Eksploracja mrocznych lochów, jak się okazuje, ma więcej wspólnego z korporacją, niż z klasyczną walką o pokój, dobro i sprawiedliwość. Ścieżki awansu, wyzwania projektowe i zarządzanie morale zespołu są równie ważne co ostry miecz w dłoni i odwaga w sercu.
Archiwa tagu: Dark Souls
Gra z duszą
Premiera trzeciej części cyklu “Dark Souls” to dobry pretekst żeby przypomnieć sobie poprzednie. Przy czym jest to de facto piąta gra mieszcząca się w ramach specyficznej formuły wypracowanej przez From Software, a rozpoczętej przez “Demon’s Souls” w 2009 roku. Dla mnie osobiście ciekawsze jest jednak prześledzenie historii mojego romansu z serią Souls: jak to się stało, że pierwsza część jest jedną z moich ulubionych gier wszechczasów, a najnowszej nawet sobie nie kupiłem?
Skanujemy: ten odcinek w którym są tylko polskie teksty
Cicho i pusto ostatnimi czasy na Jawnych Snach, aż człowiek spodziewa się turlających chwastów, jak na Dzikim Zachodzie. Cóż jednak zrobić, skoro życie ciężkie zmusza do wytężonej pracy na różnych frontach, a na działalność hobbystyczną i pro bono, jaką uprawiamy w tym małym zakątku internetu, nie zostaje już wiele czasu.
Nie traćcie jednak nadziei! Jestem pewien, że zreaktywujemy się już niedługo i z siłą wodospadu zabierzemy za pisanie przeintelektualizowanych artykułów i bronienie spraw beznadziejnych, z czego w końcu jesteśmy znani w internetach. Pamiętajcie też, że zanim to nastąpi, Pawła Schreibera przeczytać możecie na łamach “Dwutygodnika” (ot choćby tu, tu czy tu), Olafa Szewczyka – w “Polityce” i “Wyborczej”, Aleksandra Borszowskiego – w “CD-Action”, na papierze i na stronie, Dawida Walerycha – na blogu Technopolis, zaś Michała Ochnika – na blogu Mistycyzm Popkulturowy. W międzyczasie zaś pozwolę sobie pt. Czytelnikom podrzucić garść ciekawych tekstów z różnych stron sieci, coby uprzyjemnić oczekiwanie na powrót niniejszego blogaska do formy.
Skanujemy: trochę muzyki, trochę obrazków i samopolecanki
Zamiast zwyczajowo otworzyć notkę narzekaniem na to, że zbyt dawno nie dzieliliśmy się na Jawnych Snach kolejną porcją ciekawych artykułów, przejdźmy od razu do rzeczy.
Zawsze zazdrościłem zachodnim serwisom growym bardzo długich i często bardzo osobistych artykułów okołogrowych, jak na przykład “Becoming the Dark Soul” Richa Stantona opisujący zdobycie najwyższego trofeum w mojej ulubionej grze ostatnich lat. Na szczęście Polacy nie gęsi i od jakiegoś czasu również na naszych portalach pojawiają się teksty tego kalibru. Bardzo spodobał mi się zwłaszcza “Do widzenia, Dark Souls” Pawła Kamińskiego, traktujący niby o tym samym – ale jednak inaczej. Muszę się tu przyznać, że mimo napisania fafnastu artykułów o cyklu “Souls” w żadnej jego części nie zdobyłem tego trofeum. Czytaj dalej →
Redefiniując trudność, czyli powrót do krainy duchów i goblinów
Miłe złego początki
Korzenie mojej fascynacji elektroniczną rozrywką sięgają początków lat osiemdziesiątych, kiedy to grało się na ośmiobitowych maszynach, zwanych mikrokomputerami. Sprzęt o mocy obliczeniowej mniejszej niż chip w karcie kredytowej kosztował wtedy ekwiwalent kilkunastu pensji. Z tego powodu jego posiadanie było domeną nielicznych zamożnych wybrańców oraz instytucji państwowych. W domu się nie przelewało, dlatego by umożliwić dziecku kontakt z raczkującą XX-wieczną informatyką mój ojciec, inżynier zatrudniony na pół etatu na wyższej uczelni technicznej, zabierał mnie do pracy. Tam udawaliśmy się do jednego z ukrytych instytutów, gdzie docierało się krętymi korytarzami rodem z Harry’ego Pottera, przesiąkniętymi zapachem kurzu i płynu odkażającego.
Skanujemy: nepotyzm, seksizm, feminizm i brak happy endu
Dawno już, oj dawno, nie robiliśmy na Jawnych Snów przeglądu ciekawych tekstów okołogrowych z polskiego i nie tylko internetu. Czas zatem nadrobić to niedopatrzenie, tym bardziej, że co chwila gdzieś pojawia się artykuł o grach który warto przeczytać, a lista zaległych ciągle puchnie.
Podsumowanie 2013
Na Jawnych Snach w ostatnich latach powstała nowa świecka tradycja robienia podsumowania roku. Paweł Schreiber dostarcza celne obserwacje trendów w świecie gier, ja zaś quasi-blogaskowe wstawki o tym, w co grałem i co mi się spodobało lub nie spodobało. Uprzedzam z góry, żeby uniknąć kwaśnych komentarzy, bo ktoś spodziewał się czegoś innego: jeśli chcecie treściwą listę best of, zapraszam do Pawła, tu jest mój kawałek podłogi. Tekst może być długi, a ponadto zawierać śladowe ilości kotów, dramy i rzewnego pitolenia. Innymi słowy, zostaliście ostrzeżeni.
Parafrazując Sapkowskiego, wbrew przepowiedniom Majów świat nie skończył się w 2012. Ale i tak było ciekawie.
Życie po Ornsteinie i Smoughu, czyli idiota w świecie „Dark Souls”, cz. 3
Kiedy rok temu z okładem rozpocząłem przygodę z najtrudniejszą grą gasnącej generacji konsol, nie przypuszczałem, że tyle to potrwa. Ani że będzie tak wesoło. Swoje doświadczenia związane z przygodą raportowałem na bieżąco tutaj, na Jawnych Snach. Teraz je streszczę, gdyż, co nieskończenie smutne, nie ma jeszcze przymusu czytania Orbitowskiego.
Wpierw wypada przypomnieć, że jestem idiotą i do grania w gry nadaję się mniej więcej tak, jak prosię do jazdy figurowej na łyżwach. Jestem nieuważny, niecierpliwy i na wpół ślepy – nim dostrzegę wroga, ten rozkwasi mi głowę. Nie potrafię budować postaci ani prowadzić statystyk, czary są dla mnie za trudne, więc po prostu ich nie używam. W wizji wojownika, wyrąbującego sobie drogę przy pomocy zakrwawionej pały kryje się coś majestatycznie pięknego.
Archeologia projektowania gier – część 1
Z powodu hobby związanego ze starymi maszynami, ostatnio wsiąkłem dość mocno w tematy retro. Chciałem jednak, żeby nie był to czas zupełnie bezproduktywny, w wyniku odświeżenia specyfiki gier ośmiobitowych wyciągnąć jakieś konstruktywne wnioski. Z czasem zacząłem więc spisywać kwestie, które mogą mieć znaczenie również w grach z dzisiejszej epoki. Przypomnę, że może być to wartościowe, bo kilka fenomenów, które pojawiły się w ostatniej dekadzie (Minecraft, Demon’s Souls) to nic innego jak twórcze rozwinięcia popularnych filozofii z zamierzchłych czasów.
Sądzę, że tak jak geologia, archeologia czy dendrologia potrafią wyciągnąć istotny materiał do badań dla przyszłych pokoleń, tak i tutaj można wskazać parę tematów godnych refleksji dla twórców nowych gier. Zacznijmy od dinozaura, który kiedyś panował na ziemi, a dzisiaj wręcz wyginął. Zacznijmy od Złośliwości.
Wyznania samotnika
Poległem w „Dark Souls”. Stało się to już drugi raz w ciągu roku. Marks miał rację. Tragedia powraca jako farsa. Aż wstydzę się pisać.
Najpierw nie mogłem pokonać dwóch doskonale skorelowanych ze sobą facetów, Ornsteina i Smougha. Starałem się przez ponad dwadzieścia godzin, na próżno i, ciut przerażony sobą, odłożyłem tę grę. Przynajmniej tak usiłowałem sobie wmówić. Skrycie poszukiwałem rady na forach i profilach, wreszcie pewien dobry człowiek powiedział mi co i jak. Miałem udać się w pewne miejsce, tam kogoś zabić, następnie zwędzić jakieś ustrojstwo na żywotność, taki rodzaj magicznych sterydów i, przykosiwszy, stanąć do zwycięskiego starcia z tymi dwoma dżentelmenami. Ustrojstwo udało mi się posiąść, a potem… Słuchajcie, nie wiem jak to napisać, jak w słowa ująć, więc może, najprościej jak się da: potem poszedłem do kowala, przez pomyłkę nacisnąłem „undo” i nieodwołalnie zepsułem magiczny elektryczny drąg, który pracowicie nasycałem mocą przez dwie trzecie mej wędrówki przez „Dark Souls”. Tego nie można odczynić. Siedemdziesiąt siedem godzin grania poszło w cholerę, niczym szopa przy próbie atomowej. Pijany byłem, no…
Nie macie pojęcia, jaki to wstyd.