Przy okazji premiery „Cargo!” (odsyłam do recenzji na Technopolis i Jawnych Snach) postanowiłem wrócić sobie też do starszych gier jednej z moich ukochanych firm, Icepick Lodge. Zdarzają się gry, do których wraca się jak do domu – na mnie tak właśnie działają stare gry IPL. Przysiadam do nich i czuję, że grając w inne rzeczy marnowałem czas. Przed snem włączam „Pathologica”, żeby się trochę powłóczyć po stepie, bez żadnego wyraźnego celu, pooddychać tamtejszym powietrzem. Albo włączam „The Void” (czyli nieco zmienioną wersję wydanej w Polsce gry „Tension”) i idę do mieszkania Ole. Dzisiaj właśnie o tym.
„The Void” to gra pełna przestrzeni, które zapierają dech w piersiach. Chodzi się po nich (przy akompaniamencie świetnej, dziwacznie nastrojowej muzyki – polecam teraz włączyć sobie w tle) jak po śnie, którego człowiek nigdy nie miał śmiałości dośnić.
Mniejsza o cel i fabułę gry – bo trudno je teraz sensownie i bez psucia niczego objaśnić (fabuła „The Void” to raczej stopniowo narastające doświadczenie). Grunt, że w pewnym momencie, zupełnie znienacka, z szaroniebieskiego, pełnego dziwnych brzmień świata, w którym próbujemy zasiać kolor, trafiamy w otoczenie przerażająco inne i przerażająco swojskie. Obdrapane tapety, półmrok i, przede wszystkim, zupełna cisza.
W pierwszym pokoju po lewej – za oknem miasto. Piętro wyżej jakieś kroki. Stare budownictwo. Skąd w świecie „The Void” stare budownictwo?
Ktoś za ścianą chyba stłukł butelkę. Dziwne, że nie słychać żadnych głosów. Tylko kroki, może otwieranie drzwi. Czy tu ktoś w ogóle mieszka? Może mieszkają tylko odgłosy kroków. Może butelki same spadają z półek. Na fortepianie można zagrać. Jak się nazywa miasto za oknem?
Książki – pewnie był tu kiedyś regał, ale może nie. Mam czasem wrażenie, że leżą tu od samego początku, a tapety też były obdrapane od czasu, kiedy zbudowano to mieszkanie.
Gramofon – ale bez muzyki. Tylko cisza, albo dreptanie niewidzialnych, a może nieistniejących, sąsiadów po deskach sąsiedzkich podłóg. Na ulicach nikogusieńko. Okna się nie da otworzyć.
No proszę. Ktoś tu jednak mieszka. Tylko te okna, te okna – stanowczo za duże.Oczywiście, ludzie z IPL to jedni z najwybitniejszych scenografów w branży gier. Zasługiwaliby na to miano już za ogromne, zszarzałe przestrzenie, w których poruszamy się przez większość czasu spędzonego w próżniach „The Void”. Ale tak naprawdę pazur pokazują właśnie w przeprowadzeniu nas prosto ze zbyt rozległych snów do ciasnego, obdrapanego mieszkania, w którym nie da się otworzyć okna.
Miałeś okazję grać w The Void? Jakie są różnice w stosunku do Tension? Słyszałem, że spore.
PS. W tej grze wszystkie lokacje to po prostu małe dzieła sztuki. Najbardziej podobał mi się widok w pełni zasadzonego ogrodu… Poezja…
@Kuba Tak, grałem w jedno i drugie. The Void jest moim zdaniem trochę sensowniejszą wersją. Zupełnie przebudowano dialogi i trochę fabułę – wszystko jest bardziej ukierunkowane, dostaje się kolejne zadania (które jednak nie wiążą graczowi rąk), postacie, zwłaszcza Braci, są trochę bardziej wyraziste. Nie ma już dodatkowego glifu na rozmowę z Siostrami – po prostu mówią, kiedy się je nabarwia. Dialogów jest mniej, ale są konkretniejsze. I drobiazg – nie trzeba osobiście odprowadzać Nerwy z naczyń krwionośnych, bo sama idzie do palety. Minusem The Void jest ponoć fakt, że pod koniec robi się niepotrzebnie trudna – to mnie jeszcze czeka, ale jest też patch ułatwiający granie. Angielskie dialogi bardzo porządne, bo robili je wspólnie Aleksiej „LxR” Łuczin i Sam „hydra9” Jeffreys.
Dla mnie istnieje 10, może 15 gier, o artystycznej harmonii formy i treści, o których warto podyskutować. Zawsze śmieje się, że 3 z nich to Turgor, Tension i The Void.
W The Void nie ma dwóch grafemów na rozmowy z siostrami. Przez to gra traci najwięcej, bo przecież polega w dużej mierze na wyborze, z którą siostrą wyjść, czy może samemu. W Turgor/Tension można dłużej pogadać ze wszystkimi, albo np. z ulubioną. Następna sprawa to język – to gra słowiańska, polskie tłumaczenie nie dość, że jest znakomite, to jest po prostu bliższe brzmieniowo i kulturowo oryginałowi. Ale w Void jest bogatsza ścieżka muzyczna (kilka dodatkowych utworów oraz udoskonalone stare, np. Ima’s Tower ze smyczkami), siostry i bracia poruszają ustami podczas wypowiedzi (największe udoskonalenie techniczne), no i są uproszczenia mechaniki, jak pisał Paweł – brak żmudnego przesuwania naerwy, prosty grafem do walki bez konieczności zbierania żadnego serca, uproszczone grafemy ofensywne. Ja mam wrażenie, że Void jako całość jest doskonalsza technicznie, ale jednak łatwiejsza i krótsza, choć wiele zależy od decyzji jak odnosić się do zadań braci.
Ja wolę Tension, bo rozbudowane dialogi/monologi na dłużej odrywały mnie od częsci taktycznej, w The Void było już znacznie więcej walki (jest więcej wrogów, a jakże) i pędu by skończyć – twórcy stwierdzili, że człek zachodni nie wytrzyma takiego natężenia sentymentalizmu. I chyba słusznie. A Polak..?
PS. Moja ulubiona komnata – sala Uty. I jeszcze jedno – jak ktoś ma sprzęd do 3D – polecam. Próbowałem tylko z anaglifami, na 3D generowanym przez sterowniki nVidia, ale – co było absolutnym zaskoczeniem – The Void była nalepiej wyglądajacą grą w 3D jaką przretestowałem, ciekawiej niż za przeproszeniem Crysis czy Metro 2033.
@Dawid W The Void/Tension jest jeszcze coś, na co zawsze zwracałeś uwagę w swoich tekstach – to znaczy współgranie samej rozgrywki z treścią. Mechanizm przetwarzania/wydawania/poświęcania naerwy, przypominający grę ekonomiczną, to jeszcze jeden metaforyczny obraz tego, o czym ta gra jest.
Ciekaw jestem, czy moja dusza nie jest wystarczająco słowiańska, ale skrócenie dialogów przyjąłem z pewną ulgą – bo chociaż są krótsze, to wcale nie mniej treściwe. Wydaje mi się też, że ciekawiej niż w poprzedniej wersji nakreślają poszczególne postaci.
Ale w kwestii większego nacisku na walkę się zgadzam – bo i walka nie jest najmocniejszą stroną tej gry. Tym bardziej, że w The Void z ubitych potworków często nie wypada już Barwa – więc trochę to jałowe.
Czego mi na pewno w The Void brakuje – to czytanego w niektórych lokacjach (ot, tak, bez powodu) wiersza Blake’a, tego o „zrzucaniu z siebie ciała gliny”.
Z 3D – o, muszę spróbować. Grałem w ten sposób tylko w Batmana AA i Burnouta, po 15 minutach miałem serdecznie dość…
W takim razie chyba warto będzie zagrać jeszcze kiedyś w The Void. Choć wcześniej spróbuję chyba zagrać jeszcze raz w Tension i zwiać z jakąś siostrą :)