Jednym z powodów, dla których warto się od czasu do czasu obracać w towarzystwie dzieci w wieku przedszkolnym, jest to, że człowiek skutecznie sobie przy nich przypomina, jakie głupie pomysły są mu w stanie przyjść do głowy. Dużą część dzisiejszego dnia spędziłem udając, że jestem duchem listonosza, który przywozi do opustoszałego domu paczkę z Wielkiej Brytanii zawierającą żywego kangura. Potem z córeczką kolegi szukaliśmy po całym domu kogoś, kto mógłby podpisać potwierdzenie odbioru, a schował się na pewno albo za fotelem, albo pod drewnem w kominku. Wciąż nie mogę się po tym doświadczeniu otrząsnąć – a więc dzisiejszy przegląd tygodnia będzie sponsorowany przez hasło „Czego to ludzie nie wymyślą?”
1. Serwis RetroRemakes donosi – pewnie z perwersyjną satysfakcją – o ponownym ruszeniu prac nad pierwszą częścią serii Monkey Island. Wszystkim, którym się wydaje, że prace te dobiegły końca już jakiś czas temu, informuję, że chodzi o wersję na ZX Spectrum, w postaci gry tekstowej. Na razie dostępne jest tylko demo. Jeśli ktoś chce się poświęcić, to proszę grać, ale po cichutku, żeby się ludzie z LucasArts nie dowiedzieli, bo ani chybi skończy się procesem.
2. Główne wady arcyciekawego „Sleep Is Death” Rohrera (Olafie, zagrajmy kiedyś i zróbmy jakąś JawnoSnową historię!) to słaba grafika i nieintuicyjna obsługa. Nie tak dawno temu zastanawiałem się, co z „SID” zostanie na przyszłość – bo szkoda by było, gdyby tak cudny pomysł na danie graczom swobody i pobudzenie ich kreatywności został zapomniany. Nabieram coraz więcej nadziei w związku z projektem „Improviso” stworzonym przez wspomnianą w zeszłym tygodniu grupę GAMBIT. „Improviso” istnieje już od jakiegoś czasu, ale w tym tygodniu zwróciły na niego uwagę (m. in. moją) RockPaperShotgun i Indiegames.com. W zamierzeniu – rzecz nieco podobna do „SID”. Jeden gracz kieruje postacią, a drugi jest reżyserem, modyfikującym świat wokół niej. Otoczenie – statek kosmiczny, na który Obcy porywają Bogu ducha winnych ludzi. Dobierani losowo gracze improwizują sobie mały, nieprzewidywalny spektakl. Grafika – przeurocze 3D, interfejs intuicyjny, potencjał wielki. Tym bardziej, że nasze decyzje nie znikają, tylko są wchłaniane przez wciąż rozwijający się system sztucznej inteligencji, który dzięki naszemu dobremu przykładowi sam uczy się improwizowanego aktorstwa. A to już brzmi bardzo ciekawie. Na razie nie miałem jeszcze czasu tej gry wypróbować, ale o lepszym pomyśle dawno nie słyszałem – i mam przeczucie, że lada chwila na JS pojawi się o „Improviso” jakiś większy tekst. A tymczasem – improwizujmy! Dla dobra gier, graczy i nauki (bo przypominam, że za „Improviso” stoi Massachusetts Institute of Technology).
3. „VVVVVV” to zaskakująco dobra gra. Sam nie wiem, czemu, wolę ją od „Super Meat Boy”, drugiego kandydata do tytułu najbardziej frustrującej platformówki roku. „VVVVVV” ma też bardzo ciekawą ścieżkę dźwiękową. I nostalgiczną, i skłaniającą przynajmniej do podskakiwania w miejscu. Powstała oczywiście płyta z najlepszymi kawałkami z gry, zatytułowana dla odmiany „PPPPPP”. A od niedawna można sobie zakupić CD o nieco bardziej czytelnej nazwie: „PPPPPPPowerup”, z remiksami muzyki z „VVVVVV” dokonanymi przez wielu wybitnych (choć mi bliżej nieznanych) muzyków. Pozostaje mruknąć pod nosem, co też w tym Internecie można znaleźć – przytupując sobie do rytmu.
4. Serwis Metacritic wprowadził dział oceniający gry na IPhone’a, a ja nagle poczułem, że jestem już starym ramolem. Pocieszam się tylko, że wiem, na czym polega „Angry Birds”.
5. Idę dziś na mecz na stadionie Cracovii Kraków. Gdybyśmy się mieli już więcej nie zobaczyć – pozdrawiam wszystkich czytelników Jawnych Snów. Pisanie dla Was było i przyjemnością, i zaszczytem.
Boże, Chryste. Tj. Pawle – po przeczytaniu piątego punktu boję się tego uczucia, jakie towarzyszy oczekiwaniu na jakąś rzecz. A Ty, Draniu, kazałeś mi czekać do poniedziałku i śmiało teraz obwieszczasz, że z Cracoviakami idziesz się bratać. Jasna cholerka. :( Hope, U’ll come back. ;()
BTW – można więcej na temat 'VVVVVV’?
VVVVVVV i moim zdaniem dorównuje Super Meat Boyowi. Gra to przeurocza, z cudowną muzyką i słodką, prostą grafiką. Platformówka, w której zastąpiono skok zmianą grawitacji, i która niczym Nintendo wyciska z tego pomysłu ostatnie soki. Zresztą twórcy obu gier się lubią, dzięki czemu bohater(ka?) gry pojawił(a?) się w SMB jako dodatkowa postać.
Sleep i Death i mnie frustrowało interfejsem. Moja poważna, nieco twinpeaksowa historia zmieniła się przez niego w szaloną ucieczkę przed ekscentrycznym proboszczem z Piekła. Nie pytajcie mnie, jak to się stało. 30 sekund to za mało.
Czy w remake’u Monkey Island będę mógł być zjedzony przez Grue? Od tego uzależniam swoją opinię o grze.