Szlam

jewish_gay_prideWyrwałem chwasta. Mam nadzieję, że, zbanowany, zniknął na zawsze w zimnym piekle niepamięci, że już nigdy nie wróci, by rzygać na innych. Niech się tam miota, wścieka, przeklina do głuchych ścian, wygraża w poczuciu bezsiły, że nikogo to nie obchodzi; po napisaniu tego tekstu nie chcę mu poświęcić ani jednej myśli.

Lewy górny róg ekranu to w sieciowym „Battlefieldzie 4” okno na świat, z którym na co dzień nie chcielibyśmy mieć do czynienia. Komunikaty pisane przez graczy, często w furii i złości. Bywają obraźliwe i pełne bluzgów. Zwykle nie reaguję, bo to jak powstrzymywać parasolem tsunami, ale czasami nie sposób zdzierżyć. Nie, gdy jakiś gnojek bryzga jednym za drugim antysemickim tekstem. Na niemieckim serwerze.

Najpierw zwróciłem mu uwagę, by przestał. Gdy nie zareagował, ostrzegłem, że zgłoszę to do admina. Mimo to był chyba zaskoczony. Zanim zniknął, zdążył mnie jeszcze wyzwać od „j…ych żydowskich parchów”. Czy jakoś tak.

Odtąd nie widziałem go ani razu. Może się gdzieś w strachu zaszył jak robak pod kamieniem i za jakiś czas znów wypełznie, ale chyba nie – myślę, że na stałe zablokowano mu konto. Takich alarmów się raczej nie ignoruje, zbyt gruby kaliber. Za lekceważenie aktów antysemityzmu, świadome dopuszczanie do ich ponawiania, też grożą sankcje.

Przynajmniej chciałbym wierzyć, że tak to działa.

Miałem lekką satysfakcję z poczucia zrobienia czegoś, co ma sens, ale summa summarum nie było mi fajnie. To jak sprzątnąć koci kał z piaskownicy, w której bawią się dzieci. No, trzeba było, ale trudno nie poczuć smrodu.

Na tego typu, antysemickie komentarze nie trafiam w „Battlefieldzie” często. Może właśnie z powodu strachu przed konsekwencjami. To nie jest tania gra, poza tym kupno nowego egzemplarza, by założyć kolejne konto, oznacza konieczność ponownego, mozolnego nabijania punktów odblokowujących bronie, wyposażenie helikopterów, samolotów, czołgów etc. Bez niego ma się mniejsze szanse na polu bitwy. To trochę trwa, a ego boli, gdy dostaje się wtedy po tyłku. Gnojki bardziej się pilnują.

Z drugiej strony, dochodzą mnie słuchy, że gracze z Izraela bywają wyrzucani z niemieckich serwerów i obrażani jako Żydzi. Może zatem cuchnie tam bardziej niż mi się wydaje.

Antisemitic_forum1antisemitic_screenAntisemitic_forum_2

Gracz z Izraela został wyrzucony z niemieckiego serwera „Battlefielda 4” – za pochodzenie. Nie z powodu wysokiego pingu, jak tłumaczy komuś, kto sugeruje właśnie taki powód – racjonalny, a nie rasistowski. I dodaje, że padały tam też obelgi „Żydzi to świnie”.

W każdym razie jeszcze gorzej bywało pod tym względem w „Counter-Strike’u”. Może dlatego, że gra tania jak barszcz w barze mlecznym. A może dlatego, że na otwartych serwerach nikt zwykle nie czuł się zobligowany do pilnowania jakichkolwiek standardów.

Trafiałem na graczy nazywających się stopniami wojskowymi esesmanów lub ksywkami wyrażającymi ich stosunek do Żydów – wiadomy. W słuchawkach rozbrzmiewał rechot z dowcipów o „żydkach w krematorium”. Czuli się – i byli – bezkarni. Na próby protestu reagowali jak ten pętak z „Battlefielda”. Jeszcze większą agresją i autentycznym zdziwieniem. No bo o co mi w ogóle chodzi. A, no jasne, pewnie „j…ny żydzior”, do gazu z nim. Pod koniec mojej przygody z „Counter-Strike’iem” zmieniłem ikonę gracza na Gwiazdę Dawida.

Spędzałem czas w „Counter-Strike’u” nie tylko dlatego, że bardzo lubię tę grę. To była dla mnie szansa, by poznać świat ludzi, których na co dzień dzielą ode mnie mury. O edukacji zakończonej na podstawówce, z małych miejscowości, o kompletnie innych ambicjach i światopoglądzie. Przekrój społeczności tej gry określała niska cena „Counter-Strike’a”, a przede wszystkim – komputera potrzebnego do jej uruchomienia.

lgbt_jew

Nosiłbym, najchętniej na zlotach „prawdziwych graczy”. Mimo że jestem nie gejem, a gojem. Dla zasady, bo mało co wkurza mnie tak, jak kopanie mniejszości.

W „Counter-Strike’u” automatycznie aktywowana jest komunikacja głosowa dla członków tej samej drużyny. Siedząc cichutko jak mysz pod miotłą, z wyłączonym mikrofonem, stawałem się dla nich niewidoczny. Zapominali, że istnieję i czuli się w swych rozmowach swobodnie. Poznawałem obcą, niedostępną dla mnie w inny sposób rzeczywistość. Wysłuchiwałem relacji z balang, problemów w rodzinie lub w zakładzie pracy, czy opowieści o obejrzanym filmie niczym z pamiętnych dialogów Kociniaka z Zaorskim. Wielu z tych internetowych znajomych, spotykanych na regularnie odwiedzanych serwerach, polubiłem; był to z mojej strony rodzaj anonimowego, jednostronnego kumpelstwa. Fajni, wartościowi ludzie.

Ale byli też inni. Przerażająco prymitywni pogromcy „żydków” i „pedałów”. I było ich przerażająco wielu.

Język homofobiczny, tak powszechny na polskich serwerach „Counter-Strike’a”, jest, co niepokojące, normą także na – przecież uważniej, zdawałoby się, monitorowanych – europejskich serwerach „Battlefielda”. Co chwila ktoś jest wyzywany od „pieprzonych pedałów”: per fucking faggot, gay etc. Najbardziej chyba frustruje w tym wszystkim i jeży włos na karku ciche przyzwolenie twórców gry (szwedzkie studio DICE) i/lub wydawcy (Electronic Arts). Nie robią nic, choć mogliby wiele, bez większego wysiłku. Jeszcze przed chwilą w ogóle się nad tym nie zastanawiałem, a już w tym momencie jestem w stanie ad hoc wskazać rozwiązania, które mogłyby to uciąć. Skuteczna powinna się okazać już zwykła blokada czatu na słowa niepożądane z automatycznym okresowym banem dla autora bluzgu, z dłuższą karencją dla recydywistów. To by było chyba najprostsze. Szkoda, że decydentom wydaje się na tym nie zależeć.

Uznali, że nie ma w tym nic niestosownego? Czy może, że tak już musi być, bo „to taka gra jest”?

Skąd w ogóle podobny język w wojennych grach sieciowych?

Czy dlatego, że grają niemal wyłącznie mężczyźni, po sufit nabuzowani adrenaliną, bo taka zabawa eksploatuje atawizmy brutalnej rywalizacji terytorialnej?

Czy sieciowe gry wojenne przyciągają głównie chcących się na kimś wyżyć prymitywów?

Czy grają w nie zakompleksieni frustraci, próbujący sobie coś kompensować tymi wielkimi fallicznymi zabawkami zdolnymi do nieustającej ejakulacji?

Czy próbują w nich rozładować napięcie nieszczęśnicy niepewni swej tożsamości seksualnej, zabawą „dla prawdziwych mężczyzn” i językiem pogardy dla „ciot” przekonujący siebie i innych, że są do bólu hetero?

Czy dzieje się tak dlatego, że styl ten narzuca środowisko, i owe „antypedalskie” bluzgi są raczej konformistycznym dopasowaniem się do stada niż autentycznym wyrazem fobii i agresji?

Nie jestem pewien odpowiedzi.

Wiem natomiast, że w środowisku zdeklarowanych graczy, choć na forach dyskusyjnych i w komentarzach pod tekstami aż tak intensywnej i brutalnej retoryki homofobicznej zwykle się nie spotyka, o pełną tolerancję trudno. Nawet wśród piszących o grach dziennikarzy, którzy przecież powinni być od tego, by ustalać granice i dawać przykład. Nie, rzecz jasna nikt nie wyzywa nikogo na serio od „pedałów” – musiałby mieć chyba IQ stułbi płowej, to byłoby przecież zawodowe samobójstwo. Nierzadkie jest jednak przymrużenie oka, zawoalowana ironia, podkreślanie dystansu. To się jakoś rymuje w tym środowisku z dość często spotykaną aprobatą dla seksizmu, czego wyrazem są choćby fotorelacje z targów gier skupione na wdziękach półnagich hostess.

Laura_K_DaleTo, że w środowisku zagorzałych pasjonatów gier wideo poziom akceptacji dla szowinizmu seksualnego jest statystycznie wyższy niż, przykładowo – strzelam – w środowisku hodowców psów rasy husky (jeśli macie dowody przeciwko hodowcom, poprawcie mnie, śmiało!), widać chyba też z zewnątrz. Może gdyby Fraser Millward, komik prowadzący prezentację Xboksa One na Eurogamer Expo, nie wyczuł (?) instynktownie z widowni atmosfery akceptacji dla żartów z cudzej seksualności, nie pozwoliłby sobie na upokarzanie transseksualnej dziennikarki Laury Kate Dale, mówiąc o niej m.in. per „to” (ang. it).

Uzupełnienie: Aleksander w komentarzu słusznie zwrócił mi uwagę – dziękuję! – że to jest zły przykład. Dale i Millward wyjaśnili sobie potem – a ja, niestety, już się do tego nie dokopałem, przepraszam – że zaszło nieporozumienie.

Na tym jednak nie koniec. Dale tak czy owak nie uniknęła obelg. Jak relacjonował Kevin Femmel, po tym zdarzeniu zalała ją na Twitterze fala nienawistnych i pogardliwych komentarzy. Oto wyimki:

lauratweets1lauratweets4Dziennikarz Jim Sterling z Destructoida obrażał dziewczynę transseksualnej twórczyni gier Anny Anthropy nazywając ją „feminazistowską dziwką” i odsyłając do „męża” – czyli przy okazji potraktował Anthropy tak, jak u nas liczni prawicowi politycy i publicyści traktują Annę Grodzką.

Jim_Sterling_feminazi_slutPamiętam – doprawdy, trudno zapomnieć – toczoną na internetowym forum parę lat temu dyskusję z pewnym bardzo wpływowym redaktorem polskiej prasy growej, zdegustowanym faktem, że osoby LGBT organizują manifestację w obronie swoich praw. Bo niby jak śmią epatować swym istnieniem i zniesmaczać innych (dziś to się nazywa „uprawianiem homopropagandy”). Oczywiście zaprzeczył, że jest homofobem. Na moją uwagę, że może powinien w sobie znaleźć więcej empatii, parsknął, że no nie, empatia to na pewno nie on, najwyraźniej rozśmieszony i poirytowany, że mu taką słabość charakteru imputuję. Twardy gość, nie ma to tamto.

Nie chcę na podstawie takich przykładów budować totalnych uogólnień – choć mógłbym wyliczyć ich więcej – ale o czymś jednak mówią. Ordynarne, seksistowskie zaczepki w grach sieciowych gdzieś muszą mieć źródła. Może warto, abyśmy się sobie zaczęli przyglądać uważniej. Nie tylko temu, gdzie wytyczamy granice własnych zachowań, ale i jak reagujemy na przekraczanie akceptowalnych przez nas granic przez innych.

Pierwszy krok w stronę dyskryminacji, a potem nagonki, można wykonać bowiem bardzo łatwo. Bezwiednie, bez cienia złej woli. Widzę to na przykładach paru moich kolegów dziennikarzy, których czasami obserwuję w sieci. Sympatyczni, inteligentni ludzie, nieskłonni odbierać komukolwiek prawo do godności z powodu tożsamości seksualnej, potrafią napisać pejoratywnie, że coś jest „gejowskie”. Oczywiście sami traktują to jako żart, niewinną zabawę konwencją języka homofobii i wiem, że naprawdę nie mają niefajnych intencji. Ale ten ich brak samoświadomości w danej kwestii uderza między oczy jak Kliczko. No, rozpacz po prostu, cień czarnych chmur znad Mordoru.

A kule śniegowe się toczą.

52 odpowiedzi do “Szlam

  1. Bartłomiej Nagórski

    Oj, wyczuwam nadciągającą burzliwą dyskusję, tysiąc komentarzy i kolejnych piętnaście artykułów na growych blogaskach z cyklu „Szewczyk znajduje w grach problemy gdzie ich nie ma”.

    Co do mnie, to kombinację DICE + EA + społeczność online już od dawna traktuję jak synonim czegoś mocno toksycznego. Dawno temu, w 2009 roku, napisałem serię wściekłych postów o Battlefield Heroes, jak widzę nic się nie zmieniło od tamtej pory: http://jawnesny.pl/wp-content/uploads/2014/02/BFH_creme_de_la_creme.jpg

    Odpowiedz
    1. Louvette

      „Oj, wyczuwam nadciągającą burzliwą dyskusję, tysiąc komentarzy i kolejnych piętnaście artykułów na growych blogaskach z cyklu „Szewczyk znajduje w grach problemy gdzie ich nie ma.”

      Zdziwiłabym się, gdyby tak się stało.

      Podyskutujemy sobie tutaj, ale – mam wrażenie (zaznaczam przy tym, że nie śledzę na bieżąco, więc mogło mi coś umknąć) – polskie media growe nie są zainteresowane podejmowaniem problemu dyskryminacji w środowisku graczy. To się jakoś specjalnie nie „klika” – a w każdym razie nie tak, jak pretekst do zebrania pod wspólnym sztandarem przeciwników jakiejkolwiek krytyki dyskusyjnych aspektów gier, co parę miesięcy temu mogliśmy zaobserwować na wiadomym przykładzie.

      Wynika to chyba z przekonania, że nie jest to jakiś szczególny problem – bo przecież „taki już jest internet” i w ogóle „taki już jest współczesny świat”. Tak jakby zwalniałoby to z odpowiedzialności za próbę poprawy tego fragmentu internetu/świata, którym akurat się zajmujemy. To jednak wymagałoby krytycznego spojrzenia z dystansem na najciemniejsze strony ukochanego hobby (które ma być przecież „tylko zabawą”), a to nie jest łatwe i przyjemne. Rzetelne dziennikarskie podjęcie tematu konfrontowałoby odbiorców z nimi samymi, skłaniając choćby do zadania sobie pytania, czy zawsze reagowałem/am na przejawy dyskryminacji (na przykład – w grach sieciowych), czy raczej brakiem reakcji dawałem/am ciche przyzwolenie? To nie są pytania, które chcą zadawać sobie czytelnicy popularnych portali o grach.

      A dopóki większość będzie dawać ciche przyzwolenie, a głosy sprzeciwu należeć będą do mniejszości, dopóty decydenci nie poczują finansowego (bo wspominanie o moralnym byłoby pewną naiwnością) przymusu, by na dobre zabrać się za skuteczne zwalczanie plugawego języka i innych przejawów dyskryminacji.

      Odpowiedz
      1. Bartłomiej Nagórski

        „Zdziwiłabym się, gdyby tak się stało.”

        Po tekście Olafa o scenie tortur w GTA V powstało kilka-kilkanaście notek na blogach o różnym stopniu popularności, od dużych po te czytane przez pięciu znajomych na krzyż, praktycznie wszystkie broniące GTA V (w wariantach od „ależ francuski piesek” po „to przecież nic nie znaczy”). Stąd spodziewałem się większego odzewu. Na razie natomiast faktycznie w referralach cisza. :)

        Odpowiedz
        1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

          @Bartłomiej
          [Louvette:] „Zdziwiłabym się, gdyby tak się stało.”

          Po tekście Olafa o scenie tortur w GTA V powstało kilka-kilkanaście notek na blogach o różnym stopniu popularności, od dużych po te czytane przez pięciu znajomych na krzyż, praktycznie wszystkie broniące GTA V (w wariantach od „ależ francuski piesek” po „to przecież nic nie znaczy”). Stąd spodziewałem się większego odzewu. Na razie natomiast faktycznie w referralach cisza. :)

          Tak jak Louvette, nie spodziewam się tym razem wielu pręgierzy. Ci, którzy odnajdą w powyższych zarzutach siebie i poczują się dotknięci, raczej będą wybierać strategię na przeczekanie, udając, że tego tekstu nie ma. W obawie, że czytelnicy przypomną sobie przysłowie o uderzeniu w stół i nożycach.

          Co się zaś tyczy potencjalnych sojuszników, nie jest jeszcze przesądzone, że nikt się do tego w jakiś sposób nie odniesie, inicjując dyskusję we własnym środowisku. Choć fakt, taki temat raczej nie ma potencjału farmy klików. Rachunki sumienia zyskują popularność zwykle tylko wtedy, gdy chodzi o sumienia innych.

          Odpowiedz
      2. Bartłomiej Nagórski

        Na marginesie: przeszedłem w końcu „The Last of Us”, więc przeczytałem Twój tekst o egoizmie rodzica. Mam jakieś przemyślenia, ale nie tak głębokie. Raczej odczuwałem gorzką satysfakcję z tego zakończenia – nie uważam Joela za socjopatę czy psychopatę, rozumiem dlaczego zrobił to co zrobił i zgadzam się z jego oceną. Pewnych rzeczy po prostu nie warto poświęcać.

        Odpowiedz
  2. Michał Ochnik

    ” Sympatyczni, inteligentni ludzie, nieskłonni odbierać komukolwiek prawo do godności z powodu tożsamości seksualnej, potrafią napisać pejoratywnie, że coś jest „gejowskie”. Oczywiście sami traktują to jako żart, niewinną zabawę konwencją języka homofobii i wiem, że naprawdę nie mają niefajnych intencji. Ale ten ich brak samoświadomości w danej kwestii uderza między oczy jak Kliczko.”

    To mnie w sumie najbardziej irytuje. To są sytuacje nagminne. Ja wiem, że to tylko ironiczna zabawa konwencją, wie to też redaktor, który to napisał. Wie to też, powiedzmy, co piąty czytelnik. Ale reszta nie wychwyci drugiego dna, zatrzyma się na najpłytszym, powierzchownym znaczeniu „żarciku”. Reszta dostanie czytelny sygnał – osoba, którą być może traktują jako autorytet w swojej wypowiedzi pozwiązuje homoseksualizm z czymś słabym, obciachowym, złym.

    Odpowiedz
    1. Void

      Tu nie rozumiem gdzie widzisz coś złego.
      Co złego jest w „nie chcę takich okularów jak Elton John – one są takie gejowskie”? Dlaczego gejowskie musi być synonimem czegoś dobrego?

      Odpowiedz
  3. Simplex

    Grając w BF4, wielokrotnie byłem wywalany z niemieckich serwerów z racji przynależności do podludzi (a konkretnie z powodu bycia Polakiem: „players from Poland are not allowed”).

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @Simplex
      Grając w BF4, wielokrotnie byłem wywalany z niemieckich serwerów z racji przynależności do podludzi (a konkretnie z powodu bycia Polakiem: „players from Poland are not allowed”).

      Dziękuję, że o tym napisałeś. Nie wiedziałem, że rasizm jest tak powszechny na niemieckich serwerach, i że my też padamy jego ofiarą. Nigdy nie wyleciałem z serwera z powodu narodowości, ale też nie mam literek „PL” przy nicku. Widać nie zwracają uwagi na IP.

      Odpowiedz
      1. Simplex

        Dopiero twoja wiadomość uświadomiła mi, że mogłem wyleciec z powodu literek PL na końcu – zakładałem, że chodzi o IP, bo ciąg „PL” w nazwie to troche zbyt szerokie kryterium.

        Odpowiedz
    2. GameBoy

      Kiedyś grałem dosyć sporo w Battlefield: Heroes (zanim nie zarzucili sklepu toną przedmiotów w których nie mogłem się odnaleźć i za nie płacić) i z tego co pamiętam grałem na całej masie niemieckich serwerów i chyba nigdy nie spotkałem się z jakimiś większymi awanturami o podłożu rasistowskim.
      Na pewno też nie byłem wyrzucany z nich za narodowość (PL w nicku).
      Strasznie dziwne jak na darmową grę.

      Jedynie prawie wszyscy zgodnie mieli w pogardzie klasę commando i często byłem automatycznie wyrzucany bo moja postać przekraczała akurat limit 2 osobników tejże klasy na drużynę. :(

      Odpowiedz
      1. Uhtron

        Sprawa ma się ciekawie w społeczności graczy League of Legends, gdzie (po półtoraletnim doświadczeniu) większość polskich użytkowników faktycznie przejawia toksyczne zachowania – obraża innych członków drużyny. Przy okazji duża część rodaków, których spotykam, nie rozumie języka angielskiego; widać więc jasno, jaka jest dominująca grupa wiekowa. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, aczkolwiek w tym wypadku lepiej chyba zaczynając rozgrywkę oczekiwać najgorszego. Ewentualnie się człowiek miło zaskoczy.
        Jeżeli ktoś nie jest z LoLem obeznany, wyjaśnię, że tam inaczej wygląda kwestia banowania – w zwykłych grach można zgłosić użytkowników po zakończeniu meczu, z podaniem powodu. Po otrzymaniu co najmniej kilku zgłoszeń sprawa gracza trafia do Trybunału, miejsca, gdzie inni gracze osądzają werdykt.

        Odpowiedz
        1. bosman_plama

          Właśnie – zastanawiam się, czy wyrzucanie Polaków z serwerów ma na pewno podłoże rasistowskie. Nie rozumiałem „polskiego problemu”, aż zagrałem w TOR (to mmo psujące KotOR), by ze zgrozą odkryć, że Polacy nie tylko ignorują fakt, iż oficjalnym językiem serwera nie jest polski (to można zrozumieć, nie każdy czuje się na siłach, by rozmawiać po angielsku, a chce zapytać o jakiś szczegół gry), ale też znajdują szczególną uciechę w obrażaniu innych graczy.

          Odpowiedz
  4. Michał Ochnik

    „Mam nadzieję, że, zbanowany, zniknął na zawsze w zimnym piekle niepamięci, że już nigdy nie wróci, by rzygać na innych. Niech się tam miota, wścieka, przeklina do głuchych ścian, wygraża w poczuciu bezsiły, że nikogo to nie obchodzi”

    Na moje, to nie będzie miał problemów ze znalezieniem całej rzeszy (pun not intended) ludzi, którzy jego poglądy powitają nawet nie ze zrozumieniem i akceptacją, co wręcz z entuzjazmem. Jeśli się nad tym choć trochę zastanowić, to okaże się, że żyjemy na naprawdę strasznym świecie.

    Odpowiedz
  5. Sadzonka

    Gry multiplayer to w moim odczuciu wierzchołek góry lodowej, a wymienione powyżej przykłady to jedynie element większego zjawiska, jakim jest niebywale powszechna mowa nienawiści w internecie w ogóle. W anonimowych komentarzach na przeróżnych stronach znajdziemy przecież bluzgi na chyba każdą rasę, wyznanie, narodowość, grupę etniczną czy zawodową, jaka istnieje, o przeróżnych osobach publicznych i prywatnych nie wspominając. Pocieszam się tym, że być może faktycznie więcej w tym postawy, niewiedzy i głupoty, niźli rzeczywistej pogardy i uprzedzeń. Że ludzie ci, którzy siadając we własnym domu przed komputerem radośnie wyżywają się na innych, nie są równie skłonni do podobnych zachowań w RLu. Brak konsekwencji i anonimowość z pewnością odgrywają tu znaczącą rolę, jednak w instytucjonalnym ograniczaniu tych dwóch nie posuwał bym się za daleko – gdyż w mojej ocenie, parafrazując Georga Cantora, istota Internetu leży w jego wolności. Sądzę, że w tej materii każdy powinien zająć się sprzątaniem własnego podwórka, podobnie, jak zrobiłeś to Ty, Olafie. I w miarę możliwości unikać włażenia w bagno, trzymając się miejsc, gdzie ceni się jeszcze jakąś podstawową kulturę wypowiedzi. Całego szlamu z internetu nie da się uprzątnąć, a na pewnie nie przy obecnym poziomie wielu jego użytkowników.
    W tym wszystkim trzeba sobie zdać również sprawę, że podobne postawy nie biorą się „znikąd”. Chociaż to też zależy, jak to rozumieć – bo np. wielu antysemitów, z którymi miałem styczność, nigdy nie miała do czynienia z żadnym Żydem. Ale pewne zachowania tego typu wynosi się już z domu – w warunkach internetowych po prostu puszczają hamulce i cała sytuacja ulega zwielokrotnieniu. Również nasze życie publiczne pełne jest podobnej mowy nienawiści – przecież skoro prominentni politycy prawicy mogą bezrefleksyjnie oskarżać ludzi na prawo i lewo o zdradę na rzecz Rosji, współpracę z SB albo o demoralizację społeczeństwa, to chyba logiczne, że w internecie co bardziej podatni zaraz zaczną domagać się wieszania lewaków, ścigania pedałów i obalania rządu. I analogicznie, kiedy czołowi przedstawiciele lewicy starają się zbijać kapitał polityczny na fanatycznym antyklerykalizmie, nie patrząc na to, że dla kogoś wiara może być ważna, a nie wszyscy księża to pedofile.
    Słowem, nie poszukiwałbym genezy w internecie, który moim zdaniem jest on tylko katalizatorem; źródło problemu leży poza nim.

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @Sadzonka
      Sądzę, że w tej materii każdy powinien zająć się sprzątaniem własnego podwórka

      Tak, ale – podbijając skalę – gry sieciowe to właśnie podwórka ich producentów i wydawców. Dla ludzi mediów są to tytuły, do których piszą, powiązane z nimi fora dyskusyjne, a nawet ich prywatne profile na Facebooku – bo w tej profesji nie da się po godzinach odciąć od swego publicznego wizerunku. Niestety, w wielu przypadkach te podwórka nie znają miotły.

      Odpowiedz
    2. bosman_plama

      Antysemityzm (podobne jak antyklerykalizm itd.) w ogóle bywa często irracjonalny, ponieważ należy raczej do sfery emocji niż intelektu (aczkolwiek „antowcy” zwykle staraj ą się racjonalizować swoje przekonania). Kiedyś odkryto go np. w Japonii, choć teoretycznie nie miał tam wielu powodów, by się pojawić. Właściwie, gdyby nie był obecny w środowiskach graczy, stanowiłoby to niezwykły fenomen.

      Odpowiedz
  6. Aleksander Borszowski

    Od razu zaznaczę, że mój komentarz nie ma na celu umniejszania niczyjego cierpienia, ale o ile zgadzam się, że szeroko pojęte gaming community jest żenujące na wiele sposobów (to, o czym piszesz, to wierzchołek góry lodowej, to:

    1) Sytuacja na evencie Eurogamera była rozbuchana przez internet, bo Fraser w panującym tam chaosie nie wiedział najzwyczajniej, jakiej płci jest Laura, i użył słów „this person” – sama Laura przepraszała potem, że wymknęło się jej to wszystko spod kontroli:

    Laura Kate Dale and Fraser Millward have come to agree that the situation which took place at the Xbox stand at Eurogamer on Sunday 29th September was an unfortunate misunderstanding on both sides. It has now been made clear that Fraser did not refer to Laura as an 'it’ or a 'thing’ or a 'he’, and these claims have now been fully retracted by Laura and she is sorry for the hurt this caused. Fraser caused offence to Laura on stage when he publicly misgendered her by addressing her as 'this person’. Laura was also upset by statements which she saw as suggesting that she was not female. Fraser is sorry he said this, and for the pain he inadvertently caused Laura. Both parties wish to put the situation behind them and consider this matter now resolved.

    2) O ile komentarz Sterlinga był zupełnie nie na miejscu, wiele razy przepraszał za niego (np. http://www.gamingaswomen.com/posts/2013/06/an-interview-with-jim-sterling-about-sexism-in-game-culture/ ) i twierdził, że chce się za niego odkupić, pracując w celu uczynienia społeczności growej „more inclusive”.

    Problem, jaki mam z opisywaniem w mediach takich sytuacji jest taki, że tego typu sytuacje są opisywane z perspektywy „jesteśmy źli” i często nie daje się oskarżonym o bycie „szlamem” głosu, po prostu wydaje się na nich sąd z mównicy. Jakbyśmy sobą jako społecznością gardzili tak bardzo, że nie wierzymy, że ludzie potrafią być ponad to wszystko – jest to nieco uzasadnione przez ogólną paskudność krajobrazu gier multiplayer, ale jednak jakieś zasady, research, obiektywność, cokolwiek powinno obowiązywać.

    http://www.neogaf.com/forum/showpost.php?p=52064562&postcount=1112

    Żenuje mnie, że taki Polygon jest tak zaślepiony w swojej walce z dyskryminacją, że stał się beczką śmiechu (śmiechu przez łzy). Taki Arthur Gies, który robi z siebie męczennika, pokazując komentarze oczywistych trolli jako „poziom jego przeciwników”, potrafił przyłączyć się do polowania na czarownice na pracowników Mojang, bo „takie ładne kobiety przecież nie mogą zadawać się z nerdami własnej woli”!

    Dyskryminacja jest zła, ale zbyt często walka z nią zmienia się w taki okrutny self-loathing, powtarzanie półprawd, czy nawet w skrajnych wypadkach obsesyjną nienawiść. Wydaje mi się, że to gorycz wywołana paskudnym traktowaniem powoduje to wszystko, i jest to zrozumiałe, ale co dobrego może wyjść z goryczy?

    Odpowiedz
    1. Aleksander Borszowski

      BTW, nie atakuję cię w tym komencie ani razu, Olafie, choć – gdy przeczytałem post – jedno sformułowanie jest dość nieszczęśliwe. :p Bardziej denerwuje mnie, jak inne media potrafią płytko podchodzić do tych spraw. I tyczy się to też analizowania kwestii dyskryminacji w drugą stronę, czyli kiedy zbywają one problemy mniejszości jako przesadę.

      Odpowiedz
    2. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @Aleksander
      1) Sytuacja na evencie Eurogamera była rozbuchana przez internet, bo Fraser w panującym tam chaosie nie wiedział najzwyczajniej, jakiej płci jest Laura, i użył słów „this person” – sama Laura przepraszała potem, że wymknęło się jej to wszystko spod kontroli

      Dziękuję, że zwróciłeś mi na to uwagę, przeoczyłem finał sprawy. Przejrzałem wcześniej parę materiałów na ten temat, doszedłem do etapu wystosowania przez Microsoft oficjalnych przeprosin za zachowanie Millwarda.

      Ale skoro już ciągniemy ten wątek, przejdźmy do kolejnego rozdziału, bo dopiero wtedy widać pełny obraz. Czyli do zalewu konta Laury K. Dale na Twitterze obraźliwymi komentarzami rozmaitych gnojków wyszydzających jej seksualność, pisanych po tym, jak wyjaśniła sobie wszystko z Millwardem.

      2) O ile komentarz Sterlinga był zupełnie nie na miejscu, wiele razy przepraszał za niego (np. http://www.gamingaswomen.com/posts/2013/06/an-interview-with-jim-sterling-about-sexism-in-game-culture/ ) i twierdził, że chce się za niego odkupić, pracując w celu uczynienia społeczności growej „more inclusive”.

      A tego argumentu nie kupuję. Przede wszystkim nie jestem przekonany co do szczerości intencji Sterlinga. Wcześniej już nieraz sugerował swoim zachowaniem, że niespecjalnie go obchodzą cudze uczucia, bywał notorycznie obcesowy, a jest przy tym na tyle inteligentny, by pojąć, że po burzy rozpętanej przez Anthropy będzie skończony w zawodzie, jeśli natychmiast nie wycofa się rakiem ze wszystkiego. Na niskich zagrywkach – seksizmie, wyszydzaniu inności itp. – można w pisaniu o grach długo jechać, bo zawsze znajdą się stada osób, które będą to chętnie czytać. Tak długo, dopóki nie przeciągnie się liny, tzn. jakiś eksces nie stanie się na tyle głośny przez swą kontrowersyjność, że zmusi wydawcę do zaciągnięcia hamulca w obronie własnego tyłka. I właśnie na takie case study wygląda mi, niestety, sprawa Jima Sterlinga.

      Facet nie cierpiał na pomroczność jasną, nie „został źle zrozumiany przez media”, po prostu był sobą. I zwyczajnie trudno mi uwierzyć, że ta larwa nagle z dnia na dzień przekształciła się w motyla. Tak czy owak – te słowa padły.

      Problem, jaki mam z opisywaniem w mediach takich sytuacji jest taki, że tego typu sytuacje są opisywane z perspektywy „jesteśmy źli” i często nie daje się oskarżonym o bycie „szlamem” głosu, po prostu wydaje się na nich sąd z mównicy. Jakbyśmy sobą jako społecznością gardzili tak bardzo, że nie wierzymy, że ludzie potrafią być ponad to wszystko

      Bronisz sprawy, która naprawdę nie potrzebuje i nie jest warta Twojej adwokatury. Pisałem o autorach rasistowskich i homofobicznych odzywek. O gnojkach posyłających Żydów i „pedałów” do gazu, możliwych do ocenienia i sklasyfikowania jako szlam bez wcześniejszego czułego wysłuchania w konfesjonale. Złapałeś mnie na potknięciu w sprawie Laury K. Dale – i bardzo Ci dziękuję za zwrócenie uwagi na dalszy rozwój zdarzeń – ale ostateczny finał, jak sam widzisz, okazał się jeszcze bardziej ponury. Bo tak to już zwykle z podobnymi sprawami bywa. Im głębiej kopiesz, tym więcej szamba i tym bardziej cuchnie.

      Tak naprawdę jest odwrotnie, niż piszesz. Zdarzają się oczywiście pojedyncze przypadki nadgorliwości czy nieporozumień, ale nie ma żadnej obsesyjnej nagonki na autorów językowych lapsusów, którym potem, jako źli ludzie mediów, nie dajemy szansy na wytłumaczenie się, że wcale nie są takim strasznymi antysemitami i gejożercami. Że tylko im się wymsknęło. Trwa nieustająca nagonka na innych: Żydów, „pedałów”, kosmitów, wrotkarzy. Przy milczącej akceptacji – i o tym przecież jest mój tekst – twórców gier, wydawców, ludzi mediów, którzy mogliby zrobić w tej kwestii wiele. Ale nie robią, z rozmaitych – raczej nieszczególnie szczytnych – powodów. I to jest dramat.

      Odpowiedz
      1. Aleksander Borszowski

        Co do Sterlinga – może masz rację, nie wykluczam tego, ale wolę wierzyć, że się zmienił, skoro wyraził skruchę i mówi „chcę być lepszy”. To więcej, niż można powiedzieć o ludziach mu podobnym, hm?

        Co do reszty – nie zamierzam umniejszać problemów, o których piszesz, wręcz przeciwnie, i wspierał będę każdego, kto o nich pisze. Ale myślę też, że zło (zabrzmię trochę patetycznie) tylko szuka argumentów, żeby uzasadnić swoją obecność, swoją rację, a przez powtarzanie wersji wydarzeń „odrobinę mijających się z prawdą”, upraszczanie pewnych sytuacji, obrońcy sami dają atakującym broń do ręki. Tak, jak Sterling dyskredytuje się w twoich oczach przez krzyk „feminazi sluts” (i słusznie), tak Gies dyskredytuje się, szukając nienawiści do kobiet tam, gdzie szacunku do płci pięknej nie brakuje (tylko przykład, jest więcej takich sytuacji).

        Czy okrutne jest to, że Laura dostała tak paskudne wiadomości? Tak. Ale taki stał się język internetu – i nie jest to wyjątkowe dla jej sytuacji, autorzy programów telewizyjnych potrafią dostawać groźby śmierci za to, że scenariusz poszedł w inną stronę, niż oczekiwali fani, a Amerykanie ze sceny bijatyk, z którymi rozmawiałem, wspominali mi, jak wyzywano ich od „czarnuchów” i „małp” za to, że po zwycięstwie ich przeciwnicy wywnioskowali z ich nazw kont, że są czarni. W internecie istnieje podła masa, która reaguje jadem na wszystko, obojętne, czy to gry, seriale, czy styl życia. I z tego co widzę, jedyne słuszna ucieczka przed nimi to budowanie pozytywnych alternatyw. To, że scenarzyści są niszczeni w internecie, nie znaczy, że nie spotkają się z miłością na konwentach – to, że wokół sceny multiplayer w bijatykach znajdzie się sporo rasistów, nie znaczy, że na scenie turniejowej nie ma ludzi wielu kolorów skóry i orientacji seksualnych.

        I, szczerze mówiąc, innego wyjścia do walki z anonimem niż zbiorowe propagowanie pozytywnych zachowań i wspieranie ofiar nie widzę. Atak na szlam niestety nic nie daje – po to przecież atakują nienawiścią, żeby zobaczyć gniew, bezsilność i smutek, żeby zobaczyć negatywną reakcję. To jest ich woda na młyn, dlatego IMHO lepiej ich po prostu ignorować, skupiając się na ofiarowaniu pozytywnych alternatyw ofiarom dyskryminacji. Dlatego też te tematy, które uważam na forum 4chan (błędnie czasem uważanym za pozbawione jakiejkolwiek wartości) za wartościowe, hołdują zasadzie „nie karmić trolla” – jeśli się jej przestrzega, wszechobecni nienawistnicy (a takich znajdzie się tam dla każdego tematu) z czasem znikają, szukając celów, które są bardziej podatne na prowokacje, a pozostali użytkownicy skupiają się na tworzeniu original contentu i dyskusji. I coś smacznego na tym wątpliwej jakości gruncie potrafi wyrosnąć. Jak pieczarki!

        Jeśli znasz lepszy sposób – podziel się nim ze mną. :p

        Odpowiedz
        1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

          @Aleksander

          Hmm, właściwie chyba ze wszystkim się tym razem zgadzam. Nawet z wyrozumiałością wobec Sterlinga i nadzieją na jego poprawę. Generalnie jestem zwolennikiem dawania drugiej szansy (któż z nas nie błądzi) i nawet mi przed samym sobą trochę głupio, że w tym przypadku narosła we mnie taka głęboka nieufność wobec rzeczywistej motywacji tego pana. Ale cóż, tak mi podpowiada instynkt. Choć bardzo chciałbym za jakiś czas się przekonać, że Sterling faktycznie dojrzał.

          W internecie istnieje podła masa, która reaguje jadem na wszystko, obojętne, czy to gry, seriale, czy styl życia. I z tego co widzę, jedyne słuszna ucieczka przed nimi to budowanie pozytywnych alternatyw.

          Tak, budowanie pozytywnych alternatyw jest niezbędne. Ale równie istotne jest aktywne powstrzymywanie zła. Na pozór to walka z wiatrakami – odetniesz hydrze łeb, wyrastają kolejne. Ale inaczej się nie da. Nie można odciąć się od tego szlamu, odseparować w swym elfickim Lothlórien i tylko tam pielęgnować dobre wzorce, bo prędzej czy później hordy Mordoru dotrą i tu, niszcząc wszystko. Dziś demokracja liberalna, jeszcze wczoraj, jak sądziliśmy, nie do wykorzenienia tam, gdzie już stała się normą, znów jest zagrożona przez wszelakiego rodzaju brunatną masę, bo na chwilę spuściliśmy tych fanatyków z oka. Zlekceważyliśmy ich, uważając za margines i przeżytek. I spójrz tylko, co się dzieje w Europie – znów wyrastają na potęgę.

          Dziś chętnie ironizujemy z głupoty prymitywów wykrzykujących hasła o wieszaniu czy zagazowywaniu Żydów, LGBT, lewaków, „wrogów Kościoła”, „farbowanych Polaków” itd., itp. Tylko że oni przez naszą bierność i złe pojmowanie swobód demokratycznych mogą coraz więcej i coraz większą stanowią siłę. Wchodzą już nawet oficjalnie do polityki, marząc o przejęciu władzy i rozsadzeniu demokracji od środka. Nierzadko z poparciem autorytetów dominujących religii.

          A wszystko zaczyna się od naszej bierności.

          Odpowiedz
          1. Aleksander Borszowski

            Tu z kolei ja zgodzę się z twoją logiką – przy czym trzeba stosować takie metody walki ze „szlamem”, aby poszczególni ludzie składający się na jego wątpliwej jakości dorobek nie czuli, że cokolwiek osiągnęli. A niestety wielu wdaje się z nimi w dyskusję na bardzo niskim poziomie, wystawia ich posty na świecznik, traktuje ich z grobową powagą. Tu trzeba jednak działać ze znacznie większym pomyślunkiem.

            Hydrze nie próbuje uciąć się łbów, bo to dodaje jej siły. Kluczem do jej pokonania jest atakowanie nieśmiertelnej części, a potem przywalanie jej ziemią i głazami. :p

          2. Olaf Szewczyk Autor tekstu

            @Aleksander
            Hydrze nie próbuje uciąć się łbów, bo to dodaje jej siły. Kluczem do jej pokonania jest atakowanie nieśmiertelnej części, a potem przywalanie jej ziemią i głazami. :p

            Nice hack, U haxx0r! :D

          3. hed

            Też zdziwiło mnie wyciągnięcie wybuchu Sterlinga sprzed, ile to już, trzech lat? Od tamtej pory gość natworzył mnóstwo tekstów i filmów wymierzonych w zaściankowość, homofobię i nietolerancję – wiele z nich oczywiście w swoim wulgarnym stylu, ale jednak (homoerotyczny fanfic o romansach Sheparda z Mass Effecta to chyba najlepszy przykład).

            Pamiętam też film, w którym mówi dokładnie o tym, co stoi w bodajże ostatnim akapicie tego tekstu – że od jakiegoś czasu sam zastanawia się nad językiem, którego używa i chce unikać sformułowań, które są powszechne, a mogą być obraźliwe.

            Czy robi to cynicznie? Nie wiem, ale w swojej naiwności zakładam, że mało kto ma aż tak skomplikowany plan na siebie – wybić się na kontrowersji, a później udawać nawrócenie. Chociaż kto wie!

  7. Tenebrael

    Zasadniczo zgadzam się ze słowami autora. Warto się jednak zastanowić nie tylko nad tym, CO się dzieje, ale też DLACZEGO tak jest. Uważam, że odpowiedź jest dość prosta i zwie się „casualizacja” rynku. Wczasach nieco dawniejszych zarówno gry, jak i internet były towarem względnie luksusowym. Oznaczało to tyle, że nie miał do nich dostępu każdy – najczęściej byli to ludzie lepiej sytuowani, a więc często tacy, którzy reprezentują sobą jakiś poziom (oczywiście to uogólnienie, nie znaczy to, że biedny = zawsze hołota a bogaty = zawsze klasa). Inna, ważniejsza kwestia, to poziom wejścia. Starsze gry stawiały poprzeczkę nieco wyżej, wymagały od gracza choć odrobiny inteligencji. Słowem, poziom samych graczy był wyższy.

    Obecnie dostęp do sprzętu i internetu jest powszechny, a sieć zalały fale półmózgiej dzieciarni, nie potrafiącej się zachować, nie mającej za grosz ogłady. Gamingowe środowiska stały się ofiarami własnej inkluzywności i szerokiego zasięgu. Pośrednio winni są temu wydawcy, stawiające na upraszczanie wszystkiego, co możliwe. Kiedyś, by mieć jakiekolwiek szanse w, dajmy na to, sieciowej strzelance, konieczny był trening, samozaparcie czy umiejętność uczenia się od innych. Co więcej, na sprzęt i grę musiałeś zapracować/odłożyć przez dłuższy czas, więc też bardziej ceniłeś to, co masz. Teraz odpalasz sprzęt za śmieszne (w porównaniu do kiedyś) pieniądze, wchodzisz do taniego jak barszcz internetu, włączasz prościutkiego w nauce CoD’a, BF’a czy innego Crysis’a i jedziesz. Bariery zostały zniesione, więc i poziom spadł drastycznie. A za tym poszło rzucanie mięsem, walenie chamskich, rasistowskich wyzwisk (nieraz samemu ich nie rozumiejąc) itp. Ot, chciało się gier jako powszechnej rozrywki, to i taką mamy – ze wszystkimi blaskami i cieniami również.

    Padło tu też gdzieś stwierdzenie, że nieraz na niemieckich serwerach wyrzucają Polaków. Że to dyskryminacja itp. Szczerze powiedziawszy, wcale im się nie dziwię, i raczej nie ma to nic wspólnego z samą narodowością. Miałem okazję pograć w gry z serii BF (BC2, BF3, BF4) tak na polskich, jak i niemieckich serwerach. Niebo a ziemia. U Niemców zwykle pełna kultura, koncentracja na grze. Jak ktoś zaczyna skakać na chacie – natychmiastowy ban bez pytania. A na polskich serwerach? Powiedzieć, że „bydło” byłoby mocnym niedomówieniem. Rzucanie bluzgami, wyzwiska, ogólne chamstwo i dzieciarnia. Nie dziwię się, że Niemcy nie chcą takich graczy u siebie. Skoro sami nie potrafimy zaprezentować (jako narodowość) jakiegokolwiek poziomu, to nie ma się co dziwić, że inni nas nie chcą. Fakt, dostaje się rykoszetem tym Polakom, którzy reprezentują sobą jakiś poziom, ale z autopsji widzę, że jest to niestety garstka w morzu łajna.

    Odpowiedz
    1. Aleksander Borszowski

      Dziwnie brzmi, jak ktoś usprawiedliwia jakąkolwiek dyskryminację w tym samym komentarzu, w którym zgadza się, że jest ona wynikiem głupoty i chamstwa internautów.

      Znam ludzi, którzy tą samą logiką – „większość, jaką spotkałem, jest paskudna, więc gardzę resztą z defaultu” – tłumaczą sobie najróżniejsze szowinizmy. Czy to ich usprawiedliwia?

      Odpowiedz
      1. Tenebrael

        Nie myl usprawiedliwiania ze zrozumieniem, to raz. Druga sprawa to kwestia, czy Niemcy dyskryminują Polaków? Nie, oni ich po prostu nie chcą na swoich serwerach, do czego mają pełne prawo. Podziękuj za to rzeszom naszych niewychowanych, rzucających mięsem na prawo i lewo rodaków. Jest to przykre, ale niestety większość robi nam bardzo złą markę w świecie, więc nie dziwi mnie, że nie chcą nas na serwerach, na których ogólnie panuje kultura. Zresztą, imho już samo dopisywanie sobie do ksywki przyrostka „PL” jest wyrazem lekkiego nacjonalizmu, tak, jakby fakt, że jest się z polski, był jakimś istotnym wyróżnikiem na tle innych.

        Odpowiedz
        1. Sadzonka

          Z tym PL w nicku bym nie szarżował, bo przecież może być to równie dobrze sposób na odnajdywanie się w anonimowej sieci. Co nie zmienia faktu, że sam nigdy bym sobie PLki w nick nie wkleił, właśnie przez renomę, jaką wyrabiają nam nasi rodacy. A jak nieraz widzę graczy z sygnaturą mojej ojczyzny w pseudonimie, szargający jej opinię swoim chamskim zachowaniem i zaściankową mentalnością, to aż mi wstyd, że coś mnie z nimi łączy. I dlatego też nie potępiał bym tak bardzo Niemców, czy kogokolwiek innego, za ustawianie blokad na zagraniczne IP. Jeżeli to ich serwery, to chyba faktycznie mają do tego pewne prawo – szczególnie, jeżeli ktoś łamie ogólnie przyjęte zasady, takie jak posługiwanie się językiem angielskim (Polacy i Rosjanie robią to nagminnie, nie szczędząc przy okazji przeróżnych wulgaryzmów, których nie wyłapują przecież automatyczne filtry).

          Ostatnio byłem świadkiem ciekawego zjawiska. Znany polski streamer, Wonzay (lub Wonziu, jak kto woli), prezentował darmową grę internetową Robocraft. Gra faktycznie ciekawa i z potencjałem, a do tego mało znana i za free – więc w ciągu kilkugodzinnego streama serwery Robocrafta zalała fala Polaków, wkrótce zapychając serwery, uniemożliwiając rejestrację nowych użytkowników i opanowując całą przestrzeń gry, od pola bitwy po czat. Wszędzie rozlał się tytułowy szlam, jakieś żałosne teksty pokroju „Polska, przejmujemy tę grę”, a poziom rozgrywki spadał tym drastyczniej, im więcej widzów przybywało zapolować na Wonzia. Doprawdy, biblijny potop w najlepszym wydaniu.
          Następnego dnia forum Robocrafta zalały błagania „przedpotopowych” graczy, by zrobić coś z tą egipską plagą. Oczywiście, dla twórców gry z możliwością kupowania bonusów za prawdziwe pieniądze taki przypływ popularności to błogosławieństwo, więc nic z tego nie wynikło, ale naprawdę nie dziwię się w tym wszystkim rozpaczy i oburzeniu starszych graczy.

          Odpowiedz
        2. Simplex

          „Zresztą, imho już samo dopisywanie sobie do ksywki przyrostka „PL” jest wyrazem lekkiego nacjonalizmu, tak, jakby fakt, że jest się z polski, był jakimś istotnym wyróżnikiem na tle innych.”

          Generalizacja jest generalna. Ja dodaje PL do nicka tylko i wyłącznie dlatego, ze w 99% przypadków mój nick bez PL jest zajęty i nie przyszedł mi do głowy żaden lepszy „sufiks”.

          Odpowiedz
  8. Nebr0th

    Cześć!
    Lurkuję na „Jawnych Snach” od jakiegoś czasu. Problem dyskryminacji w grach on-line faktycznie jest ogromny i dotyczy wszystkich chyba możliwych sfer życia (ktoś tutaj pisał o tym jak Polacy padają ofiarą stereotypów – a my i tak jesteśmy o jeden krąg piekła wyżej niż Rosjanie i Ukraińcy…)
    Chciałbym jednak wrzucić tutaj przykład pozytywnego działania na polu walki ze Szlamem. Pochodzi ze społeczności graczy i e-kibiców Starcrafta II. Dla słabiej zorientowanych – specyfiką tej gry (a właściwie jej e-sportowej sceny) jest to, że głównym community-hub’em nie jest oficjalna strona Blizzarda, ale niezależne TeamLiquid. Drugą, powszechnie znaną – dominacja Koreańczyków. Jednym z najlepszych graczy Reszty Świata jest Kanadyjka Sasha „Scarlett” Hostyn: http://wiki.teamliquid.net/starcraft2/Scarlett
    Na początku jej kariery na formu teamliquid pojawiały się różne debilnych podśmiechujki (Scarlett pierwsze sukcesy osiągała w turniejach dla kobiet). Administracja zareagowała szybko i bez żadnych kompromisów w imię „internetowej wolności wypowiedzi”.
    Nie twierdzę, że idioci, którzy natrząsali się ze Scarlett zmienili zdanie. Albo że społeczność Starcrafta nie ma problemów dyskryminacyjnych (da się zauważyć niechęć do wygrywających wszystko Koreańczyków). Jednak w tym konkretnym przypadku „chwasty” zostały wykopane i wyrzucone poza tę społeczność graczy. Do całej reszty poszedł jasny sygnał „nam nie jest wszytko jedno”:).

    Odpowiedz
  9. sunrrrise

    Kurczę, czuję się poniekąd wywołany do tablicy tym wpisem. Najpierw jednak małe sprostowanie:

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludy_semickie

    Antysemityzm nie oznacza niechęci tylko i wyłącznie do Żydów, ale ogólnie do ludów semickich, w tym na przykład Arabów. Podkreślam to bo bardzo łatwo i przyjemnie wrzuca się do jednego antysemickiego, brunatnego wora tępych osiłków spod znaku swastyki jak i krytyków polityki zewnętrznej i wewnętrznej Izraela.

    Nie identyfikuję się z trzynastoletnimi gówniarzami rzucającymi hasłami w rodzaju „U fucking jew, fuck u!1!”, ale w czasie gry online w BMS (mod do Falcona 4.0) w teatrze bliskowschodnim gdy lataliśmy Sufami (czyli F-16i) zdarzało nam się puszczać żarty w rodzaju:

    „- Co dziś mamy w rozkładzie lotów? Przedszkole? Szpital?
    – Ale tylko pod warunkiem, że będą w nim dzieci”

    (Czy to czyni ze mnie antysemitę czy może wręcz chwasta?)

    Ale to były prywatne rozmowy. Publicznie wolę gdy takie kwestię się w ogóle nie pojawiają bo poziom dyskusji i krytyki, czy może raczej „dyskusji” i „krytyki” jest najczęściej skandalicznie słaby i jednowymiarowy (i po części tyczy się to także NIESTETY Twojego wpisu utrzymanego w refleksyjności zbliżonej poziomem do Gazety Wyborczej – tak, to też jest straszliwe uproszczenie).

    W temat LGTB nie chcę mi się w ogóle wchodzić.

    Pytanie kontrolne: co sądzisz o South Park i jego formie i retoryce?

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @sunrrrise

      Strzelasz tak bardzo daleko od tarczy, że nawet nie wiem, wokół czego budować odpowiedzi. Bo tak właściwie co Ty mi zarzucasz? Że nie mam prawa nazywać ewidentnych antysemitów antysemitami, bo nie przytoczyłem definicji antysemityzmu obejmującej m.in. uprzedzenia do Arabów? Że insynuuję antysemityzm krytyków polityki Izraela? No, serio?

      Skoro już o tym mowa, mam bardzo negatywne zdanie o niektórych działaniach Izraela wobec Palestyńczyków. Na przykład o niszczeniu cystern na wodę. Co to ma jednak wspólnego z brunatnymi gówniarzami atakującymi Żydów słowem i, nierzadko, gdy mają okazję, czynem?

      Co niby jest w mojej krytyce – czy, jak wolisz, „krytyce” – takich osób tak „skandalicznie słabego”? Co tak naprawdę Cię tak wkurzyło, że postanowiłeś wystrzelić salwą w moim kierunku, nawet nie celując? Dlaczego „w temat LGBT nie chce Ci się w ogóle wchodzić”?

      Co się tyczy przytoczonych żartów w samolotach, potrafię odróżnić kontrowersyjny czarny humor uprawiany w kameralnym, zamkniętym gronie od publicznego strzykania jadem na łatwych chłopców do bicia – rzekomo gorszych, bo innych niż większość populacji – i od budowania szkodliwych, niebezpiecznych stereotypów na pozór niegroźnym językiem. A Ty?

      Strzał o refleksyjności zbliżonej poziomem do „Gazety Wyborczej” akurat Ci wyszedł. Byłem redaktorem tego dziennika przez blisko dekadę. Szeregowym, ale za to w jego najlepszym okresie – zarówno jeśli chodzi o sprzedaż i wpływy, jak i o poziom dziennikarski. Współtworzyłem m.in. pierwszy w polskiej prasie głównego nurtu dział o grach wideo (wtorkowy dodatek „Komputer”). Ale może nie brnijmy dalej w ten wątek, bo kiedyś ustaliliśmy, że w Jawnych Snach starać się będziemy unikać polityki, ze względu na szacunek wobec naszych czytelników, o różnych przecież poglądach. FYI, EOT.

      Odpowiedz
      1. bosman_plama

        Myślę, że odwołanie go GW dotyczyło raczej pewnej łatwości związanej ze wskazywaniem negatywnych (np. rasistowskich) zachowań i wynikających z tego uogólnień. Dla przykładu – tylko z tej dyskusji – „dyskryminacja” Polaków na serwerach może brać się z rzeczywistych uprzedzeń, albo z przykrych doświadczeń z MMO, gdzie rzeczywiście można, niestety, zauważyć „wyróżniających się” rodaków. A odruch „dyskryminują Polaków” jest wręcz naturalny.

        Czy to znaczy, że wrażliwość na negatywne zachowania jest zła? Nie. Czy rasizm ma jakieś dobre cechy? Nie. Czy możemy się pomylić dostrzegając go tam, gdzie go być nie musi? Owszem.

        Odpowiedz
      2. sunrrrise

        Nie wiem czy mam Ci odpowiedzieć bo z jednej strony zadajesz mi pytania, a z drugiej kończysz EOTem. Pozwolę sobie mimo wszystko odpowiedzieć.

        Wrzuciłem definicję ludów semickich bo termin ten zdewaluował się przez nadużywanie go w stosunku do wszelkiej krytyki Żydów. Fajnie byłoby gdyby od rasistów (?) i antysemitów wyzywany byli tylko brunatni gówniarze, ale tak nie jest. Nie wiem czy czytasz fora publiczne, np. GW, ale tam widać to pięknie pod różnymi akcjami opisującymi działania Izraela gdzie odzywają się debile z obu stron.

        http://dl.qj.net/wii/homebrew/glovepie-v024.html – tu masz inny przykład. Carl Kenner zastrzegł sobie w EULA, że jego GlovePie nie może być używany na terenie Izraela dopóki Izrael nie przestanie okupować terytoriów zabranych Palestyńczykom. (Pytanie: czy to czyni z niego antysemitę?) I zobacz efekt:
        http://butteredtoast.org/idiots/carl.kenner/

        Wrzucam to bo chciałbym uniknąć waflowania się z durnymi wpisami na forach GW czy innej RP, w której bije się najczęściej w chochoły, a tu jest konkretna osoba.

        Być może robię się podobnie przewrażliwiony na zarzuty antysemityzmu (czy innych szowinizmów) jak poszukiwacze antysemityzmu (czy innych szowinizmów) na rzekome przejawy takich zachowań (patrz wyżej). Ale może jednak nie bo ten fragment to imho czystej wody demagogia:

        „Pierwszy krok w stronę dyskryminacji, a potem nagonki, można wykonać bowiem bardzo łatwo. Bezwiednie, bez cienia złej woli. Widzę to na przykładach paru moich kolegów dziennikarzy, których czasami obserwuję w sieci. Sympatyczni, inteligentni ludzie, nieskłonni odbierać komukolwiek prawo do godności z powodu tożsamości seksualnej, potrafią napisać pejoratywnie, że coś jest „gejowskie”. Oczywiście sami traktują to jako żart, niewinną zabawę konwencją języka homofobii i wiem, że naprawdę nie mają niefajnych intencji. Ale ten ich brak samoświadomości w danej kwestii uderza między oczy jak Kliczko. No, rozpacz po prostu, cień czarnych chmur znad Mordoru.

        A kule śniegowe się toczą.”

        Dodam jeszcze, że najpewniej się nie dogadamy bo mamy inny punkt wyjścia. Ty, jak sądzę, uważasz, że nie można dyskryminować nikogo i przede wszystkim nigdzie. Ja natomiast uważam, że u siebie (np. na prywatnym serwerze jak w załączonym przez Ciebie przykładzie serwera do BF3) można dyskryminować każdego i z jakiegokolwiek powodu. Choćby za zielone oczy. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: nie pochwalam dyskryminacji, ale uważam, że prywatnie (czyt. u siebie) każdy ma prawo do posiadania uprzedzeń. Wolę to niż odgórnie narzuconą politykę miłości czy nienawiści do jakichś grup czy jednostek.

        Co do LGBT to uważam ten temat za potwornie rozdmuchany. Utnę go, ale jednocześnie podtrzymuję pytanie z poprzedniego posta: co sądzisz o South Park?

        Odpowiedz
        1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

          @sunrrrise
          Nie wiem czy mam Ci odpowiedzieć bo z jednej strony zadajesz mi pytania, a z drugiej kończysz EOTem.

          EOT dotyczył wątku polityki i „Gazety Wyborczej”. Dlaczego nie chciałem go ciągnąć, wyjaśniłem.

          Kwestii spornych, które omówiliśmy, chyba nie ma sensu wałkować dalej. Już wiemy, że stoimy na innych brzegach, a czytelnik zdążył poznać argumenty obu stron i może ocenić, z kim z nas i w jakim punkcie się zgadza lub nie. Zostały tylko dwa wątki.

          1. LGBT. Według Ciebie „temat potwornie rozdmuchany”. Myślę, że ta uwaga dość dobrze określa różnicę naszych wrażliwości. Ja nie uważam, abym miał prawo do takiej oceny, bo to nie ja jestem ofiarą. Nie ja jestem wyszydzany, bity i szykanowany z powodu orientacji seksualnej. Nie ja muszę udawać w pracy przed kolegami, że jestem hetero i namawiać zaufaną koleżankę, by na służbowych koktajlach odgrywała moją dziewczynę, ratując mnie w ten sposób przed zwolnieniem pod byle pretekstem. Osoby LGBT, doznające na co dzień w Polsce wielu przykrości, raczej nie uważają, że to „temat potwornie rozdmuchany”.

          2. „South Park”. Nie wiem, czy widziałem łącznie choćby trzy odcinki. Jeden o „World of Warcraft” w całości na pewno. Plus wycinki z innych na YT przy jakichś okazjach. Kojarzę zmemetyzowaną frazę „OMG! They killed Kenny!”, z grubsza wiem, o co chodzi, ale zasadniczo to nie moja melodia. Tak, wiem, nie jestem cool.

          A teraz znikam na jakiś czas, bo zbieram się na samolot do Polski.

          Odpowiedz
          1. sunrrrise

            re: 1. LGBT – no właśnie też kiedyś, przed studiami (to nie jest paternalistyczny wtręt i nie odbieraj tego w ten sposób, po prostu stwierdzenie faktu) myślałem, że temat jest prosty i pokrywa się z grubsza z wizją tego co przedstawiała GW*. Potem jednakkrąg znajomych rozszerzył mi się o kilku gejów i kilka lesbijek i sprawa zdecydowanie się skomplikowała. Te osoby, poza jednym wyjątkiem który na swojej orientacji budował swój styl, nie robiły ze swoich preferencji wielkiego halo pt. „dzień dobry, jestem Sławek i jestem gejem, jestem wyszydzany, poproszę te dwie bułki”, choć wiadomo było, że są homoseksualne i nie kryły się z tym w „heteroseksualnych” pubach i to w ciemnogrodzkim Toruniu. Po prostu no big deal. Żeby było śmieszniej: w 2007 roku, gdy straszne widmo kaczyzmu wisiało wciąż nad Polską, ale była szansa na jego pozbycie się jeden z nich głosował za PiS bo uważał się za konserwatystę.

            I to jest wielki problem, który mam z tym całym ruchem LGBT – daje on sobie prawo do reprezentowania jakichś „wycinanek”, „wydmuszek”, „sprite’ów”, a nie ludzi. Co więcej, nie tylko heteroseksualni ludzie mają taki zgryz z LGBT. Taki sam problem mam z feminizmem, podobnie zresztą jak wiele moich koleżanek, które nie czują się na tyle „upośledzone” by parytetami czy podobnymi mechanizmami chciały wymuszać jakiś handicap (tak, wiem, wychowane w paternalistycznym duchu same nie wiedzą co dla nich dobre i własnymi rękami zakładają sobie sznur na szyję – „idologia klasy panującej jest ideologią panującą” <a to jest w ogóle mój wielki zarzut dla wszelkich, zwłaszcza lewicowych, ideologii).

            re: 2. South Park – polecam, nie dlatego by być cool. Wbrew pozorom jest to naprawdę dobry program publicystyczny (tak od czwartego, piątego sezonu) sam jednocześnie stanowiący konkretny miernik wolności. IMHO polska publicystyka społeczno-polityczna (lewicowa jak i prawicowa choć nie lubię używać tych pojęć w odniesieniu do współczesności bo się zdeaktualizowały) jest gdzieś tak w okolicach sznurówek gdy zestawić ją obok przy show Parkera i Stone'a, zarówno jeśli chodzi o dobór tematów, celność uwag jak i siłę języka.

            *tak, czepiłem się jak pijany płota tej gazety, ale to tylko dlatego, że na tle ogólnie dennego poziomu polskiej prasy codziennej i tak wystawała ciut ponad poziom gruntu i to jej czytelnikiem byłem przez dłuższy czas

          2. Piotr Sterczewski

            Ja doradzałbym jednak większą ostrożność w sądach – posiadanie kilku znajomych należących do takiej czy innej mniejszości nie daje Ci jeszcze prawa do normatywnego wypowiadania się na temat ich ekspresji (odnoszę z Twojej wypowiedzi wrażenie, że „ten jeden wyjątek” jednak Cię jakoś uwiera) ani do oceniania zasadności postulatów tych, którzy jednak swoją pozycję odbierają jako podrzędną i dążą do zmiany tego stanu. To nic dziwnego, że z pozycji uprzywilejowanej/większościowej problem nie wydaje Ci się istotny, bo tak właśnie działa opresja i dyskurs dominujący. Twój argument jest natomiast mało wartościowy („nie mogę być rasistą, jeden z moich najlepszych kumpli jest czarny!”). Ja na przykład mam trochę nieheteroseksualnych znajomych, którzy nie czują się dobrze ze społecznym postrzeganiem swojej grupy i – na różne sposoby – dążą do zmiany tego stanu, ale co, mamy się licytować, kto ma ile jakich znajomych i w jakim stopniu popierają aktywizm LGBT? I do czego miałoby to doprowadzić?

            Twój wybór parytetów jako sztandarowego postulatu feminizmu też wydaje mi się znaczący, bo to stosunkowo łatwy cel (i jak w przypadku wielu spraw, wewnątrz ruchu feministycznego nie ma co do niego powszechnej zgody). Czuję się zatem w obowiązku przypomnieć, że w polu zainteresowań feminizmu znajdują się jeszcze m.in.: różnice w zarobkach, przemoc seksualna i kultura gwałtu, nierówny podział pracy domowej, polityka prorodzinna i edukacyjna, prawa reprodukcyjne, seksualizacja i przedstawianie w podrzędnych pozycjach w mediach, mechanizmy wykluczania ze zmaskulinizowanych środowisk itd.

            A jeśli chodzi o „niepoprawny humor” – zawsze polecam test, z kogo i z czego się śmiejemy. Bo śmianie się z tych, z których śmieje się już wielu innych dookoła, wydaje mi się jednak dość odległe od jakiejkolwiek ciekawej „niepoprawności”. Taki zgrabny cytat o tym kiedyś znalazłem na tumblrze:
            “Dude, you’re so edgy and politically incorrect. It’s totally ironic and satirical how you regurgitated those ancient and threadbare stereotypes. It reminds me of my great great great great grandpa, Cracker von Patriarch, who also challenged the status quo by embracing it with loving tenderness.”

          3. sunrrrise

            @Piotr

            Możesz sobie darować tą czczą gadaninę i od razu uznać mnie za zwolennika JKM, Pinocheta czy tam Adolfa Hitlera? Serio, będzie łatwiej i szybciej, a równie konstruktywnie biorąc pod uwagę to jak wyrywkowo przeczytałeś to co napisałem. EOT.

  10. Surin

    Tysiąc komentarzy aby opisać zjawisko, które związane jest z ograniczeniem i niedorozwojem umysłowym. Zdajecie sobie sprawę, że marnujecie swój czas i zasoby w celu zrozumienia zachować dzieci, rasistów, szowinistów i osób nie do końca społecznie rozwiniętych? Olafie, te wynurzenia to sztuka dla sztuki :)

    Jakkolwiek głęboko nie będziecie w swoich rozważaniach sięgać, wszystko sprowadzi się do fundamentalnych czynników:

    – dom, rodzina, otoczenie.

    Jeśli przynajmniej jeden z powyższych czynników nie spełnił swojej funkcji we właściwy sposób, reszta życia jest nietrudna do przewidzenia. Jasne, w późniejszych latach wiele zależy od nas samych, lecz jeśli fundamenty są zdrowe, to sumienie działa jak należy i robimy poprawki w życiu (przepraszamy, nie powtarzamy błędu, zmieniamy się dla innych).

    Amen.

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @Surin
      Zdajecie sobie sprawę, że marnujecie swój czas i zasoby w celu zrozumienia zachować dzieci, rasistów, szowinistów i osób nie do końca społecznie rozwiniętych? Olafie, te wynurzenia to sztuka dla sztuki :)

      Nie. To obowiązek. I wyraz solidarności.

      Odpowiedz
      1. Surin

        W takim razie dlaczego to czytelnicy Jawnych Snów są odbiorcami takich treści? To tak, jak z proboszczem na kazaniu, który mówi do zgromadzonych ma mszy: „nie chodzicie do kościoła”. Nagrywaj rozmowy z TeamSpeak, rób zrzuty ekranu rozmów i kieruj te materiały do określonych developerów. Nie da się być solidarnym inaczej, niż poprzez aktywność.

        Odpowiedz
          1. Surin

            Śmiech przez łzy. Minęła doba od mojego wpisu. Wczoraj wieczorem zostałem nazwany „pedałem” na serwerze Chivalry: Medieval Warfare, bo podbierałem ludziom fragi (czytaj: grałem lepiej od pozostałych) Zostałem wyrzucony z rozgrywki. Na ekranie pojawiła się informacja: „You have been kicked from server. Kick reason: no reason”.

            Płaczę, śmieje się, ziemia kręci się dalej…

  11. kmh

    Olaf!

    Zapraszam serdecznie do Eve Online do korporacji w której aktualnie siedzę. Brave Newbies to dosyć wyjątkowa sprawa w świecie gier, a może jestem skrzywiony po trzech latach życie z wariatami na wschodnioeuropejskim serwerze LoLa. Główną zasadą korpo jest „Stay classy”. Wszelkiego rodzaju rasistowskie, seksistowskie czy homofobiczne wstawki nie są tolerowane. Każdy ma się czuć tu mile widziany, a zwłaszcza nowy gracz. Jeśli ktoś nie może się z tym pogodzić, zostaje wyrzucony.

    I wiesz co? To działa. Brave Newbies to druga co do wielkości organizacja graczy w Eve, około 7 tysięcy osób.

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @kmh
      Zapraszam serdecznie do Eve Online do korporacji w której aktualnie siedzę

      Moje okręty oraz cudnej urody barka górnicza „Calineczka” gdzieś tam czekają zacumowane, aż odnowię abonament, ale obecnie, niestety, na to się nie zanosi. Tak czy owak dziękuję za zaproszenie, będę pamiętał! :)

      Odpowiedz
  12. Piotr Sterczewski

    Uważając, żeby nie powiedzieć więcej, niż powinienem – „profanity filters”, listy z przekleństwami i sformułowaniami obelżywymi wobec różnych mniejszości istnieją, sam taką przeglądałem i edytowałem.

    Dlaczego nie są zaimplementowane/nie działają na serwerach BF4 – nie wiem.

    Odpowiedz
    1. Simplex

      Działają, jeśli się je właczy. Są serwery gdzie za przekleństwo jest ostrzeżenie, potem wyrzucenie z serwera. Czasami wywala bez ostrzeżenia.

      Odpowiedz
  13. Olaf Szewczyk Autor tekstu

    Coming out Ellen Page. Dla niektórych graczy/widzów może być to trudne do przełknięcia (czy orientacja seksualna EP może mieć wpływ na dalszą sprzedaż „Beyond: Two Souls”?). Bardzo ładnie o tym mówi, jest silnie wzruszona:

    http://youtu.be/1hlCEIUATzg

    Ciekawe, jak to wpłynie na jej sytuację. Jodie Foster przyznała się do bycia lesbijką dopiero w wieku 44 lat. Z tego, co między wierszami, można sporo wywnioskować.

    Odpowiedz
  14. Pingback: Zamiast spamu #5 | Kacza Zupa

Skomentuj Simplex Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *