Nowy cykl na Jawnych Snach – Zachwyty – będzie się skupiał na drobiazgach. Momentach, kiedy siedzieliśmy przed monitorem i na chwilkę zatrzymywał się czas, a my mieliśmy przeczucie, że właśnie widzimy coś bardzo ważnego. Potem czas, jak to ma w zwyczaju, rusza z kopyta, ale to przeczucie pozostaje. W końcu zapominamy o tym, jak się w daną grę grało, ale wciąż pamiętamy o tej jednej chwilce. Na pierwszy rzut – najlepsze intro świata. „Silent Hunter IV”.
Kiedy je obejrzałem, zatkało mnie. Że tak w ogóle można. Łodzie podwodne, okręty, wybuchy – i do tego angielska poezja metafizyczna. Wiersz Johna Miltona (tego od „Raju utraconego”) o pędzącym przed siebie czasie, który pożera wszystko po drodze, a na koniec zżera sam siebie; wreszcie okazuje się, że pożarł tylko to, co niepotrzebne, a oczyszczony przez niego człowiek może wkroczyć w Wieczność. Zestawienie najpierw wydaje się dziwaczne, ale po chwili okazuje się, że wszystko tu do siebie świetnie pasuje – Silent Hunterowe przyspieszanie akcji, pędzące po niebie chmury i galopujący czas z wiersza Miltona; stawanie oko w oko ze śmiercią; słowa o pocałunku wieczności przy eksplozji torpedy; tonący statek, przy którym mowa o tym, jak człowieka zalewa radość zbawienia; bezpieczna przystań na koniec, kiedy wiersz mówi o Bożym tronie. Po takim intrze każde wystrzelenie torpedy to doświadczenie metafizyczne, a każdy wybuch to okazja do medytacji nad marnością życia. Kolejne zatonięcie własnej łodzi przyjmuje się ze stoickim spokojem.
Na deser – inny barokowy wiersz o przemijaniu, który aż się prosi o przewrotne sfilmowanie. Może na intro do kolejnej części „Settlersów”. „Emblema 47” Zbigniewa Morsztyna.
Jakoż nie płakać, jak się nie frasować,
Jako nie mam dni i godzin rachować,
Kiedy je pędzi czas niedościgniony
Prędzej niż z kresu zawodnik puszczony.
Kują kowale, robią rzemieśnicy,
Ludzie biegają tam, sam po ulicy
I jako muchy kręcą się po rynku,
Nie ma cło, nie ma ratusz odpoczynku.
Zegar wybija na wysokiej wieży,
A czas niewrotny jak bieży, tak bieży
I tak odmienne gonią się księżyce
Jak wiatr, jak chmury, a ostre nożyce
Nielutościwa Tyranka gotuje,
Kiedy ostatek przędze się dosnuje.
O, nieśmiertelny, który milijony
Lat masz za moment, przedłuż ukrócony
Czas życia mego, wszakże Twoja zdoła
Wszechmocność cofnąć i słoneczne koła;
Jakoś niekiedy na płacz i kwilenie
Chorego króla przez cofnione cienie
Dał znak łaski Twej, tak mnie kres ostatni
Cofnij i nie daj wgarnąć mię do matni
Okrutnej śmierci, a ja ten czas cale
Strawię pomkniony na Twej świętej chwale.
„Kują kowale, robią rzemieśnicy,
Ludzie biegają tam, sam po ulicy
I jako muchy kręcą się po rynku,
Nie ma cło, nie ma ratusz odpoczynku.
Zegar wybija na wysokiej wieży,
A czas niewrotny jak bieży, tak bieży
I tak odmienne gonią się księżyce”
Dwa odmienne księżyce, system interakcji międzyludzkich; pasowałoby jak ulał do nowego TES V: Skyrim.
Człowiek się doczekał czasów, gdy polska poezja interpretowana jest w duchu gier komputerowych… głębokie wzruszenie przenika duszę moją i radość niezmierna :D.
A tak 'wogle’, to skoro już Was czytam od miechów kilku, to nabiję pustego posta pod tytułem „Jesteście świetni” :).
Jako człowiek uzależniony od pewnego portalu społecznego czekam na możliwość zostania fanką :)
Cytując Stanisława Anioła z „Alternatywy 4”: „Dziękuję w imieniu kolektywu!” :-)
@Aśka – kłaniam się wraz z Romanem. Pochwalone Jawne Sny rumienią się. Oj tak, doczekaliśmy dobrych czasów. Gdyby mi ktoś lata temu, kiedy na polonistyce siedziałem nad Morsztynem, powiedział, że kiedyś go w takim kontekście przywołam, wydawałoby mi się to zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Nad ideą zrobienia Jawnym Snom profilu na Pewnym Portalu Społecznościowym od czasu do czasu myślimy – może coś z tego kiedyś będzie… :)
>Gdyby mi ktoś lata temu, kiedy na polonistyce siedziałem nad Morsztynem, powiedział, że kiedyś go w takim kontekście przywołam, wydawałoby mi się to zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Kiedy na pierwszym roku polonistyki wracałem przed południem, po dwóch wtorkowych wykładach, do domu, to przez jakiś czas zagrywałem się „dla odreagowania” w „Total Anihilation”. Wtedy jeszcze nie wiedziałem w jaki sposób połączyć ze sobą te dwa światy. Tak jak wtedy, gdy na egzaminie z HeLP-u (czyli Historyi Literatury Polskiey), jedyną nie dającą mi spokoju myślą było: co zrobić z chińskim kucharzem w „Blade Runnerze” (każda deszczowa sekunda spędzona w świecie tej gry jest bezcenna)?
Coś już tam jednak przeczuwałem: wszak jako młodzieniec czytałem w nieodżałowanym „Bajtku” o skrzyniach profesora Corcorana w „Dziennikach Gwiazdowych” Lema (skończyło się magisterką o „>Nieistniejących< książkach w twórczości Stanisława Lema" :-) ). To tyle moich kombatanckich wynurzeń. Reszta w biografii "I cóżeś uczynił z życiem swoim?" ;-)