami i orkiestrą. Niewprawny słuchacz może je pomylić z operą włoską, a wprawniejszy – z amerykańskim musicalem.

Sprytni gracze przygotowali nawet wersję, w której dźwięk z nagrania koncertowego jest nałożony na obraz z gry.

Ale ja cały czas z największą uciechą wracam do oryginalnego wykonania, na konsolę SNES (ewentualnie na brzęczyk Gameboya Advance). Jakim cudem udało się genialnemu Nobuo Uematsu upchnąć w nią całą orkiestrę symfoniczną i głosy śpiewaków – nie mam pojęcia. Ale się udało. Efekt jest rozkoszny. Chichoczę przy nim do dziś.

A poważniej – jest coś pięknego i przewrotnego w umieszczeniu w grze kawałka bombastycznej opery przy takich skromnych możliwościach graficznych i dźwiękowych. Zupełnie, jakby ekipa Square chciała pokazać, że ograniczenia sprzętowe obchodzą ją tyle, co zeszłoroczny śnieg. Tryumf ducha nad materią. Czyli software’u nad hardware’em. Pochylmy głowy.

6 odpowiedzi do “Zachwyty: usta milczą, dusza śpiewa

  1. Barts

    Świetny tekst!

    Chciałem tylko dodać, że scenę operową można będzie usłyszeć live podczas Festiwalu Muzyki Filmowej (FMF) w Krakowie w przyszłym tygodniu, jako że występować będzie Distant Worlds: Music From Final Fantasy i w programie mają właśnie ten kawałek. Ja na pewno tam będę posłuchać!

    Odpowiedz
  2. SumioMondo

    Tak, ja też udaję się na Distant Worlds. Mam nadzieję, że koncert nie zawiedzie.

    Mam jednak zastrzeżenie merytoryczne do tekstu – na PSP na pewno nie pojawiła się odświeżona wersja FFV. Dopiero parę tygodni temu wyszła nań przecież reedycja Final Fantasy IV (która jest marnym skokiem na kasę, ale to inny temat).

    Po raz kolejny powtórzę też – dla mnie najjaśniejszym punktem serii FF jest zakończenie Crisis Core. Fabuła całości ma swoje niedoróbki, ale wykorzystanie interfejsu w samej końcówce jest cudowne. Koniec ukochanej bohatera CC – Aeris – w „siódemce” nie ruszył mnie niestety wcale. Wkurzało mnie, jak bardzo twórcy próbowali „sprzedać” mi ją jako ukochaną, kiedy była tym samym irytującym, miękko-naiwnym typem postaci, co wcześniej Rosa/Lenna/Terra.

    Scena opery jest ładna, ale niestety nie ma większego wpływu na fabułę. Co nie znaczy, że uczenie się tekstu z ekraniku GBA nie dawało mi frajdy. Na mnie jednak największe wrażenie wywarł koniec świata i losy Celes tuż po nim.

    Odpowiedz
  3. Paweł Schreiber Autor tekstu

    @Barts – Dzięki! No proszę, nawet nie pomyślałem, że się tak wstrzeliłem z przywołaniem tej sceny tuż przed możliwością posłuchania jej wykonania w Polsce…

    @SumioMondo – Na PSP tuż przed tym, jak PSN sobie padła na nos, wyszła reedycja wersji FFV z PSXa (czyli w zasadzie wersji SNESowej z dodanymi filmikami), niedługo przed premierą odświeżonej wersji FFIV. Pilnowałem się więc w pierwszym akapicie, żeby wyraźnie wspomnieć i o odświeżonych wersjach (FF1 i 2, które na PSP były już dawno, oraz FF4, od niedawna) i reedycjach (PSXowa FF5).
    Opera, święte słowa, na mało co ma wpływ – jest ładnym, operowo rozdętym ozdobnikiem bez głębszej funkcji (no, troszkę pomaga w przedstawieniu Celes jako postaci).

    Odpowiedz
    1. SumioMondo

      Trochę to naciągane moim zdaniem (mówię to jako rasowy naciągacz faktów), bo jeśli iść tym tokiem myślenia, to i szóstka w Japonii przed wielkim upadkiem PSN doczekała się wyjścia na nowe konsole Sony. Ale rozumiem i nie oskarżam o nic. :p

      FFVI przez to, że pokazuje przygody wielu bohaterów, dość nieporadnie wysuwa na pierwszy plan tego, który jest w danej chwili najważniejszy. Urok gry każe mi to jednak wybaczyć.

      Odpowiedz
      1. Paweł Schreiber Autor tekstu

        @SumioMondo Rozumiem, że naciąganie w sprawie tej nostalgicznej ofensywy? W sumie odnosi się to tylko do europejskiej PSN, gdzie najpierw było FF1, potem FF2, a potem FF5 (w międzyczasie Dissidia Duodecim, która pewnie wyjaśnia, dlaczego to wszystko tak w kupie wychodziło). A co potem było na PSN – wiadomo :).

        Odpowiedz
  4. Michał

    Ooo, jeden z moich ulubionych tematów! Dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli, absolutnie polecam te dwa kawałki, przeróbki muzyki ze wstępu Szóstki (gry wprawdzie nie ukończyłem – zaciąłem się już w Zozo, niestety – ale wstęp zrobił na mnie niesamowite wrażenie):

    Wersja na orkiestrę:
    http://www.youtube.com/watch?v=SlcH9xiu9e4

    Przeróbka OC Remix (do znalezienia również na ich stronie – http://ocremix.org/remix/OCR00205/)
    http://www.youtube.com/watch?v=-bqVcGEFELM

    Odpowiedz

Skomentuj Paweł Schreiber Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *