Właśnie wróciłem z teatru – toruńskiej premiery „Godów życia” Stanisława Przybyszewskiego w reżyserii Iwony Kempy. Spektakl był dość przygnębiający, ale na szczęście jedzenie na popremierowym bankiecie – pyszne. Od razu bardzo pozytywnie nastawiało do idei wystawiania klasyki nawet tak zakurzonej, jak biedny Przybyszewski. Który notabene wyleciał kiedyś w Toruniu ze szkoły za rozbrykanie. Jego nauczyciele nie wiedzieli, że za 100 lat z kawałkiem w tej samej szkole (dzisiaj toruńskim I LO) znudzeni uczniowie będą uczeni o tym, ile rozbrykanie Przybyszewskiego wniosło w polską kulturę. Aby uczcić pamięć Stanisława Przybyszewskiego i innych herosów Młodej Polski, luźne (bo nie obowiązujące w punkcie 4.) hasło dzisiejszego subiektywnego przeglądu tygodnia to Rozbrykana Klasyka.
1. Oczywiście najbardziej rozbrykanym klasykiem i branży gier wideo jest Duke Nukem. Premiera „Duke Nukem Forever” znowu została przesunięta. Informujemy o tym z odpowiednim opóźnieniem.
2. Na Polygamii Bartłomiej Kluska, świetny historyk gier wideo, opublikował bardzo ciekawy artykuł, w którym zestawia ze sobą okładki kolejnych numerów „Bajtka” – pierwszego pisma komputerowego w Polsce. Kawał historii komputerów, mediów i Polski, a autor we wszystkich trzech bardzo sprawnie się porusza. Żeby zrozumieć, o jakich cudownych czasach pisze Kluska, spójrzcie choćby na zmieniające się ceny kolejnych numerów. 1985 – 60 zł; 1986 – 100 zł; 1989 – 220 zł; 1990 – 5000 zł; 1991 – 7600 zł; 1994 – 18000 zł; 1996 – 2 zł 80 gr.
A mi przy okazji przypomniał się bardzo wesoły wywiad, którego udzielił „Bajtkowi” w 1987 roku pełniący wtedy funkcję ministra do spraw młodzieży niejaki Kwaśniewski Aleksander, który jako redaktor naczelny „Sztandaru Młodych” był jednym z pomysłodawców „Bajtka” i ważną postacią wczesnego etapu polskiej komputeryzacji. Rozmowa zaczyna się oczywiście od wątku gier, ale przebiega dość ostrożnie, z nutką moralistyczną, bo przecież minister ds. młodzieży nie mógł dawać złego przykładu:
Oswajanie się z komputerem zacząłem jak inni poprzez gry. Starałem się wybierać te najbardziej kształcące i grać bardzo późnymi wieczorami, ale paru moim pracownikom, którzy grali w godzinach pracy zagrozić musiałem sankcjami.
Potem bocznymi drzwiami wchodzą wątki polityczne:
Naprawdę dla kraju jest istotniejsze to, czy młodzi ludzie będą potrafili się posługiwać komputerem, od kolejnej kampanii publicystycznej na temat straconych szans Powstania Listopadowego [w ówczesnej polskiej kulturze często używana metafora sytuacji Stanu Wojennego, o którym wprost było dość trudno mówić – przyp. PS] czy nawet okresu 'Solidarności’.
Stareńkie „Bajtki” (gromadzone choćby na stronie Atari Online) są dziś bramą do pięknej alternatywnej rzeczywistości, w której mikrokomputery radzieckie i polskie (Meritum!) doganiają i prześcigają sprawniejszy, ale mniej bliski sercu sprzęt zachodni, karna i cnotliwa młodzież gra późnymi wieczorami w domach kultury tylko w najbardziej kształcące gry, a rozwijająca się dzięki temu Polska Rzeczpospolita Ludowa wkracza w XXI wiek. Niestety, pomimo grożenia sankcjami później wróciła „Solidarność” i wszystko popsuła. Ale w kwietniu 1987 roku można było jeszcze (jak się ktoś postarał) nie poczuć na plecach oddechu historii.
3. Jak już kiedyś pisałem, uważam, że jedną z najciekawszych reakcji, jakie może w graczu wzbudzić gra, jest potrzeba opowiadania o niej. Chwalenia się tym, czego się dokonało. Wzdychania nad tym, czego się dokonać nie udało. Im lepsza gra – tym lepsze historie z niej wyrastają. Opowieści o bitwie o przesmyk sueski w pierwszej „Cywilizacji” w wykonaniu mojego licealnego przyjaciela (dziś krakowskiego prawnika – ukłony!) słuchałem chyba trzy razy – zawsze trochę udając, że nie wiem, jak się kończy. Zanim opowiastki o moich porażkach w „Dwarf Fortress” trafiły na Jawne Sny, były testowane na całym mnóstwie Bogu ducha winnych znajomych. Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem, że na Rock Paper Shotgun pojawił się pierwszy odcinek opowieści Aleca Meera o grze w „Arx Fatalis”. To bardzo zacna, niezasłużenie zapomniana gra, i bardzo zacny opowiadający. Zapraszam do lektury przygód półnagiego jegomościa wyglądającego jak George Clooney, który musi uratować podziemny świat przed zagładą.
4. Każdy czytelnik JS powinien w dniu dzisiejszym:
i.wybrać się do najbliższego sklepu sprzedającego konsole do gier,
ii. poprosić pana/panią z obsługi o przyniesienie Nintendo 3DS,
iii. poprosić, żeby włączyli to demo z kartą,
iv. obejrzeć sobie to demo z kartą,
v. mieć na podorędziu kogoś, do kogo można od razu zadzwonić i powiedzieć „o, kurczę”.
Powodzenia.
@”Naprawdę dla kraju jest istotniejsze to, czy młodzi ludzie będą potrafili się posługiwać komputerem, od kolejnej kampanii publicystycznej na temat […]”
No jak nie jak tak. Synczyzna over ojczyzna.
„(…) ale na szczęście jedzenie na popremierowym bankiecie – pyszne. ”
– Zodiakalny byk. Cały ja, heh. ;))
„(…) ii. poprosić pana/panią z obsługi o przyniesienie Nintendo 3DS,
iii. poprosić, żeby włączyli to demo z kartą,
iv. obejrzeć sobie to demo z kartą,”
– Dobrze, że dziś mam wyprawę do W-wy (znaczy się, nie wiem, czy dobrze, bo do szpitala), to sprawdzę, o co tutaj chodzi. Hope, thiz not a fake. :P
„(…) v. mieć na podorędziu kogoś, do kogo można od razu zadzwonić i powiedzieć „o, kurczę”.”
– Po co dzwonić, jak już się ma kogoś na podorędziu? :) Chyba, że chodziło o podorędzie karty sim. Tutaj rozumiem. Uwielbiam interpretacje, hehe. :)
Pozdrawiam serdecznie,
glowa711
It’s not ;) Rozszerzona rzeczywistość robi kolosalne wrażenie – testowałem tydzień temu. Przy okazji podrzucę odnośnik i się pochwalę swoim tekstem o przetestowanych możliwościach konsolki okraszonym wywiadem z panią Beatą Dudzic z Nintendo: http://www.miastogier.pl/publicystyka,183.html
A samo urządzenie kupię niedługo, to tylko kwestia czasu. Problem leży jak na razie nie w funduszach, które już dawno uzbierałem, lecz w braku odpowiadających mi gier – czekam na „Zeldę” i „Resident Evil” :)
@Jakub: Ale w 1987 „Solidarność” to jeszcze też synczyzna. Ba, wtedy prałat Jankowski w gablotce kościoła św. Brygidy wywieszał ziny punkowe!
@glowa – nie psując za dużo, chodzi o to demo, z którego fotki Olaf umieszczał kiedyś na JS.
@Antares – ja z zakupem stanowczo poczekam, aż 1. pojawi się więcej gier, 2. pojawi się nieunikniona zoptymalizowana wersja konsoli. A tego „o, kurczę” się nie spodziewałem – bo przecież to niby nic nowego, było już Invizimals na psp, ale to 3d jednak trochę zmienia postać rzeczy.
Fakt, ja również się nie spodziewałem, bo spędziłem ładnych kilka godzin bawiąc się z „Eye Petem” na PS3, którego to podarowałem swojej ładniejszej połowie. Nintendo pokazało jednak jak zwykle klasę, zapewne dzięki charakterystycznemu japońskiemu inżynierskiemu geniuszowi – oni potrafią chyba każdą technologię wykorzystać do nieskrępowanej zabawy. Zgadzam się w kwestii zoptymalizowanej wersji konsoli, lecz znając politykę wielkiego N możemy się jej spodziewać zapewne dopiero za dwa lata i pewnie po cenie równej obecnej wersji konsoli, lub nawet większej. Zakupu dokonam zatem zapewne za pół roku, najwyżej dokupując jakąś paskudną zewnętrzną baterię, lub zwykłą zapasową – do wymiany podczas dłuższych podróży.
Czytałem bodajże na stronie Forbesa artykuł, którego autor udowadniał, że przesunięcie premiery Duke Nukema to tylko marketingowe zagranie i byśmy nie zdziwili się, jeśli we wspomnianą przez Pitchforda w filmie datę 1 kwietnia coś znowu zmieni się w tej kwestii.
Co do 3DSa – poczekam. Tytuły launchowe nie zachęcają do kupna (poza Samurai Warriors: Chronicles – zaś tytuły first-party strasznie mnie zawiodły), a najlepsze kąski dopiero widnieją na horyzoncie.
Żal mi też – tu zgodzę się z Seanem Malstromem – że Nintendo porzuca stopniowo skuteczną politykę, która przyniosła sukces DSowi, i boję się nieco przyszłości 3DSa.
Grałeś w „Samurai Warriors: Chronicles”? Ja próbowałem na pokazie i niezbyt mnie zachwycił – gra sama w sobie jest w porządku, ale niezbyt dobrze działa w niej efekt 3D.
Nie grałem, ale jestem fanem serii Warriors, a przekleństwa rzucane często w jej stronę mnie dziwią. Większość z nich można by równie dobrze przyczepić do Megamana (mnóstwo części, podobny gameplay, blablabla), który nie jest równie mocno znienawidzony, ba, wręcz przeciwnie.
Efekt 3D mnie aż tak bardzo nie interesuje (nie jestem nim zbyt zainteresowany – zdaje mi się efekciarstwem), bardziej spodobał mi się w trailerach system kontrolowania wielu dowódców naraz, a zresztą głównie zależy mi na możliwości grania w pełnoprawną część Samurai Warriors w trasie.
Rozumiem, aczkolwiek w konsoli nastawionej na 3D trochę mnie rozczarowało, że od razu trafiła się gra, w której po chwili musiałem efekt wyłączyć, by widzieć cokolwiek :) Jeśli chodzi o samą rozgrywkę to mogę powiedzieć, że prezentowała się nieźle, aczkolwiek ostatni raz z serią miałem do czynienia w czasach PS2.
Ja: Przepr, przepraszam bardzo…
Obsługa Saturna: Tak?
Ja: Mógłbym poprosić pana o przyniesienie i pokazanie Nintendo 3DS?
Obsługa Saturna: Nie.
Ja: Czemu?
Obsługa Saturna: Bo nie.
Pozdrawiam,
glowa711