Jak wiecie, zaintrygowany perspektywami rychłej gwałtownej ekspansji rynku konsolofonów – czyli krzyżówek smartfonów z konsolami do gier – postawiłem czujnie uszy w słupki niczym dziki ryś. Na wszelki wypadek, jeśli ktoś przeoczył te całkiem niedawne gdybania, a jest ciekaw, co się kroi, uprzejmie donoszę, że pisałem na ów temat najpierw tu, a potem tam. Przypomnijmy: na pierwszy konsolofon z prawdziwego zdarzenia zapowiada się Sony Ericsson Xperia Play. Temperatura rośnie, bo do sklepów ta zabawka ma trafić już w bieżącym miesiącu. No i wreszcie okaże się, na co możemy liczyć.
Obecnie jesteśmy zdani na niedawno ujawnione pełne (no, prawie) dane techniczne urządzenia – i z tego coś już można wywnioskować, o czym poniżej – oraz na frontalny szturm propagandowy doborowych dywizji marketingowych. Najwięcej sugerują materiały wideo – choć akurat słynna reklama z Super Bowl nie mówi nic – ale radziłbym podchodzić do nich z rezerwą. Co prawda kolejne telewizyjne reklamówki już prezentowały urządzenie, na ekranie krygowały się jakieś gry, ale wzdragam się w pełni zaufać tym spotom. Parę lat w sieciowej agencji reklamowej nauczyło mnie ostrożności.
Co innego film, który możecie obejrzeć poniżej. To już naprawdę konkret, moim zdaniem wiarygodny. Firmujący ów materiał nazwiskiem i twarzą ekspert prezentuje działanie silnika Havok, który, jak wiemy, odpowiada za symulację praw fizyki w grach. Nie ma sensu, abym Wam truł o czymś, co najlepiej samemu zobaczyć. Ja w każdym razie czuję się przekonany. Ubóstwo lub brak tekstur zupełnie mnie nie przerażają – to jest demo techniczne, na czym innym miało skupić wzrok. A Sony Ericsson Xperia Play z pewnością ma możliwości, by rysować piękny, bogaty w detale świat.
Konsolofon od Sony i Ericssona ma 4-calowy ekran dotykowy zdolny wyświetlać 16 milionów kolorów (konkretnie: 16 777 216). Zerknijcie, proszę, na pudełko „Day of the Tentacle” w artykule Louvette dwa piętra niżej. Tamta gra wyświetlała tylko 256 barw. No i chyba wyświetlała je na monitorach o nieco mniejszej rozdzielczości niż 854×480 pikseli widocznych na ekranie SEXP. Wtedy, o ile dobrze pamiętam (poprawcie mnie, jeśli błądzę), standardem było 640×480. Lub może nawet i to nie.
A teraz weźcie pod uwagę, że ten konsolofon wcale nie ma tak znowu silnych bebechów. Raptem procesor Qualcomm Snapdragon 1 GHz plus akcelerator graficzny Adreno 205 – tandem, mówiąc bez ogródek, nie z najwyższej już dziś półki. Gdzie tej kombinacji do Tegry 2, o Kal-El nie wspominając. A proszę, jak wiele może.
Dobrze to wróży. Na bardziej zaawansowanych technologicznie konsolofonach zobaczymy – oby! – gry, po których nie będzie widać cięć wymuszonych ograniczeniami konstrukcji.
Liczę na duże produkcje. I te nowe, i konwersje klasycznych tytułów. Pamięć RAM nie będzie tu ograniczeniem. SEX Play (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać od zabawy tym akronimem) wyposażony zostanie w 8 GB pamięci na karcie microSD, z możliwością rozszerzenia do 32 GB (pamięć wewnętrzna: do 400 MB). Do gier, które chciałbym zobaczyć w repertuarze konsolofonów, wystarczą nawet skromniejsze zasoby. Marzą mi się remake’i starych RPG-ów, turowych jeszcze – lub nie – dungeon crawlerów. Na początek może coś z serii „Might & Magic”. Albo „Demise: Rise of the Ku’tan”. Uprzejmie poproszę – bo niby dlaczego nie.
I wtedy, być może, polubię granie na smartfonie :).
Standardem było 320×200 :) Tak, większą rozdzielczość mają telefony – niesmartfony…
Oj widzę tu małe pomieszanie pojęć. Pamięć na karcie zewnętrznej (ta liczona w GB) to jednak jest odpowiednik twardego dysku, nie można jej traktować jak operacyjnej.
Poza tym jestem gorącym przeciwnikiem robienia gier pod wszystkie konsole na raz. Już teraz pecetowcy dostają gorsze produkty niż mogliby – w imię zgodności z konsolami. Jak do tego dojdzie jeszcze konieczność zgodności ze smartfonami (które do dziś za dobrze jednak sobie nie radzą nawet z flashówkami :] ) to będziemy zgrzytać zębami przy każdym nowym tytule.
@Jakub Gwóźdź
Faktycznie, zamiast „Pamięć RAM nie będzie tu ograniczeniem” powinienem napisać szerzej: „Pamięć nie będzie tu ograniczeniem”.
Myślę, że tak czy owak starczy – i operacyjnej, i magazynowej. Ekran konsolofonu, mimo postępu, ma w końcu relatywnie (względem dzisiejszych standardów) małą rozdzielczość. A te parę giga na karcie to moim zdaniem remedium na największą bolączkę dzisiejszych (i wczorajszych) gier na smartfony: brak miejsca na przechowywanie tekstur i innych kluczowych danych niezbędnych w obszernych produkcjach.
Odnośnie zgodności i kompromisów przy tworzeniu różnych wersji tej samej gry na rozmaite platformy – ja się tego aż tak nie boję. Liczę przede wszystkim na konwersje klasyków. To jest IMHO naturalne pole ekspansji rynku gier na konsolofony, o fantastycznych perspektywach.
– Po pierwsze niższe koszty produkcji.
– Po drugie gwarancja, że gra będzie dobra.
– Po trzecie popyt. Myślę, że zadziała ten sam mechanizm, co na rynku muzycznym – dojrzali ludzie, z pracą, która pozwala na kupno kieszonkowego komputera i programów do niego, zechcą bawić się tym, co ich kusiło, a ominęło w młodości. Tak jak w przypadku 40-latków, którzy kupują płyty ulubionych zespołów z czasów, gdy byli nastolatkami – a na które nie było ich wtedy stać. Lub mieli je przegrane od kumpli, a teraz chcą przywołać tamte magiczne chwile.
Wspomnienia świetnie się sprzedają. Zresztą już teraz to widać, patrz popularność remake’ów klasyki na sprzęcie przenośnym Apple’a: te wszystkie „Monkey Island”, „Myst” itd. robią furorę.
@LeszekT
A jednak jeszcze mniej, no tak, słusznie…. Dziękuję za korektę. Z perspektywy lat już mi się to wszystko rozmywa :).
Serdecznie witam w Snach!