Archiwa tagu: Mirror’s Edge

List do Świętego Mikołaja

Kochany Święty Mikołaju,

Co prawda są tacy, co mówią że nie istniejesz, ale – jak uczą nas “Pomniejsze Bóstwa” Pratchetta – wiara potrafi czynić cuda, a zatem warto spróbować. A więc, drogi Mikołaju, jak zapewne wiesz, nie dostałem w tym roku Vity. Mało brakowało, ale jednak nie dostałem. Moim pierwszym gwiazdkowym życzeniem jest zatem dostać Vitę pod choinkę. Albo ewentualnie parę miesięcy później, na urodziny, aż tak bardzo mi się znowu nie pali.

A ponieważ jesteś, było nie było świętym, to miałbym też kilka próśb ekstra. Bo wiesz, mówią że Vita nie ma szans, że upada, że to drugi Dreamcast. A ja bym tego nie chciał, bo to strasznie fajna zabawka. Więc, korzystając z Twojego nadprzyrodzonego statusu i możliwości spełniania życzeń, chciałbym zamówić sobie na tę konsolkę parę gier, które nie istnieją – gdyby zaś istniały, pomogłyby Vicie wykorzystać jej potencjał. Zacznijmy może od gier dedykowanych tej platformie, a potem przejdziemy do tych z PSP, PS1 i PS2, bo na tym polu też miałbym parę życzeń, a co. Rzeczywistość jest nudna, więc spróbujmy ją trochę ubarwić, okej?

Czytaj dalej →

Subiektywne podsumowanie 2011

Z growej perspektywy ubiegły rok był dla mnie absolutnie niesamowity. W styczniu kupiłem sobie Playstation 3, opuściłem coraz bardziej mnie irytujący świat PC gamingu (szczegóły poniżej) i zanurzyłem się w ciepłe wody konsolowego grania. Choć zabierałem się do tego ostrożnie jak nie przymierzając kot do jeża, to jak na razie jestem zachwycony („Królowa jest zachwycona! My jesteśmy zachwyceni! – darł się kot”). Wielki ekran, rozmach, widowiskowość, wygodne sterowanie i ergonomiczne kontrolery, łatwość uruchomienia, często świetnie wykorzystany force feedback, dodatkowy antyaliasing wynikający z odległości od monitora i mojego krótkowidztwa, brak użerania się ze sprzętem i sterownikami, fantastyczne tytuły nieobecne na pecetach. Do tego nie ma mieszania pracy i rozrywki, siadam i gram, nie wyskakuje okienko komunikatora, nie muszę upgrade’ować tego czy owego, nie myślę o pracy przy graniu. Mógłbym tak długo wymieniać, ale myślę że już rozumiecie: macie do czynienia z konwertytą, eks-pececiarzem, świeżo nawróconym fanbojem Sony.

Wrota do lepszego świata… ba, do wielu!

Czytaj dalej →

Fedrujemy: Galatea i fetysze, czyli nowa ikona erotyzmu (3)

Od Olafa: Skoro już zeszło na „Bayonettę”, a nawet Bayonettę, skorzystajmy z okazji i przypomnijmy głos Louvette. Tym cenniejsza to opinia, że nasza koleżanka przyjrzała się grze i jej protagonistce z odmiennej perspektywy. Dziś, gdy minął już ponad rok, jeszcze jaskrawiej widać, jakiego pecha miał ten tytuł do krytyki. Czy gdyby „Bayonetty” nie recenzowali w przeważającej większości mężczyźni, byłoby inaczej? No ale przecież przepiękna gra „Beyond Good & Evil”, również łatwiejsza do odczytania przez kobiety, zebrała po premierze lepsze cenzurki, a także nie wstrząsnęła rynkiem w posadach. Co zadecydowało o niedocenieniu akurat Bayonetty? Skupienie się recenzentów na rozgrywce, przez co trudno im było zauważyć mniej oczywiste treści? Potraktowanie Bayonetty li tylko jako slashera  z typową dla japońskich gier, dziwną bohaterką, na którą można co najwyżej przymknąć oko, bo o zachwyt trudno? Artykuł ukazał się w „Kulturze” z 5 lutego 2010 roku.

***

Czytaj dalej →