Pocztówka z podróży: Stupa Game House

Trzysta metrów od stupy Boudhanath, jednego z najbardziej charakterystycznych miejsc Katmandu, miejsca pielgrzymek buddystów i turystów. Gdzieś w bocznej uliczce, gdzie nie dociera stonka z biur podróży (no chyba że zabłądzi), już za rewirem sklepików z suknami, przedmiotami rytualnymi dla mnichów z okolicznych klasztorów, z cepelią dla spragnionych egzotyki indżich. Jedyna jaskinia miłośników gier, jaką wypatrzyłem.

Z PS2? Z aż Ps2. Nie widziałem sklepów, w których sprzedaje się tak wyrafinowaną elektronikę. Ani gdzie sprzedaje się gry, bez względu na platformę. Kto niby miałby je kupować? Znajomy posyła dwoje dzieci do szkół i jest to dla niego, jak przyznaje, bardzo duży wydatek. Łącznie aż 1100 rupii miesięcznie. Obecny kurs dolara to jakieś 86 rupii. Już przeliczyliście?

A jeśli ktoś w pierwszej chwili pomyślał, że napis „Game CD on sale” odnosi się do legalnej dystrybucji, to teraz już, żywię nadzieję, ponownie dotyka stopami ziemi. To jest przecież Trzeci Świat. Brakuje żywności i lekarstw dla wszystkich, ludzi zwyczajnie nie stać na kosztowne zbytki. Radzą sobie inaczej. I nie, nie powiem o nich z tego powodu złego słowa.

PS3? X360? Być może w domach finansowych elit można trafić na pojedyncze egzemplarze, ale nie zauważyłem nigdzie sklepów sprzedających konsole. Jakiekolwiek. Stupa Game House to dekadencka awangarda. Szpica przemian, które dopiero – być może – nadejdą.

Czy to znaczy, że Nepal – nie licząc stołecznej mekki lokalnych geeków jak wyżej i może paru innych podobnych miejsc – jest wolny od gier wideo? Nie, ale o tym później.

10 odpowiedzi do “Pocztówka z podróży: Stupa Game House

  1. Bartłomiej Nagórski

    Genialne – uwielbiam tego rodzaju miejsca. Powinienem gdzieś mieć zdjęcia z tureckiego sklepu z podróbkami gierm, a także z legendarnego Super Potato (nie ta liga zupełnie, ale też ciekawe).

    Odpowiedz
  2. Jarek Kopeć

    Odnośnie używania terminu „Trzeci świat” – dyskutowaliśmy już tutaj:
    http://jawnesny.pl/2011/04/gry-na-pomoc-trzeciemu-swiatu/

    Co do sklepów z piratami – w Egipcie czy Syrii jest tego prawdziwa masa, ale wynika to też z niejasnej sytuacji prawnej związanej z prawami autorskimi majątkowymi. Tak samo jest z innymi tekstami kultury – sprzedawane w księgarniach kserówki książek, przegrane filmy czy muzyka.

    Może podobna sytuacja prawna panuje w Nepalu?

    Odpowiedz
    1. Paweł Schreiber

      Przypominają mi się ostatnie chwile przed objęciem gier prawem autorskim w Polsce – paniczne wyprzedaże podpisanych pisaczkiem dyskietek z grami. Egipt i Syria daleko, a polskie giełdy, a później sklepy z grami, wciąż jakoś (we wspomnieniach) blisko…

      Odpowiedz
  3. Michał Ochnik

    „Czy to znaczy, że Nepal – nie licząc stołecznej mekki lokalnych geeków jak wyżej i może paru innych podobnych miejsc – jest wolny od gier wideo? Nie, ale o tym później.”

    Ale smaku narobiłeś!

    Odpowiedz
  4. Rhobaak

    Nieźle wypatrzone. Odnośnie Nepalu – przypomniał mi się fragment Uncharted 2 tam się rozgrywający. Ciekawe, ilu mieszkańców tego kraju miało możliwość zagrania?

    Czekam na ciąg dalszy!

    Odpowiedz
  5. Olaf Szewczyk Autor tekstu

    @Bartłomiej: Powinienem gdzieś mieć zdjęcia z tureckiego sklepu z podróbkami gierm, a także z legendarnego Super Potato

    Wrzucaj! :)

    @Jarek: Odnośnie używania terminu „Trzeci świat” – dyskutowaliśmy już tutaj:
    http://jawnesny.pl/2011/04/gry-na-pomoc-trzeciemu-swiatu/

    Zgoda, odruchowo sięgnąłem po kliszę. Niech będzie Globalne Południe.

    Co do sklepów z piratami – w Egipcie czy Syrii jest tego prawdziwa masa, ale wynika to też z niejasnej sytuacji prawnej związanej z prawami autorskimi majątkowymi. Tak samo jest z innymi tekstami kultury – sprzedawane w księgarniach kserówki książek, przegrane filmy czy muzyka.
    Może podobna sytuacja prawna panuje w Nepalu?

    Nie wiem, jaka panuje tam sytuacja prawna (poza tym, że setki klanów żrą się o władzę i wstępnie przegłosowano podział na kilkanaście prowincji, z których każda będzie miała odrębne lokalne prawo – horror). Wiem, że panuje tam bieda. Miałem kiedyś okazję włóczyć się po slumsach Aleksandrii, widziałem też gorsze dzielnice Katmandu i życie na prowincji, gdzie naprawdę bywa dalece bardziej nieciekawie niż w stolicy (może wrzucę potem jakieś zdjęcia). Nie porównywałem wskaźników ekonomicznych, ale Nepal wydaje mi się krajem wyraźnie uboższym niż Egipt.

    A propos ciągu dalszego cyklu z pocztówkami, może uda się tej nocy.

    Odpowiedz
  6. FettNaKamieniu

    Pierwszy raz od 20 lat byłem w ubiegły weekend na Wolumenie. Pierwsze wrażenie – ciąg pawilonów wewnątrz bazaru wciąż daje odpór sklepom nie dla idiotów. Drugie – na tym pustym placu nadal, choć jak przez mgłę, widzę namioty i dyskietki z programem „Copy”, listy gier do przegrania i wąsatych panów, do których nic a nic określenie geek nie przystaje. A jednak.

    Dzisiaj ostatnim naturalnie wąsatym geekiem do obejrzenia dla człowieka spoza świata diod, lutownic i miedzi – i chwała mu za to (za to, że do wciąż wąsatym) – jest Edwin Bendyk; Polacy wydają wielkobudżetowe produkcje multiplatformowe i sprzedają te gry, co kiedyś na 5,25 i 3,5, ale w dystrybucji cyfrowej; a piractwo jest powodem do wstydu.

    Wszystko tak się pozmieniało, że nie wiem już, czy te namioty widziałem na Wolumenie, czy raczej Grzybowskiej, ale trudno się dziwić, bo miałem wtedy dziewięć lat i przyjechałem z ojcem zaraz po pierwszej komunii, na którą dostałem niezwykle wówczas snobistyczną Amigę 600 (1 MB RAM!). Rodzicom obecnych komunistów życzę podobnej radości w oczach potomków.

    Odpowiedz
    1. mrrruczit

      nie wiem jak na Wolumenie, ale na Grzybowskiej na pewno były namioty (a perełki w stylu Pirates! Gold w szkole). Chciałem napisać „stare, dobre czasy”, ale przecież poza tym, że się było młodym, to było gorzej niż dziś ;)

      Odpowiedz
  7. FettNaKamieniu

    Właśnie, coraz mocniej wydaje mi się, że Grzybowska nałożyła się w mojej wyobraźni na Wolumen. W szkole było ekstra, zwłaszcza w piwnicy ;)

    Odpowiedz

Skomentuj FettNaKamieniu Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *