Szanowny panie. Zabiję pana i wie pan o tym, dziwi mnie więc to milczenie. Kwiaty migdałowca pobłyskują już bielą, ale nie widzę bieli pana listów na murku. Tak nie można. Traktuję moją rolę kata poważnie, proszę zatem równie poważnie wejść w swoją rolę – ofiary. Zniknie pan jak Kot z Cheshire, pozostawiając uśmiech. Na mojej twarzy.
Unoszę rękę znad klawiatury i kończę – z panem.
„Traktuję moją rolę kata poważnie” – przeczytałem „kota”.
Ha! Parafrazując „Listy od zabójcy bez znaczenia”: Olafie, ty draniu, nieźle mnie nastraszyłeś!
@Roman
„Olafie, ty draniu, nieźle mnie nastraszyłeś!”
O rany, nie! Po pierwsze, nie jestem Kotem, po drugie, nie ja to napisałem. Zobaczyłem to dziś dopiero na stronie. Bardzo proszę mnie nie posądzać o ten wpis. Bywam zabójczy, ale nie w ten sposób.
To znaczy, że mam (zabójczy) problem. No nic, na wszelki wypadek pożegnam się już teraz. Zwłaszcza, iż do drzwi dzwoni listonosz. O, dzwoni dwa razy!