Dzisiaj – druga część tekstu Pawła Grabarczyka na temat tego, jak rozrywka rodzinna zmienia rynek gier wideo i jak rynek gier wideo zmienia rozrywkę rodzinną. Część pierwsza – tutaj.
* * *
Dzisiaj – druga część tekstu Pawła Grabarczyka na temat tego, jak rozrywka rodzinna zmienia rynek gier wideo i jak rynek gier wideo zmienia rozrywkę rodzinną. Część pierwsza – tutaj.
* * *
Jakiś czas temu zapraszaliśmy na łódzką GRAkademię, imprezę w połowie poświęconą graniu, a w połowie rozmowom o graniu. Tematem wiodącym było hasło grania rodzinnego. Referaty i rozmowy okazały się na tyle ciekawe, że postanowiliśmy uwiecznić je – choćby częściowo – na Jawnych Snach. Na pierwszy ogień idzie tekst Pawła Grabarczyka, któremu po powrocie z siedziby Katedry Filozofii Analitycznej Uniwersytetu Łódzkiego (gdzie walczy o lepsze jutro filozofii języka i filozofii umysłu) zdarza się, a jakże, pograć, a potem o graniu pomyśleć. Na spotkaniu GRAkademii mówił o zjawisku zwykle na Jawnych pomijanym – grach casualowych. Pierwsza część tego, co powiedział – poniżej.
* * *
Dawno, dawno temu przyznałem się na Jawnych Snach do swojego obsesyjnego zamiłowania do starych map do gier. Było to oczywiście wzdychanie starego piernika, który wciąż wspomina, jak miło się otwierało „Bajtka” i oglądało mapy światów, do których się nie miało dostępu, bo nikt ze znajomych akurat tej gry nie miał, albo nigdy nie wyszła na Amstrada, którego miałem w domu. Takie oglądane mapy bywały dużo lepsze od gier – w erze ośmiobitowców sama gra potrafiła już bardzo niemiło rozczarować. Dzisiaj przeczytałem artykuł, który na nowo rozbudził wspomnienia i przypomniał mi, że ograniczając się do map z magazynów o grach, poruszyłem tylko fragmencik całego tematu.