Wracamy do tradycji zaglądania w przyszłość – która, jak ktoś trzeźwo, choć po piwie zauważył, zawsze jest niepewna, tak jak koniec jest zawsze bliski. Tradycji, nie da się ukryć, nieco zaniedbanej. Z powodu totalnego kociokwiku i mojej niewydolności – awaria! przeciążenie obwodów! – ani pisnąłem ostatnio w Snach chociażby o recenzji „Dragon Age II”. Popełniłem także pomniejsze przemilczenia. Po tym paśmie klęsk przynajmniej jutrzejszy swój artykuł okołogrowy w „Przekroju” zapowiem zagadką, z łagodzącym wyrzuty sumienia postanowieniem poprawy.
Niestety, nie będzie zwyczajowego cytatu, bo jestem z dala od redakcji, a zapomniałem o zrobieniu kopii finalnej wersji tekstu. Ale i tak odgadniecie bez trudu – jak zawsze łatwizna. Tekst traktuje o polskim producencie gier wideo, który już dwukrotnie dokonał cudu zawiezienia drewna do lasu i sprzedania go tam z zyskiem.
Poza tym, jeśli ktoś ciekaw, zrecenzowałem książkę Marcii Bartusiak o wielkim odkryciu Hubble’a, które starło w proszek resztki naiwnej ludzkiej dumy z pozycji człowieka we Wszechświecie. No i napisałem felieton o paradoksie Fermiego. A właściwie o tym, jak głuche milczenie Kosmosu, w którym przecież powinno roić się od inteligentnych istot, próbował ostatnio wyjaśnić pewien łebski gość z uniwersytetu w Cambridge.
Last but not least, wskrzesiłem Staśka Brontozaura, windując go na pozycję postaci kultowej. Dosłownie. Piszę o kulcie Staśkowym, w nieokreślonej przyszłości kultywowanym. Tak, są aluzje, jest to opowiastka z kluczem (patrz str. 3, na lewo od Raczkowskiego). Tyle (auto)reklamy, którą, mam nadzieję, jak zwykle wyrozumiale mi wybaczycie. Thank you from the mountain, czas na komunikaty z innej beczki.
***
W imieniu całej menażerii bardzo serdecznie witam wszystkich nowych bywalców Jawnych Snów! Ciepło dziękujemy za to, że tu wracacie i niewymiernie jesteśmy wdzięczni za zabieranie głosu. Sny to w założeniu przecież klub dyskusyjny. Cieszy nas, gdy podobają się Wam nasze teksty, ale przede wszystkim chcielibyśmy, aby prowokowały Was do zajmowania własnego stanowiska i wyrażania go w komentarzach. Taki zdrowy ferment zdarza się w rozmowach o grach wciąż zbyt rzadko i jesteśmy bardzo szczęśliwi, że Jawne Sny, choć istnieją ledwie kwartał, pod tym względem chyba zaczynają już formować własny standard w polskiej sieci. To Wasza zasługa, chapeau bas!
Wybaczcie, że z powodu wspomnianego kociokwiku i innych dopustów niewysłowionych, a strasznych, nie zawsze mieliśmy szansę każdego nowego gościa witać osobiście. Przyjmijcie, proszę, każdy po tym oto bukiecie spod pędzla mistrza Jana Davidsza de Heema i z pobłażliwą łaskawością wybaczcie ów brak manier.
***
Bardzo ważne! Z przerażeniem odkryliśmy, że programowi antyspamowemu zdarza się czasami zatrzymać czyjś komentarz. Dotyczy to głównie debiutantów; komentarze weteranów, którzy już zabierali głos w Snach, utykają na filtrach rzadziej. Rzecz w tym, że po pewnym czasie ów antyspamowy cyberdemon bezpowrotnie anihiluje komunikaty, które podpadły – a nie mamy pewności, czy udało nam się odwołać wszystkie niezasłużone egzekucje. Dostajemy ciarek na myśl, że czyjś fajny głos – odpukać – przepadł w nicości za sprawą sieciowego chochlika.
Jeśli zdarzyło się tak, że napisałaś/-eś niewinny komentarz, który się nie ukazał – nie obrażaj się na nas, proszę, tylko interweniuj mailowo na Menazeria@JawneSny.pl. Blokujemy bez próby wyjaśnienia sprawy z autorami wyłącznie komentarze niekulturalne, pisane ze złą intencją. Swoją drogą, co nas mile zaskoczyło, taki szlam próbuje się przebić do Snów bardzo rzadko.
***
Na koniec trochę rytualnej rozrywki: przegląd haseł wpisywanych w wyszukiwarki kierujące niespodziewających się niczego nieszczęśników na strony Jawnych Snów. W ostatnim tygodniu królowała – niespodzianka! – erotyka, vide „nagie plasy” czy zmysłowa czuła kolejarka Ważyka („a jej tylko drgała warga”). Dominowały konkretnie „białe skarpetki”. Gdybym miał jakieś wątpliwości co do postawionej tu kiedyś tezy o fetyszyzowaniu białych skarpetek, musiałbym się ich pozbyć. Oto dowody:
„dziewczęta w białych skarpetkach”, „nastolatki w białych skarpetkach”, „niskie nastolatki w skarpetkach”, „miała białe skarpetki” – choć zdarzył się też koneser „nastolatek bez skarpetek galeria”. Przy tym wszystkim „sny białe skarpetki” mają niewinność anielskiej – jak skarpetkowa – bieli. Wszystkich amatorów tej części garderoby zdeklasował jednak autor frazy „piałe skarpetki muzyka”.
Trudno powiedzieć, by cieszyły nas te wizyty, bo to puste strzały – raczej nikt z wielbicieli białych – lub piałych – skarpetek nie zagości tu na dłużej. Zdecydowanie większe nadzieje wiążemy z autorami wpisów: „inwazja wiewiórek”, a zwłaszcza – nasz faworyt! – „krowa programista”. Wielkie. Tak wielkie, że aż transcendentne, choć niepojęte. Rozpalone skronie chłodzi wiatr od Indii. W końcu gdzie indziej krowa może liczyć na iście boski status kreatora światów.
***
Na koniec prosta zabawa. Autor mądrej myśli z pierwszego akapitu, tej o niepewnej przyszłości i zawsze bliskim końcu, gdzieś tu się schował. No, gdzie?
Fakt, prosta. Na plakacie się skrył ;)