Skanujemy: o gamedevie, „Dark Souls”, „Mass Effect 3” i innych rzeczach

Parę razy w komentarzach pod notkami pojawiały się pytania o to jakie blogi i strony o grach czytają osoby tworzące Jawne Sny. Odpowiedź brzmi: bardzo różne, tak w polsko- jak i anglojęzycznym internecie. Postanowiłem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dodać swoje trzy grosze do cyklu “Skanujemy”, a przy okazji wskazać parę ciekawych stron na które mniej lub bardziej regularnie zaglądam.

Fotka z dawnych czasów: od lewej Brian Crecente z Kotaku, młoda dama, której imienia nie pamiętam, niżej podpisany, Brandon Sheffield z Game Developer Magazine.

Zacznijmy od stron amerykańskich i brytyjskich (buy British!). Nie lubię serwisu Kotaku, tym bardziej, że kiedyś była to całkiem fajna strona z zamkniętym dostępem do komentowania (trzeba sobie było zasłużyć), a później konsekwentnie obniżała loty, by z czasem stać się tym czym jest teraz, to znaczy śmietnikiem. Najpierw za okołogrowe tipsy i aktywne zaangażowanie dostałem możliwość komentowania, potem status wyróżnionego komentatora, a z czasem bana za napisanie, że teksty Tima Rogersa są do bani (dla tych którzy nie znają – długaśne potoki świadomości o grach i nie tylko, Hunter Thompson dla ubogich). Cóż, na Kotaku nie ma już ani ojca-założyciela, Briana Crecente, ani pierwszego grona komentatorów (Witzbold, Spoony Bard i inni, w tym niżej podpisany), innymi słowy – to zupełnie inna strona niż wtedy, kiedy w 2007 roku spotkaliśmy się wszyscy w Tokio w barze Mother, nazwanym tak od klasycznej gry na SNES.

Ten przydługi wtręt miał być uzasadnieniem dlaczego nie linkuję do Kotaku – urażona duma, zawiedzione uczucia, te sprawy – niemniej od czasu do czasu trafi się ślepej kurze ziarno i nawet tam pojawi się coś, co warto przeczytać. Takim cosiem jest artykuł tłumaczący dlaczego postacie w grach mówią od rzeczy, a konkretnie dlaczego tak zwane barks, dosł. szczeknięcia, czyli krótkie teksty wygłaszane w trakcie rozgrywki przez przeciwników (lub NPCów, lub przechodzących ludzi, wiecie o co chodzi), nierzadko się potwarzają lub też czasami nie za bardzo mają sens. Interesujący tekst o nietrywialnej kwestii z zakresu gamedevu i pisania na potrzeby gier, do którego dla zachowania pozorów linkuję na serwisie Lifehacker, mimo że to przedruk z Kotaku (viva la hipocresia!).

Skoro zaś jesteśmy przy temacie gamedevu, to warto nadmienić, że Game Developer Magazine udostępnia coroczne wydanie specjalne Game Career Guide do pobrania za darmo. Jeśli ktoś jest zainteresowany karierą w branży growej albo po prostu chciałby poczytać trochę ciekawostek dotyczących powstawania gier, może to zrobić bez żadnych opłat i w atrakcyjnej formie.

Z kolei o finalizowaniu procesu tworzenia gry jako umiejętności którą trzeba szlifować pisze Derek Yu (twórca “Spelunky”) w tekście zatytułowanym “Finishing a game”. Każdy, kto próbował kiedyś napisać grę komputerową znajdzie tam opis jakiegoś błędu, który wtedy popełnił. Wszystkim chcącym doprowadzić kiedyś do końca swoje dzieło (niekoniecznie grę, mimo że to na nich koncentruje się Derek) bardzo polecam przeczytanie tych rozważań – wiele z nich wykracza poza “czysty” gamedev, przez co można je traktować jako rady z zakresu prakseologii, czyli sztuki osiągania celów.

Przy ognisku w krainie Lordran można zobaczyć duchy innych graczy.

Następny ciekawy artykuł pochodzi z brytyjskiego RockPaperShotgun, moim zdaniem jednej z najlepszych stron o grach na tej planecie (pomimo pewnych wpadek, nadal trzymają poziom). Jest to recenzja pecetowej wersji “Dark Souls” – ale za to jak napisana! Może nie jestem do końca obiektywny, bo uwielbiam zarówno “Dark Souls”, jak i RPS, ale dla mnie ten tekst pokazuje rzadko spotykaną klasę, w pięknie brzmiących zdaniach łącząc przekazanie wrażeń z grania i opis nieoczywistej mechaniki, a wszystko okraszone odrobiną brytyjskiego humoru. Sam napisałem retrospekcję o “Dark Souls” w której jednocześnie starałem się wytłumaczyć zasady gry i oddać klimat rozgrywki, ale po przeczytaniu artykułu Adama Smitha zwiesiłem głowę i uznałem się za pokonanego. Gdzie tam moim literkom do takiego paragrafu:

Ghosts are everywhere, the images of other players passing by as they explore a world that is perhaps parallel to the one you occupy. Bask in the warmth of a bonfire and other wanderers fade in and out of view as you save your souls by the light of the same flame. There are ways to invade those parallel worlds or to call their inhabitants to your aid but this costs humanity rather than souls, the game’s other major resource. Humanity restores your hollow corpse to its living glory, allowing multiplayer interactions and other things besides. The joy of discovering features, places and creatures is strong so there shan’t be too many specifics here. That’s not to say the multiplayer component isn’t worthy of consideration; it’s superb, populating an already haunted world with phantoms and memories, and providing an eventual gateway by which to become an all-but anonymous hero or villain.

Jest w tym melancholijny nastrój “Dark Souls”, jest merytoryczna treść informująca o systemie rozgrywki, jest piękna angielszczyzna, jest ocena gry. A na zakończenie recenzji jeszcze kapitalny żart dotyczący niespodziewanych zgonów, rzeczy typowej dla tego tytułu – oto dlaczego RockPaperShotgun to jedno z najlepszych źródeł publicystyki growej.

„Tęskno mi do syberyjskich bezdroży…”

Podłamawszy się, wracamy z wszechświatowego internetu do naszego polskojęzycznego bajorka – pocieszmy się jednak, że i tu również da się znaleźć sporo interesujących rzeczy. Na przykład ciekawie i z uczuciem napisany tekst o “Syberii” autorstwa Michała Ochnika, po którym chyba każdy wyciągnie zakurzone płytki z grami z tego cyklu żeby je sobie odświeżyć. Przyznam, że po lekturze syberyjskich wspomnień dręczy mnie lekkie poczucie winy – już tłumaczę dlaczego. Nie każdy bowiem wie, że jest to lekko rozszerzony i poprawiony tekst konkursowy z Jawnych Snów. Powinien był zostać opublikowany na naszych łamach, zwłaszcza że zajął wysokie czwarte miejsce, ale z różnych powodów tak się nie stało, za co bardzo przepraszamy. Na szczęście możecie się z nim teraz zapoznać klikając powyżej – zapewniam, że warto.

Mniej nostalgiczny jest natomiast tekst Marcelego Szpaka, tłumacza i blogera, nominowanego do nagrody Zajdla za opowiadanie “Obcy” (“Dystrykt 9” na Śląsku, do przeczytania tutaj), traktujący o wrażeniach z “Mass Effect 3”. Krytycy gier głównego nurtu mogą z niesmakiem cmokać nad zachwytami Szpaka, ale mnie totalnie uwiodła wizja “Wojny Samic”:

…dosta­łem coś, czego od zawsze mi w hard SyFach bra­ko­wało, czyli moż­li­wość prze­pro­wa­dze­nia Pierw­szej Cał­ko­wi­cie Femi­ni­stycz­nej Wojny Galak­tycz­nej. Msz­cząc się za całe lata spo­co­nych testo­ste­ro­no­wych mutan­tów z Hein­lena, Hal­de­mana czy Resnicka, wyko­rzy­sta­łem Mass Effect do stwo­rze­nia świata, w któ­rym samce są rów­nie mało uży­teczne jak w życiu, a wszystko, co ważne, zależy samic — czy będzie to kró­lowa owa­dzich Rachni czy przy­po­mi­na­jąca gór­skiego trolla Kro­ganka, zdolna opa­no­wać buców, z któ­rych zło­żona jest jej rasa. Wojna o oca­le­nie kosmosu przed Strasz­li­wym Złem spo­częła w rękach kobiet i ach, cóż to była za piękna wojna, z tłem w postaci dra­ma­tycz­nych les­bij­skich miło­ści…

Szukając obrazka do tego paragrafu wbiłem w google “lesbian Shepard” mając wyłączony safe search i przez chwilę mowę mi odjęło. Never do that at home, kids.

Bardzo bym chciał, żeby to ktoś sfilmował… Przy okazji zaś widać pewne pokrewieństwo duchowe między Marcelim, a niżej podpisanym: wystarczy przypomnieć jedną z moich pierwszych notek na Jawnych Snach, która traktowała o niczym innym jak kwestii kobiecej w “Mass Effect 3”. Blog Szpaka będzie jeszcze na pewno pojawiał się w cyklu „Skanujemy”, szczególnie kategoria “konsolizm” – pozostało tam dużo fajnych tekstów do podlinkowania.

Na zakończenie dzisiejszego odcinka dwa interesujące artykuły z popularnych polskich serwisów o grach wideo, na przekór popularnemu poglądowi że w mainstreamie nie znajdzie się nic ciekawego. Otóż znajdzie się. Na Polygamii niedługa recenzja “Papo & Yo” autorstwa Konrada Hildebranda – ze względu na mocno nietypową fabułę jest to gra, która doskonale pasowałaby do Jawnych Snów. Na Gamezilli zaś retrospektywa tytułów od niedawno zamkniętego Studio Liverpool (nam, dinozaurom, bardziej znanego jako Psygnosis) napisana przez Marcina Kosmana. Jeśli mogę się w tym tekście do czegoś przyczepić, to tylko do nieobecności klasycznego “Agony”.

Potwór i jego chłopiec.

W następnym odcinku kolejna paczka polskich i angielskich linków do przeczytania (“uczyć się języków, a nie w te komputery grać”, że pozwolę sobie na cytat).

11 odpowiedzi do “Skanujemy: o gamedevie, „Dark Souls”, „Mass Effect 3” i innych rzeczach

    1. Bartłomiej Nagórski Autor tekstu

      Ja spotkałem Bashcrafta prywatnie, to jest (był?) niegłupi gość, nie wiem czy mu zaszkodziło siedzenie w pokoju i pisanie o dziwactwach (4chan way), czy może tak mu każą pisać, a pecunia non olet.

      Co do Kotaku to wiem że nie lubisz, ja też nie lubię (vide historyjka), ale kiedyś, powiedzmy w okolicach 2005/2006 to była całkiem niezła stronka, zwłaszcza na tle tego co wtedy było dostępne w internecie.

      Odpowiedz
  1. mrrruczit

    Dzięki! Swego czasu dzięki JS zacząłem codziennie odwiedzać cudnego RPS (dzięki któremu zresztą poznałem genialną planszówkę Battlestar Galactica, polecam!), chyba już czas na kolejne odkrycia.

    Odpowiedz
  2. GameBoy

    RPS to zdecydowanie najlepszy (zagraniczny ;) ) blog o grach, zarówno od strony technicznej (samego serwisu i warsztatu pisarskiego redaktorów) jak i merytorycznej.

    Odpowiedz
    1. Krusty

      Trochę ostatnio poziom psuje nowy nabytek z USA ale daje mu czas na wyrobienie się. Najlepsze w RPS jest to, że nie ma ocen więc np. jak chwalą Witchera 2 albo krytykują Binary Domain to ludzie muszą się odnieść do tekstu niż cyferek. Druga strona którą warto mieć w rss to rpg codex, można nie lubić klimatu tej strony ale naprawdę masa ciekawych rzeczy z gier rpg tam wypływa czego nigdzie indziej nie uświadczymy. Szkoda, że nikt z Bethesdy nie ma jaj by zgodzić się na wywiad z nimi.;)

      Odpowiedz
      1. Bartłomiej Nagórski Autor tekstu

        Nabytek moim zdaniem radzi sobie całkiem nieźle, jeśli gdzieś bardziej wtopił, to musiałem przegapić (wtedy podziel się linkiem). Oczywiście że klasy Kierona Gillena nie osiągnie tak od razu (a może i nigdy), ale i tak per saldo RPS trzyma poziom.

        Odpowiedz
        1. Krusty

          Za bardzo sili się na luz i dowcip, takie mam wrażenie. Co do ulubieńców to jednak wolę Walkera i Rossignola potem Gillena i Meera a potem potem potem nowego. ;)

          Odpowiedz

Skomentuj mrrruczit Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *