W poprzedniej części tekstu mowa była o tym, jak z twórczości Czechowa można po trochu wygrzebać pojawiające się w myśli transhumanistycznej wątki. Jego bohaterowie żyją w świecie, który się gwałtownie zmienia, i konsekwentnie, prawie obsesyjnie rozmawiają o nadchodzącej zmianie całej ludzkości, trochę na nią czekając, a trochę się jej bojąc. Ale Czechow bardzo ciekawie i pomysłowo rozgrywa kwestię ich nadziei i obaw. „Zbliża się czas, nadciąga coś wielkiego, zanosi się na ogromną, wspaniałą burzę, która już idzie, jest blisko” – mówi w „Trzech siostrach” Tuzenbach. Nie wie, że coś się faktycznie zbliża – ale jest to jego śmierć w pojedynku. Jakiej rewolucji oczekujemy? Czym lub kim będzie nasz nowy człowiek? I czy warto na rewolucję liczyć?
Archiwa tagu: transhumanizm
Niewyzerowani: człowiek w przebudowie (1)
Kiedy Olaf na początku trzeciej części swojego tekstu „Wyzerowani” o najnowszym tomie opowiadań/powieści Jacka Dukaja „Król Bólu” wspomniał o Czechowie – poczułem się trochę wywołany do tablicy. Pewnie nie jako człowiek teatru czy człowiek kultury, ale jako wierny wielbiciel twórczości autora „Trzech sióstr” – i pewnie też jeden z tych, którzy częściej patrzą w tył niż w przód. A może ujmijmy to inaczej – jeden z tych, którzy mają wrażenie, że patrzenie w tył bardzo często patrzeniu w przód pomaga. Kiedy pomyślałem trochę nad tekstem Olafa (i tekstami Dukaja), przyszło mi do głowy, że żeby popatrzeć na to, co może czekać w przyszłości samo pojęcie człowieczeństwa, może nie trzeba od razu czytać snującego dalekosiężne wizje Kurzweila. Czasem wystarczy – tak, właśnie – poczytać Czechowa. I Tołstoja. I Dostojewskiego.
Wyzerowani (3)
Rozumiem ludzi teatru, gdy mówią, że mogliby wystawiać tylko sztuki Czechowa – bo jest w nich wszystko; cała prawda o ludzkiej naturze, wszelkie odcienie naszej egzystencji. Rozumiem, gdy tak samo bibliofile postrzegają Tołstoja czy Dostojewskiego – scena, w której książę Myszkin tłucze wazę, wstrząsnęła mną jako nastolatkiem i dotąd trzyma w swych kleszczach, odsłaniając nowe znaczenia, przystawiając coraz to nowe lustra do scen, w których zmuszony jestem grać coraz to nowe role. Ludzie kultury są siłą rzeczy głęboko zakorzenieni w przeszłości. To z tradycji piją soki. To usankcjonowane upływem czasu, który się ich nie ima, uniwersalne w swym przesłaniu arcydzieła są dla nich punktami odniesienia i zarazem punktami odbicia. Ale też może z tego powodu trudniej im dostrzec to, co nie za nami, a przed nami.