W kategorii gier sterowanych jednym przyciskiem chyba (jeśli wciąż jestem na bieżąco) króluje wspaniały „Canabalt”. Którego cenię, więcej nawet – uwielbiam, ale to sprawiło, że zupełnie zapomniałem o istnieniu gry, którą w sumie uwielbiałem nawet bardziej. Ostatnio wygrzebałem ją na dysku, włączyłem, sprawdziłem, co i jak – i „The Amazing Flying Brothers” znów wylądował u mnie na pierwszym miejscu w kategorii gier, które można odpalić między jednym a drugim rozdziałem sprawdzanego właśnie studenckiego licencjatu. Żeby sobie odetchnąć.
Archiwa tagu: Canabalt
To przecież musi mieć happy end. Prawda?
Obudziłem się w piękny, acz chłodny poranek. Podszedłem do okna i kiedy je odsłoniłem, moim oczom ukazał się następujący widok:
Graczowi skojarzy się on raczej jednoznacznie:
Skanujemy: Pełniej sprawni (1)
Strona internetowa brytyjskiego pisma „Edge” donosi dzisiaj o człowieku, który ukończył grę „Abe’s Exoddus”. Tego rodzaju informacje oczywiście zawsze mi imponują, bo ja, chociaż Abe’a szczerze uwielbiam, nigdy nie wygrałem w żadną część jego przygód (a właśnie się do tego kolejny raz przymierzam, tym razem na PSP). Niniejszym składam wyrazy podziwu każdemu czytelnikowi „Jawnych Snów”, który wygrał albo w „Oddyssey”, albo w „Exoddus” (dalsze „Oddworldy” się już nie liczą, bo łatwiejsze). Ale i tak bardziej podziwiam Terry’ego Garretta, o którym pisze „Edge”. Bo Terry Garret jest niewidomy.