Najwyższy czas wrócić do haniebnie zaniedbanego cyklu upominkowo-muzycznego, bo skończy się na tym, że będziemy świętować półrocznicę Jawnych Snów w okrągłe pierwsze urodziny. Ale ten czas, czas, massaraksz! Im go mniej – a ostatnio cholernie go mało – tym podstępniej podstawia nogę wszelkiej systematyczności.
A propos postanowień, które toną w owym bagnie – czytaliście może „Outsidera” Colina Wilsona? To jedna z książek mej młodości; zgodnie z omawianymi przez Wilsona tytułami ustalałem swoją listę lektur – rzecz jasna mocno ograniczoną do polskich przekładów. Pierwsze wydanie ukazało się na fali odwilży w 1956 roku, dostałem je od nigdy później niewidzianego przyjaciela na jakimś hippisowskim zlocie w Częstochowie lata temu, jeszcze za komuny. Gdy władze zorientowały się, jaka to trucizna dla młodych umysłów, tajniacy wypożyczali tę książkę z bibliotek i nie zwracali, serio. Dlatego już wtedy, gdy wpadła w moje ręce, był to biały kruk.
Dziś to też mocna rzecz, moim skromnym zdaniem obowiązkowa lektura szesnastolatka. Jak „Buszujący w zbożu” czy „Myszy i ludzie”, no oblig po prostu. No więc, by nie odpływać za daleko, Wilson przytoczył tam jeden piękny cytat, który przyszedł mi do głowy, gdy rozmyślałem ponuro nad przestojem w menażeryjnych piosenkach. Przywołuję z pamięci, może być zatem trochę licentia poetica:
Czas niczym wiecznie płynący strumień
unosi wszystkich swoich synów
którzy odchodzą w zapomnienie
jak sen rozwiewający się o świcie
Synów wymieniłbym na postanowienia, i gra.
Jeśli ktoś pamięta, kto to napisał i gdzie, niech wyśle odpowiedź na mój menażeryjny adres. Jakaś fajna gra w rewanżu, platforma na życzenie. (nie, Pawle, Ty nie bierzesz udziału, zawodowcy się nie kwalifikują :))
Dziś pragnę ciepło podziękować za wkład w Jawne Sny Romanowi Książkowi. Romanie, bez Ciebie to miejsce nie miałoby tylu barw! Szczególnie jestem Ci wdzięczny za ostatni tydzień, gdy Paweł opiekował się nieletnimi geniuszami na obozie plenerowym, a ja próbowałem przeżyć niezliczone kataklizmy, w związku z czym nie mieliśmy czasu na pisanie. Uratowałeś nas. Przyjmij, o cny Romanie, Redaktorze Wielu Książek, ten oto skromny upominek: „Supernatural” Petera Greena:
A w ramach zwyczajowej dokładki, utwór głównej gwiazdy poprzedniego odcinka cyklu menażeryjnych piosenek, Spencer Davis Group. Dziewczęta i chłopcy, „I’m a Man”!:
http://youtu.be/AzN0mMx-sJg
Mam nadzieję, że podoba się Wam ta muzyka. Że podoba się Tobie, Romanie. Właśnie słucham na zmianę czteropłytowej antologii Petera Greena i boksu „The Beatles in Mono” (remasteringi wszystkich nagrań do „Białego albumu” włącznie), który wczoraj podarowała mi żona, i jestem w siódmym niebie. Oj, Beatlesi muszą się tu pojawić. Jedna z ich piosenek to oczywisty kandydat na hymn Jawnych Snów. Ciekaw jestem, czy zgadniecie, która.
Zastanawiam się ile osób wyłapie nawiązanie do „Przenicowanego Świata”?…
@Olaf
Dziękuję, za śliczny prezent, Olafie! Jestem szczerze wzruszony.
Parafrazując Henry’ego Forda: mogę dostarczyć Jawnym wielu barw – pod warunkiem, że będzie to kolor czarny… W ostatnim tygodniu czułem się tutaj niczym Wiktor Czyściciel („Nikita”) tudzież Winston Wolf („Pulp Fiction”). Inna sprawa, że pewnie „większa połowa” (żeby nie powiedzieć trzecia) czytelników JS po lekturze wiadomych tekstów uciekła stąd z przerażeniem. Please don’t go!
Wspaniała muzyka. „God is Green!”. Pamiętam jak Steve Hogarth powiedział swego czasu, że kilkuletni okres, kiedy Peter Green nie występował i nie nagrywał płyt ze względu na swoją chorobę, oznaczał, że był wtedy po prostu zbyt wrażliwy, by tworzyć muzykę.
W ramach rewanżu proponuję utwór pasujący chyba do Jawnych. W (pierwszej) połowie miłosna piosenka Jeżozwierzowego Drzewa o jednym z najdłuższych znanych mi tytułów – „Last Chance to Evacuate Planet Earth Before It Is Recycled”: http://www.youtube.com/watch?v=0-zPWBu–Q4. Ów tytuł to ostatnie słowa przywódcy sekty Heaven’s Gate, wypowiedziane przed zbiorowym samobójstwem wszystkich jej członków w 1997 roku (nagrania z pożegnalnej kasety Heaven’s Gate pojawiają się zresztą jako motyw, wokół którego zbudowano całą kompozycję). Myślę, że w imieniu całej ekipy Jawnych mogę śmiało powiedzieć: czekamy na sygnał, Szefie! :-))
„Oj, Beatlesi muszą się tu pojawić. Jedna z ich piosenek to oczywisty kandydat na hymn Jawnych Snów. Ciekaw jestem, czy zgadniecie, która.”
Czyżby Imagine? Czy to zbyt oczywiste? Chociaż to bardziej Johna Lennnona i Yoko Ono niż Beatlesów; tak czy owak warto ją tu przypomnieć, bo to jedna z najpiękniejszych piosenek świata:
http://www.youtube.com/watch?v=2xB4dbdNSXY