Archiwa tagu: Journey

Co ja tutaj robię?

title„Thirty Flights of Loving”. Jeszcze przed chwilą byłem w naszej kryjówce z dwójką współpracowników (kobieta i mężczyzna), przygotowując skok. Na stole broń, amunicja i mapy. Potem hangar, w nim hydroplan, startujemy. Nagłe cięcie. Jestem w jakimś pomieszczeniu, którego zupełnie nie poznaję. Ściany ochlapane krwią (czyją?). Ciężko ranna kobieta, z którą przed chwilą leciałem, próbuje mnie zastrzelić. Słychać tylko żałosne klik-klik wyczerpanego magazynka. Co się stało? Czy ją skrzywdziłem? Co ja tutaj robię?

Czytaj dalej →

Wyznania samotnika

Dark_Souls_noc

„Dark Souls” oferuje świat bez wyjaśnień (…). Mój bohater – ja – przemierzał go w samotności, a wszystko, co napotkał, było względem niego wrogie lub obojętne.

Poległem w „Dark Souls”. Stało się to już drugi raz w ciągu roku. Marks miał rację. Tragedia powraca jako farsa. Aż wstydzę się pisać.

Najpierw nie mogłem pokonać dwóch doskonale skorelowanych ze sobą facetów, Ornsteina i Smougha. Starałem się przez ponad dwadzieścia godzin, na próżno i, ciut przerażony sobą, odłożyłem tę grę. Przynajmniej tak usiłowałem sobie wmówić. Skrycie poszukiwałem rady na forach i profilach, wreszcie pewien dobry człowiek powiedział mi co i jak. Miałem udać się w pewne miejsce, tam kogoś zabić, następnie zwędzić jakieś ustrojstwo na żywotność, taki rodzaj magicznych sterydów i, przykosiwszy, stanąć do zwycięskiego starcia z tymi dwoma dżentelmenami. Ustrojstwo udało mi się posiąść, a potem… Słuchajcie, nie wiem jak to napisać, jak w słowa ująć, więc może, najprościej jak się da: potem poszedłem do kowala, przez pomyłkę nacisnąłem „undo” i nieodwołalnie zepsułem magiczny elektryczny drąg, który pracowicie nasycałem mocą przez dwie trzecie mej wędrówki przez „Dark Souls”. Tego nie można odczynić. Siedemdziesiąt siedem godzin grania poszło w cholerę, niczym szopa przy próbie atomowej. Pijany byłem, no…

Nie macie pojęcia, jaki to wstyd.

Czytaj dalej →

Obowiązkowe podsumowanie 2012

(Wydaje się jakbym dopiero co pisał podsumowanie 2011, a tu już przychodzi pożegnać się z 2012. Przerażające, jak ten czas leci.)

Co niezbyt zaskakujące, po zeszłorocznym szaleństwie, w tym roku grałem mniej. Doprecyzowując: kupiłem tyle samo gier, ale pograłem w mniejszą liczbę tytułów, także godzinowo per saldo chyba jednak krócej. Po części wiąże się to ze zmianą pracy (naprawdę dużo godzin spędzam w robocie i mam mniej czasu na granie), a po części z tym, że zachłysnąwszy się PlayStation 3 w zeszłym roku, w tym już trochę ochłonąłem.

Jeśli miałbym mijający rok 2012 podsumować pod kątem gier, to powiedziałbym jedno: tak udanego roku z punktu widzenia gracza nie było już dawno. Mnóstwo wspaniałych tytułów, nadzwyczajny urodzaj na świetne gry niezależne, kilka naprawdę świeżych pomysłów – w skrócie, bawiłem się jak Zorba Grek, a na dodatek zostało mi jeszcze parę pudełek na kolejny rok, bo po prostu nie dałem rady ograć wszystkiego. Trendy doskonale podsumował Paweł Schreiber w swoim tekście, ja zaś pozwolę sobie podzielić osobistymi wspominkami o moim graniu A.D. 2012 (“Dad, no one wants to hear your stupid Vietnam stories!”) oraz planach na kolejny rok. Blogasek mode on.  Czytaj dalej →

Po spirali

Jakoś tak się złożyło, że dotąd tego nie zrobiłem, a zatem: serdecznie zapraszam Was do lektury tygodnika „Wprost”, albowiem pismo to niedawno zauważyło gry wideo (i formy pokrewne, patrz niżej :). Pracuję tam od mniej więcej miesiąca, powolutku próbując coś ugrać na poletku, które nas interesuje. Formalnie jestem zatrudniony jako gość od innych historii, ale dział kultury, tak się składa, tworzą fajni, sensowni ludzie, są zatem perspektywy. Dość rzec, że szefową działu jest Marta Strzelecka, pierwsza naczelna „Kultury”; zresztą pisuje na tych stronach wielu dawnych autorów „K”: przykładowo, o sztuce Ania Theiss i Stach Szabłowski. Odtworzenie dawnej formuły możliwie nie jest – brak miejsca na rozmach – ale co nieco chyba da się zrobić.

Czytaj dalej →

Klęsk@ i N@dzieja w Sieci

Kupując „Journey” (w wersji polskiej – „Podróż”) nawet o sprawie nie wiedziałem. Kupiłem dla intrygujących autorów, dla obrazów podpatrzonych w internecie, dla muzyki zapowiadającej się pysznie, wreszcie dla notorycznego już wsparcia gier eksperymentalnych. Zaskoczeniem było, że eksperyment rozciąga się tym razem na obszar, do którego ostatnimi czasy czułem obrzydzenie. Na rozgrywkę wieloosobową.

Czytaj dalej →

Dziad przezwyciężony, baba zwycięska

Trudno się porzuca nawyki stetryczałego dziada. Na początku XXI wieku parę lat rozwoju gier wykształciło we mnie przyzwyczajenie do marudzenia. Zresztą nie tylko we mnie. W pisaniu o grach wciąż co chwila można natrafić na przepływające tu i ówdzie hasła: kiedyś to były gry… dzisiaj wielkie koncerny… dawniej mieliśmy wyobraźnię, dziś mamy grafikę… kiedyś ludzie mieli pomysły, dziś mają miliony w budżecie… Dzisiaj coraz częściej łapię się na tym, że wciąż myślę w taki sposób o świecie gier, do którego takie myślenie już zupełnie nie pasuje. Muszę staremu dziadowi, który się we mnie kryje, wytłumaczyć, że chyba jest przeciwnie, niż mu się wydaje. Że to właśnie dzisiaj są czasy, które kiedyś będziemy wspominać z nostalgią – dzisiaj to były pomysły. Dzisiaj to mieli wyobraźnię. Dzisiaj to były gry.

Czytaj dalej →

2011 moim okiem

Podkreślam – to sprawy istotne z mojego punktu widzenia. Proszę zatem nie zastanawiać się zbyt długo, dlaczego brakuje tu gry X czy problemu Y. Raz – brak czasu na całe spektrum, dwa – na znaczną część spektrum po prostu szkoda czasu.

   

Najważniejsze:

Czytaj dalej →