Zamachowiec z Norwegii i gry komputerowe

Wolałbym, oczywiście, nie mieć tematu do napisania tej notki. Trudno mi wyrazić uczucia, jakie towarzyszą mi w myśleniu o tej bezsensownej zbrodni; ten tekst jednak nie będzie o moich uczuciach, tylko o tym, jakie są związki zamachowca i jego zamachu z grami komputerowymi w świetle jego krążącego po internecie „manifestu” (podpisanego nazwiskiem Andrew Berwick); nie podaję linka, bo one dziś pojawiają się i znikają – jeśli ktoś z was chce, to znajdzie. A rzecz jest, jak zwykle, bardziej skomplikowana niż media chciałyby to przedstawić.

Niedługo po tym, jak złapano i zidentyfikowano zamachowca, serwisy informacyjne jednym tchem obok informacji, że był skrajnym prawicowcem, islamofobem i chrześcijańskim fundamentalistą podawały, że jest fanem „World of Warcraft” (czasem podawano też „Modern Warfare 2”) – na podstawie listy „lajków” z jego profilu na Facebooku.

Była w tym zestawieniu pewna sugestia, że zainteresowanie grami ma związek z morderczymi tendencjami. Oczywiście, gdyby myśleć według tej logiki, to zbrodniczy wpływ na psychikę wywierałyby także „Iliada”, „Odyseja”, „Proces”, „Boska Komedia” i Biblia.
(Swoją drogą, erudycja zamachowca z Norwegii, potwierdzona też w opublikowanym manifeście, jest kolejnym przykładem tego, że czytanie dużej ilości książek nie czyni z nikogo automatycznie lepszego i bardziej wrażliwego człowieka, jak próbują nam wmówić niektóre irytujące kampanie promocji czytelnictwa.)

Ale tak się składa, że obecność „World of Warcraft” w tym profilu ma też inne uzasadnienie, o którym w świetle nieuchronnie nadciągającej fali moralnej paniki warto napisać.

Przeczytać całego „manifestu” zamachowca nie da się w tak krótkim czasie, bo to ponad 1500 stron tekstu, ale przejrzałem jego duże fragmenty, a potem wyszukałem te odnoszące się do gier. Przeglądanie tego tekstu ma w sobie wiele z babrania się w szambie: mnóstwo tam uzasadniania rasistowskiej ideologii, fascynacji przemocą (krzyżowcy, Władimir Putin i Radovan Karadžić są tu bohaterami pozytywnymi), wreszcie szczegółowy dziennik przygotowań do zamachu, który jest lekturą bardzo nieprzyjemną, kiedy wiadomo, jaki był jego straszny efekt. Jednocześnie jest to tekst, który – w mojej ocenie laika, który na psychologii się słabo zna – dowodzi, że zbrodniarz nie był niepoczytalny w standardowym sensie. Tekst jest przydługi, ale logiczny, erudycyjny, pisany na zimno, mało tam fragmentów nadmiernie emocjonalnych. A wracając do gier, „World of Warcraft” pojawia się w dość zaskakującym kontekście, w rozdziale pt. „3.26 Avoiding suspicion from relatives, neighbours and friends”. Cytuję w angielskim oryginale, bo nie mam czasu ani ochoty tych fragmentów tłumaczyć, ale zakładam, że zdecydowana większość czytelników Jawnych Snów zna angielski.

Present a ”credible project/alibi” to your friends, co-workers and family. Announce to your closest friends, co-workers and family that you are pursuing a ”project” that can at least partly justify your ”new pattern of activities” (isolation/travel) while in the planning phase.

F example, tell them that you have started to play World of Warcraft or any other online MMO game and that you wish to focus on this for the next months/year. This ”new project” can justify isolation and people will understand somewhat why you are not answering your phone over long periods. Tell them that you are completely hooked on the game (raiding dungeons etc). Emphasise to them that this is a dream you have had since you were a kid. If they stress you, insist and ask them to respect your decision. You will be amazed on how much you can do undetected while blaming this game. If your planning requires you to travel, say that you are visiting one of your WoW friends, or better yet, a girl from your ”guild” (who lives in another country). No further questions will be raised if you present these arguments.

Blaming WoW is also quite strategic due to another factor. It is usually considered ”tabu” or even shameful in our society today to be hooked on an MMO. By revealing ”this secret” to your close ones you are therefore (to them at least) entrusting them with your innermost secret. Usually they will ”contribute” to keeping this secret for you which can be very beneficial. If people from your ”secondary” social circle ask them they will even usually ”lie” on your behalf (giving you alibi), in order to keep your MMO project a secret.

Chociaż norweski zbrodniarz w innym miejscu wspomina, że grywał w „World of Warcraft”, traktował to jako odstresowującą rozrywkę – to tu doradza innym, że to świetna wymówka dla spędzania dużej ilości czasu w domu w samotności, i to częściowo ze względu na to, że granie w „WoW” jest czynnością w dalszym ciągu trochę wstydliwą. Co ciekawe, jako drugą (podobną w jego mniemaniu) opcję proponuje poinformowanie znajomych, że właśnie odkryło się swoją homoseksualną orientację:

Say you think you are gay and are in the process of discovering your new self and that you don’t want to talk any more about this issue. Tell them that you are ashamed of it and you don’t want to talk any more about it. Make them swear to not tell anyone!  (your ego is likely to take a dent unless you are secure in your own heterosexuality, because they  will actually believe you are gay. However, it’s an extremely effective strategy for stopping questions and prevent people from digging in your life when you don’t want them to.

Absurdem byłoby wysnuwanie związków przyczynowo-skutkowych między zamiłowaniem do „World of Warcraft” a skłonnością do morderstw. To zamachowiec zaleca wykorzystanie popularnego utożsamienia MMO z socjopatią, żeby terrorysta in spe w spokoju mógł zajmować się innymi rzeczami, zgoła bardziej niebezpiecznymi.

Norweski zbrodniarz oprócz tego, że dużo czytał, był w ogóle silnie zanurzony we współczesnej kulturze. Dlatego chyba każdy z nas znajdzie jakieś wspólne zainteresowania z tym zamachowcem – może to być „WoW”,  „Dexter”, „True Blood”, Kafka, konkurs Eurowizji, „Krytyka czystego rozumu”, „Dragon Age”, Ayn Rand, „Fallout: New Vegas”. Czy ten fakt pozwala nam coś szczególnego powiedzieć o którymkolwiek z tych zjawisk kulturowych? Nic. Może tylko przynieść oczywistą skądinąd refleksję, że ktoś, kto planuje nas wysadzić, może robić zakupy w tym samym warzywniaku i oglądać ten sam serial.

Właściwie chciałbym móc na tym tę notkę zakończyć, ale muszę jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, która jednak komplikuje relację aktów przemocy i gier komputerowych. A chodzi o fragment manifestu mówiący o „Modern Warfare 2”:

I just bought Modern Warfare 2, the game. It is probably the best military simulator out there and it’s one of the hottest games this year. I played MW1 as well but I didn’t really like it as I’m generally more the fantasy RPG kind of person – Dragon Age Origins etc .and not so much into first person shooters. I see MW2 more as a part of my training-simulation than anything else. I’ve still learned to love it though and especially the multiplayer part is amazing. You can more or less completely simulate actual operations.

W „Modern Warfare 2” zamachowiec dostrzegł zatem coś, co pozwalało mu traktować grę jako symulację i trening. Można powiedzieć, że wynikało to z naiwności; przecież gra nie może wiernie odwzorowywać sytuacji na polu bitwy. Doświadczenie sprzed monitora jest doświadczeniem zupełnie innym niż prawdziwa walka. Ale jednak napisał to człowiek, który wcześniej rozpisywał się o wadach i zaletach poszczególnych broni, omawiał przydatność różnych kamizelek, szczegółowo pisał o dobieraniu optymalnego obciążenia do akcji, miał też za sobą trening strzelecki.
Oczywiście, tu też trzeba poczynić kilka zastrzeżeń: 1) wierna symulacja nie jest zła sama w sobie; 2) „Modern Warfare 2” ma miliony graczy, a jakoś ciągle żyjemy; 3) sam trening w „Modern Warfare” by nie wystarczył, norweski zamachowiec naprawdę ćwiczył strzelanie, dużo czytał o militariach i dbał o sprawność fizyczną.
Pomimo tych wszystkich oczywistości, wzmianka o „Modern Warfare 2” jako treningu jakoś mnie niepokoi. Ale jedyne, co przychodzi mi do głowy na podsumowanie, to kolejny banał: gry nie zabijają ludzi, ludzie zabijają ludzi.

31 odpowiedzi do “Zamachowiec z Norwegii i gry komputerowe

  1. Misiael

    Mnie zastanawia, kiedy media (głównonurtowe) szerzej zaczną komentować fakt, iż zbrodniarz był graczem. I nie mogę się doczekać dogłębnych analiz rozmaitych autorytetów w TV.

    Odpowiedz
  2. Przemek

    Masz rację. Ja to wiem, ty to wiesz, wiedzą to ludzie, którzy z grami mieli kontakt i wiedzą, że to po prostu kolejne medium, ani mniej, ani bardziej szkodliwe niż telewizja czy prasa – ale to nie my mamy władzę decyzyjną. Martwi mnie, do jakich wniosków dojdą – inteligentni! oczytani! – politycy starszego pokolenia.

    Cieszę się, że odwołałeś się w artykule do źródła. Łatwo mówić w powietrzu, ogólnikami, trudniej odnieść się do konkretu. A przecież w tym wypadku nie tylko można, ale wręcz trzeba.

    Odpowiedz
  3. bekon

    Bardzo dobra notka, mam nadzieję, że przeczyta ją jak najwięcej osób.

    Ja wróciłem do domu po kilku dniach na bezneciu i kupiłem „Wyborczą”. Artykuł na pierwszej stronie, Szaniewskiego i Węglarczyka, napisany pewnie w piątek, bo w wydaniu weekendowym, wskazuje zdecydowanie na muzułmańskich fundamentalistów jako winnych zamachu. Mimo że, cytuję ów artykuł, „Policja i służby bezpieczeństwa nie chciały snuć przypuszczeń, kto jest odpowiedzialny za ataki”. Okazało się, że było dokładnie odwrotnie.

    Na siódmej dziennikarze stronie poszli o krok dalej, dodając artykuł pod tytułem „Dlaczego w Norwegii?”, znowu Węglarzczyk, który wyjaśnia, dlaczego to muzułmanie mogliby chcieć zaatakować własnie w Oslo.

    Czyli, na dobrą sprawę, insynuowali odpowiedzialność muzułmanów, pakując ich w kliszę. I podobnie robią teraz z grami wideo, najwyraźniej nie czytając dość dokładnie.

    Odpowiedz
    1. Jakub Gwóźdź

      Ej ale to nie jest tak, że podejrzenia wobec muzułmanów były nieuzasadnione, bo za największe ataki terrorystyczne (+ te udaremnione) w Europie w ostatnim dziesięcioleciu odpowiadają właśnie oni, a i w Norwegii wcześniej pojawiały się jakieś pogróżki. Fakt, okazało się zupełnie inaczej, popadanie w narrację „biedni niewinni muzułmanie” jest lekką przesadą.

      Odpowiedz
      1. bekon

        @Jakub Gwóźdź

        Mnie nie chodzi o „biedni muzułmanie”, tylko o to, jak zadziałała dziennikarska maszyna w tym przypadku.

        Muzułmanie byli najbardziej prawdopodobni na podstawie kontekstu”, masz rację. Ale tylko na podstawie kontekstu niezbyt dokładnie przeanalizowanego. W tych ostatnich dziesięciu latach muzułmanie raczej uderzali w skupiska ludzi (patrz WTC, Londyn), nie w obiekty rządowe (bomba w Oslo przy siedzibie premiera). I gdyby to oni atakowali, raczej wymierzyliby nie w socjalistyczną partię o linii łagodnej dla imigrantów, tylko w prawicę. A strzelanina była na obozie młodzieżówki lewicowej.

        Rozumiem, że dziennikarze „Wyborczej” pisali ten tekst szybko, bo zamykanie numeru, to, siamto, owamto, to mnie nie interesuje. Interesuje mnie to, jak machina dziennikarska wepchnęła sprawę w kliszę w zasadzie bez sensownych przesłanek. Dla mnie wskazywanie na gry wideo to poniekąd analogiczny przypadek, sięgający po kontekst innych masakr-strzelanin z USA, gdzie kontekst gier pojawiał się często.

        Trawestując to, co napisałeś, podejrzenia wobec gier wideo były uzasadnione, bo za największe masakry-strzelaniny w USA odpowiadały, według niektórych, brutalne gry wideo.

        Odpowiedz
        1. Jakub Gwóźdź

          @”muzułmanie raczej uderzali […] nie w obiekty rządowe” – hmmm Pentagon, tak… hmmm….

          i @”za największe masakry-strzelaniny w USA odpowiadały, według niektórych, brutalne gry wideo”
          Raczej to nie trawestuje tego co ja napisałem, bo pisałem o faktach, a nie tabloidowych spekulacjach.

          Odpowiedz
  4. Jakub Gwóźdź

    O ile pamiętam spekulacje, zamachowcy z 11 września mieli ćwiczyć na Flight Simulatorze, te plotki nie znalazły chyba potwierdzenia w faktach, ale też przez media przetoczyła się niewielka fala potępienia. I znikła.

    Oczywiście też nie uważam, żeby granie w WoW-a (czy nawet MW2) miało to wpływ na skrzywienie psychiczne tego człowieka, ale z drugiej strony, nawet jeśli tabloidy tak powiedzą i nawet jeśli jakimś cudem przebije się to do opinii publicznej, to co z tego?
    Rozrywka elektroniczna jest już zbyt silnie okopana na swojej pozycji (a w zasadzie jest w fazie nieustannej ofensywy na pozostałe rynki „spędzania wolnego czasu”) żeby cokolwiek mogło jej zagrozić. Za duże pieniądze, ci ludzie, którzy z tego czerpią największe profity na to nie pozwolą. Praktycznie teraz każdy już ma taki czy inny kontakt z grami i nie jest to żaden wyróżnik przynależności do jakiejś dziwnej grupy społecznej.
    Po drugie, nawet gdyby jakimś cudem tejże opinii publicznej udało się przekonać ESRB do tagowania agresywnych gier jako „A” zamiast „M” (cha cha już to widzę, ESRB pilnuje tylko, żeby cycków nie było widać), to czy coś złego się stanie? Czy faktycznie gracze niepełnoletni powinni mieć dostęp do tytułów, których zazwyczaj nie rozumieją i nie potrafią ocenić?
    (Tak wiem, ten Norweg był od dawna pełnoletni gdy grał w MW2, ale innych możliwych następstw – niż podniesienie ratingów – nie widzę).

    Odpowiedz
  5. Piotr Sterczewski Autor tekstu

    madBonsai – ściągnąłem go przed południem w pliku .docx ze strony 2shared.com, ale ten link jest już nieaktywny. GoogleDocs działa mi coś zbyt powoli, żebym był w stanie to teraz znaleźć, zauważyłem też, że tamtejsza wyszukiwarka nie wszystko znajduje. Jakby co, to służę tym plikiem, który mam – mój e-mail można znaleźć w dziale „Dziupla pocztowa” u góry strony.

    Odpowiedz
  6. Dawid Walerych

    „It is probably the best military simulator out there”, „You can more or less completely simulate actual operations.”
    Może gry nie są częstą, pierwotną przyczyną wybuchów przemocy, ale czytając kto co ma na ich temat do powiedzenia, można zdaje się całkiem trafnie diagnozować stopień oderwania od rzeczywistości.

    Odpowiedz
  7. Simplex

    „It is probably the best military simulator out there”, „You can more or less completely simulate actual operations.” – to on w końcu grał w MW2, czy ArmA2?

    Odpowiedz
  8. Krzysiek

    Gry/symulacje całkiem poważnie traktuje się jako jeden z elementów szkolenia wojskowego. Zaś z tego co zdążyłem zobaczyć w MW2 (w filmikach o akcji na lotnisku), można wyciągnąć minimum taktycznych wniosków, szczególnie dotyczących zachowania się tłumów. I głównie na tym symulacje się skupiają. Ich zadanie to nie szkolenie operacyjne, tylko służą do utrwalania wzorców. Sama gra korzysta z wzorców, zaś grający uczy się tych wzorców, a nie obsługi broni. Oczywiście gry nie mają nic wspólnego z motywacją.

    Media będą grały na tym swoje utarte tematy, ale myślę, że nie ma co się irytować.

    Odpowiedz
  9. Pancho

    Tu nawet nie chodzi o symulacje sensu stricto, jaką mogą dostarczyć gry pokroju America’s Army czy Arma albo nawet profesjonalne symulatory. Chodzi o wyzbycie się emocji. Jedną z najważniejszych psychologicznych sztuczek w wojsku jest przekonanie potencjalnego żołnierza, że nie ma ludzi, a są cele, nie ma zabójstw, a jest likwidacja, nie ma własnych decyzji i wątpliwości, jest rozkaz i misja. Tutaj strzelanki wpasowują się idealnie, dostarczając sztuczny świat, sztuczne cele i brak wątpliwości. Taka jest niestety smutna prawda. Normalny człowiek nie ma problemu ze zmianą kontekstu. Niestety zaburzona psychika, zdławiona przez jakieś chore idee, albo umysł na poziomie dziecka ma z tym większe trudności. Ktoś taki może więc ćwiczyć swój umysł pod kątem zrównania rzeczywistych ludzi ze sztucznymi modelami na ekranie komputera.

    Co do obaw czy ta tragedia może wywołać atak na przemysł gier. Bardzo mało prawdopodobne. Gry w skali globalnej są bezpieczne od czasu powstania ESRB i innych podobnych systemów. W 1994 roku, po aferze z Mortal Kombat i Night Trap, przemysł gier video starł się paradoksalnie silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Senator Joseph Lieberman i jego stronnictwo tak naprawdę przegrało batalię, bo powstanie ESRB stało się narzędziem dla rynku gier video. Ktoś ma jakieś wątpliwości, że zawartość była zbyt brutalna? Gra była dla dorosłych, miała powszechnie znaną adnotacje, tak więc spadaj. Co nie zmienia to faktu, że zawsze można wymyślić jakieś lokalne ograniczenia i zabronić sprzedaży jakiegoś gatunku gier w obrębie Norwegii. Takie rzeczy zdarzały się jak każdy dobrze wie.

    Odpowiedz
    1. Jakub Gwóźdź

      @”Gra była dla dorosłych, miała powszechnie znaną adnotacje”

      Mówimy o ESRB, czy o Norwegii? Bo jeśli o pierwszym, to właśnie w tym problem, że nie dla dorosłych. Gry (w Stanach, a więc na tym najbardziej liczącym się rynku) nie miewają kategorii „dla dorosłych”, bo wtedy nie można by ich reklamować, sprzedawać z półek w walmartach, a przede wszystkim ani Sony ani Microsoft nie wpuściłyby ich na swoje konsole… Więc gry miewają 17+.

      Jeśli natomiast chodzi o Norwegię, to tam nie obowiązuje ESRB tylko PEGI, które niektórym strzelankom jak najbardziej przywala 18+, ale – cytując wikipedię – Norwegia co prawda ma swoją reprezentację w PEGI, ale nie ma prawnych uregulowań do przestrzegania tych zaleceń. Być może teraz wprowadzą, ale co to zmieni? Breivik miał nie tylko 32 lata i był nienotowany, ale posiadał pozwolenie na co najmniej trzy różne sztuki broni.

      Mnie natomiast przerażają komentarze polskich władz. Wicepremier Pawlak powiedział na przykład, że „nie trzeba […] doprowadzać do sytuacji, że bandyci będą posługiwać się bronią, nie zważając na przepisy, a porządni ludzie nie będą mieli się jak bronić”. Po czym przeczytałem w komciu, że gdyby na wyspie ktoś z tej młodzieżówki miał broń, to nie byłoby tragedii… O tak, ja się od razu poczuję bezpiecznie, jak w Polsce zgrupowania młodzieżówek albo przeróżne marsze będą pełne uzbrojonych ludzi…

      Odpowiedz
  10. Tomasz Ilnicki

    Bardzo łatwo jest osądzać drugiego człowieka. Skoro zabił to powinien zgnić w więzieniu – jakież to proste. Z mojego punktu widzenia sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej. Moją pasją jest psychologia, na temat której przeczytałem całkiem sporo. Nauczyłem się przynajmniej jednej mądrej rzeczy, której próżno szukać u większości przedstawicieli światowego społeczeństwa: nie oceniaj pochopnie drugiego człowieka po tym co zrobił! Oczywiście nie mam tu na myśli recydywistów.

    Temat morderstwa jest postrzegany jako okrucieństwo, które powinno być karane z największą surowością. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, że również może takiego bestialstwa się dopuścić. Wszystko jest kwestią motywu. Gdy działają emocje podbudowane poważnymi problemami (rozwód, śmierć bliskiej osoby, utrata środków do życia, często kilka takich zjawisk naraz) to każdy człowiek jest w stanie zabić bliźniego. W latach dziewięćdziesiątych nakręcono nawet film pt. Upadek, w którym korek uliczny spowodował u głównego bohatera (nękanego poważnymi problemami życiowymi) przekroczenie progu stabilności psychicznej w wyniku czego zaczął się zachowywać jak psychopata, nawet pomimo tego, że był zdrową na umyśle osobą.
    Nie znając szczegółów wydarzeń, które doprowadziły do tej tragedii, nie powinniśmy wieszać psów na Norwegu, lecz zastanowić się co doprowadziło do tak makabrycznych wydarzeń. Z tego, co serwują media, Breivik zaczął nienawidzić muzułmanów w wieku 15 lat kiedy to został przez nich napadnięty. W ciągu kolejnych sześciu lat tego typu ataków przydarzyło mu się sporo, zresztą nie tylko jemu, gdyż muzułmanie dręczyli też jego znajomych, a nawet zgwałcili jego koleżankę. Jak byście zachowali się w obliczu takich wydarzeń? Tym bardziej, że Muzułmanie dawno przestali bawić się w dobrych ludzi i z butami wchodzą na terytoria odległych sobie państw. Niedawno w Warszawie miała miejsce afera dotycząca budowy kolejnego meczetu, na co nie zgadzali się mieszkańcy stolicy.
    Oczywiście nie utożsamiajmy „tradycyjnych” Muzułmanów z garstką ekstremistów, którzy mordują w imię Allacha, gdyż i w wierze katolickiej nie brakuje psychopatów gotowych mordować dla Boga Jedynego. Jako student wielokrotnie pracowałem na wyspach Brytyjskich, których mieszkańcy mają bardzo duży problem z Muzułmanami. W ich kulturze panuje model rodziny wielodzietnej, a na każde dziecko ustawowo przypada 50 funtów. Przy dziesięciorgu potomkach daje to kwotę 500 funtów tygodniowo, co pozwala na życie bez pracy. Doszło do tego, że Anglicy płacąc podatki sponsorują gości z Bliskiego Wschodu, którzy skwapliwie korzystają z luk w prawie. Nie muszę chyba dodawać jaki stosunek mają Wyspiarze do imigrantów. Bardziej wtajemniczeni znają pewnie historię krwawych zamieszek w Bradford (była to pamiętna noc…)
    Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Wracamy do domu i widzimy mnóstwo Muzułmanów po drodze. Czujemy się dziwnie, gdyż jest to dla nas coś niespotykanego. W pewnym momencie grupa młodych przyjezdnych atakuje nas, upokarza i okrada. Przez kilka następnych lat sytuacja ta się powtarza, zresztą nie tylko nam. W pewnym momencie stwierdzilibyśmy, że chcemy się ich pozbyć. Gdy dojdą do tego inne problemy (być może takie miał Breivik) jak np. mocno zakrzywiony proces socjalizacji (np. przez ciężką sytuację rodzinną, co spowodowało u niego tragicznie niski poziom inteligencji emocjonalnej) to nietrudno o tragedię.
    Oczywiście na potrzeby tej hipotezy odrzuciłem ewentualność choroby psychicznej Breivika, ponadto ataki na jego osobę mogły mieć miejsce z jego winy, gdyż mógł on zachowywać się agresywnie w stosunku do Muzułmanów. Nie zmienia to jednak faktu, że bezceremonialny napływ Islamu do obcych mu miejsc rodzi same problemy. Ludzie tak zaślepieni swą wiarą nigdy nie zaznają szacunku innowierców oraz ateistów. Miałem przyjemność poznać niejednego Muzułmanina, który okazał się wspaniałym człowiekiem, jednak ich ekspansja na cały świat nie napawa mnie optymizmem.
    Przykro patrzeć na tragedię, która wywołana została przez religię. Dowodzi to tylko ułomności ludzi wierzących w „Kościół” zamiast w Boga. Mamy XXI wiek, a krwawe starcia na tle wyznaniowym w dalszym ciągu są powszechne. Ludzkość to banda idiotów, których destrukcyjną działalność i zaślepienie połączone z głupotą oraz brakiem elementarnej wiedzy o świecie można zatrzymać chyba tylko brutalną siłą. Bo nikomu nie da się przetłumaczyć, że to co robi nie ma sensu (np. Ramadan).
    Dlatego apeluję do naszej społeczności o nie wyciąganie pochopnych wniosków na temat Breivika. To, czego się dopuścił, nie wzięło się znikąd. Był to efekt nawarstwiających się problemów, zapewne zapoczątkowanych we wczesnym dzieciństwie. Napisałbym jeszcze, ale czas mnie nagli. Proszę wybaczyć za chaotyczny tekst. Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  11. Piotr Sterczewski Autor tekstu

    Tomaszu, Twój post właściwie w żaden sposób nie odnosi się do tego, co pisałem w mojej notce, dlatego nie czuję się w obowiązku odpowiadać na wszystkie podejmowane przez Ciebie wątki, nie chcę zresztą podejmować ogromnej etyczno-społeczno-politycznej dyskusji, która musiałaby się z tych wątków rozwinąć. Na pewne rzeczy jednak muszę odpowiedzieć choćby po to, żeby nie wybrzmiewały sobie tu ot tak bez żadnego protestu z mojej strony, a zaprotestować muszę.

    Tak jak pisałem, nie chcę nadmiernie pisać o emocjach, które mam wobec zamachowca z Norwegii (jak być może ktoś zauważył, nie używam nigdzie jego imienia i nazwiska; jakoś w beznadziejnym i paradoksalnym – bo przecież piszę o nim notkę – geście nie chcę przyczyniać się do robienia z niego celebryty). W każdym razie mam bardzo określone zdanie na temat tego, co powinno się z nim stać, ale nie będę się z tym zdaniem narzucał, bo i tak przecież nie będzie miało ono żadnego wpływu na stan faktyczny.
    Chciałbym jednak podkreślić z całą mocą, że wszelkie złożone przyczyny, motywy, urazy, krzywdy z dzieciństwa i życia dojrzałego nie mogą być żadnym usprawiedliwieniem dla takiego czynu, jak ten. Po prostu nie ma nic, absolutnie nic, co mogłoby usprawiedliwić zabijanie kilkudziesięciu mniej lub bardziej przypadkowych i nieuzbrojonych ludzi. I nie ma moim zdaniem żadnego czynnika, który mógłby go zwolnić od pełnej odpowiedzialności za ten czyn. Może byłaby takim czynnikiem ciężka choroba psychiczna, która sprawiałaby, że nie miał świadomości, co robi – ale tutaj mamy do czynienia z przypadkiem wręcz odwrotnym.

    Inna ważna rzecz: zrozumienie nie musi prowadzić do wybaczenia. Czytałem obszerne fragmenty dziennika, który jest częścią manifestu zamachowca. Wydaje mi się, że rozumiem źródła jego ideologii, jego argumenty, sposób myślenia. Potrafię zrozumieć jego swoiste poświęcenie w realizowaniu planu, różne drobne i większe problemy, z którymi się stykał, strach przed złapaniem, ogromną samodyscyplinę i drobne odstępstwa od niej, których każdorazowo żałował. Ba, potrafię sobie nawet wyobrazić siebie w podobnej sytuacji – ale w przypadku kiedy cel byłby inny, bo do pielęgnowania morderczego planu przez lata nie byłbym zdolny.
    Ale to wszystko zupełnie, ale to zupełnie nie zmienia mojej moralnej oceny tego czynu. W różnych aspektach rozumiem tego zamachowca, ale nie zmienia to faktu, że moim zdaniem zasługuje na… nieważne zresztą, miałem nie mówić. I jestem zdania, że wszyscy mają absolutnie pełne prawo, jak to osobliwie ująłeś, „wieszać psy na Norwegu”.

    Czytałem też kiedyś obszerne fragmenty pamiętnika Rudolfa Hössa, pierwszego komendanta Auschwitz, architekta sposobu funkcjonowania KL Auschwitz-Birkenau jako obozu koncentracyjnego i obozu masowej zagłady. On w żadnym wypadku nie był psychopatą, sadystą, zwyrodnialcem, fanatykiem ani też geniuszem Zła jak czarne charaktery z filmów o Bondzie. Nic z tych rzeczy. Ot, żołnierz o mentalności urzędnika, który dostał zadanie do wykonania i martwi się głównie zagadnieniami logistycznymi, a przemoc i okrucieństwo nawet go brzydzą. W pamiętniku pisze, że często jest przepracowany i pewne problemy techniczne spędzają mu sen z powiek. Bardzo chciałby, żeby wszystko funkcjonowało jak należy i irytuje się, kiedy jego podwładni wykazują się nieodpowiedzialnością. Przez długi czas bardzo go martwi, że system gazowania nie jest tak wydajny, jak być powinien w obliczu rosnącej ilości radzieckich jeńców do zlikwidowania, a potem odczuwa sporą ulgę, kiedy komora gazowa z cyklonem B okazuje się świetnym rozwiązaniem. Gdzie indziej bardzo się denerwuje przed wizytacją Adolfa Eichmanna, nadzorcy całego systemu obozów (który to zresztą – jak wiemy z „Eichmanna w Jerozolimie” Hanny Arendt – był taką samą miernotą o urzędniczej mentalności jak Höss). Żali się też, że przez pracę nie ma dość czasu dla rodziny (z którą mieszkał zaraz obok obozu macierzystego).
    Wszystko to są wyznania zaangażowanego, trochę neurotycznego pracoholika, któremu bardzo zależy na wykonaniu odpowiedzialnego zadania i który się stresuje różnymi przeciwnościami.
    I ja go w tych uczuciach rozumiem. Naprawdę. Potrafię je sobie świetnie wyobrazić. Bo ja miewam bardzo podobnie w obliczu różnych odpowiedzialnych zadań, które mnie czasem trochę przerastają.
    Ale pomimo tego nie czuję ani grama współczucia, wyrozumiałości ani wybaczenia, kiedy przechodzę w Auschwitz obok szubienicy, na której powieszono Hössa w 1947.

    I jeszcze drobna uwaga do tego, co pisałeś: nie przeczę, że wielu europejskich muzułmanów jest odpowiedzialnych za rozboje, gwałty i morderstwa, może nawet statystycznie więcej niż w „białej” populacji. Ale nazywajmy takie jednostki po imieniu – bandytami, gwałcicielami i mordercami. Koncepcje zbiorowej odpowiedzialności są już nieco passe.

    Pozwolę sobie też wystąpić w charakterystycznej dla siebie roli grammar Nazi: „muzułmanów” piszemy małą literą, podobnie jak „chrześcijan”, „żydów” (jako wyznawców judaizmu), „buddystów”, „pastafarian” itp. (chyba że mamy na myśli Muzułmanów jako jedną z grup etnicznych zamieszkujących m.in. Bośnię i Hercegowinę, ale gdzieś też czytałem, że stopniowo odchodzi się od tej nazwy na rzecz Bośniaków, ew. muzułmańskich Bośniaków). Słowo „islam” piszemy również małą literą, podobnie jak „chrześcijaństwo”, „judaizm”, „pastafarianizm” itp. Słowo „ramadan” na ogół też.

    I na koniec – cieszymy się z komentarzy na Jawnych Snach, ale jednak przestrzegam przed offtopami, szczególnie kiedy są to offtopy ocierające się o rasizm i usprawiedliwianie przemocy.

    Odpowiedz
  12. Tomasz Ilnicki

    Piotrze, dziękuję za obszerną, ciekawą odpowiedź. Zapewniam Cię, że w jednej kwestii się zgadzamy: Norweg zasługuje na najwyższy wymiar kary (ewentualnie całkowitą dożywotnią izolację połączoną z leczeniem). To, czego się dopuścił do teraz nie mieści mi się w głowie.

    @”Chciałbym jednak podkreślić z całą mocą, że wszelkie złożone przyczyny, motywy, urazy, krzywdy z dzieciństwa i życia dojrzałego nie mogą być żadnym usprawiedliwieniem dla takiego czynu, jak ten.”

    W tym miejscu nie mogę się zgodzić. Badania dowiodły, że mordercy nie mają świadomości, że robią coś złego. Oni postrzegają siebie dokładnie tak samo jak każdy człowiek swoją osobę, czyli pozytywnie. Jeżeli ktoś wychowuje się od urodzenia w rodzinie degeneratów to czerpanie korzyści poprzez pobicia, kradzieże czy nawet morderstwa będą dla niego czymś normalnym, tak jak dla nas uczciwe życie w miłości do bliźniego. Takie osoby nie rozumieją „naszego” świata. Jeżeli ktoś jest w stanie posunąć się do czegoś tak potwornego to znaczy, że musiało wydarzyć się coś niezwykle tragicznego w jego życiu, o czego naturze nie mamy pojęcia i nigdy tego nie zrozumiemy. Tego typu wydarzenia powadzą często do chorób psychicznych. Nikt normalny pod wpływem codziennych problemów jakie dosięgają nas wszystkich nie zdecyduje się na mordowanie, tym bardziej poprzedzone latami przygotowań. Jak straszliwe doświadczenia zatem mogą sprawić tego typu zachowania? Nie chcę się nawet ich domyślać.

    @”Inna ważna rzecz: zrozumienie nie musi prowadzić do wybaczenia.”

    Zgadzam się w całej rozciągłości. Nie wiem czy potrafiłbym wybaczyć coś takiego, jest to mało prawdopodobne.

    Piszesz o podwładnych Hitlera jako o zdrowych na umyśle osobach. Tu też się nie zgodzę, gdyż normalny człowiek mając świadomość, że od jego umiejętności logistycznych zależy liczba morderstw nie potrafiłby podjąć się czegoś tak okrutnego. Ponadto dochodził tu niepokój dotyczący osiągnięcia śmierci pożądanej liczby osób! Tak się nie zachowują ludzie zdrowi na umyśle. Hitler musiał im wszystkim zrobić potężne pranie mózgu.

    @”I na koniec – cieszymy się z komentarzy na Jawnych Snach, ale jednak przestrzegam przed offtopami, szczególnie kiedy są to offtopy ocierające się o rasizm i usprawiedliwianie przemocy.”

    Absolutnie nie jestem rasistą, nie posiadam też choćby najmniejszych uprzedzeń do którejkolwiek rasy czy religii. Chciałem tylko obiektywnie podejść do sytuacji na świecie, która przypomina tragikomedię.

    W żadnym wypadku nie chcę wybielić wizerunku tego mordercy, moim celem było zwrócenie uwagi, że cała ta sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje. Przepraszam wszystkich, których mój komentarz obraził.

    PS Piotrze, dziękuję bardzo za zwrócenie uwagi na błędy ortograficzne, płonę ze wstydu…

    Odpowiedz
  13. Krzysiek

    Tomasz Ilnicki. @ „… Badania dowiodły, że mordercy nie mają świadomości, że robią coś złego. Oni postrzegają siebie dokładnie tak samo jak każdy człowiek swoją osobę, czyli pozytywnie.”

    Obraz świata mordercy nie pokrywa się z obrazem świata większości ludzi, dlatego niezależnie od badań oraz tego, co o sobie myśli przestępca, można mówić: nic go nie usprawiedliwia; lub jak to wyraził kolega:

    „…wszelkie złożone przyczyny, motywy, urazy, krzywdy z dzieciństwa i życia dojrzałego nie mogą być żadnym usprawiedliwieniem dla takiego czynu, jak ten.”

    To, że morderca myśli o sobie pozytywnie, nadal go nie usprawiedliwia. Jego subiektywny obraz samego siebie nie ma kompletnie znaczenia w obiektywnej ocenie jego przestępstwa – dopóki mówimy o mordercy, który był poczytalny.

    Inna sprawa jest taka, że mordercy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że morderstwo jest ściganym, ciężkim i potępianym przestępstwem, inaczej nie budowaliby swojej obrony na błędnych przesłankach.

    Inna sytuacja jest w przypadku psychopatów, którzy zresztą też wiedzą, że ich czyny są potępiane przez społ. (inaczej by się nie kryli), ale w ich przypadku trudno mówić o tym, że prawidłowo odróżniają dobro od zła; psychopaci nie potrafią odróżnić dobra od zła i nie kierują się tymi kategoriami. Nie żyją w tej dychotomii, o której ty piszesz „pozytywna/negatywna postać”, „dobro/zło”.

    Czyn zły zawsze będzie oceniany jako zły, nawet jeśli pojawią się przesłanki wpływające na wyrok. Dlatego wyrok składa się z oceny i z wymierzenia kary.

    Ps.
    Warto uszczegółowić na jakie się badania powołuje, wniosek który przywołałeś z tych badań jest bardzo wątpliwy (uogólnienie i uproszczenie zarazem).

    Odpowiedz
  14. Tomasz Ilnicki

    @Krzysiek

    @”To, że morderca myśli o sobie pozytywnie, nadal go nie usprawiedliwia. Jego subiektywny obraz samego siebie nie ma kompletnie znaczenia w obiektywnej ocenie jego przestępstwa – dopóki mówimy o mordercy, który był poczytalny.”

    Z obiektywizmem jest czasem jak ze statystyką. Wyobraź sobie, że istnieje technologia, za pomocą której ktoś wszczepił Ci znienacka urządzenie, dzięki któremu może kontrolować Twoje ciało. Jeżeli w tym czasie posługując się Tobą zrobi masakrę w centrum miasta to obiektywnie rzecz biorąc zamordowałeś mnóstwo osób z zimną krwią i powinieneś ponieść karę.

    Oczywiście Norweg zrobił to umyślnie (wszystko na to wskazuje), więc powinien być ukarany z całą surowością, lecz warto się zastanowić jakie były przyczyny tak skrajnego zachowania (w Twoim przypadku była to zewnętrzna ingerencja). Społeczność Jawnych Snów to ludzie, którzy najpewniej wychowywali się w duchu miłości i szacunku, stąd niemożliwe jest zrozumienie przez nich umysłu zwyrodnialców, dla których ludzkie życie nic nie znaczy.

    Jeżeli normalny człowiek zabije w afekcie napastnika, który chciał mu (lub jego rodzinie) zrobić krzywdę to też powinien dostać karę więzienia za morderstwo? Obiektywnie rzecz ujmując jak najbardziej, w końcu odebrał komuś życie. Dlatego warto się zagłębić w czynniki warunkujące posunięcie się do tak drastycznych kroków.

    @”psychopaci nie potrafią odróżnić dobra od zła i nie kierują się tymi kategoriami. Nie żyją w tej dychotomii, o której ty piszesz „pozytywna/negatywna postać”, „dobro/zło””

    Nigdzie nie napisałem, że psychopaci potrafią odróżnić dobro od zła. Stwierdziłem jedynie, że pozytywnie postrzegają własną osobę, czyli są dumni z tego kim są.

    Jeżeli chodzi o badania to nie pamiętam nazwisk, musiałbym przekartkować kilka książek. Wybacz proszę brak konkretów, ale zapewniam, że były to badania prowadzone przez wybitnych psychologów, których książki służą studentom do nauki. W jednej takiej publikacji przewija się tak wiele nazwisk i badań, że trudno to spamiętać.

    Odpowiedz
  15. Krzysiek

    @ Tomasz Ilnicki

    Nie ma sensu skupiać się na obiektywizmie – to by prowadziło dyskusję do kwestii umowy społecznej i zasadności prawa w ogóle. Żyjemy w kulturze, w jakiej żyjemy i nic nie wskazuje na zmiany, więc trzeba się pogodzić z tymi narzędziami, którymi dysponujemy. A obiektywizm całkiem dobrze się sprawdza i nikt nic nie będzie mi montował :) także porzućmy te fantazje.

    O norwegu się nie wypowiadam, ja tylko podkreślam, że obraz świata mordercy niewiele wnosi do oceny jego postępowania, zaś nauka nie zajmuje się ocenami tylko zrozumieniem mechanizmów.

    To, że ktoś zabija w obronie koniecznej lub w afekcie nie wynika z obrazu świata sprawcy, tylko z sytuacji w której się znalazł, ale chyba zdajesz sobie sprawę z tego, jak te kwestie są od siebie biegunowo odległe.

    Można oczywiście fantazjować o sytuacjach szczególnych, prawie niemożliwych implanty), które wystawiają na próbę naszą logikę, świat pojęć i dotychczasowe postrzeganie świata. Ale nie ma sensu naginać rzeczywistości do fantazji, żeby udowadniać, że w fantazji reguły rzeczywistości się nie sprawdzają, skoro te reguły stosuje się do rzeczywistości.

    Odpowiedz
  16. Tomasz Ilnicki

    @Krzysiek

    „…zaś nauka nie zajmuje się ocenami tylko zrozumieniem mechanizmów.”

    Krzyśku, właśnie o to mi cały czas chodzi. Należy nauczyć się trafnej analizy przyczyn tego typu zachowań, zamiast od razu rzucać inwektywami. Może się okazać, że sprawca jest niepoczytalny, wtedy żadna tradycyjna kara go nie spotka (nie licząc zamknięcia w ośrodku leczniczym), co momentalnie ostudzi nieco zapał opinii publicznej chcącej zlinczować mordercę .

    Jeżeli jednak jest w pełni władz umysłowych to i tak należy próbować dociec co spowodowało takie zachowanie. Wymagałoby to mnóstwa czasu poświęconego na prześledzenia życia winowajcy, ale być może przyniosłoby to w przyszłości wymierne korzyści społeczeństwu.

    Odpowiedz
    1. Krzysiek

      Ja się wtrąciłem, gdyż zaprzeczyłeś stwierdzeniu, że nic nie usprawiedliwia morderstwa i właściwie tyle miałem do napisania :)

      Co do ferowania wyrokami. To jest generalnie ludzki odruch i trudno oczekiwać od społeczeństwa tego o czym piszesz.

      Powstanie teraz pewien dysonans w społeczeństwie. Z jednej strony Europa chwali się tym, że na jej terytorium nie ma prawie kary śmierci, zaś z 2 strony, przynajmniej w mediach, ludzie nie wyobrażają sobie innej kary w sprawie Norwega (pomijając, że media tak naprawdę są już po procesie).

      Odpowiedz
  17. Tomasz Ilnicki

    @Forge, dziękuję serdecznie za odnośnik do niezwykle ciekawego tekstu, który wychodzi naprzeciw sposobu myślenia jaki zaproponowałem w komentarzach wyżej. Dałeś mi drogowskaz do dalszego zgłębiania tematu. Chyba odwiedzę moich wykładowców psychologii z czasów studenckich :)

    Odpowiedz

Skomentuj Forge Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *