Się zapamiętało

Wspominając ubiegły rok, nie postrzegam go w chirurgicznie precyzyjnym przekroju, z gradacją lepszych i gorszych gier, wolną od białych plam mapą trendów. Jasne, mógłbym teraz, jak to zrobiłem z obowiązku w piśmie, które mnie zatrudnia, wydusić z siebie taką analizę. Powtórzyłbym znowu, że był to precedensowy sezon dla polskich twórców gier. Że wciskając się tylnymi drzwiami, atakując z telefonów komórkowych – a coraz częściej i tabletów – gry podbijają środowiska dotąd je ignorujące. Że „Minecraft” udowodnił, że. Że „Battlefield 3” dał sygnał do. Itepe.

Ale chyba sobie daruję. Powiem Wam o tym, co odcisnęło mi się najsilniej w pamięci. Z najrozmaitszych powodów. Bo zaskoczyło, zaniepokoiło, zastanowiło, rozczarowało. Kolejność loteryjna, nie ma tu żadnego klucza. Ot, parę luźnych uwag na marginesie.

Zacznę przekornie od tematu, który wałkowałem tu często. Tyle że tym razem zamiast – słusznie – chwalić, ze wszech miar słusznie chwycę się z rozpaczy za głowę.

 

Ja wam dam hasło!

Tak, będzie o „Wiedźminie 2”. Nie, nie będę się pastwił nad znacząco przykrótkim aktem III, bo i ja wiem, i Wy wiecie, co tu jest – było – grane; nie ma co kopać po kostkach bogom ducha winnych twórców gry. Można natomiast, a nawet trzeba, zirytować się na klops, za który tylko oni są odpowiedzialni.

Pisałem tu kiedyś, jak fajnym puszczeniem oka do odbiorcy było nazwanie książki o wampirach tytułem Kierkegaardowskiego klasyka „Bojaźń i drżenie”. No dobrze, samo w sobie nie było to może szczególnie finezyjne zagranie, w zasadzie wic jak wic, ale jakoś mnie to ubawiło – chyba przez zaskoczenie. No i zrobiło mi się miło, że w końcu autorzy gier nie potraktowali nas jak funkcjonalnych analfabetów, których w wirtualnych światach interesują wyłącznie duże miecze i duże biusty (zakute zwykle w pancerne biustonosze). W końcu w ilu tytułach twórcy mają odwagę komunikować się z odbiorcą podobnie wysokim kodem?

A potem polazłem do lasu, gdzie nadziałem się na oddział partyzantów. O ile dobrze pamiętam, hasło i odzew to były dwa nazwiska: „Kierkegaard” i „Heidegger” bodajże. No jakoś w tych rewirach w każdym razie. Cały urok prysł przez grubą, ordynarną dosłowność. Czyli jednak panowie postanowili ułatwić zrozumienie grepsu.

Co gorsza, autorzy popełni szkolny, dużego kalibru błąd, odnosząc się wprost do naszej rzeczywistości. W światach fantastycznych robić tego po prostu nie wolno, mimo że aluzyjne paralele – jeśli trafne – są mile widziane. Dlatego też u Sapkowskiego możemy poczytać o gettach ławkowych, ale siedzą w nich prześladowane przez człowieczych rasistów elfy, a nie, na bogów, Żydzi!

Kierkegaard w Temerii?! Równie dobrze twórcy gry mogliby postawić pod zamkiem Foltesta, powiedzmy, Citroena 2CV lub fastfoodową budę McDonald’s. Zgroza.

Wyciągam ten defekt pod pręgierz, bo trzeci „Wiedźmin” też będzie. Oby nie zafundował nam podobnych zgrzytów.

 

Gdzie te gry na smartfony, ja się pytam?

Pod koniec roku przesiadłem się na telefon Samsung Galaxy S II, którego dwurdzeniowy procesor i ekran Super AMOLED biją w swoich kategoriach na łeb elektronikę i wyświetlacz zamontowane w konsoli PSP. Celowo wybrałem takie bydlę, by móc bez problemów węszyć po światku smartfonowych gier. Owszem, wiem, że na Apple’owe zabawki z systemem operacyjnym iOS ukazuje się więcej ciekawych tytułów, ale spodziewałem się, że w środowisku Androida też jest jakiś wybór.

Z mojej perspektywy – nie ma.

„Scorched Earth”

Przy osławionym „Angry Birds” wytrzymałem pierwsze paręnaście plansz. Z trudem. Co za nuda – już wolałbym sięgnąć po klasykę, z której twórcy „Wściekłych ptaków”, jak to się mówi uprzejmie, czerpali inspirację: po „Scorched Earth” lub „Worms”. Próbowałem różnych gier, wysoko notowanych w Android Market (fatalny sklep, tak na marginesie). Nic mnie nie chwyciło za serce. Pewnie gdybym powęszył w Google’u, przejrzał jakieś fora, wygrzebałbym parę znośnych pozycji. Postanowiłem jednak nie hakować systemu, tylko zbadać, co tak naprawdę ma do zaoferowania podstawowy kanał dystrybucji gier mobilnych w środowisku Androida.

Niewiele.

Ci, którzy nigdy nie grali na komputerze lub konsoli, pewnie nie będą narzekać, bo nie mają do czego porównać tych swoich drobiazgów. Mnie zwyczajnie szkoda było czasu na coś tak słabego. Jeśli już mam zabijać czas – bo o rozrywce trudno tu mówić – to wolę choćby sięgnąć po gazetę. Także dla protestu. Jako konsument czuję się bowiem lekceważony tak nisko pozycjonowaną ofertą.

 

Nintendo chyba wie, co robi

Uwaga, będę wieszczył. Trzymajcie się krzeseł, albowiem tajemnica niepojętego kontrolera do konsoli Wii U już za chwilę zostanie rozgryziona. Spocznij.

Widzieliśmy dotąd różne zastosowania tego dziwnego pada z niespotykanie dużym wyświetlaczem. Pozwala się rozglądać poza polem wizji z głównego ekranu, pokazuje minimapę, wyświetla informacje dodatkowe, na przykład zawartość plecaka. To jednak, sądzę, są wszystko walory poboczne, nie z myślą o nich powstała owa osobliwa konstrukcja. O co zatem chodzi?

O spełnienie marzeń decydentów świata konsol, którym od dawna śni się dojna krowa z tej samej obory co „World of Warcraft”. O grę MMORPG z prawdziwego zdarzenia. Ten, kto pierwszy powtórzy sukces Blizzarda, ma szansę zgarnąć bardzo dużą pulę.

Jak wiemy, podejść do tematu było parę, każde kończyło się klęską. Powód jest prosty: w MMORPG-ach trzeba klikać szybko w mnóstwo ikon oznaczających specjalne zdolności prowadzonej postaci. Tego się nie da zrobić konsolowym padem. Ale gdyby tak wyświetlić ikony komend na dotykowym ekranie kontrolera… jakie to staje się proste! Hej, czyżby Ninty odnalazł świętego Graala?

Gdzieś mi się obiło o uszy, że Ubisoft pracuje już nad MMO na konsole. Czyżby coś było na rzeczy?

Jestem bardzo ciekaw, jak to się potoczy. Nintendo, z którego niejeden już się śmiał, ujrzawszy pada do Wii U, może śmiać się jako ostatnie. Wystarczy, że zaoferuje przyzwoity klon „WoW” – a może konsolową edycję „World of Warcraft” właśnie, kto wie? – a pozbawieni alternatywy posiadacze konsol najpewniej nie odmówią sobie takiej przygody

25 odpowiedzi do “Się zapamiętało

  1. SumioMondo

    1. Pierwszy punkt można zastosować i do wielu twórców polskiej fantastyki, którzy Sapkowskiego naśladują. Kiedy czytałem Achaję, często krzywiłem się na niby postmodernistyczne gry, które w rzeczywistości były prostackimi odwołaniami – najgorsza była mętna logika, która poprowadziła kogoś do nazwania fortu Fortem Knox. Litości! Cały urok nawiązań u Sapkowskiego jest taki, że albo a) stoją mocno na własnych nogach, b) są ledwo zauważalne i dają przez to sporo radości.

    Przypomina mi to przepaść, jaka dzieli pewnych twórców indie stosujących nachalne nawiązania do retro gier i na nich opierających swoje produkcje, oraz twórców Scotta Pilgrima od Ubisoftu, który te nawiązania stosuje ze smakiem i nie odciąga nimi uwagi od właściwej gry.

    I jeśli już prosimy o poprawienie pewnych błędów w Wiedźminie 3, to ja życzyłbym sobie lepszego lock-ona i jakiejś alternatywy dla turlania się, bo wiele walk wyglądało po prostu tak:
    http://www.youtube.com/watch?v=yo7QbHg5hTA
    … czyli tocz się, tocz się, tocz się, uderz. O wiele lepiej byłoby, gdyby po zrobieniu uniku tuż przed trafieniem Geralt zrobił książkowy piruet (działający na tej samej zasadzie, co Dark Step w No More Heroes/Witch Time w Bayo). Moim ideałem byłoby, gdyby Geralt walczył jak inny słynny w świecie gier białowłosy pan z mieczem, ale wielu by tego chyba nie zniosło, hem.

    2. Na Androida gier „ni ma, panie”. Cave opublikowało Espgaludę II i Dodonpachi Resurrection w Japonii (i zdobyło tam zasłużone pierwsze miejsce w konkursie na najlepszą aplikację na Androida), ale o wydaniu gier poza KKW póki co nie słyszę. Zdziwiłbym się jednak, gdyby nie nastąpiło – więc prawdopodobnie będzie w co grać, oj, tak.

    Co nie zmienia faktu, że skoro taka gra zyskuje dziką popularność, tysiące recenzji i pierwsze miejsce na AppStore – http://www.youtube.com/watch?v=cJwkboCnzKE – to rynek gier na komórki jest – i będzie – chory i opanowany przez ludzi, którzy gry traktują jako coś, co ma się fajnie ruszać, świecić i brzmieć.

    Cieszę się z wyrażonej tu opinii o pewnych wściekłych ptakach. Angry Birds to nudna gra, która nie wymaga żadnych zdolności (pora kilkoma poziomami), tylko czasu i paru prób na każdą z plansz. Dobrych poziomów jest zaledwie garstka. Niestety, nawet Pacman z 1980 roku jest znacznie ambitniejszy w założeniach niż Angry Birds.

    Bo AB doskonale spełnia to, do czego zostało zaprojektowane – ale zawiesza sobie poprzeczkę tak nisko, że lepiej grać w cokolwiek innego.

    3. Square Enix portuje swoje nowe MMO – Dragon Quest X – właśnie na WiiU. Pytanie, czy to dobry ruch – bo seria ma w Japonii dziką popularność, a gra jest ukończona już w dość dużym stopniu (wynik developingu na Wii) i wyjdzie stosunkowo szybko, ale fani DQ to najbardziej konserwatywna grupa graczy, jaką można spotkać, i zmiana ich ukochanej serii w MMO może spowodować bardzo negatywną reakcję.

    Pożyjemy, zobaczymy.

    Odpowiedz
  2. Bartłomiej Nagórski

    1. Wiedźmin – niestety, poziom Andrzeja Sapkowskiego w kwestii nawiązań i zabaw intertekstualnych osiąga bardzo niewiele osób.

    2. Czy ja jestem jedyną osobą na Jawnych której podobają się Angry Birds? Also, na Windows Phone Mobile jest jeszcze gorzej z grami niż na Androidzie. Dosłownie kilka wiekszych tytułów (rzeczone Angry Birds, Plants vs. Zombies, Need for Speed, Assassin’s Creed, Ilomilo) i trochę śmiecia, wot i wszystko.

    3. Meh, MMO i Nintendo, dwa growe tematy które pozostawiają mnie doskonale oboojętnym. Nie mam zdania.

    Odpowiedz
    1. SumioMondo

      Ale Angry Birds jest po prostu słabe. Można przy tym bezmyślnie spędzać czas jak przy pasjansie i tyle. Argument „dobrze się przy tym bawię” nie jest argumentem, popatrz na mój komentarz i zobacz, przy czym teraz ludzie dobrze się bawią (link do gameplayu z Temple Run).

      Gra ma tyle głębi, co paletka z gumową piłeczką przyczepioną na lince. Puść ptaszka i patrz, jak leci, hihihi!

      Odpowiedz
      1. SumioMondo

        Żeby nie było – sam w gry a la Pasjans czy AB (np. flashówki) sobie czasami gram. Ale tylko wtedy, gdy jestem tak zmęczony psychicznie, że nie stać mnie nawet na otwarcie książki czy oglądanie jakiegoś serialu.

        Rzecz nie wymaga najmniejszego wysiłku umysłowego.

        Odpowiedz
  3. sunrrrise

    Angry Birds chyba nigdy nie miało być Prawdziwą Grą Komputerową* z rozbudowaną fabułą, światem, bohaterami, etc. Jako gra na ekrany dotykowe, którą włącza się gdy ma się 5-10-30 minut sprawdza się świetnie. Co więcej, jest moim zdaniem rewelacyjnie zaprojektowana.

    Moja Narzeczona, która nie jest graczem (albo inaczej, jest nie-graczem) i gry, na wszelkie platformy i wszelkich gatunków omijała do tej pory szerokim łukiem, w AB się naprawdę wciągnęła. Jasne, że gra mechanicznie i w założeniach jest prosta jak budowa cepa i na pewno nie jest innowacyjna. Ale przez to jest w pewien sposób bardzo oldschoolowa. Jest Pac-Manen, Asteroidsami, Space Invaderem XXI grania smartphonowego. Jestem w pewien sposób wdzięczny twórcom AB bo dzięki temu M. odrobinę przekonała się, że gdzieś tam są też gry dla niej.

    A moje zdanie na temat mobilnego grania jest takie, że choć w zdecydowanej większości gry na te platformę są debilne, prostackie, na milion sposobów kopiują siebie nawzajem i nie wykorzystują potencjału jaki daje TA KONKRETNA platforma to jednak nie wyobrażam sobie granie w takiego Tormenta na 3,5-5 calowym ekranie. Nie oczekuję takich rozbudowanych gier, nie chcę ich bo i tak bym w nie nie grał (gdzie tu klimat?), ale takich właśnie idealnie wstrzelonych w ramy, głównie technologiczne, jak AB.

    *w szerokim tego słowa znaczeniu

    Odpowiedz
    1. SumioMondo

      Jest rewelacyjnie zaprojektowana pod kątem kogoś, kto w gry nie gra. Bardzo przejrzysta i kolorowa grafika oraz przyjemna oprawa muzyczna? Tak. Czy zamieszkała na najbardziej przystępnej z dostępnych platform? Owszem. Czy przeciętny nawet i średnio obeznany gracz ma w niej czego szukać? Nie.

      Level design w wykonaniu Rovio jest prostacki, raz na jakiś czas zjawi się ciekawszy poziom, zawsze jednak wystarczy spędzić nieco czasu/mieć trochę szczęścia, by go zaliczyć. Grze brak jakiejkolwiek głębi, ktoś, kto dopiero zaczyna w AB grać i ktoś, kto przeszedł wszystkie wersje mają niemal ten sam poziom umiejętności.

      Kiedy gra się w hity arcade’owe lub gry logiczno-zręcznościowe typu Tetris – które według wielu są poprzednikami AB – różnica między graczem słabym a mocnym często powala. Spójrz na te filmy:
      http://www.youtube.com/watch?v=gbyCSFrrcsM
      http://www.youtube.com/watch?v=hXOFb-wflxE

      To jest tak zwany endgame tych gier, moment, w którym gra przestaje być wyzwaniem. Czy możesz pokazać mi zachwycających graczy w AB? Kiedy osiąga się endgame Angry Birds? Po godzinie gra nie jest w stanie już niczym zaskoczyć, zaczynasz tylko wprowadzać małe korekty do trajektorii strzałów i liczysz na łut szczęścia.

      Oczywiście, że komuś chcącemu grać w gry planszowe nie pokażę najpierw skomplikowanej Neuroshimy Hex, zacznę raczej od Chińczyka. Chińczyk spodoba mu się bardziej, ale nie oznacza to, że jest lepszą grą.

      Gry musimy oceniać też po poprzeczce, jaką sobie stawiają. W Tetrisa może grać każdy, rekordy biją nieliczni, bo taką głębię mają zasady tej gry. Moja znajoma miała sporo radości, grając w Street Fightera 3 – a to gra, która lata po premierze gra zyskała sporo na wartości w oczach wielu fanów bijatyk, gdy Daigo Umehara w finale EVO mając minimalną możliwą wartość życia sparował składający się z kilkunastu uderzeń combos Chun-Li (a musiał każdy cios parować osobno, trafiając w ODPOWIEDNIĄ KLATKĘ ANIMACJI).
      http://www.youtube.com/watch?v=jtuA5we0RZU

      Angry Birds w niczym nie przewyższa nieśmiertelnych Wormsów (które doskonale pokazują, co z modelem gameplayu fizyka+zniszczenia można zrobić), zawiesza sobie i grającym poprzeczkę niezwykle nisko. Nie możemy uznawać Wściekłych Ptaków za doskonałą grę, równą Tetrisowi, Pacmanowi, House of the Dead, Crazy Taxi czy innym hitom z automatów, nie mówiąc już o konsolach czy PC.

      Byłaby to obraza dla tych wszystkich bezimiennych artystów/inżynierów, którzy stworzyli tak niesamowite i starczające na lata gry jak Panel de Pon czy Starcraft. Na iPhone’a mogę zaś sobie zagrać w Espgaludę II, która jest łatwa do „ogarnięcia”, a piekielnie ciężka w przypadku chęci bicia rekordów.

      Odpowiedz
      1. sunrrrise

        Wszystko fajnie, ale to jest mała gra aby sobie „popykać” na przystanku, w kolejce lub w metrze. Z tego zadania wywiązuje się znakomicie.

        Po co doszukiwać się tu jakiejś głębi?

        Odpowiedz
        1. SumioMondo

          Dlatego, że powstały już małe gry do „popykania”, które miały sporo głębi, i porównywanie Angry Birds do nich jest niesmaczne.

          „Jest Pac-Manen, Asteroidsami, Space Invaderem XXI grania smartphonowego.”

          W Space Invaders ludzie grają nadal, cztery miesiące temu pobito kolejny rekord. Pokazałem powyżej filmik z mistrzowskim rozegraniem bardzo trudnej partii w Pac-Mana. Te gry zresztą ciągle się rozwijają (patrz Pac-Man Championship Edition lub Space Invaders Extreme).

          Czy Angry Birds to doskonały zabijacz czasu pokroju Pasjansa? Tak. Czy Angry Birds to „następca Tetrisa”, jak lubi się go często nazywać? Na pewno nie.

          Jestem nieco przeczulony na tym punkcie, prawda, ale to dlatego, że dziennikarze growi – których zadaniem powinno być opisać ten fenomen z perspektywy kogoś zajmującego się grami – sami nie wskazują swoim czytelnikom różnicy między hitami tego typu, które odniosły zasłużony sukces, a popierdółkami, które po prostu są bardzo przystępne i ładnie się prezentują.

          A różnica jest taka, że Angry Birds nie ma nawet odrobinę wyrafinowanego designu. Równie dobrze mogło być rozrysowane na kolanie w czasie przerwy na kawę. Dlatego stawianie go koło gier, który porządny design jednak mają to potwarz dla twórców, którzy ślęczeli nad swoimi tytułami dniami i nocami, by tytuł był i przystępny, i dawał frajdę przez lata.

          Odpowiedz
          1. SumioMondo

            A gdyby nas czasem zło kusiło, co by po tę rzecz plugawą sięgnąć, miejmy na względzie los małżonki szefa marketingu Ptaków Wściekłych, co na salonach rodu królewskiego miast sukni pięknej musi nosić wór pokutny z ptaka czerwonego niczym ognie piekielne.

            http://yle.fi/ecepic/archive/00454/linnan_juhlat_angry_454315b.jpg

            Nie wspierajmy szatanów, co marketyngi nad szczęście współmałżonki przedkładają!

          2. Paweł Schreiber

            (cichutko, z miną terrorysty podkładającego bombę rozrzucającą wokół kolorowe confetti): A ja tam lubię sobie w „Angry Birds” pograć:).

            Niepotrzebny dopisek może merytoryczny: Tetrisem nie jest, ale PacManem czy Space Invaders już chyba tak. Bo Tetris to rzeczywiście wspaniała rzecz, a PacMan i SI to gry raczej zasłużone i popularne niż świetnie pomyślane.

          3. SumioMondo

            Ja czasem odprężam się rundką w pasjansa, ale nie biegam wokoło i nie krzyczę OMG TAKA SAMA JAKOŚĆ CO TETRIS I SUPER MARIO bez argumentów na poparcie takich stwierdzeń (jak to czynią niektórzy dziennikarze growi z AB).

            A głównie o to mi chodzi : <

            A jeśli chcesz odkryć na nowo PacMana i Space Invaders, polecam ich odświeżone wersje, które podałem w jednym z powyższych postów. Prawda – Space Invaders ma znikomą głębię w porównaniu do shmupów, które nadeszły (zresztą jeśli z nim rywalizować ma AB, to nie wiem, czy nawet remis z ponad trzydziestoletnim tytułem, grze wytaczającej nowe tory całemu graniu i walczącej ze strasznymi ograniczeniami technicznymi byłby osiągnięciem), ale Pacman Championship Edition pokazał mi, że parę drobnych korekt i usprawnień wystarcza, by Pacman znów zachwycał i odkrył swoje atuty przed nowym pokoleniem graczy. AB nie dorasta mu do pięt.

            Każdemu polecam Pacmana CE – nie zagracie, nie zrozumiecie. Cudo!

            Zresztą, w AB można za łatwo wykazać niedociągnięcia (mocny nacisk na trial and error, zbyt losowa fizyka, punkty nie mają znaczenia, słaby design poziomów, brak prawdziwych wyzwań), by Ptaki były grą wiecznie żywą. Nie mają jak zagrzać miejsca w sercach zagorzałych graczy – "casuale" zapomną zaś o nich wraz z nowym hitem na iPhone'a. Hity arcade'owe są zaś w swej formie bliskie swego rodzaju perfekcji.

          4. Dawid Walerych

            @ Paweł. Przepraszam, ale muszę się nie zgodzić, panie kolego, stanowczo! Dopisek zaiste – tak niepotrzebny, jak zupełnie błędny merytorycznie. W kwestii warstwowości budowy formalnej chociażby. Weźmy relację aspekt zręcznościowy – aspekt logiczny, gdzie znacznie większą bliskość do „Angry Birds” wypada przyznać dziełu zwanemu „Arkanoid”. Proszę zwrócić baczną uwagę na rolę symulacji fizyki newtonowskiej, która w obydwu przypadkach próbowano – z miernym zresztą skutkiem, prawdopodobnie na kolanie, podczas przerwy na kawę – zaimplementować do mechaniki rozgrywki. Dlatego za potwarz uważam porównanie dyskutowanego tu dzieła do „Pac Mana” i – to już doprawdy skandal! – do „Space Invaders”. Toż to zupełnie odmienna kategoria estetyczna i inny wymiar fenomenologiczny!

            PS. Tak się zirytowałem, ręce mi się trzęsą, muszę natychmiast w coś zagrać! To tylko laptop, nie ma gier, sieć tu zbyt wolna. O, telefon i jakaś miła, czerwona ikonka…

          5. Paweł Schreiber

            @Dawid – Tu Schreiber zamilkł nagle, po czym wybuchnął płaczem o wyraźnym odcieniu nostalgicznym, przypomniał sobie bowiem swoje młode lata przebąblowane na graniu w „Arkanoid: Revenge of Doh” i zastanawianiu się, kim też jest ten Doh.

  4. Paweł Schreiber

    @SumioMondo – Jeśli chodzi o Tetrisy XXI wieku, to moim zdaniem jest bodaj tylko jedna gra o podobnym stopniu doskonałości – „World of Goo”. Tu się też udało wyeliminować dość dużo losowości, której się chyba prawie nigdy nie uniknie w grach opartych na fizyce.

    Odpowiedz
    1. SumioMondo

      Losowość sama nie jest zła, zależy od sposobu jej implementacji (Freecell i Pasjans to z pozoru takie same gry, ale Freecell z setek tysięcy kombinacji ma tylko osiem nie do rozwiązania. Z Pasjansem nie ma tak dobrze).

      W World of Goo – mimo licznych nagród i pochwał – nie grałem, przyznaję się ze wstydem. Jak się już uporam ze sporą liczbą gier, które zacząłem i których nie skończyłem, zobaczę, skąd wziął się cały szum.

      Co do Doh – sam przeżyłem szok, gdy zobaczyłem zakończenie Arkanoida na YT i dowiedziałem się, że był jakiś Doh i że trzeba było go pokonać.

      Odpowiedz
  5. SumioMondo

    KIEROWNIK BUDOWY
    Witam szanownego pana!

    POMOCNIK ARCHITEKTA
    Czy to nie piękne?

    KIEROWNIK BUDOWY
    Znaczy się… co?

    POMOCNIK ARCHITEKTA
    Ta rezydencja…! Fantazyjne ogrody, jadalnia podwieszana pod sufitem, sypialnie na kształt siedemnastowiecznych łodzi… Najlepsza jest jednak ta sala wejściowa niczym z dzieł Eschera… Chwila, co robi tu to… to… PLUGASTWO?

    KIEROWNIK BUDOWY
    Toi-toi? No, ja właśnie w tej sprawie. Wszystko cacy, ale toalet ni ma.

    POMOCNIK ARCHITEKTA
    Co-co? Więc…?

    KIEROWNIK BUDOWY
    No, ostatnio złapał mnie pan K. przypadkiem w mieście, ten co mu ogromny „dom przyszłości” skończyliśmy tydzień temu, i powiada „Granda, skandal, chcę pieniądze z powrotem”. Mówi mi, że kibla… przepraszam, toalety nie ma, że jak on ma w tym swoim domu normalnie żyć.

    POMOCNIK ARCHITEKTA
    Sugerujesz, że dzieło pana H., wizjonera, perfekcjonisty, geniusza, ma jakieś wady?

    KIEROWNIK BUDOWY
    Nie ja, ale pan K., ja też bym się wkurzył, jakbym nie miał gdzie za potrzebą…

    POMOCNIK ARCHITEKTA
    GŁUPCZE! Pan H. pojawił się na okładce Timesa, na otwarciach jego arcydzieł zjawiają się najbardziej znani ludzie z całego świata, były one porównywane do najwspanialszych rezydencji w Dubaju…

    KIEROWNIK BUDOWY
    No domki robi ładne, ale panie, ja tylko o tej ubikacji, po krótkim czasie zaczyna to bardzo denerwować człowieka…

    POMOCNIK ARCHITEKTA
    …PATRZCIE NA MNIE! Jestem BUDOWLAŃCEM! Uważam, że znam się na SZTUCE lepiej niż inni! Bo najważniejsze w sztuce są KIBLE! Architekt nie ma się skupiać na EKSPRESJI, ma się skupiać na KLOZETACH! Zamiast o ogrodach, porozmawiajmy o tym, jaką SPŁUCZKĘ tu zamontować!

    KIEROWNIK BUDOWY
    Ale co by pan powiedział, gdyby pan w domu ubikacji nie miał…

    POMOCNIK ARCHITEKTA
    Pakuj się pan, nie masz już pan tu czego szukać.

    KIEROWNIK BUDOWY
    Co? A-ale jeszcze o problemach z instalację elektryczną nie…

    POMOCNIK ARCHITEKTA
    WYNOCHA!

    KIEROWNIK BUDOWY
    …nie zdziwię się, jeśli nazwisko pana H. za parę lat będzie pośmiewiskiem. No ale cóż, prosty kierownik – człek głupi! Nie ma co z nim dyskutować, argumentów przedstawiać!

    Odpowiedz
    1. SumioMondo

      Dla tych, którzy mają ten komentarz za pijacki bełkot wyjaśnienie:

      Była sobie tu z dziesięć dni temu (jak dawno!) dyskusja podsumowująca zeszły rok. Zaatakowałem system walki Skyrima, gry jasno skupionej na walce – 80% statystyk związanych z tłuczeniem wszystkiego, co się rusza, mówi samo za siebie. Uznałem, że jest kiepsko zaprojektowana. Pan Dawid zaczął jej bronić, chwilę dyskutowaliśmy, w końcu stwierdził, że chaos, który cechuje Skyrima i jego walki jest dobry, i że nie można go autorytarnie skrytykować.

      Jako ktoś zakochany w grach z dobrymi systemami walki nie mogłem zaakceptować takiego relatywizmu i gorąco zaprzeczyłem w długim, pełnym argumentów poście – ależ można! Wówczas mojego rozmówcę poniosło i skończył temat, pisząc „Cóż, co jak co, ale z takim autorytetem moje spory są z góry skazane na przegraną. Skazane, i to autorytarnie”. Zaznaczyłem, że nie miałem na myśli żadnej urazy i poleciłem mu ponownie cudownego Wampira od Troiki, bo uznałem, że gra trafi w jego gusta. Nie uzyskałem odpowiedzi.

      Teraz zabłąkałem się w dział komentarzy pod innym artykułem, odbywam podobną dyskusję o Angry Birds, przedstawiając wady tej niesamowicie popularnej gry i szukając kogoś, kto zarzuci mnie kontrargumentami. Tu pojawia się znowu pan Dawid i w tym samym, urażonym tonie, co ostatnio, dworuje sobie ze mnie i ironicznie podsumowuje moje poświęcenie tematowi, zamiast pokazać mi, gdzie i czemu się mylę. Raz, że to nie przystoi, a dwa, że wyśmiewanie czyjegoś poświęcenia tematowi gier wideo gdzie jak gdzie, ale tu chyba nie powinno mieć miejsca.

      Panie Dawidzie! Naprawdę nie szukam wrogów – najwyżej rywalizujących ze mną dyskutantów. Nie raz dałem się przekonać do opinii sprzecznej z moją, gdy ktoś przedstawił mi powody, dla których się mylę. Jeśli wie pan, czemu Angry Birds dorównują pod względem mechaniki i budowy Lemmingom czy Pacmanowi – chętnie o tym usłyszę. Jeśli ma pan dowody na to, że chaotyczny system walki jest dobrym rozwiązaniem, a nie zmusza tylko, by używać częściej opcji wczytywania gry i nie frustruje – też z rozkoszą się z nimi zapoznam.

      Odpowiedz
      1. Paweł Schreiber

        @SumioMondo, Dawid – Oj, widzę, że robi się nam konflikt, moim zdaniem niepotrzebny. @Sumio – muszę powiedzieć, że Twoje argumenty ws. AB (i Skyrima!, o czym w wątku Skyrimowym zaraz) mocno mnie przekonują, z jednym zastrzeżeniem – chyba oceniasz tę grę jako całość zbyt radykalnie. Kiedy piszesz o robieniu tej gry na kolanie, o tym, że nie ma w niej za grosz dobrego designu – przesadzasz, i to bardzo kategorycznym tonem. Na co Dawid, tu trzeba przyznać, reaguje złośliwie, i również kategorycznie. Panowie, różnijmy się pięknie, jak mawiano w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej. Kiedy obaj spuścicie trochę z tonu, pozostaną już tylko argumenty merytoryczne, które, przynajmniej dla mnie, są bardzo ciekawe.

        Odpowiedz
        1. Dawid Walerych

          @ Paweł – Ze swojej strony przepraszam, ale ponieważ „konflikt” był o pietruszki (machanie mieczem, „Angry Birds”) nie mogłem odmówić sobie nieco niepoważnego tonu. Klnę się, że z przywar, a nie z osób się natrząsałem. Zresztą, kto tu czytał cokolwiek mojego czy zna mnie z czasów przed JS z łatwością zauważy, że w komentarzu powyżej rechotałem także ze swoich przywar – zbyt poważnego podchodzenia do spraw błahych między innymi.
          Ale skoro jest to odbierane jako złośliwość i wymaga mediacji, to deklaruję, że wezmę na wstrzymanie z komentowaniem. Ja inaczej nie umiem, więc nie ma co prowokować. Jak widzę coś dla mnie niepoważnego i śmiesznego, skomentuję to kpiąco, nie będę przecież przytaczał równań z fizyki chaosu deterministycznego tłumacząc, że chaos i determinizm idą w parze jako jedna z podstaw Wszechświata, więc może ciekawie jeśli jest podobnie w walce w jakiejś tam grze. W tematyce kulturalnej jestem zdania, że nie tylko argumenty ściśle merytoryczne, ale i emocjonalne oraz reakcja na nie, mają znaczenie.
          A widząc powyższą i będąc tu w zasadzie gościem, wolę obiecać, że będę siedział cicho – ograniczę się do tekstów i odpowiedzi na komentarze tam.

          Odpowiedz
          1. SumioMondo

            „W tematyce kulturalnej jestem zdania, że nie tylko argumenty ściśle merytoryczne, ale i emocjonalne oraz reakcja na nie, mają znaczenie.”

            Tu mam odmienne zdanie – mnie interesuje tylko merytoryka.

            Jeśli źle coś odczytałem, to przepraszam, ale wyglądało to, jak wyglądało – trzech dyskutantów, jeden nagle z sarkastyczną uwagą głośno tupie nogą i wychodzi, po czym pojawia się gdzie indziej i tym samym tonem dworuje sobie ze mnie, nie zwracając uwagi na kwestie merytoryczne, które zawsze staram się wysuwać na pierwszy plan, i czyni to dwukrotnie.

            I, jak już napisałem, moim zdaniem po prostu chaos jako podstawa walki nie ma sensu – ujęty w ramy zapisów i ładowań gry staje się porządkiem, którego tworzenie frustruje. Pomysł ten trochę przypominał mi te bardziej szaleńcze pomysły Petera Molydeux (te mniej szaleńcze często mnie inspirują): http://twitter.com/petermolydeux

            A jeśli moje opinie budzą tu czyjąś niechęć lub są w czyichś oczach śmieszne, to niech przytłoczy mnie dowodami na moją ignorancję lub po prostu każe mi się zamknąć. <3

  6. Paweł Schreiber

    @Sumio – A wracając do toku rozmowy – w „World of Goo” zagraj koniecznie. Wydaje mi się, że to gra spełniająca właśnie taki ideał, o którym piszesz. Pojawiało się od jej powstania sporo prostych, ale ambitnych w formie gier („Braid”, „Limbo”, „Bastion” itp.), ale w większości pojawiał się przerost formy nad rozgrywką. W „World of Goo” wszystko to wyważone i byłbym zachwycony, gdyby to właśnie „WoG” święciło dzisiaj takie tryumfy na urządzeniach przenośnych (jest dla nich wprost stworzone). To gra wielka, a „Angry Birds” to tylko gra sympatyczna.
    Zagraj koniecznie. Tym bardziej, że Twoje przemyślenia growe ostatnio wyznaczają mi jadłospis. Odcięty od kompa stacjonarnego, gdzie mógłbym kończyć umiłowanego Skyrima, pogrywam z wielką uciechą na PSP w „Personę 2” (remake, ale zawsze coś) i „Ys Seven” (może wreszcie skończę).

    Odpowiedz
    1. SumioMondo

      Fakt, że oceniam radykalnie, ale to dlatego, że wszyscy zdają się bać skrytykować wady tej gry, krzyknąć „Król jest nagi!”.

      Jedyne, co chcę przekazać to to – Angry Birds jest świetne dla casuali, tak jak Pasjans. Na pewno nie jest jednak następcą arcade’owych, bliskich perfekcji w swej prostocie arcydzieł typu Tetris – w porównaniu do nich jest robiona „na kolanie”, często poświęca dobry design na ołtarzu przystępności i braku frustracji. I nie twierdzę, że nie ma za grosz dobrego designu – a jeśli użyłem tych słów, przepraszam – po prostu strasznie nisko zawiesza sobie poprzeczkę, i to celowo, a ja zabiegi twórców rozpoznaję i mnie drażnią okrutnie! Przypomina mi to pewne sztuczki z niektórych Civek, które mają na celu sprawić, że gracz ma przesadnie wysokie mniemanie o swoich zdolnościach – świetne, póki nie zobaczysz, na jakich zasadach działają.

      Na miejscu Rovio wykorzystałbym design ptaków i świń i podbił popularność gry, tworząc coś na kształt Worms Forts – świnie ukradły jajka, ptaki ukradły… załóżmy… małe świnki, i teraz każdy z nich buduje forty w stylu tych świńskich z oryginału i ostrzeliwują się nawzajem. Taki multiplayer byłby doskonałym następnym krokiem – wydany za darmo przedłużyłby ptasie szaleństwo i zepchnąłby wady AB na dalszy plan (prosty level design miałby sens, skoro gracze budują forty, zniknąłby nużący trial and error itd.). Może nawet dałbym takiej grze swoje błogosławieństwo, ku radości tu zgromadzonych komentatorów. <3

      World of Goo… Zagram, zagram. Ostatnio jakoś brak mi wiary w ruch "indie", może to mi ją przywróci?

      Z ciekawości, gdzie jesteś w P2?

      Odpowiedz

Skomentuj Paweł Schreiber Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *