Zachwyty. A droga wiedzie w dół…

NaissanceE_2013-11-04_03„Lucy is lost” – mówi mi NaissanceE na początku naszej znajomości i zostawia mnie z tą rewelacją samego pośrodku obcego świata wypełnionego szokująco złożonymi konstrukcjami z nieoteksturowanych brył. Ostentacyjnie mnie ignoruje, kiedy staram się dowiedzieć od niej czegoś więcej. A gdy rozpoczynam próby rozwikłania tej zagadki na własną rękę, nie kiwa nawet palcem, żeby mi pomóc. Wręcz przeciwnie – zwodzi mnie na manowce, igra z moimi przyzwyczajeniami, testuje cierpliwość i determinację. Czasami zostawia w spokoju, jakby zaciekawiona, co uczynię w danym momencie. Czasami da mi prztyczka w nos, kiedy zrobię coś ewidentnie nie po jej myśli. Po kilku godzinach gry nachodzi mnie dziwna refleksja, która nie opuszcza mojego umysłu aż do samego końca – to nie ja gram w NaissanceE. To NaissanceE gra we mnie.

NaissanceE_Screenshot_04

Opisanie, czym jest NaissanceE przychodzi mi zaskakująco łatwo – to logiczno-zręcznościowa gra eksploracyjna, w której akcję oglądamy z perspektywy pierwszej osoby. Tyle tylko, że powiedzieć, iż NaissanceE to logiczno-zręcznościowa gra eksploracyjna, w której akcję oglądamy z perspektywy pierwszej osoby to tak naprawdę nic o tej grze nie powiedzieć. To coś zdecydowanie więcej. NaissanceE to podróż. NaissanceE to halucynacja. NaissanceE to ucieczka. NaissanceE to włóczęga. NaissanceE to zagubienie. NaissanceE to zły sen. NaissanceE to produkcja, w której czuć pionierskiego ducha – jakby jej twórcy (Limasse Five) czerpali niezmierzoną radość z tego, ile mogą zrobić i zawszeć w swoim dziele. Nie przejmując się konwencjami czy oczekiwaniami odbiorców eksplorują te obszary, które uznali za interesujące, tworząc spójne, spektakularne dzieło sztuki.

NaissanceE_Screenshot_03

Lucy się zgubiła – tyle wiemy. Lucy zgubiła się w świecie, który rządzi się własnymi prawami, zmiennymi niczym pogoda na wiosnę – tyle widzimy. Świat NaissanceE to gigantyczna, zamknięta struktura prostych na ogół brył tworzących skomplikowane labirynty, złożone konstrukcje i budowle. Niemal wszystko jest tam wielkie, ale tak naprawdę, wręcz przytłaczająco, wielkie. Jeśli wspinam się na szczyt jakiejś konstrukcji, zajmuje mi to długie kwadranse. Jeśli przechodzę przez most, to będąc w połowie drogi ledwie dostrzegam jego kraniec. W komentarzach do gry Portal 2 jeden z jej twórców żartuje, że mają największe drzwi w historii gier. W NaissanceE wszystko jest co najmniej tak wielkie, jak te pamiętne drzwi w drugim Portalu. Ta gra po prostu przytłacza – gracz czuje swoją małość i nieistotność w obliczu tej cyklopowej, niezrozumiałej rzeczywistości, która z pewnością nie jest przeznaczona dla niego. W której jest intruzem starającym się przetrwać.

NaissanceE_2013-11-04_05

Jeszcze nigdy żadna gra nie wywołała we mnie takiego poczucia totalnej alienacji i zagubienia. Kiedy już wydaje mi się, że rozgryzłem sposób funkcjonowania w danej lokacji, w następnej reguły ulegają zmianie. Gra prawie nigdy niczego nie podpowiada, jedynie na samym początku uczy sterowania i regulowania oddechu w czasie biegu, co umożliwia nieprzerwany sprint, przydatny w pokonywaniu długich odległości. Raz tylko otrzymałem komunikat, żebym nie brnął dalej korytarzem, który sobie wybrałem – nie posłuchałem i dostałem klapsa. Z reguły NaissanceE nie przejmuje się zabawą w „ciepło-zimno” z graczem, przez co kilka razy trafiłem do miejsc będących w istocie ślepymi zaułkami. O czym nie wiedziałem, przez co przez długi czas je penetrowałem, nim zdecydowałem się opuścić pomieszczenie i spróbować gdzieś indziej. Co najważniejsze – gra nigdy nie przeciąga struny, doprowadzając gracza do frustracji. Nawet gubiąc się i błądząc w kółko w NaissanceE, cały czas jesteśmy zaabsorbowani, a to z powodu tego, jak ta gra wygląda.

NaissanceE_2013-11-04_04

A wygląda olśniewająco. Projekty lokacji szokują szczegółowością. Trudno właściwie opisać komuś, kto widział choćby screenów, jak można się zachwycać światem zbudowanym z „gołych” prostopadłościanów, dopóki nie zobaczy się tego na własne oczy. Bywało, że nadkładałem drogi, by wspiąć się na jakąś konstrukcję tylko po to, by zobaczyć, jak dana lokacja wygląda z określonego punktu – i nigdy nie byłem rozczarowany. Filtry graficzne i światłocienie, z których twórcy korzystają w mistrzowski (i, niekiedy, pomysłowo wpleciony w gameplay) sposób przydają NaissanceE unikalnego wyglądu. To po prostu trzeba zobaczyć na żywo. Podobnie rzecz ma się z muzyką – osobliwa mieszanka ambientu, awangardowej elektroniki i muzyki etnicznej ilustrująca kolejne poziomy.

NaissanceE_2013-11-04_02

Lucy się zgubiła. Warto, naprawdę warto zgubić się razem z nią. Nie jest to gra pozbawiona wad i niedoróbek – najbardziej przeszkadza brak możliwości zapisania stanu rozgrywki w dowolnym momencie, co niekiedy zmusza gracza do wielokrotnego powtarzania tych samych czynności. Ale to właściwie drobiazg. Nie zdziwię się, jeśli pod koniec roku będziemy mówić i pisać o NaissanceE jako o jednej z najważniejszych tegorocznych produkcji.

7 odpowiedzi do “Zachwyty. A droga wiedzie w dół…

  1. Bartłomiej Nagórski

    Po pierwsze, dzięki że wrzuciłeś to na JS, a nie u siebie. Znowu bym to tam kwaśno komentował. :)

    Po drugie, strasznie mi się ta gra podoba na trailerach i w recenzjach, ale niestety nie mam dostatecznie mocnego komputera, żeby w nią zagrać. :(

    A, i po trzecie – czy skojarzenia z grami-strachami spod znaku SCP są uprawnione?

    Odpowiedz
    1. Michał Ochnik Autor tekstu

      Po pierwsze – to właśnie miałem na uwadze.

      Po drugie – może to już czas nu upgrade? NaissanceE jest znakomitym pretekstem.

      Po trzecie – absolutnie nie. Choć NaissanceE niepokoi i miejscami straszy, to porusza przy tym inne obszary ludzkiego niepokoju, niż SCP. Nie masz uczucia „zaraz coś na mnie wyskoczy”, tylko „gdzie ja jestem i co się dzieje?”

      Odpowiedz
  2. Paweł Schreiber

    Gdyby szukać dla NaissanceE jakiś prekursorów wśród istniejących gier, to siedzi gdzieś pomiędzy „Kairo” i „Antechamber” (stanowczo bliżej „Kairo”), i ma tabletowego kuzyna o nazwie „Hiversaires” (którego bardzo, bardzo polecam, podobnie jak najnowszą grę jego twórcy, „Oquonie”). Niepokój w NaissanceE ma charakter nie horrorowy, tylko architektoniczny. To bardzo spokojny niepokój.
    Podobnie jak Michał, zachwycam się NaissanceE’owym światem, ale irytują mnie elementy platformówkowe (wespnij się tu i tam, szybko biegnij, szybko skacz) – na szczęście nie są uporczywe i nie przesłaniają zdumiewającej scenografii.

    Odpowiedz
    1. Michał Ochnik Autor tekstu

      Ja dodałbym jeszcze niezależną produkcję Devil’s Tuning Fork, która w podobny sposób budzi niepokój za pomocą kreowania i ukazywania przestrzeni wokół gracza.

      Odpowiedz
  3. Void

    Właśnie po informacje o grach, na które sam bym się nie natknął tu przychodzę. Między innymi. Dziekuję.

    Odpowiedz
  4. Przemek Zańko

    Zagrałem. Graficznie, dźwiękowo, nastrojowo – arcydzieło. Ale bardzo mnie drażni nieustanne gubienie się w lokacjach. Raz czy drugi zaciąłem się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, nie wiedząc, co robić, i w końcu dałem za wygraną.

    Odpowiedz

Skomentuj Bartłomiej Nagórski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *