Skończyłem „Limbo”. I to było dobre. Dokładniej: dobra była gra, a nie to, że ją skończyłem. Chociaż pod koniec czułem się już nieco przytłoczony, zresztą dosłownie – vide pojawiające się w tej fazie gry liczne tłoki tudzież prasy (komentarz w jednym z „Bondów” do marnego losu bohatera na złomowisku samochodów: „Nie może teraz rozmawiać. Jest na spotkaniu z prasą”). „Limbo” to wspaniała i spójna artystyczna wizja duńskiego studia Playdead – tytuł zdobył ponad 90 nagród. Rewelacyjne jest filmowe operowanie planami oraz fakturą obrazu niekiedy upodabniającego się do wyświetlanego przez stary projektor (grube ziarno). W dalszej części gry następuje drobna zmiana zasad mechaniki – na szczęście pestka w porównaniu z horrorem sterowania „Braid” (pewnie Olaf z Pawłem mnie zganią, ale przy całym moim szacunku dla formalnego oraz treściowego wyrafinowania dzieła Jonathana Blowa, uważam ten tytuł za mocno przeintelektualizowany, a moje palce szczerze go nieNawIdzĄ). Jak słusznie zauważył jeden z czytelników świetnego skądinąd serwisu zaGRAceni.pl, częste śmierci prowadzonego przez nas chłopca w swym naturalizmie przypominają zejścia bohatera „Heart of Darkness”. Chylę czoła przed wieloznacznym, ale skrajnie minimalistycznym zakończeniem opowieści. Żeby niczego nie zdradzić, napiszę tylko, iż bohater wprost przechodzi na drugą stronę lustra. „I’m on your side/Nowhere to hide” – śpiewa Thom Yorke w „In Limbo”, co dobrze puentuje przywołaną sytuację (muzyki Martina Stiga Andersena w „Limbo” jest mało, ale na zasadzie less is more). Poszukiwana przez chłopca siostra przypomniała mi z kolei inną platformówkę, w którą zagrywałem się przed dwudziestoma laty – „(The Great) Giana Sisters”. Dekadę później pojawiło się rzeczone „Heart of Darkness”, którego już sam tytuł wskazywał na pewne zjawisko albo raczej: ułatwiał mi wybór. Wraz z upływającym czasem platformówki, w które grałem, nieubłaganie pogrążały się w ciemnościach (OK, po drodze był też m.in. słodki i kolorowy „Croc”). W jakimś sensie oddaje to naturalny bieg wydarzeń: do grobu. Jestem ciekawy, po jakich platformach przyjdzie mi biegać za dwadzieścia lat, bo mroku „Limbo” chyba nie da się pogłębić.
In Limbo
30 komentarzy