An open letter to NZ

Re(d)akcyjny kolega z Jawnych Snów zapytał mnie ostatnio, co z grami wideo ma wspólnego „Cosmopolis”. Odpowiadam na to pytanie z bólem, jednocześnie brutalnie spoilerując mój łże-tekst o filmie Cronenberga: nic. Pomyślałem jednak, że miejsce zobowiązuje, no i że powinienem się jednak trzymać zgranej tematyki. Nie można być aż tak niezgranym. No właśnie.

Jak zapewne wiecie, na portalu Niezgrani.pl nastąpiły spore zmiany personalne: spora część zespołu odeszła z tego miejsca, w tym założyciele serwisu, Jakub Tepper i Beniamin Durski. W telegraficznym, a raczej SMS-owym skrócie: szkoda. Z Jakubem polemizowałem kiedyś na Jawnych i była to czysta przyjemność, poza tym uważam go za jednego z najciekawiej piszących o (nie tylko japońskich) grach dziennikarzy w Polsce. Niezgrani pod Jego i Durskiego naczalstwem byli dla mnie bardzo ciekawym miejscem, które w zasadzie odwiedzałem codziennie. Jakub zwykle odwdzięczał się barwnym epitetem o JS: przeintelektualizowani. Dla mnie bomba, ewentualnie wybuchająca beczka.

Przyczyn zmian na Niezgranych nie będę analizować, bo nie jestem dziennikarzem branżowym, a poza tym mam tu status wariata (noblesse oblige). Wystarczająco wiele napisał już o tej sprawie (Niezgranych, nie o moim szaleństwie) Marcin Kosman (nie ogarniam). Tu Jakub też odwdzięczył się barwnym epitetem, ale go nie zacytuję, bo Olaf by mnie ocenzurował.

Teraz będzie szokujący twist. Te zmiany mnie cieszą. Oczywiście, jest mi przykro, że założyciele serwisu rozstają się ze swoim dzieckiem. Mógłbym ironizować na temat ich (domniemanej) naiwności w relacjach z inwestorem (#excel). Nie znam szczegółów, więc nie ma to większego sensu. Rezygnacja z Niezgranych nie była też zapewne rezygnacją z jedynego źródła utrzymania, a bardziej z tego, co robi się po (w?) godzinach pracy. Cieszy mnie jednak idealistyczne podejście Teppera i Durskiego. Gdy okazuje się, że wizja rozwoju rzeczonego inwestora nie odpowiada im, w sposób grzeczny, acz zdecydowany mówią coś, co można porównać do klasycznej formuły: wolałbym nie. I odchodzą. W czasach korporacji i difoltowego formatowania trudno nie przyklasnąć takiej postawie (co stwierdzam jako korporacyjny robot). Pożegnalny tekst ojców dyrektorów wyjaśnia wiele, ale ja, jak zwykle, wolę skupić się na szczególe, czyli na ilustrującym pożegnanie zdjęciu.

Patrząc na łobuzów powyżej, powiedziałbym tak: fotografia przedstawia tych, którzy rezygnują, ale jednocześnie kontrolują sytuację. Zdjęcie wygląda jak – to porównanie zapewne spodoba się Jakubowi – nieznana fotka z jakiejś odległej w czasie sesji Beastie Boys. So whatcha want? Jako że ubiegły tydzień minął mi na oglądaniu Batmanów i Mad Menów, uświadomiłem sobie, co łączy Jokera i Dona Drapera: obaj bohaterowie tego, co robią najlepiej tak naprawdę nie robią dla pieniędzy, ale dla czegoś bardziej nieuchwytnego.

Trzymajcie tak dalej, Chłopaki – w duchu niezgranej anarchii i kreatywności. Tylko nie mówcie wszystkiego „garniturom” od Excela. Powodzenia!

16 odpowiedzi do “An open letter to NZ

  1. Bartłomiej Nagórski

    Po pierwsze, to ciekaw jestem co Jakub odpowiedział Marcinowi. Post na Open Beta nie wydawał się jakiś złośliwy czy wredny.

    Po drugie, to może przemawia tu mój wewnętrzny korpokrawaciarz, ale jeśli chłopaki za rok czy pół odejdą z kolejnego portalu growego, to chyba będzie czas zastanowić się, czy jest to jeszcze szlachetna bezkompromisowość i chęć robienia wbrew komersze prawdziwego growego dziennikarstwa na poziomie, czy może problemy z dogadywaniem się (vide: http://wo.blox.pl/2009/04/Bajka-o-polskim-Gatesie.html ).

    Znaczy, nie wiem, może właśnie właściciele zaczęli narzucać jakieś nieładne warunki albo kazali robić tak, żeby było więcej kliknięć, ale w końcu jak ktoś wykłada kasę, to i dyktuje warunki, i obawiam się, że kiedyś trzeba się z tym pogodzić – albo robić totalnie samemu za własne, co z kolei nie jest takie proste.

    Zaznaczę że nie znam szczegółów, a sam jestem nudnym korpoludkiem, który czasem tylko pisuje o grach, więc moje przemyślenia można spuścić w toalecie. Niemniej jak patrzę w CV aplikujących ludzi i widzę ciągłe zmiany miejsc pracy, to raczej nie biorę do swoich projektów, bo to nie jest dobry prognostyk na przyszłą współpracę. Just sayin’

    Odpowiedz
    1. Rhobaak

      Nie wiem, jak wyglądała wewnętrzna sytuacja w Niezgranych, ale faktem jest, że serwis ostatnio przechodził wiele zmian i kierunek wydawał się mało ciekawy. Wiadomo, że po sprzedaniu serwisu trzeba być gotowym na pewne ustępstwa, ale czasem trudno jest pogodzić skrajne koncepcje. Nie wyglądało to jednak na emoquit, tylko na przemyślaną decyzję bez skrajnych emocji. Oprócz Jakuba i Beniamina odeszły jeszcze dwie osoby z redakcji, co oznacza wymianę większości składu. Nie wiem, czy na dłuższą metę serwis przetrwa i utrzyma swój poziom oraz charakter.

      Jednocześnie widzę, że Poly też przechodzi od pewnego czasu „kryzys tożsamości” – nie widze żadnej spójnej koncepcji na prowadzenie serwisu, tylko próbę działania na wszystkich frontach jednocześnie. Nie wiem, czy to się dobrze skończy. Niedawno została też ostatecznie pogrzebana Valhalla – Jesion zrezygnował z kolejnej reanimacji. To bardziej symbol, bo serwis od dawna mało się liczył, ale jednak. Słaby okres w branży? Ale może tak właśnie ma być – cykliczne narodziny i upadki, sansara? Może to czas na powrót do korzeni Polygamii i Niezgranych i restart w nowej formie? Brakuje mi dobrego serwisu tego typu.

      Odpowiedz
    2. Aleksander Borszowski

      Nie interesowałem się szczególnie Niezgranymi, Tepper jeszcze skądś odszedł w takim stylu?

      Uważam, że trochę zbyt cynicznie do tego podszedłeś. Spójrz na zachód. Brian Crecente od (lol)Kotaku założył po odejściu Verge (nie interesuję się, bo to Crecente). GiantBomb Gerstmanna, który splunął wcześniej na warunki w Gamespocie ma rzesze oddanych fanów. Czasem nie udaje się pogodzić wizji z zarobkiem, czasem się udaje. GB zostało kupione przez właścicieli Gamespota, którzy nauczyli się swojej lekcji i już nie ingerują w działanie strony.

      Czasem po prostu stawiane przez inwestorów warunki stają się nie do zniesienia. http://www.reddit.com/r/gaming/comments/wzev5/i_was_the_former_editorinchief_for_mmohutcom_and/

      Zwłaszcza w tej branży, gdzie wielu pasjonatów „w środku” staje się coraz bardziej cynicznymi i pluje na wszystko i wszystkich, gdzie mało kto ma zdolność analitycznego myślenia, gdzie największe strony zlecają czasem recenzje hitów ludziom piszącym jak gimnazjaliści, gdzie granica między reklamą i recenzją jest bardzo cienka.

      Odpowiedz
    3. Roman Książek

      @Po pierwsze, to ciekaw jestem co Jakub odpowiedział Marcinowi. Post na Open Beta nie wydawał się jakiś złośliwy czy wredny.

      Eee, to był jakiś niewinny komentarz na fejsie. Wpis MK rzeczywiście nikogo nie obraża.

      @ale jeśli chłopaki za rok czy pół odejdą z kolejnego portalu growego, to chyba będzie czas zastanowić się, czy jest to jeszcze szlachetna bezkompromisowość i chęć robienia wbrew komersze prawdziwego growego dziennikarstwa na poziomie, czy może problemy z dogadywaniem się (vide: http://wo.blox.pl/2009/04/Bajka-o-polskim-Gatesie.html ).

      No tak, ale to JEŚLI. Pełna zgoda z wpisem WO („real artists ship” – jeden z moich ulubionych cytatów z Jobsa; szkoda tylko, że w pierwszym zdaniu notki WO czas teraźniejszy musimy już zamienić na przeszły…).

      @(…) w końcu jak ktoś wykłada kasę, to i dyktuje warunki, i obawiam się, że kiedyś trzeba się z tym pogodzić – albo robić totalnie samemu za własne, co z kolei nie jest takie proste

      Sam staram się w robocie iść na zgniłe kompromisy (w końcu to nie ja muszę mieć rację i nie ja wykładam kasę), a ograniczenia niekiedy zwiększają kreatywność. Czasem jednak dochodzi się do ściany. Z tego, co pisał Jakub, kilka miesięcy wcześniej wydawało się, że ten kompromis został osiągnięty. Jak widać, nie do końca.

      Odpowiedz
  2. Pita

    Na niezgranych pozostał choćby Cascad. A dla mnie się on liczy. Rozumiem, że to branża, w której dla wielu odbiorców liczą się „wielcy i z nazwiskiem” ale newsy wszędzie te same, recenzje podobne, a to co dla mnie wyróżnia dane portale to publicystyka – i tą najciekawszą piszą dla mnie właśnie nie redaktorzy naczelni, ale te małe, nieznane ludki. Szkoda, że portal tak skończył, ale nie skreślam go, wręcz przeciwnie – czekam a ciekawością co się z nim stanie.

    Odpowiedz
    1. Pita

      Rozszerzę komentarz bo mam wrażenie, że może zostać źle odebrany – intryguje mnie co dalej „core” niezgranych zrobi, ale nie skreślałbym starych niezgranych. Tam mieliśmy naczelnych, którzy realnie reagowali, robili coś i pisali, ale jest tam także dobrze pisząca redakcja.

      I dla mnie najważniejsi są pasjonaci, którzy niekoniecznie robią z tego krocie – ciekawią mnie zawsze teksty Alexa, Pawła, Heda, czy Cascada. Ciekawią mnie polskie blogi bez kasy, ale z pasją. Chciałbym tego więcej na dużych stronach bo – jak pisze sam Alex – te często wyglądają jakby były prowadzone lekko losowo.

      Odpowiedz
      1. Roman Książek

        @Na niezgranych pozostał choćby Cascad. A dla mnie się on liczy. Rozumiem, że to branża, w której dla wielu odbiorców liczą się „wielcy i z nazwiskiem”

        Moje ciepłe słowa o „ojcach dyrektorach” nie oznaczają oczywiście negatywnej opinii „o tych, co zostali”. Każdy ma swoją wizję czy pomysł na siebie – i bardzo dobrze.

        Odpowiedz
  3. kapitan

    Cóż zgadzam się z Rhobaakiem. Ostatnio jakiś pomór jest. Valhalla zdechła ponad rok temu gdy odeszli ostatni trzej prowadzący serwis i tylko na kroplówce coś tam wisiało bo Jesion miał jak zwykle WIELKI PLAN ale się nie udał a szkoda :(. Zresztą było widać już od jakichś 2 lat, żę na V źle się dzieje i swój drugi po reaktywacji złoty okres ma za sobą (imho najlpsze lata 2-giej V to 2008-2009).

    Polygamii nigdy nie darzyłem wielką estymą. Może na samym począteczku zanim przejęła ją Agora i wpadła w ręce

    [Maleńkie CIACH – określenie, które tu było, jest chyba bardziej złośliwe niż merytoryczne – redakcja]

    miłośnika tabloidyzowania treści, czyli Radka Zaleskiego. Na Poly nic mnie nei zachwycało, ani poziom recenzji (niziutki), ani newsy. Co śmieszne teraz po odejściu naczelnego i przejęciu przez Hildebranda Poly jest… jeszcze gorsza! Nie sądziłem, że to możliwe.

    No a teraz Niezgrani. Ledwie dni minęły a jużserwisik zaczyna przypominać generyczny czyt. nudny serwisik o grach. Szkoda!

    PS. Drobna uwaga techniczna tylko się nie obraźcie!!! Trochę za dużo tych niebieskich hiperlinków w tekście panowie! Ciężko się to czyta :/

    Odpowiedz
    1. Roman Książek

      @PS. Drobna uwaga techniczna tylko się nie obraźcie!!! Trochę za dużo tych niebieskich hiperlinków w tekście panowie! Ciężko się to czyta :/

      Przepraszam! Obiecuję poprawę :-)

      Odpowiedz
      1. Piotr Sterczewski

        Roman „Jestem cytatem” (z) Książek miałby mieć mniej linków? Tylko nie to! Nie byłby już sobą. Nawet jego postanowienie poprawy jest na pewno tylko powtórzeniem, ironicznym cytatem czyjegoś, trochę zapomnianego już postanowienia poprawy.

        Odpowiedz
          1. Bartłomiej Nagórski

            Przypomniał mi się dowcip:

            Nauczycielka przedstawia nowego ucznia w Amerykańskiej klasie:
            -To jest Sakiro Suzuki z Japonii.
            Lekcja się zaczyna. Nauczycielka mówi:
            -Dobrze, zobaczymy, jak sobie radzicie z historią. Kto mi powie czyje to słowa: „Dajcie mi wolność albo śmierć”?
            W klasie cisza jak makiem zasiał, tylko Suzuki podnosi rękę i mówi:
            -Patrick Henry, 1775 w Filadelfii.
            -Bardzo dobrze Suzuki. A kto powiedział: „Państwo to ludzie, ludzie nie powinni ginąć”?
            Znowu Suzuki:
            -Abraham Lincoln, 1863 w Waszyngtonie.
            Nauczycielka patrzy na uczniów z wyrzutem:
            -Wstydźcie się. Suzuki jest Japończykiem, a zna amerykańską historię lepiej niż wy!
            Nagle słychać czyjś głośny szept:
            -Pocałuj mnie w d***, pieprzony Japończyku.
            -Kto to powiedział!? – Krzyknęła nauczycielka.
            Na to Suzuki podnosi rękę i recytuje:
            -Generał mac Artur, 1942 w Guadalcanal, oraz Li Lacocca, 1982 na walnym zgromadzeniu w Chryslerze.
            -Suzuki to kupa g****! – słychać głośny krzyk z sali.
            Na co Suzuki:
            -Valentino Rossi w Riona Grand Prix Brazili, 2002 roku.
            Klasa szaleje, nauczycielka mdleje. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi dyrektor:
            -Cholera, takiego b****** to ja jeszcze nie widziałem.
            Suzuki:
            -Leszek Miller do wicepremiera Hausnera na posiedzeniu komisji budżetowej w Warszawie w 2003 roku.

  4. Kęsik

    Cóż nietrudno się nie zgodzić z powyższymi komentarzami. Coś ostatnio tąpnęło. Położyło się sporo stron o grach. Prawdę mówiąc tych większych już nie odwiedzam tak często jak kiedyś bo są nudne. Newsy mogę poczytać na agregatorze N4g. Bo i szybciej i lepiej. Po co mam Polygamiowe bohomazy tłumaczeniowe czytać, albo na GOLu i innych. O Niezgranych słyszę pierwszy raz, ale z tego co widzę to jest serwis taki sam jak wszystkie inne. Więc dla mnie nudny.

    Jak ktoś wyżej napisał. Te mniejsze strony/blogi są ciekawsze.

    kapitan —> stara ekipa V założyła niedawno bloga niekomercyjnego grastroskopia.pl i tam sobie dłubią.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *