W poprzednim tekście napisałem o tym, jakie gry zrobiły na mnie w mijającym roku największe wrażenie. W tym zajmę się wybranymi (z naciskiem właśnie na to słowo) zjawiskami, które najbardziej do mnie w mijającym roku przemówiły.
1. Gameplay górą?
W roku 2012 najciekawsze rzeczy działy się w nie-grach. W 2013 – najbardziej interesujące okazały się te gry, które potrafią mądrze wykorzystać swoją mechanikę. Owszem, na pierwszym miejscu swojego zestawienia najlepszych gier roku umieściłem tytuł, który jest w zasadzie nie-grą – bo w „Kentucky Route Zero” trudno znaleźć jakieś wyzwania, a jeszcze trudniej utknąć. Jednak już gry zajmujące miejsce drugie, prawie tak samo wspaniałe jak pierwsze, wszystkie co do jednej są grami pełną gębą. W „Papers, Please” i „Shelter” integracja rozgrywki z tematem jest doskonała – i to właśnie jej wykorzystanie decyduje o sile całości. W „Device 6” jest w tej kwestii nieco gorzej, bo przygodówkowe zagadki pełnią rolę dość konwencjonalną, wzmacniając zaangażowanie gracza w przestrzeń, którą odwiedza. Ale, tak czy inaczej, pojawiło się w tym roku sporo dowodów na to, że naprawdę dojrzała gra wideo powinna odrzucić infantylny w swojej istocie model stawiającej wyzwania rozgrywki. Poza wymienionymi, warto tu wspomnieć jeszcze choćby „Year Walk” czy „Brothers: A Tale of Two Sons”.