Kot, zamach, nadzieja

Nie tak dawno temu Dawid Walerych zwrócił na Jawnych Snach uwagę, że prawie nie istnieje coś takiego, jak gry biograficzne. Może ze strachu przed procesami o zniesławienie, a może z innych powodów – ale fakt faktem, że w grach prawie nigdy nie spotykamy rzeczywiście istniejących postaci w roli głównych bohaterów. To dziwne; to też trochę przykre. Bo zabawa biografią to chyba jedna ze świetnych dróg rozwoju dla gier. Wymusza i inteligentne podejście do historii, i powagę tematu. Daje twórcom gotową ciekawą postać, ze wszystkimi niuansami, których często w growych postaciach brakuje. Tym bardziej się ucieszyłem, że wreszcie ukazała się (choć dopiero w wersji beta) darmowa gra „The Cat and the Coup”, na którą od jakiegoś czasu czekałem. Prosta i króciutka, ale będąca kolejnym przykładem na to, że gra wideo to bardzo solidne medium artystyczne.

O co w „The Cat and the Coup” chodzi? No cóż. Trudno to prosto wytłumaczyć… Bohaterem gry jest Mohammad Mosaddegh, premier Iranu w latach 1951-53, który w czasie urzędowania przeprowadził nacjonalizację irańskiego przemysłu naftowego, a potem został obalony przez zamach stanu zorganizowany przez CIA na życzenie Wielkiej Brytanii (która do nacjonalizacji miała irańską ropę pod swoją kontrolą); resztę życia spędził w areszcie domowym jako rzekomy komunista-wywrotowiec (choć nawet socjalizmem się brzydził jako liberał z przekonania).

Ale w grze broń Boże nie kierujemy politykiem negocjującym sprawę losów irańskiej ropy. Nie. W grze jesteśmy jego kotem, który biega po domu, wskakuje na szafki i półki i, jak to kot, psoci na potęgę, zwykle zrzucając różne rzeczy na głowę swojemu właścicielowi. A właściciel cierpliwie to znosi. Nic dziwnego – jest duchem. Mosaddegh właśnie umiera, opuszcza swoje ciało i – prowadzony przez czarnego kota – przechodzi przez kolejne swoje wspomnienia, kolejne pokoiki, w których spotyka się z możnymi tego świata – Trumanem, Eisenhowerem, Churchillem – ale to wszystko wobec śmierci już coraz mniej ważne.

Mosaddegh na rozdrożach dziejów.

 

 

Duch nie wie do końca, o co mu chodzi. W każdym pokoiku najchętniej siedziałby w nieskończoność, ale kiedy się umiera, nie ma czasu, żeby sobie gdzieś w nieskończoność siedzieć. Potrzebuje kota-przewodnika, który niby psoci, ale tak naprawdę prowadzi go na spotkanie ze śmiercią. Koty są dużo mądrzejsze, niż można by się spodziewać. Z punktu widzenia rozgrywki każdy pokój-wspomnienie jest prostą łamigłówką, często opartą na fizyce. Czasem trzeba przechylić pokój tak, żeby toczący się po podłodze kałamarz wypadł za drzwi, a idący przed siebie Mosaddegh poszedł za nim. Czasem – jakimś cudem wybić w podłodze dziurę na tyle dużą, żeby pan premier przez nią przeleciał. Czasem podejść do właściciela z czułością, a czasem złośliwie. Jak to z kotami bywa.

Tak się robi historię.

 

Oprawa graficzna „The Cat and the Coup” jest po prostu wspaniała i bardzo dobrze pokazuje, co można w grafice growej zrobić, kiedy się nie patrzy na rozwój technologiczny. Każdy kolejny pokój to collage fotografii prasowej i tradycyjnego malarstwa perskiego. A same pokoje są unoszącymi się w próżni, obramowanymi arabeskami obrazami. Oprawa muzyczna to mieszanka Erica Satie i Nine Inch Nails – więc pod tym względem też jest świetnie.

Negocjacje z USA.

 

Ale to, co autorom gry wychodzi najlepiej to pomysłowe połączenie wydarzeń publicznych z życiem prywatnym (wystarczy dodać psotnego kota!) i proste, eleganckie poetyckie metafory, które w „The Cat and the Coup” pojawiają się pięknie i naturalnie. Przykład? Śpiący pod kocem w areszcie domowym Mosaddegh, skulony obok mruczący kot, tykający wielki zegar z wahadłem. Kot się budzi – nudno mu – wskakuje na stół – uderza łapą w wahadło. Tykanie milknie, wskazówki zegara zaczynają się poruszać do tyłu, wahadło toczy się i wypada przez otwarte drzwi, duch Mosaddegha wstaje spod swojego koca i zmęczonym, starczym krokiem rusza, żeby je znaleźć. Przeszłość to nic wielkiego – jest jak tocząca się piłka trącona łapką kota. Trzeba za nią iść i w końcu ją podnieść, zanim zniknie nam z oczu.

Zegar jeszcze tyka, kot jeszcze śpi.

 

 

3 odpowiedzi do “Kot, zamach, nadzieja

  1. Dawid Walerych

    Rewelacyjne! Znakomite podejście do interaktywnej biografii. Patrząc na takie rzeczy trudno nie mieć nadziei. Aż szkoda, że tak króciutko. Ale za to temat niezwykle inspirujący – jakoś nigdy nie zadałem sobie pytania co się właściwie działo w Iranie przed szachem.
    Muszę pilniej śledzić ten gąszcz gier niezależnych, ostatnio nic sam nie wyłowiłem, wszystkiego dowiaduję się z blogów i serwisów. Także – dzięki.

    Odpowiedz
    1. Paweł Schreiber Autor tekstu

      @ Dawid – kiedy sobie w to zagrałem, to od razu pomyślałem o Twoim tekście. Ta gra/zabawka/drobiazg wygląda tak, jakby jej twórcy go czytali… A temat faktycznie ciekawy, tym bardziej, że pełna hegemonia ostatniego Szacha zaczyna się z grubsza właśnie od tego nieudacznego zamachu stanu CIA w Iranie.

      Odpowiedz

Skomentuj Dawid Walerych Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *