Rzecz miała miejsce w kolejce podmiejskiej WKD, gdzieś na odcinku Warszawa – Kanie. Był późny wieczór, wracałem z fabryki do domu. Naprzeciw mnie siedziała dystyngowana dama w wieku, ujmijmy to, zdecydowanie postbalzakowskim. Ubrana ze stonowaną elegancją, mimo lat z żywym błyskiem w oku. Odruchowo zaliczyłem ją z dużym prawdopodobieństwem do socjety z tych leciwych, trochę zapuszczonych willi w Podkowie Leśnej. Stara inteligencja, ta lepiej sytuowana. Nie byłbym zdziwiony, gdyby moja towarzyszka podróży nawet nie korzystała z telewizora, zadowalając się biblioteczkami w salonie. Komputer? Może kupiły go jej wnuczęta, namawiając do Internetu, a ona grzecznie przyjęła prezent, by nigdy go nie użyć. Bo to poza jej kulturą. No i kto wie, może wybuchnie.
Wiecie, ten typ.
Byłem zatem mocno zdziwiony, gdy zapytała:
– Bardzo pana przepraszam, nie chciałabym przeszkadzać… Ale czy pan może zna się na komputerach?
No tak. Czytałem właśnie książkę „Światy z pikseli. Antologia studiów nad grami komputerowymi” skompilowaną przez Mirosława Filiciaka. Zauważyła biedna kobieta na obwolucie słowo „komputerowymi” i teraz bierze mnie za programistę. Lub za pogromistę. Lub za programowca. Dokładnie nie pamięta, jak to się wymawia, ale wie, że chodzi o eksperta od owych dziwnych nowożytnych urządzeń na prąd. Może jednak chce wreszcie skorzystać z tego notebooka od wnucząt, ale nie wie jak.
– Szczerze mówiąc, odrobinę – odparłem zrezygnowany, przygotowując się na serię rozbrajająco naiwnych pytań.
– Bo wie pan, mam taki problem, że patrycjusz mi nie chce chodzić – powiedziała zatroskana dama z naprzeciwka. – A to jedna z moich ulubionych gier.
Zatkało mnie.
– Mąż mi kupił nowy komputer, bo na starym już nie wszystkie gry dobrze działały. Ale wie pan, tam była wista – westchnęła. – No skaranie boskie po prostu. Teraz mam łindołsy siódemkę i jest lepiej, no ale ten patrycjusz nadal nie chce ruszyć. Nie wiem, co zrobić. Pod iks pe nie było problemu.
Porozmawialiśmy sobie. Pani w zacnym wieku lubi najbardziej strategie i tajkuny. Setlersów, anno, cywilizacje („Nie, piątki jeszcze nie próbowałam. Mówi pan, że dobra? No tak, znajoma też zachwalała”). Zanim wysiadłem, doradziłem aktualizację sterowników, ale nie wiem, czy pomogło. Nie spotkałem już tej pani więcej.
Najbardziej zaskoczyło mnie nie to, że kobieta w zaawansowanym wieku może namiętnie grywać na komputerze, i to nie w pasjansa. Okazało się, że choć jako dziennikarz zwalczam związane z kulturą gier stereotypy, sam bezwiednie im ulegam. Podświadomie założyłem, że ktoś taki musi być w dziedzinie nowoczesnych form rekreacji ignorantem. Jeszcze mi wstyd.
PS. To miał być wstęp do paru zdań o wspomnianych „Światach z pikseli”. Książka niby jest dostępna już jakiś czas, ale mało kto ją zauważył, a szkoda. Niestety, przeforsowałem się dziś w górach i trochę mnie rozkłada – nie dam rady. O lekturze będzie kiedy indziej, a dziś, mam nadzieję, sama anegdota jakoś się broni.
PPS. Na obrazku portret nieznanej z nazwiska damy pędzla XVII-wiecznego malarza Gerrita Dou. Dość podobnej do mojej rozmówczyni z kolejki.