Archiwa tagu: Final Fantasy 6

Skanujemy: trochę muzyki, trochę obrazków i samopolecanki

Zamiast zwyczajowo otworzyć notkę narzekaniem na to, że zbyt dawno nie dzieliliśmy się na Jawnych Snach kolejną porcją ciekawych artykułów, przejdźmy od razu do rzeczy.

DarkSoulsbyjim2point0Zawsze zazdrościłem zachodnim serwisom growym bardzo długich i często bardzo osobistych artykułów okołogrowych, jak na przykład “Becoming the Dark Soul” Richa Stantona opisujący zdobycie najwyższego trofeum w mojej ulubionej grze ostatnich lat. Na szczęście Polacy nie gęsi i od jakiegoś czasu również na naszych portalach pojawiają się teksty tego kalibru. Bardzo spodobał mi się zwłaszcza “Do widzenia, Dark Souls” Pawła Kamińskiego, traktujący niby o tym samym – ale jednak inaczej. Muszę się tu przyznać, że mimo napisania fafnastu artykułów o cyklu “Souls” w żadnej jego części nie zdobyłem tego trofeum. Czytaj dalej →

Zachwyty: patrzeć, jak wszystko zostaje w tyle

Przy okazji ostatniego tekstu z cyklu „Zachwyty”, w którym opisywałem scenę operową z „Final Fantasy VI”, zacząłem sobie dokładniej przypominać, co też się w FF6 działo. I przypomniałem sobie kolejną scenę, która w pełni zasługuje na to, żeby ją umieścić pod szyldem „Zachwytów”. Otóż pojawia się w FF6 pociąg przewożący umarłych na Drugą Stronę. I jest prawie tak ciekawy, jak pociąg na Drugą Stronę w „Grim Fandango”.
Czytaj dalej →

Zachwyty: usta milczą, dusza śpiewa

Ostatnio na PSP (do której mam wielką słabość) trwa nostalgiczna ofensywa gier z serii Final Fantasy: pojawiły się reedycje i odświeżone wersje części I, II, IV i V. Dwie pierwsze polecam przede wszystkim cierpliwym masochistom i historykom (którzy z definicji powinni mieć w sobie coś z cierpliwego masochisty), ale części IV i V to już zupełnie inna sprawa. Zabierają się za to, co do dzisiaj serii FF wychodzi najlepiej – czyli wzruszanie. Dzisiaj to łatwe, bo postaci mogą do siebie gadać, gestykulować i stroić różne miny. W FF4 i 5 postaci to małe sprite’y z kilku pikseli na krzyż (FF4 na PSP wprowadza większą rozdzielczość, więc pikseli jest więcej, ale ogólny duch zostaje zachowany), które muszą stroić miny wyraziste jak w kinie niemym, żeby gracz je w ogóle zauważył. Do tego machają łapkami i podskakują na półtora metra do góry – a wszystko w ramach konwencji poruszającego melodramatu. Ale w kategorii siły wyrazu seria FF miała tak naprawdę tylko jeden najjaśniejszy punkt. Nie, nie jest nim koniec historii Aeris w FF7. Mówię o słynnej scenie operowej z FF6.

Czytaj dalej →