Polski oddział EA zorganizował 14 września pokaz gier „Battlefield 4” i „FIFA 14”. Zaprosił vlogerów i dziennikarzy. Dziennikarzy, jak się okazało, nie bardzo wiadomo po co, bo nie dano im szansy przygotować należycie relacji. Podczas gdy vlogerzy mogli swobodnie rejestrować rozgrywkę na przygotowanych dla nich komputerach, dziennikarzom pozwolono się tylko przyglądać. Zabroniono im nawet robić zdjęcia.
Sprawę opisał wczoraj Marcin Kosman na Open Beta. Relację zdał, równie zbulwersowany, Dawid Kosiński na Spider’s Web. W komentarzu pod tekstem Jerzy Bartoszewicz dodał, że podział na lepszych i gorszych obowiązywał także przy wręczaniu materiałów prasowych po pokazie.
Na imprezie nie byłem (nie zostałem zaproszony), Marcin również, jednak to, co na jej temat zdążyłem usłyszeć, składa się na jednoznaczny obraz PR-owej katastrofy. Na absolutnie fundamentalnym poziomie kultury był to wysoce obraźliwy afront – nie zaprasza się na przyjęcie gości po to, by wskazać im miejsce w szarym kącie i zabronić jedzenia przygotowanych smakołyków, którymi z kolei bez przeszkód raczyć się mogą inni zaproszeni, przez gospodarzy traktowani z najwyższą atencją. Dać w ten sposób po pysku dziennikarzom, na których relacje się liczy, to, mówiąc za Talleyrandem, gorzej niż zbrodnia – to błąd.
Takie rzeczy należy nagłaśniać, przede wszystkim dlatego, że uderzają w czytelników. A psim obowiązkiem dziennikarza jest reprezentowanie interesów swoich odbiorców, poprzez dostarczanie informacji i interwencje. To raz. Dwa, że sprawa miała zaskakujący ciąg dalszy.
Pracownik EA, zamiast w imieniu firmy przeprosić dziennikarzy i ich czytelników, zamiast próbować choć wyjaśnić, że firma miała inne intencje, pogroził Marcinowi Kosmanowi palcem (patrz zapis z konta Marcina na Facebooku). Trudno bowiem inaczej odebrać wyrażenie niezadowolenia z powodu napisania przez Marcina, co myśli o dyskryminowaniu zaproszonych na pokaz ludzi mediów. W języku komunikacji na linii wydawca – dziennikarz to jest sygnał jednoznaczny. Pracownik EA ponadto upublicznił informację, że Marcin Kosman starał się kiedyś o pracę w EA. To, obliczone na zdyskredytowanie wiarygodności oponenta, podkreślenie wagi zawoalowanej groźby: „Nie podskakuj, bo oberwiesz!”, a zarazem naruszenie praw obywatelskich, niedopuszczalne bez względu na okoliczności. Mam nadzieję, że Marcin rzeczywiście powiadomi o tym Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.
Nieelegancki atak na Marcina przeważył, postanowiłem dorzucić swój głos w tej sprawie tutaj. Takich zagrywek nie można nie zauważać i mam nadzieję, że w akcie solidarności nagłośnią ów skandal także inni dziennikarze.
W tym wszystkim najbardziej dziwi permanentny brak zrozumienia ze strony EA, co się właściwie dzieje. Dziennikarze, jak Marcin Kosman czy ja, którym zdarza się napisać coś krytycznie o tej firmie, nie deklarują w ten sposób EA wojny. To nie jest tak, że albo lubimy się z EA i przymykamy oko na potknięcia, albo postanawiamy się z EA gryźć i dokopujemy. Piszemy, gdy dzieje się źle, bo na tym polega dziennikarstwo. Wśród pracowników polskiego oddziału EA są ludzie, których lubię i cenię i wiem, że to samo mógłby powiedzieć o sobie Marcin Kosman. To nie znaczy jednak, że będziemy z tego powodu stosować taryfę ulgową. I gdy EA zrobi coś spektakularnie dobrze, z prawdziwą przyjemnością o tym napiszemy. Nie ma się co obrażać, Panie i Panowie. I Wy, i my po prostu wykonujemy swoje obowiązki.
Oczywiście jeśli polski oddział EA ma inną opinię o opisanych wydarzeniach i chciałby się nią podzielić, zapraszam na łamy.
Never go full EA. Cały czas coś im się dzieje w PR, choć po odejściu Riccitiello starają się jak mogą – nowe Mirror’s Edge, ponoć ambitne Dragon Age Inquisition, boskie Humble Bundle przeznaczone tylko na cele charytatywne. Szkoda, że jadą tak nierówno, to jednak jest firma ze znakomitym dorobkiem jeśli chodzi o swoje marki.
Cytując klasyka „Leżysz Pan i robisz pod siebie”…
Olaf pewnie tez sie do EA nie dostal i teraz wbija szpilki! To nie ludzie, to wilki!
No cóż, może to nie jest zbyt eleganckie i uprzejme, ale to po prostu potwierdzenie stanu faktycznego. W dzisiejszych czasach i polskim internecie serwisy growe nie gwarantują takiego zasięgu i publiki jak popularne kanały na YT.
@kmh
Nawet jeśli, to jeszcze nie usprawiedliwia takiego podziału, że jednym się daje polizać a innym polizać przez szybę.
Mogli w ogóle nie zapraszać pismaków z serwisów.
Mogli dać godzinę pismakom, godzinę youtuberom (nawet na innych zasadach, ich prawo przecież).
Mogli pewnie to rozwiązać na kilka innych sposobów.
A wybrali bucerkę.
Jasne, że tego nie ma jak usprawiedliwić, ale jasno widać, z czego to wynika.
Jeżeli rynek YouTube jest tak wielki i ma pieprznięcie o jakim szefowie serwisów growych mogliby tylko pomarzyć i jeżeli EA zależy tylko na tym, to mogli sobie zaprosić samych YouTuberów na imprezę. Nie byłoby sprawy.
Szanowni. Przez całe lata robicie za free hype takim firmą jak EA. Podniecacie się screenami, które „wypłynęły”, cytujecie ich twittery, łapiecie się na ich różne mądrzejsze i głubsze akcje PRowe. A jak gra jest już gotowa to nie jesteście już potrzebnie. YouTubowcy mają więcej odsłon niż wasze teksty, hype już jest, już go zrobiliście, możecie odejść, youtubowcy spiją śmietankę. To ich święto, oni nie moają jak robić przez lata hype do okoła marki, firmy, wieć teraz mają coś od siebie, są w 7 niebie że takie firmy jak EA docenia ich filmiki. Krytyczna recenzja? bez jaj. Teraz to hype dobije. A dziennikarzom da się zakaz publikacji do dniu premiery, ewentualnie promek zabraknie. I wiecie co? Nie jest mi was żal, sami sobie ten lis przygotowaliście, ale nie jest za późno, zacznijcie robić dobre growe media. Rynek się zmienił, jest dużo dobrych gier choćby w obszarze indie, które hypu nie mają, bo kasy na 2 letni PR nie mają. Pokażcie graczom jak wiele dziej się w świecie gier, że na 3-4 największych firmach gry się nie kończą, a na koniec dnia i ci co was teraz tak traktują wrócą na kolanach i będą prosić o uwagę, bo wcale tak dobrych tych gier nie robią, a techniczne dopracowania miliona polygonów na raz na ekranie gry jeszcze nie robi. Bardzo się cieszę z tej akcji EA, to sygnał OBUDŹCIE SIĘ!!!
słowa prawdy.
Ale tak właściwie to chodzi o dziennikarzy growych, czy recenzentów? Czy może wręcz redaktorów portalowych, „serwisowych”? Bo opisane problemy (z którymi się zgadzam, jak najbardziej) dotyczy właśnie redaktorów portalowych (którzy każą czytelnikom podniecać się każdym „wyciekłym” screenem) i recenzentów, którzy produkcjom AAA od EA i innych majorsów od lat dają oceny cirka ebałt 9/10 i pozwalają na różne embarga, chodzenie na smyczy etc.
Natomiast lubię dziennikarstwo i publicystykę dotyczącą gier, ale jakoś nie wydaje mi się (ale się nie znam), aby to jak EA traktuje media, miało negatywny wpływ na te dziedziny „pisania o grach”. Jeśli już, to pozytywny – jest o czym pisać (niekoniecznie w formie flejmu, lecz opisu ciekawego zjawiska)
Kiedys to byly czasy. Dzienikarz byl noszony na rekach, nieszczedzilo sie przygotowanych smakolykow, a imprezy byly jak przygoda zycia. Teraz taniej i lepiej zaprosic ludzi, ktorzy kipia entuzjazmem do byle czego i kreca z tego wideo. Lacze sie w „bulu” choc nigdy tych zlotych chwil dane przezyc mi nie bylo.
Trudno dziwić się dmuchaniu i chuchaniu na youtuberów. Przyciągają masę młodziaków. Battlefield 3 to wciąż crème de la crème i czołówka ich gameplayów. Mają przy tym wysoką, wciąż stałą ilościowo publikę. Czemu tylko działy PR w firmach doznają coraz większego regresu umysłowego? To tak, jakby szczebel kierowniczy zastąpić nastolatkami. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie po porażkach komunikacyjnych z tego roku na linii dziennikarz – przedstawiciel, które na Jawnych Snach są (niestety) coraz częściej opisywane.
„obowiązkiem dziennikarza jest reprezentowanie interesów swoich odbiorców, poprzez dostarczanie informacji”
aaaand? co przeszkodziło dziennikarzom dostarczyć informacje swoim czytelnikom? co przeszkodziło dziennikarzom zalinkować w swoich relacjach do filmów nakręconych na YT przez kogoś kto się na tym lepiej zna niż oni? albo obejrzeć te filmy, wyrobić sobie na ich podstawie opinię na temat gry i ją przekazać? albo zrobić cokolwiek rzeczywiście w celu poinformowania czytelnika, oprócz rwania szat?
„dziennikarze” (cudzysłów zamierzony) nie dostali do rączki wytycznych czym i jak się zachwycać, żeby jeszcze bardziej rozreklamować grę i płaczą, bo dawniej dostawali. Nie bronię tu EA, tylko wstyd mi, że przedstawiciele było nie było mojego własnego środowiska tak się zserwilizowali, że obrażają się, gdy nie dostarczy się im klocków do budowy następnego nakręcającego hype materiału, który będzie się dobrze gryzł w googlu na frazę Battlefield 4. Tu nie chodzi o misję, o informowanie czytelnika i inne górnolotne pieprzenie, bo o BF4 się będzie uczciwie informowało gdy już gra faktycznie wyjdzie – a teraz to się żeruje na SEO i trzepie ruch na niecierpliwych fanach. I tego odmówiono panom „dziennikarzom”, bo YT dostało lepsze materiały. I dlatego płaczą. Nie wycierajcie sobie więc twarzy frazesami o dbaniu o dobro czytelnika.
I… dlaczego dopiero teraz ta drama? Dlaczego nie było tej histerii gdy duże serwisy mogły publikować recenzje przed embargo, gdy „papier” miał pierwszeństwo przed „online”? Przecież to to samo – tyle, że tym razem kto inny jest uprzywilejowany, nie ci, co do tej pory. Wzgardzeni krzyczą wielkim głosem o niesprawiedliwości, która im nie przeszkadzała, gdy byli beneficjentami układu, a kto inny tylko patrzył jak oni ssają cyca. Weźcie się ogarnijcie trochę ludzie. I wstydźcie.
Kompletnie nic nie zrozumiałeś, Sławku.
Sławku, Twój komentarz to jeden z najdorodniejszych czerwonych śledzi jakie ostatnio widziałem.
Prawda. W ogole w dzisiejszych czasach nie oplaca sie zapraszac „dziennikarzy”, ktorzy zrobia albo nie zrobia relacje, kiedy taniej wychodzi zatrudnic agencje PR od hype’u, i jak juz wchodzic w jakis deal to z okladka, tekstem na pierdylian stron, itd.
Zapowiedzi/previews to relikt i o ile trzeba informowac o nowych grach bedacych w produkcji, to jaki jest sens, poza generowaniem odslon, w wrzucaniu gownianych newsow pod dwa screeny? Kiedys serwisy byl jak encyklopedia, teraz to jest przeladowany blogasek i jak szukam informacji na temat jakies gry to wybieram combo wikipedia + youtube. Wydawcy to wiedza, piar to wie, wiec skoro wiekszosc czytelnikow to idioci, ktorzy preferuja Top 10 nagich bohaterek gier, Top 15 mmorpgs, nowy „wyciekniety” filmik, bardziej niz felietony, recenzje krytyczne, itd., a „managerowie contentu cisna na czarne” to nie ma nad czym plakac, tylko znalezc fajna prace poza branza, a reszte robic pro bono, vide jawnesny.
Chciałem podkreślić, że nie winię żurnalistów, ale ludzi, którzy pozwolili na tabloidyzację mediów w ogóle. To się dzieje wszędzie, w telewizji, radiu, prasie, internecie, czyli mediach w ogóle. Patrzcie co się stało z CNN po tym jak newsem stały się wpisy z twittera, albo jak Kotaku sponiewierało niegdyś niedościgniony wzór – Gamespot, który schudł i z serwisu pełną gębą przeobraził się w bloga. Znak czasów? Nie oglądajmy się na wydawców, dystrybutorów, róbmy swoje, dla własnej satysfakcji, bo dla pieniędzy to szkoda życia. Ludzie to docenią, nawet jeśli byłaby ich tylko garstka.
Kotaku jest spoko
Tak samo jak Fakt, czy Super Express. Kiedys byly spoko „fact checking” i „wiecej tekstu niz obrazkow”. Teraz sa UPDATE 1, UPDATE 2 i puszczanie kazdej, byle goracej ploty, bez potwierdzania (bo napisanie, ze sie do kogos napisalo, i ktos nie odpisal, to zadne zrodlo). #justsayin
http://kotaku.com/5814367/what-are-americans-fetishizing-this-week-penises
http://kotaku.com/fyi-butts-are-off-limits-in-nintendo-games-but-penise-489492010
zbieżność tematów przypadkowa!
ech, a co mi tam
http://gamejournos.com/tagged/kotaku
http://www.somethingawful.com/news/gameblogguu-kotaku-parody/
lol
Sorry ale mam dokładnie taką samą opinię jak Sławek – polscy dziennikarze 'branżowi” uważają że im się wszystko z marszu należy – bo są bo przyszli – a teraz równo wszyscy jadą na EA.
Dla jasnośći – byłem, nagrałem z moim operatorem materiały (TAK TAK NAWET FRAGMENTY ROZGRYWKI), zrobiłem 2 wywiady i jakoś niezbyt byłem zainteresowany tym co było do jedzenia.
WSZELKIE MATERIAŁY DODATKOWE dostałem następnego dnia mailem (dropbox itp itd) od PRowców EA. Wystarczyło poprosić, zostawić wizytówkę. W rezultacie wrzuciliśmy 2 materiały – z nwoej FIFY i nowego BF.
Niestety nie miałem w tym wszystkim czasu na publiczny zbiorowy lincz i narzekanie, za co serdecznie przepraszam.
> Sorry ale mam dokładnie taką samą opinię jak Sławek
Opinia Sławka to nadal czerwony śledź. Nie o to chodzi w tekście Olafa by bronić dziennikarzy tylko zauważyć co robi EA. Jakość dziennikarstwa growego w Polsce w żaden sposób nie wpływa na ocenę bezsensu w zachowaniu firmy.
Uważam, że lekceważenie przedstawicieli polskiej publicystyki growej jest zjawiskiem haniebnym i zasługującym na natychmiastowe i zdecydowane potępienie przez Radę Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych.
A bardziej serio, dziwnie się czuję, choć bynajmniej nie dziwię, czytając to wszystko.
Tutaj to może jeszcze nikt nie dostrzeże dyskusji, ale na PurePC zasięg rażenia jest już znaczący:
http://www.purepc.pl/rozrywka/electronic_arts_kontra_dziennikarze_dramat_w_trzech_aktach
Cała sytuacja. bez wątpienia, idiotyczna i nie powinna mieć miejsca. Ale o tym już nie będę pisał, bo zostało napisane. Mnie natomiast zastanawia skąd wzięło się głupie przeświadczenie, że YT ma większy zasięg? Porządne serwisy growe mają po przynajmniej kilkaset tysięcy UU miesięcznie. Taki YTuber niech sobie ma ileś tam tych subskrypcji, ale prawda jest taka, że część z nich to już osoby nieaktywne, zapomniane, albo w ogóle niezwiązane z tematem. To, że wyświetleń filmu jest dużo (50 tys i więcej), także nie znaczy nic – ile tego to puste wyświetlenia, przypadkowe itd. 90% YTuberów mnie osobiście nudzi po 15 sekundach gadania, a jak mnie coś interesuje, to mnie interesuje. Gry nie sprzedają się przez jeden czy dwa materiały w dniu premiery, albo miesiąc przed, ale przez cały hype budowany przez serwisy branżowe. Dlatego uważam, że jedyne sensowne rozwiązanie to równe traktowanie wszystkich, bo żeby cały ten bajzel działał, potrzebne jest każde ogniwo.
ale mnie drama ominęła :). najlepsze z tego wszystkiego jest to, że cała dyskusja dziennikarzy publicznie odbywa się na „jawnych snach” :D. Może jakby jakość publikacji na growych portalach była tego poziomu co tutaj, to nie byłoby problemu. No ale oczywiście nie w tym jest rzecz. Chodzi o formę a nie o treść. Poziom tego co serwują youtuberzy jest mniejszy bądź równy temu co jest w dziennikarstwie growym. Oczywiście pewnie są wyjątki, z wyjątkowo oczytanymi gościami, którzy prowadzą wyjątkowo głębokie recenzje. Ale tak naprawde ja już od dawna jeśli chodzi o rekomendacje to po prostu posługuję się znajomymi, do których mam zaufanie.
Ciąg dalszy historii:
http://antyweb.pl/forum/antykomunikacja-electronic-arts-polska/