Nie, dziś jeszcze nie będzie dalszych impresji z Londynu, przepraszam. Dzień okazał się za krótki, siły zbyt wątłe, a ja mam ponadto coś pilniejszego do powiedzenia. Zarzuciłem co prawda czas jakiś temu zwyczaj zapowiadania tego, co o grach pojawi się w „Przekroju”, ale w tym akurat tygodniu chciałbym zwrócić Waszą uwagę na jeden tekst.
„Drobne gry o duże stawki”, trzystronicowe otwarcie działu „Cywilizacja od środka”, który mam przywilej prowadzić, omawia sukcesy Polaków w tworzeniu gier społecznościowych, na smartfony i tablety – czyli całej tej niezliczonej drobnicy, na którą tak wielu z nas patrzy podejrzliwie, a bywa, że z pogardą. Bo co to za frajda obsiewać pole w „FarmVille” lub strzelać ptakami w prosięta, skoro pola są po to, by przeorać je gąsienicami czołgów, z których zresztą strzela się fajniej niż z procy. Prawda?
Nie dla każdego. Amatorów drobnych gier spoza głównego nurtu jest dziś już tak wielu, i tak szybko rośnie ich liczba, że trudno w tym przypadku mówić o niszy. Niedawne peryferie przesuwają się w stronę centrum. Mniejsza jednak o predykcje; wspomniany tekst skupia się na przykładach rodzimych wiktorii w przywołanych kategoriach i próbuje wyjaśnić, jak to się stało, że garstka zapaleńców bez dużego kapitału ani koneksji z wydawcami była w stanie osiągnąć tak wiele – i dlaczego nie miało to wiele wspólnego z przypadkiem.
Tekst omawia głównie sukcesy gry społecznościowej „Pirates Saga” (m.in. Facebook, Gadu-Gadu) wrocławskiego studia Can’t Stop Games oraz gier na iPhone’y i iPady spod szyldu Big Daddy’s Creations – firmy współtworzonej przez znanego Wam z Jawnych Snów Marka Pańczyka. W dużej mierze właśnie dzięki zdobywanemu latami doświadczeniu w tworzeniu gier na iOS, którym podzielił się na łamach „Przekroju” Marek, ten tekst jest wart tego, abyście dali mu szansę. Człowiek, który w ciągu minionego roku sprzedał za pośrednictwem App Store 100 tysięcy gier, siłą rzeczy musi wiedzieć, o co w tym biznesie chodzi. W „Drobnych grach o duże stawki” znajdziecie, myślę, wiele cennych uwag pokazujących branżę gier kieszonkowych od kuchni i wskazujących na warunki przebicia się ze swą ofertą mimo olbrzymiej konkurencji. Nie będę ukrywał – mam cichą nadzieję, że ten materiał okaże się dla kogoś inspiracją i pomocą. Przykłady są budujące, ale i sprawa postawiona jasno: liczy się tylko najwyższa jakość.
W „Przekroju” w kioskach od dziś.