Cyberpunk na bagnach Luizjany

Luizjana jest fascynującym miejscem, od lat pobudzającym wyobraźnię twórców. Nowy Orlean, voodoo, plantacje niewolników, kultura kreolska, bagniste rozlewiska (ang. bayou), wszystko to sklada się na malownicze tło wielu opowieści w rozmaitych mediach. W literaturze to między innymi cykl Jamesa Lee Burke’a o detektywie Robichaeux, niektóre powieści z nurtu Southern Gothic autorów takich jak Truman Capote czy William Faulkner, niedawno zekranizowany “Zniewolony” Solomona Northupa jak również wiele utworów Anne Rice, w tym bodaj najbardziej znany “Wywiad z Wampirem”. W kinie i telewizji Luizjanę widzieliśmy w ekranizacjach powyższych utworów, ale też w tak różnych filmach jak “Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” z Bradem Pittem, “Tramwaj zwany pożądaniem” z Marlonem Brando, “Nieuchwytny cel” z Jean-Claude van Dammem czy rewelacyjny serial “True Detective”, do którego jeszcze wrócimy.

Gry wideo umiejscowione jest w Luizjanie to między innymi pierwszy Gabriel Knight: Sins of the Fathers, znakomity Left 4 Dead 2, a także Infamous 2, Assassin’s Creed III: Liberation, niedawne Mafia III oraz Resident Evil 7. Większość z nich toczy się w Nowym Orleanie, nawet jeśli miasto w świecie gry nazywa się inaczej: New Marais w Infamous 2, New Bordeaux w Mafii III. O ile jednak znajdziemy wśród nich takie, których akcja rozgrywa się współcześnie (dwa pierwsze tytuły) lub w przeszłości (jak starutkie Colonel’s Bequest czy wspomniany Assassin’s Creed), o tyle ze świecą szukać gier łączących Luizjanę z wizją przyszłości. To jeden z powodów dla których warto zwrócić uwagę na powstającą właśnie grę Norco: Faraway Lights.

Tworzy ją jedna osoba, autor krywający się pod pseudonimem Yutsie, nota bene pochodzący właśnie z okolic Nowego Orleanu. Formuła Norco to klasyczna gra przygodowa z dużą ilością tekstu, wielokrotnymi wyborami, animowanym tłem i estetyką retro. Świat Norco składa się z kolorowych pikseli, dziwacznych teorii spiskowych, historii regionu splatającej z historią rodziny i dyskryminowanych androidów (niektóre z nich ukrywają się na bagnach, jak dawno temu zbiegli niewolnicy). Bohater gry powraca do rodzinnego miasta po zgonie matki, po czym od razu musi wziąć się za poszukiwania zagubionego brata…

Pierwszą rzeczą która zwraca uwagę Norco: Faraway Lights jest oprawa wizualna gry, łącząca pixel art i estetykę z lat osiemdziesiątych. Operuje ona ograniczoną rozdzielczością, paletą wyraźnych barw oraz uproszczoną animacją, co nasuwa skojarzenia z erą EGA. A są to dobre skojarzenia: Space Quest, Hero Quest i pozostałe Questy, Loom (znakomity przykład tego, jak dobrze przemyślana i wykonana grafika EGA bije na głowę pozornie bardziej zaawansowaną grafikę VGA), Heart of China czy gry Silmarils, takie jak Targhan, Colorado, Metal Mutant i inne. Formuła rozgrywki i wizualia przywodzą na myśl klasyczne przygodówki w rodzaju The Colonel’s Bequest (również dziejąca się w Luizjanie), Passengers on the Wind, The Last Half of Darkness lub Manhunter 2: San Francisco (te kolory!).

„True Detective” – w tle Norco.

Drugim wyróżnikiem Norco: Faraway Lights jest miejsce i czas akcji. Norco to społeczność w Luizjanie, wchodząca w skład parafii St. Charles (w odróżnieniu od pozostałych stanów, ten podzielony jest na parafie, stanowiące odpowiednik hrabstw). Dokładnie określa się ją jako “census-designated place (CDP)”, co oznacza jednostkę administracyjną posiadającą nazwę i używaną do celów statystycznych, ale pozbawioną praw miejskich czy gminnych (tzw. obszar niemunicypalny). Norco stanowi jakby przedłużenie przedmieść Nowego Orleanu, pełne zbiorników, rur i kominów rafinerii należącej do koncernu Shell – od której zresztą wzięła się nazwa tego miejsca, będąca skrótem od New Orleans Refining Company. Miejscowi zaś nazywają je “cancer alley”, czyli “aleja rakowa” z uwagi na wspomniane elementy oraz podwyższone wskaźniki zachorowań. Norco przewija się w tle wielu ujęć w “True Detective”, współtworząc niesamowity klimat tego serialu. Wizja tego miejsca w niedalekiej dystopijnej przyszłości zdecydowanie jest czymś oryginalnym, zwłaszcza jeśli zbuduje paralele z przeszłością Luizjany (przemysł oparty na wyzysku, bunty niewolników).

Szykuje się zatem ciekawa produkcja, na którą warto zwrócić uwage. Co prawda nie jest jeszcze skończona i wiele może się jeszcze zmienić między ustami a brzegiem pucharu, ale to co można było zobaczyć do tej pory, zarówno na obrazkach, jak i w całkiem obszernym demie robi bardzo dobre wrażenie. Autor Norco w obiecuje w finalnej wersji tuziny różnorodnych miejsc, wsparcie dla gamepadów, ponad dwie godziny nieliniowego dialogu z wynikającymi zeń konsekwencjami, poboczne wątki i mini-gry. Zobaczymy ile z tego uda się mu zrealizować, jednak są szanse że Norco: Faraway Lights będzie jeśli nie grą udaną, to w każdym razie pod wieloma względami interesującą.

Tą reklamą, stylizowaną na wyjętą z magazynu o grach z lat osiemdziesiątych, Yutsie kupił mnie bez reszty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *