Parę słów o specyfice tego miejsca. Kluczowych.
Chciałbym Was uspokoić i zapewnić, że zabierając tu głos, nie narazicie się na nieuprzejme uwagi. Wszystkie niestosowne komentarze będą wycinanie w pień. Nie tylko te, które sugerują profesję rodzicielki, ale i te, w których wulgaryzmów co prawda brak, ale i tak ociekają jadem. Na terytorium Jawnych Snów wymagany jest, krótko mówiąc, elementarny szacunek wobec rozmówcy. Innymi słowy: jeśli ktoś ma zamiar wypowiadać się ze złą intencją, po to, by poniżyć, zranić itd. – nie ten adres.
Jasne, mocno to ograniczy liczebność społeczności tego miejsca, ale nie ona jest dla nas najważniejsza, lecz jakość. Przyjazna atmosfera, komfort pewności, że nie będziemy zmuszeni obcować z menelami, od których roi się w zaułkach polskiej sieci. Przerażające jest to, że nawet tak spokojna, kulturalna, nie wadząca nikomu autorka jak Louvette (koniecznie odwiedźcie Altergranie) zmuszona była wprowadzić akceptację komentarzy przed publikacją. Gorzki miernik poziomu polskiej dysputy o kulturze gier wideo.
Kontestujemy to.
Zakładamy, że czasem ktoś się zagalopuje niechcący, bez złych intencji. Jeśli komentarz, poza tym potknięciem, będzie na poziomie, niekoniecznie zostanie skasowany, a autor dopisany do czarnej listy. W takich przypadkach możemy interweniować żółtą kartką, nie wykluczamy moderacji wątpliwego fragmentu. Wszystko zależeć będzie od konkretnego przypadku.
Technicznie rzecz biorąc, obecnie na Jawnych Snach aktywny jest mechanizm, zgodnie z którym tylko pierwszy komentarz danego autora oczekuje na akceptację – kolejne będą publikowane bez filtracji. To powinno odsiać klasycznych hejterów. Zobaczymy, jak się to sprawdzi. Jeśli szlam mimo to będzie nas zalewał, zmienimy reguły gry.
Wychodzimy z założenia, że podniesione przyłbice sprzyjają poziomowi dyskusji, natomiast anonimowość stwarza pokusę niewłaściwych zachowań, na które w zwykłej rozmowie twarzą w twarz trudniej byłoby się zdobyć. Nie mamy nadziei nakłonić Was, abyście wszyscy podpisywali się imieniem i nazwiskiem – rozumiemy i akceptujemy przyczyny, dla których internauci często zakładają maski. Prosimy jednak, abyście unikali żonglerki aliasami i zostawiali swe komentarze zawsze pod tym samym szyldem.
***
Na koniec osobiste wyjaśnienie dla tych, którzy kojarzą mnie z komentarzy zostawianych w różnych miejscach sieci (zawsze podpisuję się imieniem i nazwiskiem). Zazwyczaj w takich przypadkach zwracam się do rozmówców per „Pani/Pan”, w Jawnych Snach od tej reguły odstąpiłem. Już się tłumaczę z intencji.
To był mój osobisty – istotny dla mnie, choć summa summarum, jestem tego świadom, bez żadnej mocy sprawczej – sprzeciw wobec bylejakości internetowych relacji. Tego skracania dystansu wobec drugiej osoby nie po to, by się do niej po ludzku zbliżyć, ale – nierzadko – motywowany arogancją lub agresją. Nie widzę powodu, dla którego w internetowych przestrzeniach publicznych obcy ludzie nie mieliby okazywać sobie uprzejmości na tych samych zasadach, jakie obowiązują w normalnym życiu. Jak wiemy, rzeczywistość wygląda niestety inaczej. Gwarancja bezkarności, jaką obdarza anonimowych tchórzy internet, jest przekleństwem tego medium.
W Jawnych Snach wszyscy jesteśmy domyślnie na „ty” (choć jeśli ktoś preferuje tryb „Pani/Pan”, to oczywiście ma do tego prawo), bo to nie publiczny plac przysłowiowego Onetu, lecz osobny klub. Zapraszając Was do środka, traktujemy każdego z należnymi honorami i pełną życzliwością.
Wszyscy mamy przecież nadzieję miło spędzać tu ze sobą czas, czyż nie?
Szczerze gratuluję inicjatywy. Polska społeczność graczy, branżowych dziennikarzy, jak i młodocianych „redaktorów” amatorskich portali przesiąknięta jest, nie bójmy użyć się tego stwierdzenia, zwykłym chamstwem. Inteligentna dyskusja może zawierać ironię, jako narzędzie do podkreślenia groteski pewnych wypowiedzi, niemniej rozmówcy należy się szacunek, a użytkownicy internetu o nim zapominają. Wszystkiemu winne jest poczucie bezkarności w sieci, toteż bardzo dobrze, że będą tu usuwane wojny. Flamewar to jeden z czynników, który odpycha mnie od obcowania z innymi graczami w internecie. Żeby nie przedłużać – życzę sukcesów w prowadzeniu bloga i zapewniam, że będę tu zaglądał, gdyż tekstów traktujących o grach, a inspirujących do przemyśleń jest ciągle niewiele. A przecież to od nas – graczy i pasjonatów zależy to, jak branża będzie wyglądać w przyszłości.
@Antares
Dziękujemy za dobre słowo o Snach oraz poparcie naszej postawy – i witamy w klubie :).
Pingback: Śniąc na jawie « Altergranie