Dzisiejsza sklepowa premiera iPada przypomniała mi niedawne kontrowersje związane z prężeniem muskułów przez Apple. Zapowiadając swój nowy tablet, firma z Cupertino oświadczyła, że układ A5X, który wszystko w nim przelicza, jest aż czterokrotnie bardziej wydajny niż Tegra 3, wielka duma Nvidii. Nvidia głośno wyraziła zdumienie i nie tylko ona zresztą. W końcu przebicie x4 to nokaut, a Tegra 3 jest przecież obecnie kalkulatorem z bardzo wysokiej półki – pierwszym procesorem czterordzeniowym dla tabletów i smartfonów (jest też alternatywny rdzeń piąty, przejmujący obowiązki w prostych zadaniach, gdy moc czterech rdzeni nie jest potrzebna), z grafiką obliczaną przez 12-rdzeniowego GeForce’a. Jak wiele dzieli oba układy, dowiemy się pewnie lada dzień, bo dziennikarze już robią testy. Na pewno najnowszy iPad potrafi więcej, bo Tegrę 3 już wyprzedzał wydajnością procesor A5 z iPada 2, ale czy różnica jest aż czterokrotna? – dziś trudno uwierzyć.
Piszę o tych technologicznych nudziarstwach nie po to, by Was uśpić, ale dlatego, że zastanawiam się, co już wkrótce będziemy mogli zobaczyć na ekranach urządzeń przenośnych. Podczas niedawnego Mobile World Congress w Barcelonie producenci zaprezentowali próbki gier obsługiwanych przez Tegrę 3, króre wkrótce trafią do sprzedaży. I nie były to żadne syntetyczne dema podrasowane w laboratoriach, by zrobić wrażenie na klientach, ale autentyczne fragmenty rozgrywki z już gotowych do dystrybucji tytułów. Zobaczcie poniżej, jak to wygląda. Zaledwie kilka lat temu był to pułap możliwości biurkowych komputerów.
Oglądając te pokazówki, zastanawiałem się, co w związku z tym potrafi iPad z A5X – nawet jeśli bije Tegrę 3 nie razy cztery, ale tylko x2 lub choćby raza półtora. I czy tablety z roku, powiedzmy, 2014 doczekają się swojej wersji „Crysisu”.
Jeśli teraz myślicie, że wpadam w zachwyt nad tempem technologicznego postępu, jesteście w błędzie. Miałem nadzieję, że okres pionierski, w którym jedna lub dwie osoby mogą stworzyć wziętą grę na komórkę lub tablety, potrwa dłużej. Bo gdy nie ma szans, by bić się z konkurencją na wrażenia naskórkowe – efekty świetlne czy liczbę detali – ważniejsze są pomysłowość, dowcip, odwaga w testowaniu nowatorskich rozwiązań. Gdy gry na urządzenia kieszonkowo-torebkowe będą mogły przypominać te znane z dużych ekranów, koszty ich produkcji gwałtownie wzrosną. Co się z tym wiąże, świetnie wiemy.
Dlatego wcale mnie nie wprawia w euforię rekordowe tempo postępu w światku przenośnych e-gadżetów. I nie chcę krakać, ale mam wrażenie, że im bardziej efektowny wizualnie tytuł, tym bardziej sztampowy. W każdym razie żadna z poniższych gier nie zdaje mi się, oględnie mówiąc, pokusą nie do odparcia.
„Sonic the Hedgehog 4: Episode II”
„Dark Kingdom”
„Eden to Greeeen”
„Hamilton’s Great Adventure”
Troszkę na marginesie, ale ciągle na temat: Ja pokładam ogromną nadzieję w Kickstarterze, o którym – zabawna sprawa – jeszcze parę miesięcy w ogóle nie słyszałem. Zebranie ogromnych sum na przygodówkę w starymdobrymstylu i post-apo RPG w starymdobrymstylu pokazuje, źe jest olbrzymia ilość osób chcących grać w takie gry i skłonnych za nie płacić. Może wielkie firmy niedługo zrozumieją, że growe blockbustery to nie jedyny sposób na zysk. I grafika znów będzie szła w parze z miodnością.
http://www.youtube.com/watch?v=WFk3fdMVHug
Tim Schafer, Brian Fargo, teraz niech jeszcze Chris Avellone skorzysta z kickstarterowej gorączki i będę szczęśliwy. Oby trwała jak najdłużej!
Sądzę jednak, że taki model finansowania sprawdzi się raczej w przypadku większych developerów. Już słyszę o oszustach, którzy korzystają z Kickstartera i uciekają z zebranymi pieniędzmi. Mniejszym twórcom może być przez to coraz ciężej.
Swoją drogą jeśli komuś zależy na taktycznej strzelaninie w starymdobrymstylu, może zerknąć na to – http://www.kickstarter.com/projects/355932838/crowdsourced-hardcore-tactical-shooter
Jedenaście lat temu zespół Marillion poprosił swoich fanów o sfinansowanie nagrania kolejnej płyty. Powstała „Anoraknophobia” – jeden z lepszych albumów formacji (tytuł był następnie dystrybuowany przez giganta EMI, z którym M nie współpracował od sześciu lat, a każdy z 12000 tysięcy sponsorów otrzymał specjalną edycję płyty). Nie wiem, czy to dobra analogia do Schafera i spółki. Wiem tylko, że M powtórzyło taki system finansowania jeszcze tylko raz (następny album – 18000 fanów zapłaciło za niewydaną, jak się okazało bardzo dobrą, „Marbles”). To samo dotyczy Radiohead – jedynie w przypadku „In Rainbows” pozwolili sobie na rewolucyjny system finansowania („co łaska” za pliki – ja zapłaciłem funta). „The King of Limbs” sprzedawali już w standardowy sposób.
Te gry wyglądają albo paskudnie, albo średnio – ktoś zapomniał, że nie chodzi tylko o polygony, ale i o spójny, miły dla oka design. Ble. Zresztą każda zdaje się echem jakiegoś popularnego tytułu kopiowanego już paręnaście razy.
Najlepiej wygląda Sonic, ale z grami z Sonikiem bywa różnie – a zresztą i tak wolałbym zagrać w niego na urządzeniu z przyciskami. Dlaczego miałbym grać w platformówki pokroju Mega Mana na wirtualnym padzie, jeśli takie gry wymagają ode mnie zazwyczaj precyzji? Na urządzenie z ekranem dotykowym powinny powstawać gry tworzone od podstaw na ekran dotykowy, nie kopie gier dostosowanych do tradycyjnych kontrolerów. Nie znoszę Angry Birds i pisałem już parę razy, czemu, ale mimo wszystko to jest gra dostosowana doskonale do kontroli gestami dotykowymi. Coś typu Rhythm Heaven na DSa też sprawdziłoby się na telefonach z Androidem znakomicie.
„Mam wrażenie, że im bardziej efektowny wizualnie tytuł, tym bardziej sztampowy.”
Uważam, że słusznie. Obecnie gry ocenia się po sreberku, w jakie są opakowane. Ta generacja pełna jest gier, które zachwycają oprawą, a pod względem mechaniki bywają słabe lub nudne. GTA IV nie jest najlepszym przykładem, ale średnia recenzji 97% jest wzięta z kosmosu. Tak, miasto jest piękne, pewne interakcje w nim zachwycają mnie do dziś, ale wszystkie misje są do siebie tak podobne i sztampowe, że zlewają mi się w jedną całość. W żadnej innej części, łącznie z Epizodami do „czwórki”, nie czułem czegoś takiego – i nie jestem w tym odosobniony, niemal nikt, kogo pytam o ulubione części serii nie wymienia GTA IV. Podobnie jest z Arkham City – zachwyciło recenzentów ogromem i efektownością, ma trzecią najwyższą średnią na PS3, ale już nikt o nim nie rozmawia, a o Arkham Asylum słyszałem bez przerwy. Zastój w strzelankach FPS – najpopularniejszym obecnie gatunku – też o czymś mówi.
(Swoją drogą, polecam każdemu Epizody, bo to takie GTA IV, tylko z lepszymi misjami. Zwłaszcza „The Ballad of Gay Tony” – przez nie pokochałem w końcu Liberty City.)
Heh, zabawne, że piszesz o „GTA4”, bo ja je właśnie kończę i dochodzę do takiego samego wniosku: świat (miasto) jest super, ale fabuła po pierwszych kilkunastu misjach robi się miałka, a misje sztampowe. Jednocześnie gram w „trójkę” na iPadzie i widzę, że tam pod tym względem różnorodności było zdecydowanie lepiej.
Polecę Ci więc jeszcze raz Epizody, a przynajmniej „Balladę”, bo to ona przywróciła mi wiarę w to, że GTA V będzie cudowne – Rockstar zauważył niemal wszystkie błędy „czwórki” i je naprawił.
Misje są niby takie same? Czas na spadochrony, wózki golfowe, szalone pościgi, bójki, clubbing, minigry, dodatkowo udostępnijmy możliwość zdobywania w misjach high score’ów! Strzelaniny stały się nudne? Niech każda broń będzie potężna! Za mało humoru, atmosfera nędzy już drażni? Czas stworzyć coś mocno szurniętego o hedonizmie wyższych sfer. Nie umiemy pisać wątków miłosnych? Pal to licho, bohaterem będzie seksoholik, który nie potrafi nawiązać z żadną kobietą głębszej relacji i którego romanse bywają komiczne.
Jedyny problem jest taki, że gra jest za krótka…
Dzięki, chociaż polecankę zanotowałem w pamięci za pierwszym razem. :) Ostrzę też kły na trylogię „Saints Row”.
Lepszy procesor w iPadzie to nagrywanie filmów w 1080p, to bezproblemowa obróbka w iMovie, to edycja zdjęć w iPhoto, to płynne działanie iOSa w rozdzielczości Retina itd.
A gry mają drugorzędne znaczenie.
Niech wojna na procesory trwa dalej.
Ale czy na komórki powstały jakieś faktycznie świetne, oryginalne gry? Mam słabawego smartfona, więc może po prostu te perełki mnie ominęły, ale jakoś nie słyszałem nic o komórkowych mesjaszach.
Osobiście za dwa miesiące kupię sobie coś lepszego i pierwsze co zrobię, to instalacja ScummVM i kilka klasycznych przygodówek point&click ;)