Fedrujemy: Buszujący w zbożu

Mijając dziś ściernisko, zdałem sobie sprawę, że za pasem dożynki. Tak, tylko półtora tygodnia zostało do Święta Plonów. Proponuję, abyśmy zaczęli przygotowywać się mentalnie na 23 września już teraz.

Jedyny możliwy nastrój, godny tego święta, to podniosły, liryczny. Napisałem kiedyś w tym duchu artykuł do „Kultury”, zainspirowany wzruszającym doświadczeniem, które zawdzięczam niezwykłej grze „Symulator farmy”. Jestem tylko prostym dziennikarzem od gier, z trudem ubieram głębokie emocje w słowa, wybaczcie zatem, proszę, przaśną formę poniższej relacji prozą. Ale na tym – przepraszam raz jeszcze – nie koniec. Tylko wzruszeniem tak wielkim, że aż łzy wyciska, mogę wytłumaczyć śmiałość, która pchnęła mnie do pisania także wierszem. Wiem, że nieporadnym – wstyd mi przed duchami Słowackiego i Byrona – ale cóż począć, jak nie za pióro chwycić, gdy w duszy gra słodką melodią rozgrzanych tłoków silnik kombajnu Bizon?

Nie ja jeden uległem tej magii. Posłuchajcie, jak Rudi Schuberth śpiewa wraz z Wałami Jagiellońskimi rzewną pieśń „Kombajn Bizon”, którą pozwoliłem sobie poetycko sparafrazować, jako stoi niżej.

Afekt do kombajnu Bizon jest, zdaje się, w społeczeństwie polskim powszechny, czemu zresztą trudno się dziwić. Poświadcza to zjawisko jeden z komentarzy pod rzeczoną pieśnią na YouTube, celnie oddający istotę rzeczy. Osoby wrażliwe i nieletnie ostrzegam: zawiera wulgaryzmy! Opinię wyraził niejaki wolfspider1986. Pisownia oryginalna:

Skad sie bierze idealizowanie Bizonow pytaciee??? Bo to sa KUREWSKO piekne maszyny! Praca zadnym kombajnem nie daje tyle radosci co Z056, wiem co mowie. Chuj ze sie psuje, skoro wszystko mozna naprawic mlotkiem i dwoma kluczami a do tego czesci zaminne sa tanie. Nalezalo by dodac ze Bizony sa odpowiedzialne za mechanizacje polskiego rolnictw i od wielu lat stanowia nieodlaczny krajobraz polskiej wsi. Dlatego wlasnie zaden plastikowy pizdolot z zachodu nie dorowna sprzetowi z PFMZ.

Nic dodać, nic ująć. Nadmienię tylko – wybaczcie, proszę, jeśli zabrzmi to nieskromnie – że moje liryczne wyznanie w „Kulturze”, choć pociesznie nieporadne, musiało wzruszyć także przedstawicieli działu marketingu firmy Techland, dystrybutora gry „Symulator farmy”. W oficjalnych materiałach promocyjnych owego dzieła można znaleźć bowiem taki oto wyimek z poniżej przypomnianego artykułu:

SYMULATOR FARMY bardzo dobrze przyjęty przez prasę!
DZIENNIK 11.13.09, dodatek kultura:
„Oto przytrafia się coś, co w swej doniosłości umyka definicji. (…) Symulator Farmy jest Wydarzeniem.”

Zapraszam do lektury.

 ***

Buszujący w zbożu

Sześć cylindrów mruczących jak drzemiąca Godzilla. 100 KM. 20 km/h. Siedem ton. Kombajn Bizon, „Symulator farmy” i najskrytsze marzenia

Ta przesyłka kurierska miała zburzyć rytm życia redakcji „Kultury”, choć nic nie zapowiadało zmiany. Ktoś czesał Pudelka, ktoś przeglądał ofertę sklepów ze szczątkową damską bielizną – ot, dzień, jakich wiele. Stanąłem niezauważony między biurkami i zacząłem cichym głosem czytać przesłanie z obwoluty gry, które przed chwilą wstrząsnęło mym jestestwem. Czasami bowiem wystarcza parę słów, by zrozumieć, że oto przytrafia się coś, co w swej doniosłości umyka definicji. Coś, co rozbija recenzencką rutynę i każe w zadumie pochylić czoło nad kręgiem rzeczy ostatecznych.

Po: „Zasiądź za sterami autentycznych maszyn rolniczych i poprowadź swoje gospodarstwo!”, ucichły rozmowy, parę głów wychynęło spoza monitorów, w mętnych spojrzeniach pojawiły się iskierki zaciekawienia, a może nawet przebłyski zrozumienia. Przy: „Dbaj o uprawy na wszystkich etapach rozwoju: od zaorania pola, przez siew, wzrost, aż po żniwa”, ktoś westchnął z uczuciem: „O jaaa…”. Zachęta: „Zbierz plony – pokieruj kombajnem, ciągnikiem i innymi maszynami!”, sprawiła, że Ania, Nasza Pani od Sztuki, z błyszczącymi oczyma (przysiągłbym, że rozbłysły przy „kombajnem”) szepnęła: „Koniecznie musisz to opisać”.

Też tak myślę.

Rozejrzałem się wokół. Zdegenerowani tubylcy betonowo-szklanych domów, niewinne ofiary przemian cywilizacyjnych – oto, kim jesteśmy. Ale nawet w tych upadłych duszach tli się jeszcze potrzeba powrotu do natury, do świata wczesnych poranków przy śpiewie koguta, krainy obornika, rzepaku i glebogryzarek. Jest jeszcze dla nas nadzieja.

Przy moim biurku zebrał się tego dnia tłum jak nigdy. Graliśmy zespołowo. Kuba, koneser horrorów i ciężkiego metalu, koniecznie chciał, bym uderzył ciągnikiem we wspornik wznoszącego się nad obejściem silosa. Uderzyłem, silos jak stał, stoi. Próba rozjechania drzewa na wyraźne życzenie kolegi skończyła się tak samo – ani zadrapania. Destrukcyjne ciągoty Kuby postrzegam jako cenę, którą płaci za kontakt z brutalną rzeczywistością cywilizacji technicznej i karmy przynoszonej do redakcji przez Pana Obiadka w nieładnie pachnących plastikowych pojemnikach (10 zł za porcję). To w gruncie rzeczy poczciwy, łagodny człowiek, wciąż jeno szuka swego prawdziwego ja.

Pomijając nihilistyczny eksperyment z utopieniem ciągnika w morzu (dziwnie zawisł pod lustrem wody, nie opadając na dno) i nieprzystojne żarty Marcina na temat owiec i kóz, kultywowaliśmy przy „Symulatorze farmy” zdrową postawę nieodrodnych cór i synów ziemi. Ileż było uciechy, ileż wesołych śmiechów, gdy ktoś próbował zaorać wybetonowany podwórzec! Ileż radosnych twarzy widziałem przy bronowaniu, sianiu, przy zbieraniu z pól zboża. Hejże, ho!

Jak pisał John Milton w „Raju utraconym”:

Wyszedł odetchnąć o świcie wśród wiosek
I pól wieśniaczych, a z każdej spotkanej
Rzeczy uciechę ma: ze zbóż zapachu
Z trawy skoszonej, bydlęcia, obory,
Z wszystkich widoków wiejskich i odgłosów
A jeśli jeszcze trafem przejdzie blisko
Dziewica, krokiem roztańczonej nimfy;
Co było miłe, dzięki niej jest milsze

(tł. Maciej Słomczyński)

Oto zdrowe antidotum na naszą marną, szarą egzystencję, na czasy mroku i powszechnego upadku. A tak poza tym, przyznaję, jakże oczekiwana odmiana. W końcu ile można wyrzynać mieczem orków lub odpierać inwazję wrażej kosmicznej rasy.

Szukając odpowiedzi na najważniejsze dziś dla rodzaju ludzkiego pytanie, jak pogodzić zew natury, która jest źródłem i esencją życia, z realiami przemysłowej cywilizacji śmierci, znaleźć możemy jeden symbol, który spaja te sfery i pozwala zachować harmonię. To kombajn Bizon. To zapach spalin i żyznej gleby jednocześnie. Święty byk Apis zapładniający Ziemię. Nie sposób oprzeć się magii tej niezwykłej maszyny.

„Symulator farmy” jest Wydarzeniem. Jako wciąż okazjonalnie aktywny copywriter żałuję jednak, że na awersie pudełka nie reklamują go żadne hasła, które oddawałyby istotę rzeczy. Na kolejne wydania proponuję: „Romantyzm bezkresnych przestrzeni pól Mazowsza” albo „Jedyna orka, która ma sens”.

Olaf oczy przetarł i
Kalesony zdjął ze drzwi
Z trudem się wcisnął w nie
Myśląc nie, nie będzie źle.
Z kubła zimnej wody łyk
W gardło wdarł się niby krzyk
A chleb choć czerstwy był
Smakował mu, dodawał sił
Jajecznica z jajek trzech
Do szaleństwa wzburzyła krew
Pierwszy kogut zapiał już
Gdy kończył jeść, on błyszczał tuż

Jego kombajn Bizon (x2)

 

Na nic redakcyjny znój
Gdy kusząco pachnie gnój
Tu prawdziwy życia trud
W pocie czoła orki w bród
Zamiast orki kłaść jak zboże
Czy nie zabronować może
Hektar, dwa lub choćby pół
Kombajn mój silny jak wół
Zew przestrzeni wzywa mnie
Po horyzont mknąć nim chcę
Pod udami poczuć moc
Wielkiej bestii, w dzień i w noc

To mój kombajn Bizon (x3)

Pierwsza zwrotka pochodzi z piosenki Wałów Jagiellońskich „Kombajn Bizon”. Pozwoliłem sobie zmienić imię podmiotu lirycznego, bo zawsze w głębi duszy utożsamiałem się z Antkiem, tęskniąc za prostym życiem wypełnionym poezją chwili, jaka jest. Zwrotka druga jest śpiewem mego serca, stąd zmiana trybu na pierwszą osobę.

 

Jedna odpowiedź do “Fedrujemy: Buszujący w zbożu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *