Jestem dzielnym rycerzem

i am a brave knightKonkurs Indie Basement 2.0 dobiegł końca. Zwyciężyli ci, którym się to należało – Grand Prix i nagroda za najlepszą rozgrywkę przypadła oczywiście bezkonkurencyjnemu „Superhotowi”, nagrodę za najlepszy dźwięk zgarnęła przewspaniale się zapowiadająca gra „Darkwood” (która – mam nadzieję – na robi dużo, nomen omen, szumu, nie tylko na polskim rynku), za fabułę i oprawę wideo nagrodzono „CAVE! CAVE! DEUS VIDET!” – piękną włoską visual novel opowiadającą o twórczości Hieronima Boscha. I świetnie. Ale w rozmowach z kilkoma innymi jurorami wciąż wspominaliśmy o jednej grze, która w końcu nie trafiła do finału – może dlatego, że trudno ją zaklasyfikować, a może dlatego, że to jednak drobiazg. Tak czy inaczej – skoro „I am a brave knight” wciąż nie daje mi spokoju, czuję, że jestem mu winien przynajmniej wpis na Jawnych Snach.

Zacznijmy od problemów z klasyfikacją – trudno powiedzieć, czy to gra, czy w nieznacznym stopniu interaktywny pokaz delikatnie animowanych slajdów. Naszym zadaniem jest przejście przez szereg obrazków, a od jednego do drugiego przechodzimy wciskając na klawiaturze pojawiające się na ekranie litery. Poziom wyzwania jest właściwie żaden – to nie jest gra ucząca pisania na maszynie; przy każdym obrazie musimy wstukać jedno, przeważnie krótkie słowo, a mamy na to każdorazowo 20 sekund. Kiedy jakimś cudem nam się nie uda – próbujemy jeszcze raz. Odliczanie czasu jest tu, prawdę mówiąc, elementem zupełnie niepotrzebnym – jakby twórcy usilnie starali się dodać jakiś element napięcia potwierdzający, że mamy do czynienia z grą, ale niespecjalnie umieli to zrobić.

brave2

Ale nic to – bo ta warstwa jest w „I am a brave knight” do zaniedbania. Pod nią znajdują się rzeczy dużo ciekawsze. Ciąg obrazów to opowieść o życiu pojedynczej postaci – małego niebieskiego prostokącika z bujną czupryną. Zaczyna się od wycinków z dzieciństwa – oglądanie telewizji z rodzeństwem, udawanie przed rodzicami, że się nie wie, gdzie u licha podziały się te ciastka. Potem przychodzi czas na kłótnie o prawo do wychodzenia z domu bez niczyjego pozwolenia. Poszukiwanie pracy. Miłość. Małżeństwo. Dziecko. Wszystko ukazane stereotypowo i syntetycznie – ale takie są tu przecież i postaci, prostokąciki różniące się od siebie tylko kolorami i fryzurkami.

W tej historyjce, mimo jej prostoty, pojawia się sporo scenek ciekawych, zaskakujących, albo po prostu elegancko pomyślanych. Autorzy świetnie wydobywają przychodzące z wiekiem zmiany sposobu myślenia – dzieciństwo i młodość potomka naszego bohatera będzie dokładną powtórką jego bojów z rodzicami, widzianą od drugiej strony barykady. Warto też popatrzeć na relację pomiędzy tym, co wstukujemy, a tym, co się pojawia na ekranie – każda literka to kolejny wyraz wypowiadane przez naszą postać. Wpisane przez nas słowo czasem streszcza powstające w ten sposób zdanie, czasem je sprytnie komentuje, a czasem odnosi je do bardzo odległych skojarzeń. Poczucie przejścia przez życie budowane tu jest bardzo spokojnie i subtelnie, ale skutecznie – namacalnie czujemy, jak główny bohater się zmienia i starzeje, jak najpierw coraz więcej zdobywa, a potem coraz więcej traci.

Gwóźdź programu – cóż to za dzielny rycerz, o którym mowa w tytule? Muszę przyznać, że odpowiedzią na to pytanie ta mała gierka(?) od razu mnie uwiodła, bo zagrała na strunie więzi pokoleniowej, którą zrozumieją tylko ci, co w dzieciństwie oglądali z wypiekami na twarzy „Niekończącą się opowieść” Wolfganga Petersena (jeszcze zanim zabrali się za książkę Michaela Ende i zorientowali się, że jest o niebo lepsza). W jednej z pierwszych scenek bohaterowie gry oglądają w telewizji ten – o właśnie ten –

– fragment filmu. Ze sceną, która przez lata nie dawała mi spokoju. Kim jest ten rycerz, jadący na spotkanie Sfinksów? Dlaczego tak bezlitośnie go palą? Atreju patrzy potem przez chwilę na jego spaloną twarz; jako że „Opowieść” oglądałem pierwszy raz chyba jako siedmiolatek, trudno było mi ją potem zapomnieć.

brave1

W ogromnym skrócie – dlaczego warto? Choćby dlatego, że pokazuje się tu życie jako galop naprzeciw dwóm sfinksom, które zasypią nas palącymi (dosłownie!) pytaniami bez odpowiedzi. I że nie ma w tym ani nic złego, ani nic smutnego.

 

Gra jest dostępna za darmo (TUTAJ), jej ukończenie zajmuje kilka minut – na cóż więc, czytelniku, czekasz?

3 odpowiedzi do “Jestem dzielnym rycerzem

  1. Andrei

    Mnie nie złapało zupełnie. Pomimo tego, że czytając parę lat temu „Niekończącą się historię” płakałem jak dziecko. Choć trzeba przyznać, że taki zabieg wpisywania haseł, szczególnie gdy byłyby sprzeczne z tekstem i klimatem ma potencjał do eksploatowania.

    Odpowiedz

Skomentuj Bartłomiej Nagórski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *