Fizyka w grach istnieje, jak wiadomo, po to, żeby gracz mógł się z jej pomocą trochę powygłupiać. Stosunkowo rzadko zdarzają się tytuły, które rzeczywiście wykorzystują ją jako ważną część mechanizmu rozgrywki, ale na pewno jest mnóstwo takich, w których można się nią świetnie na boku pobawić. W rezultacie włącza się grę nie po to, żeby ją przechodzić, tylko żeby sprawdzić, co, jak i na kogo można zrzucić. I z jakim skutkiem. Chyba każdy z nas ma na sumieniu długie godziny spędzone właśnie w taki sposób, a zdarzają się też produkcje takie jak Garry’s Mod, w których chodzi wyłącznie o to. Nie darmo taki styl gry został nazwany na cześć piaskownicy. Wpadłem ostatnio w nastrój trochę nostalgiczny (chyba przez tekst o mapach do gier) i przypomniałem sobie kilka gier bardzo, bardzo starych, które w sumie pozwalały na to samo. Bezcelowe sandboksowe zabawy towarzyszą graczom już od prawie 30 lat.
Moje pierwsze piaskownice, czyli jak Bilbo Thorina zabijał
3 komentarze