Archiwum autora: Bartłomiej Nagórski

O Bartłomiej Nagórski

Gracz od lat 80-tych. Poza graniem - dużo czyta. Potem pisze. Z reguły o grach.

Rozważania NaGórze: Gry mych przodków

Działo się to jakieś dwadzieścia lat temu. Po którymś z dłuższych wyjazdów zagranicznych, może jeszcze na studia, a może już do pracy, stałem się wreszcie posiadaczem własnego laptopa Dell z oddzielną kartą graficzną. W owym czasie była to sprawa niebagatelna z uwagi na koszty. Postanowiłem przynieść go do Dziadków i zademonstrować im kilka współczesnych (wtedy) gier komputerowych, żeby wiedzieli czym pasjonuje się ich wnuk. Nie odważyłem się jednak pokazać im Wolfensteina. Dlaczego? Zanim do tego przejdziemy, muszę cofnąć się do pierwszej połowy XX wieku i napisać parę słów o ich młodości. 

Dziadek Zbyszek urodził się w 1917 na Zamojszczyźnie. Gdy miał siedem lat, zmarł jego ojciec, więc z matką i rodzeństwem zamieszkali w pobliskim majątku. Kiedy miał dziesięć lat, kazano mu pojechać po gości na dworzec bryczką. Była to wyprawa na dwa dni, nocował więc sam, najpierw zaopiekowawszy się końmi. Na początku wojny dwudziestoparoletni Zbyszek trafił do sowieckiej niewoli. Uciekł z obozu w Putywlu w listopadzie 1939 roku i przedostał do Polski. Dołączył do AK, w 1943 został schwytany i straszliwie torturowany. Po wielu miesiącach więzienia wysłano go najpierw do Auschwitz, a później do Mauthausen (o tym obozie pisał Stanisław Grzesiuk w “Pięć lat kacetu”). Stamtąd Zbyszka oswobodzili amerykańscy żołnierze.

Babcia Krysia urodziła się 1922 roku w Łodzi. Na początku wojny jako nastolatka skończyła gimnazjum, maturę zdała na tajnych kompletach w Warszawie. Również wstąpiła do AK, gdzie pełniła funkcję łączniczki. Przez jakiś czas pracowała jako dokumentalistka samochodu opancerzonego “Kubuś”, później brała udział w Powstaniu Warszawskim. Po jego upadku udało się jej uciec z obozu w Pruszkowie i przedostać do rodziny. Krysia i Zbyszek poznali się, zakochali w sobie i wzięli ślub w 1950 roku. Ja poznałem ich dopiero wiele lat później, jako dziadka Zbyszka i babcię Krysię, postawnego mężczyznę o wojskowej postawie i surowych manierach, oraz drobną kobietę o wielkich oczach i bezbrzeżnej łagodności.

Oboje urodzili się w świecie w którym technika dopiero zaczynała się rozwijać. Ich dzieciństwo przypadło na czasy bardzo odległe od dzisiejszej epoki (lampy naftowe, konie, powozy i tak dalej). Młodość upłynęła pod znakiem koszmaru II Wojny Światowej, w której wzięli aktywny udział. Za ich życia dokonał się ogromny rozwój technologiczny, więc samo to, że na początku kolejnego milenium w ogóle nadążali za konceptami komputera oraz gry komputerowej było sporym osiągnięciem. Zaś ja chciałem im pokazać, że od czasu kiedy widzieli swojego małego wnuczka, czyli mnie, grającego na ZX Spectrum, ta gałąź rozrywki również bardzo się rozwinęła.

Tak więc usiadłem u nich w salonie i na laptopie uruchomiłem po kolei Morrowinda, pierwszego Far Cry’a i Unreal Tournament 2003. Z dzisiejszej perspektywy to już kompletne retro: gry i komputer sprzed dwóch dekad, na stole obrus z koronką, a i samym Dziadkom szło już powoli na dziewiąty krzyżyk. Wtedy jednak była to nowoczesność w domu i zagrodzie, może za wyjątkiem obrusa. Ogólna reakcja Dziadków była nadspodziewanie pozytywna. Najmniej podobał im się ostatni tytuł, co zrozumiałe: samo strzelanie w sztafażu science-fiction, zbyt szybka akcja i za wiele naraz na ekranie, brak fabuły. Far Cry przypadł im do gustu nieco bardziej ze względu na malownicze krajobrazy tropików i realistyczną grafikę, jak również powolniejszą rozgrywkę, nie ograniczającą się wyłącznie do eksterminacji wrogów. Natomiast meritum gry również nie spotkało się ze specjalnym zachwytem. Z największym uznaniem i podziwem przyjęli natomiast Morrowinda: cały wirtualny świat pełen fantastycznych miejsc, widoków, a także stworzeń i postaci, z którymi można wchodzić w rozmaite interakcje, wywarł na nich bardzo mocne wrażenie. Spróbujcie wyobrazić sobie jaki to był szok dla kogoś, kto zaczął życie w realiach bliższych XIX niż XXI wieku!

A dlaczego nie zaryzykowałem jakiegokolwiek Wolfensteina, czy to oryginalnego 3D, czy współczesnego (wtedy) Return to the Castle / Enemy Territory, i to pomimo demonstracji dwóch innych strzelanin? Otóż dlatego, że miałem w pamięci reakcję Dziadka na interaktywną wystawę dotyczącą II Wojny Światowej. Rzecz działa się kilka lat wcześniej. Gdy grupa zwiedzających weszła do muzeum, znienacka zgasły światła, w mroku pojawiły się reflektory udające szperacze, a z głośników zaś popłynęły komunikaty po niemiecku i odgłosy strzałów. Zaś Dziadek Zbyszek, człowiek który przeszedł przez piekło i później niczego już w życiu się nie bał, zrobił się biały i zaczął mieć trudności z oddychaniem. Cała wojenna przeszłość, szczęśliwie już zapomniana i przykryta dekadami pokoju, nagle uderzyła w niego z całą siłą. Pokaz trzeba było zastopować, wezwać pogotowie, a Dziadka nieomal reanimować. Udało mu się nie zejść wtedy na zawał czy udar, ale naprawdę brakowało niewiele. Jak więc miałbym robić jemu i Babci jeszcze raz coś takiego? Wywoływać demony przeszłości, pokazywać najtragiczniejsze fragmenty ich życia, przekute przez popkulturę w rozrywkowe strzelanie do nazistów? Nie mogłem. Po prostu nie mogłem.

Dziś, kiedy obojga Dziadków nie ma już na świecie, przypominam sobie czasem tamto popołudnie. W trakcie wojny z pewnością nie daliby rady sobie tego wyobrazić: wnuk z przyszłości, który w wolnej i niepodległej Polsce pokazuje im fantastyczne uniwersa, wykreowane przez futurystyczne technologie. Na ile pamiętam, obejrzenie tych wirtualnych światów było dla nich szalenie ciekawym doznaniem. Żywię więc nadzieję, że sprawiłem im tym wtedy przyjemność.

Strasznie tęsknię za moimi Dziadkami.

Siódme RETRO

Siódmy numer RETRO już w kioskach, sklepach online i postaci cyfrowej do pobrania, a w nim mój kolejny felieton. Niestety nic poza tym ode mnie – z różnych względów nie wyszło czy też nie weszło parę rzeczy które były w planach. Nie ma się co jednak smucić, bo dużo dobrego od innych autorów, jak zawsze gorąco polecam (i nie w ciemno, tylko już po przeczytaniu numeru).

Ciekawym efektem ubocznym tego felietonu będzie nowa notka na Jawnych Snach. Tekst który możecie przeczytać w siódmym RETRO jest bowiem drugą propozycją, która została zaakceptowana. Za pierwszą grzecznie mi podziękowano z uwagi na jej zbyt osobisty charakter. A skoro “Bardziej pasuje do osobistego bloga niz w sumie anonimowego i zdystansowanego Retro”, to świetnie się składa – takim bowiem blogiem są Jawne Sny i tu właśnie wyląduje. Już niedługo!

Co jest grane Q3 2024 – nadal dominacja Decka

Lipiec upłynął pod znakiem Steam Decka, grałem zaś w dwie bardzo się od siebie różniące gry. 

Jedną z nich była kupiona na promocji Control (nie mylić ze znakomitym węgierskim filmem Kontroll, polecam), którą wprawdzie miałem w swojej kolekcji, ale na GOG-u. Na szczęście zapłaciłem za nią po raz pierwszy, bo ta GOG-owa była darmówką z Amazon Prime. Teoretycznie można by użyć któregoś z launcherów, jednak w praktyce bardziej wymagające gry lepiej działają w wersji steamowej. Samo Control po niesamowicie klimatycznym wstępie stacza się w kolejną strzelankę TPP przeplataną strzępami fabuły. Nadmiar i powtarzalność mobów przeciwników powoduje, że po paru(nastu) godzinach rozgrywka staje się po prostu nudnawa lub – przy wyższym poziomie trudności – uciążliwa. Natomiast bardzo podoba mi się postać Ahtiego, szalonego sprzątacza w Federalnym Biurze Kontroli. 

Drugą grą był Dorfromantik, po raz kolejny, bodajże trzeci. Szalenie wciąga ta gra, a w wersji przenośnej na Steam Decku jeszcze łatwiej zacząć rozgrywkę – bo przestać, to już  niekoniecznie. Dwa poprzednie razy próbowałem poradzić sobie z narastającym uzależnieniem kasując Dorfromantika, tym razem postawiłem na silną wolę i po prostu przestałem grać. No prawie… W każdym razie układanie heksagonalnych płytek i tworzenie idyllicznych krajobrazów z polami, lasami, miasteczkami, jeziorkami, rzeczkami i torami kolejowymi wciąga i, przynajmniej mnie, relaksuje. Płytki są delikatnie animowane, więc tu i tam na polankę w lesie wychodzi jeleń lub niedźwiedź, pomiędzy domkami przemyka lis, lokomotywa niespiesznie ciuchcia i puszcza kłęby pary, fontanna chlupie wodą, bobry pluskają się obok tamy – i tak dalej, i tak dalej. Bardzo to wszystko przyjemne dla oka i dla duszy.

Czytaj dalej →

Co jest grane Q2 2024 – “slow gaming” na Steam Decku

Mini-podsumowanie pierwszego kwartału bieżącego roku wrzuciłem w połowie marca, obawiając się, że inaczej nie dam rady go dokończyć między graniem we wszystkie nowe gry Steam Decku. Nie pokrywało ono zatem ostatnich dwóch tygodni marca, od których teraz zaczynamy.

Fanart Zagreusa i Melinoë – czyli Hades spotyka Hades II

Podsumować je można jednym słowem: Hades. Nie dość, że przeszedłem całość do tego momentu w którym przestałem grać na Switchu (ukończona fabuła, wszystkie błogosławieństwa odblokowane, zostały jeszcze wyzwania Skelly’ego, skompletowanie darów Lustra i jakieś pojedyncze fragmenty dialogów), to na dodatek steamowe achievementy wciągnęły mnie w otchłań kompletyzmu. I choć nigdy nie miałem inklinacji do platynowania gier, tak tym razem jakoś nie mogłem odpuścić. Hades jest zatem jedyną grą na Steamie, którą oficjalnie ukończyłem w stu procentach. Wprawdzie teoretycznie mógłbym jeszcze zrobić ostatnie wyzwanie Skelly’ego, jednak jest ono tak piekielnie (ha, ha, nomen omen!) trudne, że nie planuję nawet próbować.

Czytaj dalej →

Retro po raz szósty

Zachęcony pozytywnymi komentarzami pod poprzednim ogłoszeniem daję znać, że w Empikach i niektórych salonikach z prasą można już kupić szósty numer magazynu CD-Action Retro

W środku znajdziecie dwie rzeczy mojego autorstwa: średniej długości (czyt. dwie strony) artykuł o ekranach ładowania oraz felieton. Niesamowicie cieszy mnie zwłaszcza ten drugi i jestem wdzięczny redakcji, że po wieloletniej przerwie pozwolili mi wrócić do roli felietonisty. Brakowało mi tego od kiedy rozstałem się z Polygamią

Co zaś do ekranów ładowania, to najstarsi czytelnicy Jawnych Snów mogą pamiętać, że kiedyś pojawił się u nas ciekawy tekst o nich, nota bene nadesłany na konkurs. W odróżnieniu od Dominiki, ja piszę jednak o znacznie bardziej prozaicznych ich aspektach oraz ewolucji jaką przeszły od czasu wczytywania gier z kaset. Proszę porównać zanim ktoś zarzuci mi plagiat!

Jak zawsze będę bardzo wdzięczny za wszelkie uwagi i komentarze.

Co jest grane Q1 2024 – kupiłem Steam Decka!

Pod koniec stycznia wpadła premia, a że właśnie czytałem wtedy o Steam Decku OLED i bardzo starałem się go sobie nie kupić, dało mi to pretekst do zignorowania głosu rozsądku. Podaruj sobie odrobinę luksusu czy jak to tam było w tej reklamie. Niby mam już Switcha OLED, ale OLED OLEDowi nierówny, o czym wiem już od dawna, bo w końcu moja ukochana Vita też miała ekran OLED i parę komórek w międzyczasie też. Poza tym różne rzeczy które wcześniej mnie od Steam Decka odstręczały zostały w nowym modelu poprawione niejako przy okazji: kontrolery, nagrzewanie, głośne wiatraczki, input lag, czas pracy na baterii, pojemność i szybkość dysku itp. itd. Jednak co Valve, to Valve. Podekscytowałem się, niemniej zapewne nie wydałbym tylu pieniędzy, ale akurat wpadła ta premia, no znak od niebios ani chybi. Klik, klik, kupione, zanim logiczna część umysłu zdążyła powstrzymać emocjonalną. “Aby gorącość serca nie przesłoniła ducha” mówi motto karate tradycyjnego – cóż, tu akurat przesłoniła.

No i tak.

Czytaj dalej →

Bartkowy rok growy 2023

Kolejny niełatwy rok za nami. Były w nim pewne momenty rozpalające nadzieję na przyszłość, lecz niestety dużo też przykrych i dołujących. Piszę ogólnie, żeby nie zejść przypadkiem na tematy ogólne, a – nie daj Buddo – polityczne, niemniej myślę, że wielu czytających się pod tym podpisze. Growo natomiast było całkiem pozytywnie, co dawało mi pewną odskocznię od problemów dnia codziennego i nie tylko. Rządził Switch, na którym w większości bawiłem się rzeczami z ostatnich lat, co jakiś czas tylko sprawdzając coś nowego. Przenośność konsoli pozwala na większą elastyczność w korzystaniu z niej, zaś granie offline chroni przed koniecznością czekania aż ściągną się kolejne patche, co jest moją zmorą na PS4 i PC. 

Niby w grze, a wiedzą, że przepracowanie pracowników nie prowadzi do niczego dobrego (Persona 5 Royal)
Czytaj dalej →

Retro po raz piąty

“Czas idzie, od wieków płynie i nie zatrzymasz go siłą” śpiewał Kazik. Ba, nie dość że płynie, to jeszcze przyspiesza. Mam wrażenie jakbym dopiero co napisał pierwszy tekst do magazynu “CD-Action Retro” (dla przyjaciół Retro), a tu bach, piąty numer już w kioskach

W nim zaś co prawda tylko jeden mój artykuł, ale za to długi, bo aż na cztery strony. Rozpisałem się o (pre)historii kart graficznych w komputerach PC. Idziemy zatem od CGA, przez Herculesa, EGA, aż do VGA, w międzyczasie zawadzając o kilka mniej znanych konstrukcji. Wszystko okraszone mnóstwem porównawczych skrinszotów, na widok których co starszych graczy może najść odrobina nostalgii, między innymi bursztynowy Hercules. A ile się narobiłem przy produkcji tychże skrinszotów i jak głęboko sięgałem! Dość powiedzieć, że z wątku o wierności odwzorowania prawdziwych monitorów Herculesa wywiązał się dialog z jednym z autorów DosBoxa, który będzie miał wpływ na wyświetlanie grafiki z tej karty w kolejnych wersjach emulatora.

Czytaj dalej →

Premiera World of Horror

Polecany już przeze mnie parę razy na łamach tego bloga World of Horror autorstwa Pawła Koźmińskiego oficjalnie osiągnął wersję 1.0 w dniu 19 października bieżącego roku i tym samym wyszedł z wieloletniego limbo Early Access. Fakt warty odnotowania i zainteresowania, bo to tytuł tyleż nietypowy, co wciągający.

Ekran tytułowy.

Dwu- lub trójkolorwa retro grafika stworzona przez Koźmińskiego w Paincie, inspiracje mitologią Cthulhu, przygodówkami z PC-98, japońskimi horrorami oraz legendami miejskimi, twórczością mangaki Junjiego Itō… Dużo się miesza w tym koktajlu i choć rozgrywka potrafi niekiedy być denerwująca, to jednak World of Horror ma swój niepowtarzalny styl i kapitalną atmosferę, dlatego zdecydowanie rekomenduję wszystkim znużonym powtarzalnością wielkich produkcji AAA.

Za oknem noc, włącz więc komputer i nie bój się… za bardzo.

Póki co nie ma co liczyć na bardziej szczegółową recenzję, bo nikt nie był zainteresowany zapłaceniem mi za takową, a w czynie społecznym niestety nie mam kiedy. Na pocieszenie pozostają wzmianki o grze i jej autorze w tekście o ditherpunku w trzecim numerze CD-Action Retro. Co powiedziawszy, chciałbym wykorzystać tę okazję, by podzielić się kolekcją skrinszotów z różnych etapów powstawania World of Horror . Może zafrapują Was na tyle, by skusić się na jej zakup. Zerknijcie też na ten kapitalny trailer – aż ciary przechodzą!

Czytaj dalej →

Dawni gracze i dziwne wyświetlacze

W marcu tego roku wspomniałem tutaj o dwóch moich artykułach opublikowanych w czwartym numerze magazynu „CD-Action Retro”. Jeden z nich traktował o rozwoju ekranów komputerowych w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Jego przyczynkiem był ten post w którym zebrałem sporo ciekawych przypadków, jednak w sposób niezbyt uporządkowany i bez wytłumaczenia szczegółów technologicznych. Oczywiście umawiając się na artykuł z magazynem podzieliłem się linkiem do posta, żeby użyć go jako przykładu i uzgodnić detale, a także uniknąć potencjalnego zarzutu o autoplagiat.

Źródło: Wikipedia

W procesie redagowania powypadało trochę technikaliów, ponieważ pierwszy draft artykułu wyszedł nazbyt szczegółowy, a przez to za długi względem ram wyznaczonych przez magazyn. Prasa papierowa jak wiadomo rządzi się swoimi prawami, zwłaszcza że papier ostatnimi czasy bardzo podrożał. Z jednej strony uważam, że dobrze to zrobiło artykułowi i stał się bardziej dostępny dla szerokiej publiczności. Z drugiej – trochę szkoda mi było pewnych fragmentów, które wypadły w edycji. Historia rozwoju wyświetlaczy jest dla mnie fascynującym zagadnieniem i bardzo chciałem podzielić się różnymi ciekawostkami.

Dzięki uprzejmości Jerzego Poprawy umówiliśmy się jednak w ten sposób, że po jakimś czasie od momentu gdy drukowane egzemplarze wrócą z kiosków do wydawcy będę mógł opublikować nieokrojony tekst na łamach Jawnych Snów. Poniżej zatem znajdziecie rozszerzoną wersję artykułu, dodatkowo zilustrowaną nieco innym zestawem zdjęć. Zapraszam do lektury!

Czytaj dalej →