Pora na ostatnią część artykułu „Czy teatr potrzebuje gier wideo” z nru 99 „Didaskaliów”. Głównym tematem jest dzisiaj „Pathologic” – gra zupełnie dla mnie wyjątkowa. Myślę, że w mojej prywatnej hierarchii jest tym, czym dla Olafa „Fatale” – wciąż niedoścignionym wyznacznikiem tego, co gry wideo są dzisiaj w stanie osiągnąć w sensie artystycznym. Mówiąc krótko – chciałbym, żeby wszyscy twórcy gier znali „Pathologica” i próbowali go naśladować, a świat będzie piękniejszym miejscem.
Archiwa tagu: Czy teatr potrzebuje gier wideo
Fedrujemy: Czy teatr potrzebuje gier wideo? (4)
W kolejnym odcinku tekstu z numeru „Didaskaliów” poświęconego grom wideo – trochę o jednej z najciekawszych egranizacji literatury, jakie kiedykolwiek powstały, czyli „The Dark Eye” firmy Inscape. Piękny jest sam pomysł pokazania potworności z opowiadań E. A. Poe’a w konwencji teatrzyku lalkowego, ale całość jest też mądrym komentarzem do tego, czym w ogóle są/mogą być gry, i jakie jest w nich miejsce gracza. W szczególności – czy jest w nich kimś, kto animuje kukiełkę – czy kukiełką animowaną przez kogoś innego. Proszę czytać. Would you kindly…
Fedrujemy: Czy teatr potrzebuje gier wideo? (3)
Wszyscy wstrzymujemy oddech czekając na to, czy Olaf będzie miał dzisiaj siły włączyć swojego wysłużonego laptopa i podzielić się informacjami na temat tego, dlaczego Nintendo 3DS zrewolucjonizuje rynek gier/powinno jak najszybciej zostać zapomniane (niepotrzebne skreślić). Ale że za długie wstrzymywanie oddechu może być szkodliwe dla zdrowia – na osłodę trzecia cześć tekstu „Czy teatr potrzebuje gier wideo”.
Fedrujemy: Czy teatr potrzebuje gier wideo? (2)
Oto kolejny fragment opublikowanego w „Didaskaliach” tekstu na temat relacji pomiędzy teatrem a grami wideo. Sprawa jest podwójnie ciekawa – po pierwsze, dotyczy gry z gatunku, o którym mówi się dzisiaj między graczami stosunkowo rzadko: interactive fiction. Przygodowe gry tekstowe kiedyś bywały normalnymi, komercyjnymi produkcjami (wystarczy wspomnieć choćby sukcesy firmy Infocom, z którą przez pewien czas był nawet związany znany pisarz Douglas Adams). Dzisiaj stały się zjawiskiem niszowym, interesującym właściwie tylko grupkę zafascynowanych nimi maniaków – ale mimo to niezwykle ciekawie się rozwijają jako forma. Dużo dzisiaj gadania o tym, jak literaturę zmieniają powieści smsowe czy twórczość blogowa. A prawie ani słowa o jednej z najciekawszych form dotkniętej przez technologię literatury.
A drugi powód – to to, że „The Tempest” Grahama Nelsona to gra, która zbudowana jest w 90% z cytatów ze sztuk Shakespeare’a. Co samo w sobie jest ciekawym eksperymentem literackim. Jeśli ktoś chce zagrać – zapraszam tutaj (żeby uruchomić plik z5, potrzeba specjalnego programu do czytania IF – polecam Gargoyle’a). A jeśli ktoś woli najpierw poczytać – zapraszam poniżej.
Fedrujemy: Czy teatr potrzebuje gier wideo? (1)
Zgodnie z obietnicą – zaczynamy prezentować dzisiaj przedruki tekstów ze specjalnego numeru Gazety Teatralnej „Didaskalia” (www.didaskalia.pl), w którym dużą część zajmowała dyskusja w sprawie relacji między teatrem a interaktywnym wideo. W „Jawnych snach” przedstawimy tylko część tego, co można znaleźć w „Didaskaliach”. Największym rarytasem numeru jest pewnie dyskusja między częścią rodzącego się wówczas (chyba można tak powiedzieć, prawda, Olafie?) zespołu Jawnych Snów a trzema wybitnymi polskimi reżyserami teatralnymi: Janem Klatą, Pawłem Passinim i Wiktorem Rubinem. Jeśli ktoś nie miał w ręku 99-go numeru „Didaskaliów”, a chciałby zobaczyć, jak przebiegała owa burzliwa rozmowa (przy redakcji staraliśmy się prawie niczego nie cenzurować…) – może zajrzeć na stronę księgarni Instytutu im. Jerzego Grotowskiego, gdzie można się zaopatrzyć w numery archiwalne pisma. Dziś natomiast – trochę o tym, dlaczego granie jest obłędem godnym zadziwienia i jak na hasło „Jawne Sny” zareagowałby św. Augustyn z Hippony.