Nadobne dziewczęta, mili chłopcy! Z dumą pragniemy zwrócić Waszą uwagę na fakt, że dziś właśnie dorobiliśmy się adresów pocztowych – o czym informujemy na stałym pasku powyżej (zajrzyjcie do dziupli). Z kolei po prawej stronie, poniżej odnośników do komentarzy, archiwów i innych takich, wirują sobie radośnie niczym liście w leniwym tornado różne wykrzykniki i pytajniki. Masz apetyt? Jesteś ciekaw? Złap!
To nie jedyne okazje do świętowania. Wczoraj Jawne Sny wykonały skok w nadprzestrzeń i przeniosły się tym śmiałym zrywem do nowej technologicznej galaktyki – po raz pierwszy w historii umailiśmy słowo ruchomymi obrazkami! Krocząc śladami braci Lumière, Eisensteina, Langa, mamy nadzieję na tym nie poprzestać. To może mały krok dla raczkującego użytkownika WordPressa, ale wielki dla naszego serwisu! (śmiejcie się, śmiejcie… każdy kiedyś był n00bem).
No i najważniejsze. Jeszcze dwie godziny z ogonkiem dzieliły nas od północy, gdy na Jawnych Snach padł nie pobity od dawna rekord odwiedzin. Nisko w pas się kłaniamy i bardzo, bardzo gorąco Wam dziękujemy! Takie dowody akceptacji są dla nas niesamowicie ważne – dają siłę, by dalej ciągnąć ten wózek.
Jakoś to wszystko warto by uczcić, prawda?
Jutro ogłosimy konkurs. Z nagrodami, rzecz jasna. To drobiazgi, ale o tyle fajne, chcemy wierzyć, że znajdą się wśród nich fanty, których nie kupicie w sklepach. No ale największą frajdą, mamy nadzieję, okaże się samo wyzwanie! :)
Aby tylko jakieś Bugatti dali, żeby tylko jakaś chałupa w Port-of-Spain czy też wyjazd na E3 było do wygrania. :D
Wreszcie mail! Czekałem nocami, dniami, nie spałem przez to, że nie było poczty do krainy Jawnych Snów! Serio, serio – praktycznie ważny element został zaimplementowany do tegoż serwisu. Nieraz ktoś chciał się spytać o drobnostkę prywatnie, a pozostawało spamować pod treścią, czego -uff!- nikt nie robił. Kontakt najważniejszy! ;))
[zaciera rączki] Ale posypię zbędnościami! ;P
Pozdrawiam.
„(nie dotyczy korespondencji wysłanej o czwartej nad ranem – litości!).”
Ewidentnie poczułem aluzję (wiem, wiem – nieświadomie było smarowane) do mnie. Często załatwiam skrzynkowe sprawy o tej godzinie, i mnie aż kusi niepewnie stwierdzić, czy przypadkiem nie pisało mi się nad ranem do Jegomościa Olafa… Bóg jeden wie. W każdym razie „Czwarta nad ranem” kojarzy mi się z milszymi kwestiami niż korespondencja wzbudzająca gniew, mianowicie ze (jak to, cholerka, odmienić) Starszym Dobrym Małżeństwem / Starszym Lepszym Małżeństwem / Stare Dobre Małżeństwo.
Pożegnuję. ;)
glowa711
@glowa711
Ależ nie! Słowo – wcale Ciebie (ani nikogo innego) nie miałem na myśli! :). Choć zdarzało mi się przebudzić o dziwnej porze, bo telefon pingnął o czyimś debiutanckim komentarzu w Jawnych Snach – pierwszy zawsze wymaga akceptacji.
Mnie czwarta nad ranem, tak w ogóle, kojarzy się dobrze, jako czas szczególny, magiczny. Przypomina mi się „Famous Blue Raincoat” Cohena („It’s four in the morning, the end of December…” – przepiękny song, nieodmiennie przyprawia o dreszcze), „Wydrążeni ludzie” Eliota (jest tam fragment z okrążaniem kaktusa o czwartej nad ranem), jakaś nostalgiczna piosenka Simona & Garfunkela, tego typu klimaty.
No ale tylko wtedy to jest fajna pora, gdy jeszcze nie zdążyliśmy położyć się spać ;).
@Olaf, glowa: A mi się czwarta nad ranem kojarzy z miesiącem spędzonym pod hasłem „dziś w nocy kończę doktorat”. Więc Wam zazdroszczę pozytywnych skojarzeń :D
Gry zrobiły swoje. :P
Czwarta nad ranem, mogłaby pasować i do mnie ;) Zazwyczaj wtedy korespondencję wysyłam, gdy się kładę spać. Lubię siedzieć po nocach, bo wtedy mam najczęściej wenę do pisania, aczkolwiek walczę z tym i próbuję się przestawić na tryb dzienny. Niestety to jest choroba i zazwyczaj przy feriach/wakacjach/dłuższych weekendach pojawiają się nawroty. Ewentualnie, gdy pojawi się jakaś długo wyczekiwana gra ;)
To chyba w tej branży chleb powszedni. Kogo bym nie pytał o tryb pracy, to zawszę słyszę to samo: noc zawalona, potem (o ile) sen do 16 w popołudnie i abarot to samo. Ciężkie jest życie piszącego gracza. :D:D
Mogę spytać skąd pochodzi cosmo-fotos? Akurat w momencie, gdy mnie obraz zainteresował, nie mogę znaleźć jego opisu w treści… Tu się czepiałem, proszę pamiętać.
pzdr
glowa711
Ach ta dzisiejsza młodzież ;). Gwiezdne Wojny. Skok Sokoła Millenium w nadprzestrzeń.
Tak też, dokładnie tak, myślałem. A że nie znoszę WSZYSTKIEGO, co związane z Gwiezdnymi Wojnami, nie cierpię Wejderea, nie trawię kosmosu i machania świetlikami, gardzę filmami, grami (nawet Lego), komiksami. Mam w nosie jakieś skoki Sokoła, i co za tym idzie – już tą fotę. :PP
Wystarczająco pretensjonalnie? Ja myślę.
@glowa – ja nie cierpię tylko 89% tego, co związane z Gwiezdnymi Wojnami. Ale pierwsza trylogia należy do tych 11%, które wielbię :).
Od urodzenia każdy bawił się w Star Warsów, przedszkole sikało na myśl o obejrzeniu filmidła, imitowanie Gwiezdnych było na porządku dziennym. (podeślę tutaj moją fotę za kilka dni, jak płaczę na podwórzu przedszkolnym, bo każdy się bawi w GW, a ze mną nie chce nikt ;) ; tak żeby rozweselić towarzystwo Jawnych) Gdy leżakowanie już odeszło w niepamięć, okazało się, że w podstawówce też mam rzesze fanatyków serii, a ja sam jak palec, ze znienawidzeniem patrzący na kosmos n-logii utożsamiałem się z Batmanem, Supermanem czy innym hero doczesności. Koniec końców, ich wszystkich też już nie lubię. Takie wydaje mi się to płytkie, ale kosmos i w nim przygody (oj, narażam się wszystkim) były dla mnie nade wszystko nudnym idiotycznym wchłaniaczem czasu, że aż mnie wykręcało. Jestem teraz w liceum. Wczoraj znów usłyszałem przednią rozmowę o zajebi***ci GW. Minie to? :( :D
Ja pierwszy raz obejrzałem Wojny Gwiezdne chyba na studiach, więc pewnie jestem przypadkiem zupełnie niereprezentatywnym.
Ja GW pierwszy raz widziałem w wieku, bodajże 6 lat. Kasety VHS ze starą trylogią zostały przeze mnie „zajeżdżone”. Filmy ze starej trylogii widziałem gdzieś tak mniej więcej, po 25-30 razy każdy. Z nowej – około 5-7 razy każdy. Więc sumując robi się z tego liczba – 90-111 wyświetleń. Czy jestem normalny? Wątpię, ale dla mnie GW to coś więcej niż „film”. To świętość, więc proszę tu uważać…
Władca Pierścieni też zmierza w tym kierunku – pierwszą część widziałem co najmniej 10 razy…
Podpisuję się pod tym połowicznie – moja przygoda z gwiezdnym uniwersum Lucasa zaczęła się od „wałkowania” kaset VHS, co ostatecznie skończyło się zepsuciem magnetowidu. Jako dzieciak potrafiłem oglądać trylogię kilka razy dziennie. Później było jeszcze weselej, bo zmyślni marketingowcy z Lucasfilm podtrzymywali moją chorobę, tworząc ulepszoną cyfrowo reedycję pierwszej trylogii, a ostatecznie rozpoczynając nową. Jestem też w mniejszości ludzi, którym się podobało „Mroczne Widmo”. Ze wszystkich części sagi zawiódł mnie jedynie „Atak Klonów” i wtedy też moja fascynacja chwilowo osłabła. Powróciła później, za sprawą „KOTORa”, który to, moim skromnym zdaniem, powinien być znakiem dla Lucasa, że zamiast tworzyć kolejne animowane szmiry o „Wojnach Klonów”, trzeba podjąć wyzwania przeniesienia marki tysiące lat wstecz. Obecnie moja sympatia do „Star Wars” opiera się w dużej mierze na sentymencie – to olbrzymia część mojego dzieciństwa. Oczywiście gry z uniwersum „SW” również były w nim obecne – począwszy od stareńkiego „X-Winga” poprzez nielubiany przez niektórych „Dark Forces”, kultowy „Shadows of the Empire”, „Jedi Knight” i wspomnianego już „KOTORa”. Szerokim łukiem omijałem jedynie wszelkie wynalazki związane z tematem klonów. Pozytywne wrażenie zrobił też na mnie „Force Unleashed”, aczkolwiek bardziej ze względu na fabułę i niezwykle ciężki, dojrzały klimat, niż samą rozgrywkę. Nie wiem dlaczego, ale czuję się za stary stażem na większość chodzonych bijatyk i slasherów. Zatrzymałem się gdzieś pomiędzy okładaniem automatów z napojami w „Fighting Force”, a świetną pierwszą częścią „Devil May Cry”.
Wracając jednak do tematu Sci-Fi, kilka lat temu z chwilą poznania cybernetycznego świata Williama Gibsona, wszelkie kosmiczne epopeje zaczęły mi się wydawać nieco sztuczne i plastikowe. Lody przełamał dopiero Mass Effect 2, wiosną zeszłego roku, kiedy to znów poczułem się jak małe dziecko zafascynowane tajemniczym światem kosmosu. Pod kątem konstrukcji świata oraz barwności żyjących w nim istot, stawiam „Mass Effect” ponad wszelkie inne kosmiczne opery. Teraz drżę o losy ekranizacji, bo z doświadczenia widzę, że najgorzej wychodzą filmy oparte o gry, których scenariusz mógłby zostać przeniesiony żywcem. Pozytywny wyjątek stanowi tu „Silent Hill”, aczkolwiek może odebrałem go pozytywnie dlatego, że nigdy nie byłem fanem tej serii. W przypadku luźnych adaptacji, w moim rankingu króluje natomiast „Książę Persji”.
Jak tam jar3k? Pozdrowienia od głowy z hyperowej ekipy po nastu latach. :)
Jesteśmy coraz bardziej poza tematem, ale w sumie to wina Olafa. To on bowiem wrzucił, działający jak jakiś przekaz podprogowy kadr z Gwiezdnych Wojen ;).
Antares, nie jesteś wyjątkiem. Też uważam, że ludzie zbyt mocno czepiają się nowej trylogii. Faktycznie, „Atak Klonów” jest najsłabszy (co nie znaczy, że jest kiepski), ale taka „Zemsta Sithów” to już zupełnie co innego.
Co się tyczy ekranizacji. Myślę, że większość graczy zgodzi się z tym co napisałeś. Dodałbym jeszcze do tego bardzo dobrą animację „Resident Evil Degeneration” i przyzwoitą „Dead Space Downfall”. Z wytęsknieniem czeka na ekranizację „Bioshocka”… trochę się tego obawiam. Wolałbym, żeby wziął się za to jakiś europejski reżyser i zrobił coś w stylu „Miasta zaginionych dzieci”, ale pewnie skończy się na tysiącu efektów specjalnych.
Z „Mass Effect” to jest ciekawa sprawa. Jestem wielkim fanem, obu części. Tak się zastanawiam… Myślę, że gra ta zawdzięcza w dużej mierze sukces filmowym Gwiezdnym Wojnom, a raczej temu, że nikomu nie udało się zrobić porządnej gry (szczególnie space opery) w tym uniwersum.
glowa twierdzi, że nie znosi GW, ciekawe czy lubi ME?
Chciałbym zobaczyć jakieś wyniki badań przeprowadzone wśród graczy/fanów Gwiezdnych Wojen – co myślą o Mass Effect…
Faktycznie „ME” może zawdzięczać swój sukces „Gwiezdnym Wojnom”, moim zdaniem dlatego, że właśnie Bioware popełniło najlepszą egranizację sagi Lucasa, jednocześnie najbardziej odpływając od realiów filmowych. To ich zapewne zmotywowało do wykreowania własnego uniwersum – Bogu dzięki!
„Resident Evil: Degeneration” i „Dead Space: Downfall” nie wymieniłem specjalnie, podobnie jak „Final Fantasy: Advent Children” – wszak to produkcje, przy których bezpośredni udział mieli twórcy samych gier. Ponieważ pan Muzyka będzie czuwał nad ekranizacją „Efektu Masy” żywię cień nadziei, że może tragedii nie będzie. Aczkolwiek faktycznie największą zagadką jest „Bioshock”, początkowo premiera była przewidziana na jesień roku obecnego.
Ja „Mroczne widmo” trawię chwilami z trudem, chociaż Maul jest jednym z najrozkoszniejszych Sithów w całej serii (ale oczywiście nie może podskoczyć Darthowi Nihilusowi z KOTORa 2, bo jemu nikt nie może podskoczyć). A od „Ataku klonów” wzwyż podobało mi się coraz bardziej. Chociaż w „Zemście Sithów” psioczyłem strasznie na Lucasa za to, że dokonał niemożliwego – jednego z najciekawszych i najwybitniejszych brytyjskich aktorów teatralnych, Iana MacDiarmida, skłonił do tego, żeby źle grał…
Pawle, bodaj masz pocztę na o2. Skąd to wiem? Bo chyba Twój adres, jak każdy inny, przekształciliście nazwą na tutejszy z dziupli, prosto do Danego Osobnika. Problem tkwi w tym, że żaden (mi) adres nie przyjmuje wiadomości. Scrashowane wracają do piszącego. Tak tylko chciałem napomknąć, bo nie działa, no i mi wróciło…
pzdr
glowa711
EDIT (żeby nie mnożyć króciutkich komentarzy ponad miarę usunąłem część naszej dyskusji pod hasłem „a wyślij maila, zobaczymy, jak działa”) – najwyraźniej jest problem z niektórymi domenami. Np. z o2 maile wysyłane na Menażerię&inne adresy nie docierają albo docierają z opóźnieniem. Do jutra spróbujemy coś w tej sprawie wykombinować. Dzięki za zgłoszenie!
Na o2 tysiące osób ma pocztę, dlategoż podałem info ogólnikowo, a jedyne, co mogę zrobić, to straszyć teraz namiętnie, że napiszę adres publicznie. Sprytniejsi i tak znaleźliby ukrycie, podsyłając zgłoszenia. Właśnie w tej sprawie poinformowałem, bo pewnie nie wiedziałeś, a potem byłaby konsternacja, że konkurs, do wygrania samochody, a ludzie zgłoszeń nie kwapią się wysyłać. Wybacz za zdradę, najwyżej później chłosta cierpka. Napisz proszę tu cokolwiek, jak już zabijesz feler. Dziękuję. Do usłyszenia.
glowa711