Przegrywamy: Gra na 3 maja

Plany miałem ambitne: napisać w czasie majówki dwa teksty na Jawne. Jeden o grze na 1 maja. Wiedziałem, o czym będzie – „Cartlife” na silniku AGS, symulatorze ciężkiego życia Amerykanina (lub Amerykanki) zmagającego/cej się trudami prowadzenia skromnej działalności gospodarczej i paskudnymi cenami jedzenia w supermarketach. Ciekawa rzecz, która pewnie tak czy inaczej doczeka się swojego tekstu. Drugi – o grze na 3 maja. Z pierwszego nic nie wyszło – okazało się, że w Święto Pracy miałem więcej pracy, niż się spodziewałem. Drugi postanawiam napisać, choćby i dlatego, że święto 3-go maja poważałem zawsze nieco bardziej niż 1-go.

Ale z grą na 3 maja jest problem. A problem ten w tym, że kiedy przetrząsałem swoje wspomnienia dotyczące polskich gier o polskiej historii, z cieniów przeszłości wyłoniła się tylko pomarszczona twarz turowych „Krzyżaków”, gry, która już w swojej wczesnej młodości wyglądała na babuleńkę. Zachichotała jakoś złośliwie i na powrót zniknęła w mrokach dziejów. Poza tym – pusto.

"Krzyżacy". Sienkiewicz to to nie jest.

Powody, dla których takich gier nie ma, są oczywiście jasne, zrozumiałe i niepodlegające jakiejkolwiek dyskusji. Niezależnie od tego, jak byśmy nie lubili własnego kraju, nasza historia po prostu nikogo specjalnie nie interesuje, a robienie gry tylko na rynek polski zupełnie się nie opłaca. Co mielibyśmy sprzedawać? Klon Total War o Powstaniu Styczniowym, w którym by się zawsze przegrywało? Remake „Colossal Cave Adventure” o Władysławie Łokietku, który śni o zjednoczonej Polsce w przy ognisku w Grocie Łokietka? MMORPG, w którym gracze wcielają się w posłów walczącego z Marszałkiem międzywojennego Sejmu?

Przy tak jasnych powodach trudno zrozumieć, dlaczego w „Medieval Total War 2: Kingdoms” pojawia się cała wielka kampania dotycząca wojny polsko-krzyżackiej. Dlaczego kogoś może interesować rosyjsko-turecka gra „Mount&Blade: Ogniem i Mieczem” – przeznaczona dla ludzi, którzy nigdy nie czytali Sienkiewicza i pewnie po niego nie sięgną. Dlaczego w całej serii „Europa Universalis” tylu polskich królów, książąt, partii politycznych i Bóg wie czego jeszcze, a Rzplita okazuje się jednym z ciekawszych krajów europejskich, którymi można grać.

Husarz angielskojęzyczny. Taki na eksport.

Wszystko to dlatego, bo nie tylko Polska, ale właściwie cała Europa Środkowo-Wschodnia to jeden z najciekawszych geopolitycznie regionów Europy przez prawie cały czas trwania jej historii. Wielkie, ważne i wpływające na przyszłość rzeczy przeważnie działy się właśnie tutaj – w Polsce, w Czechach czy na Bałkanach. Oczywiście, często tylko patrzeliśmy na to, jakie rozgrywki prowadzą na naszych terenach możni tego świata, ale sami też bywaliśmy rozgrywającymi.

Troszkę mi przykro, że jedyną grą opiewającą Wąbrzeźno, moją rodzinną miejscowość, jest szwedzkie „Hearts of Iron III”. Że o Toruniu jako pierwsi mówili twórcy „Darklands” z MicroProse. Że Olkusz (i to postapokaliptyczny!) można pozwiedzać tylko w amerykańskim „Twilight 2000”. Nie doprowadza mnie to do rozpaczy, ale troszkę się na tę myśl krzywię. Bo, na miłość Boską, jeśli inni zauważają nawet Wąbrzeźno, a u nas wciąż co drugi bohater gry próbuje nazywać się po angielsku, ale zupełnie mu to nie wychodzi, to znaczy, że coś jest nie tak.

Zdarzają się nieliczne wyjątki – przede wszystkim pierwszy „Wiedźmin”, którego najbardziej kocham za to, jak pięknie i beztrosko i nam, i zachodniemu odbiorcy serwuje Mickiewicza i Słowackiego. Cały rozdział gry jest trawestacją „Balladyny”, rozgrywającą się na dziwacznej, żyjącej leniwym rytmem polskiej wsi rodem z „Ballad i romansów”, gdzie chłopi popijają sobie beztrosko w karczmie, a na polu za płotem, albo nad rzeką za gościńcem wyprawiają się rzeczy najdziwniejsze – umarli wstają z grobów, a widma dawnych piękności szukają nowych kochanków do pożarcia.

"Wiedźmin". Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny.

Wymyślmy sobie grę na 3 maja. Z akcją rozgrywającą się w dziwacznym i egzotycznym kraju, gdzie niby cywilizowani ludzie golą sobie łby i chodzą w tureckich sukniach, po pijaku mówią po łacinie, a na ścianach wieszają sobie szable pamiętające największe bitwy, jakie widziała Europa. Ten dziwaczny kraj staje się właśnie areną walki kilku mocarstw – wszędzie roją się agenci, kupujący głosy i broń, szykujący nowy porządek świata. Widać, że dawna potęga umiera – mnożą się stronnictwa, jedno dziwniejsze od drugiego; w powietrzu gęsto od intryg. W stolicy króluje już nowoczesność – filozofowie i uczeni próbują budować świat zrozumiały i uporządkowany. Po gęstych lasach, przeciwnie, kręcą się diabły i zwierzoludzie, niedźwiedzie pamiętające pewnie jeszcze stworzenie świata i wodne boginki czyhające na podróżnych, którzy mogliby się w nich zakochać. Upadające państwo próbuje ostatkiem sił się podnieść – parlament w stolicy uchwala konstytucję, ale jest już za późno. Zaraz upadnie, ale za to z wielkim hukiem. Taka egzotyka, różnorodność, intrygi i wojny – czego jeszcze może pragnąć twórca gry wideo? A przecież to ten świat, o którym będą później pisać Mickiewicz, Słowacki czy Malczewski, podobnie zresztą jak autorzy szkolnych podręczników do historii.

A że gry na 3 maja nie ma – co nam pozostaje? Ot, na przykład nudna gra o łażeniu po tunelach znajdujących się podobno pod zburzonym PKiNem („Afterfall”), albo mniej więcej tak samo udana gra o początkach wielkości Rusi, którą nasi heroicznie przemianowali na „Polskie Imperium” i wydali 11 listopada.

Niedługo pewnie  3 maja zamieni się w Ogólnonarodowe Święto Grilla w Ogródku, a polskim hymnem zostanie „Koko, koko, Euro spoko”, zastępujące wykupiony przez Warkę Mazurek Dąbrowskiego. Ale przedtem przypomnijmy sobie, że chociaż Polska potrafi być paskudna, to w sumie mieszkamy w naprawdę ciekawym kraju, o którym można naprawdę ciekawie opowiadać – i że jest na świecie całkiem sporo ludzi, którzy na te opowieści czekają.

17 odpowiedzi do “Przegrywamy: Gra na 3 maja

    1. Paweł Schreiber Autor tekstu

      @Borejko – Tak, wiem o tym, choćby dlatego, że na uczelni pracuję kilka pokojów od jednego z twórców Dzikich Pól, Michała Mochockiego. Dzięki temu systemowi byłoby tym łatwiej, że całe skomplikowane uniwersum już jest od dawna rozplanowane. Jackowi Komudzie zdarzało się już pracować przy grach wideo… Więc na co jeszcze czekają?

      Odpowiedz
        1. Paweł Schreiber Autor tekstu

          @Michał – No to, bez obrazy, sprawa pewnie przegrana :). Niepokoi mnie rozwijająca się w ostatnich latach kariera Powstania Warszawskiego jako tematu kultury – jest coraz bardziej trywializowane i lukrowane, a czego jak czego, ale Powstania Warszawskiego lukrować się nie powinno.

          Odpowiedz
          1. Michał Ochnik

            @czego jak czego, ale Powstania Warszawskiego lukrować się nie powinno.

            Właściwie z jakiego powodu? W Worms 3d pojawiła się misja parodiująca szturm na Omaha Beach, choć nie jestem do końca pewien, czy można porównywać te dwa wydarzenia i czy w ogóle w historii można porównywać jakiekolwiek wydarzenia.

          2. Paweł Schreiber Autor tekstu

            @Michał Ochnik – lukrowanie nie w sensie przemalowywania na różowo i zaludnianiu robaczkami, ale w sensie tworzenia rzeczy w rodzaju gry planszowej „Mali Powstańcy”. Powstanie było – i chyba powinno pozostać – wydarzeniem b. niejednoznacznym i kontrowersyjnym. Dzisiaj się je pokazuje w bardzo jednoznacznych barwach. Przez to historia, która mogłaby być żywa, w błyskawicznym tempie martwieje.

      1. Borejko

        Obydwoje Waszmościowie to wielce zacne persony!
        Na co czekają?
        Wiesz, „Dzikie Pola” tryumfów nie świętują.
        Jacek, owszem pracował nad wieloma grami w Polsce, jednak czy znalazłby się ktoś kto wyłożyłby pieniądze na fabularną grę bez elfów, magii i krasnoludów? Chyba zbyt duże ryzyko.
        IPN?

        Odpowiedz
    2. Tomek Gop

      @Borejko: Szkoda, że pen&paper nie ma szansę dotrzeć do tylu ludzi co gry wideo. Szkoda że tak niewielu chce się dziś czytać tak wiele stron instrukcji i przewodników. Czuję podskórnie (przypuszczam że podobnie jak autor artykułu), że dużo łatwiej byłoby pokazać światu jak ciekawą mieliśmy historię przy pomocy dobrej gry wideo niż przy pomocy pen&paper. Nic temu drugiemu nie ujmując, bo to świetna rozrywka jest i basta!

      @Michał Ochnik: Twórcy „Uprising 44” planują osadzić grę w realiach Powstania Warszawskiego, ale sama gra o Powstaniu zdaje się nie będzie, o ile mi wiadomo.

      Odpowiedz
      1. Michał Ochnik

        @Tomek Gop

        „Szkoda, że pen&paper nie ma szansę dotrzeć do tylu ludzi co gry wideo.”

        Ano szkoda. Tyle tylko, że dobra sesja RPG może trwać od bladego świtu do późnych godzin nocnych bez przerwy, ale żeby takową zorganizować, to trzeba naprawdę sporo samozaparcia – trzeba znaleźć ludzi, którzy będą w stanie poświęcić tyle czasu na rozrywkę, nie pożrą się i nie obrażą na cały świat gdzieś w połowie kampanii, zgrać ich jakoś w czasie, a to tylko początek problemów (a imię ich Legion). Nie każdy ma tyle czasu i samozaparcia, więc tu faktycznie gry video górują nad papierowymi systemami RPG.

        Odpowiedz
      2. Borejko

        Oczywiście Tomku zgadzam się z Tobą że RPG to niszowa rozrywka, w przeciwieństwie do cRPG, które za sprawą gamification (spłycam) zawędrowały nawet do myjni i WieśMaca.
        Tak jednak było zawsze w historii RPG (poza boomem w 80 latach w USA). Nas to niestety ominęło, zresztą i tak olbrzymim sukcesem było to że w latach 90 udało się wydać tyle pen&paper RPG.
        Serce mi się tylko kraje kiedy porównuję absolutną niszę w niszy, czyli Dzikie Pola z nagradzanymi indie pen&paper RPG Grey Ranks (gra o Powstaniu Warszawskim Jasona Morningstara, wyjdzie u nas w tym roku nakładem GRAmela).
        Amerykanie potrafią…Polacy już nie bardzo… Media zaś potrafią wałkować w nieskończoność „Kolejkę”.

        Odpowiedz
  1. Kranach

    Chciałbym się przyczepić do „Przy tak jasnych powodach trudno zrozumieć, dlaczego w „Medieval Total War 2: Kingdoms” pojawia się cała wielka kampania dotycząca wojny polsko-krzyżackiej.”

    Otóż owszem, jest tam kampania krzyżacka, ale dotyczy ona wojny krzyżacko-… litewskiej. Polska się tam wprawdzie pojawia, ale nie jest nawet wśród frakcji, które można by na początku wybrać. Można ją odblokować dopiero przeszedłszy kampanię, którąś z „głównych” frakcji tzn. Zakonem, Litwą, Danią lub… Nowogrodem. (patrz: http://www.twcenter.net/wiki/The_Teutonic_Campaign). Oczywiście o bitwie pod Grunwaldem w „Bitwach historycznych” też można było tylko pomarzyć.

    W ogóle Polska została potraktowana dosyc po macoszemu w Medievalu, rozżaleni fani wysmażyli nawet przydługą petycję (http://www.petitiononline.com/kingdoms/petition.html), w której wstępie żalą się jak Kingdoms złamała im serca. (Bo już w podstawce Polska była jedną z najnudniejszych frakcji, naiwnie wierzyli jednak, że w kampanii krzyżackiej, dziejącej się już tylko w „naszej” części świata, to się zmieni).

    Tak więc jak dla mnie Total War bardziej jest po stronie argumentów za „nikt się nie interesuje naszą historią” niż wyjątkiem od niej. No ale mogło być gorzej, przynajmniej nas gdzieś chociaż umieścili ;)

    Odpowiedz
    1. Paweł Schreiber Autor tekstu

      @Kranach – Jasne, że w Total Warach bywaliśmy traktowani po macoszemu – chciałem tylko pokazać, że ktoś zainteresował się kawałem historii, w którym Polska grała dużą rolę – nawet jeśli opowiedział o tym inaczej, niż byśmy chcieli/niż wypadało.

      Odpowiedz
  2. Paweł Schreiber Autor tekstu

    @Tomek Gop – 1. Łatwiej tę historię pokazać i spopularyzować za pomocą gry wideo & 2. Gry wideo też miałyby z tego korzyść – bo taki tytuł mógłby przełamać nie mniej utartych konwencji niż „Wiedźmin”. A do tego można by go przez odwołania do „Wiedźmina” promować – bo przecież polsko-sarmackiego ducha też w nim mnóstwo, więc nowa konwencja nie byłaby dla odbiorców niezrozumiałym dziwolągiem.
    Efektem ubocznym dużej produkcji Dzikopolowej byłoby jeszcze oczywiście to, że dużo więcej ludzi rzuciłoby się na papierowy system – czyli to, o co nam wszystkim chodzi :).

    Odpowiedz
  3. GameBoy

    „MMORPG, w którym gracze wcielają się w posłów walczącego z Marszałkiem międzywojennego Sejmu?”

    Takie polityczne MMO byłoby ciekawą alternatywą do masy stereotypowych klonów WoWa, przez które ten gatunek stoi w bagnie od kilku dobrych lat.
    Zwłaszcza jakby osadzić akcję w XVII wieku i dać graczom możliwość korzystania z Liberum Veto. :D

    Odpowiedz
  4. zi3lona

    Wydaje mi się, że całkiem ciekawą gra mogłaby być taka rozgrywająca się w okolicach chrztu Polski. I to zarówno na płaszczyźnie polityczno-przygodowej, jak i na tej związanej z wykorzystaniem mitologii słowiańskiej – jakaś walka starych bóstw o przetrwanie. Trochę jak w Mgłach Avalonu Bradley – cholernie podobał mi się u niej ten wątek.

    Odpowiedz

Skomentuj Borejko Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *