Nie na temat

„Jesteśmy coraz bardziej poza tematem, ale w sumie to wina Olafa. To on bowiem wrzucił, działający jak jakiś przekaz podprogowy kadr z Gwiezdnych Wojen ;).” – pisze jar3k w komentarzu do okolicznościowo-świętującego tekstu Olafa. Umieszczając ten wpis, zupełnie nie na temat gier (choć pisany z nadzieją, że wielu graczy uśmiecha się szeroko na hasło „Star Wars”), powiadam więc – to w sumie wina jar(3)ka i Antaresa. O.  A teraz przejdźmy do Palpatine’a.

Czyli Iana McDiarmida, jednego z najciekawszych i najwybitniejszych brytyjskich aktorów teatralnych. Może największą reputację zdobył występując w słynnej Royal Shakespeare Company, u boku takich postaci jak Patrick Stewart i Ian McKellen. Tych panów przecież też znamy; im zdarzało się udzielać nawet w grach. RSC to nie tylko Shakespeare – McDiarmid stworzył sporo klasycznych ról szekspirowskich, ale był też np. jednym z najważniejszych aktorów grających w trudnych, brutalnych sztukach jednego z najdziwniejszych i naj(od)ważniejszych autorów brytyjskiej postmoderny dramatycznej – Howarda Barkera.

A mi McDiarmid kojarzy się przede wszystkim z jedną maleńką, ale genialną rólką – monologiem portiera z „Makbeta” (postać epizodyczna, ale strasznie ważna) w inscenizacji Trevora Nunna z 1976 roku, nagranej dla telewizji w roku 1978. To legendarne przedstawienie – choćby ze względu na samą obsadę (Makbetem jest Ian McKellen, Lady Makbet – Judi Dench). Jedno z najważniejszych wydarzeń w historii RSC. I może najwybitniejsze role w karierze Dench oraz McKellena.

Proszę Państwa, przed Państwem Darth Sidious jako nietrzeźwy portier.

/w nagłówku oczywiście Palpatine z intra do gry „TIE Fighter” – żeby uniknąć oskarżenia, że nie ma tu żadnego odniesienia do gier wideo/

3 odpowiedzi do “Nie na temat

  1. Antares

    Powinien się chyba ładować jakiś film, a na ten moment niestety nie śmiga :(

    Żeby jednak nie ograniczyć swojego komentarza jedynie do uwag technicznych – pociągnę rozmowę dalej i wracając do „Mrocznego Widma” pomnę jeszcze, że film ów zawiera najlepszą scenę walki w całej gwiezdnej sadze. I towarzyszył jej utwór, który obok sztandarowego marszu przygrywającego na początku każdego multimedialnego tworu spod znaku „Star Wars”, pozostanie na zawsze bliski mojemu sercu – mam tu na myśli oczywiście wspaniały „Duel of the Fates”.

    Odpowiedz
  2. Paweł Schreiber Autor tekstu

    Filmik już działa. O tak. Walka z Maulem i muzyczka do niej to absolutnie klasyczna StarWarsowa scena i wystarczający powód, żeby usprawiedliwić istnienie „Mrocznego Widma”.

    Odpowiedz
    1. Antares

      Przyznam bezwstydnie, że lubię ten epizod również za fragmenty komediowe, a dokładniej, za nielubianego przez wielu Jar-Jar Binksa oraz handlarza złomem Watto.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *