W trakcie minionego tygodnia byliśmy świadkami wojny zimy z wiosną. Nie obyło się bez ofiar – poległ między innymi niżej podpisany, który wciąż jeszcze chrząka i kaszle. Między chrząknięciami i kaszlnięciami słychać cierpliwe stukanie w klawiaturę.
1. Na blogu Play the Past – dalszy ciąg rozważań Rogera Travisa nad podobieństwami między grami a starożytnym eposem. Jak zawsze, jest na pierwszy rzut oka zadziwiająco, a na drugi – dziwnie przekonywająco. Jak zwykle – w rolach głównych „Halo” i „Iliada”. Teza – dość prosta. Gracz ma przed sobą zwykle linearną fabułę, w której musi dokonywać prostych decyzji – jaką wybrać broń albo opcję dialogową, którędy przejść, czy strzelić w lewe ucho czy w prawą nogę. Różni gracze w opowiadają tę samą historię na różne sposoby. Tak samo, jak starożytny aojda śpiewający po raz kolejny pieśń o gniewie Achillesa, której niezmienny zarys fabularny wypełnia swoimi decyzjami o tym, jak go opisać. Porównanie chyba bardzo dobre. I dobrze pozwala nam zrozumieć, jakim podłym gadem był ten, komu przyszło na myśl SPISAĆ „Iliadę” słowo po słowie, jako ustalony, niezmienny tekst. Jakby grę zastąpił filmikiem „Let’s play” na youtube.
2. Blog Indiegames poleca dwa teksty. To podsumowania gier „Super Meat Boy” i „Gemini Rue” dokonane przez samych autorów. Podają ciekawostki związane z produkcją. Pokazują, jaki stosunek twórcy mają do własnych dzieł. A przede wszystkim wyliczają, co się udało, a co poszło nie tak. Tradycja tekstów post mortem, w których twórcy gier oceniają własną robotę, to wspaniała sprawa. A kiedy pojawiają się takie teksty dotyczące tytułów naprawdę ważnych (a takim jest na pewno „SMB”, „Gemini Rue” częściowo też) – grzech nie przeczytać. Tym bardziej, że czyta się świetnie.
3. Kolejna „Humble Indie Bundle” to jedna z najpiękniejszych rzeczy, które mogą się przydarzyć w branży gier niezależnych: pakiet świetnych tytułów sprzedawanych zgodnie z zasadą „zapłać ile chcesz (a przy okazji wesprzyj kilka organizacji charytatywnych)”. Tym razem pora na gry firmy Frozenbyte, a więc przede wszystkim „Trine” i oba „Shadowgrounds”, a do tego jeszcze przedpremierowo kupuje się najbliższy tytuł Frozenbyte, „Splot”, do kompletu z prototypem gry „Jack Claw” o panu z ramieniem jak z „Bionic Commando”, który się nie huśta, tylko rzuca za jego pomocą samochodami. Jak tu się nie cieszyć? Humble Indie Bundle skupione na Frozenbyte można znaleźć tutaj.
4. Przygodówki to taki gatunek gier, w których czas się niespecjalnie liczy. Możemy sobie w nich do woli chodzić tam i z powrotem nic nie robiąc, bo dobrze wychowane słońce nie zajdzie, dopóki nie porozmawiamy z tym, kto figuruje na następnej stronie scenariusza. Świat rusza do przodu dopiero, kiedy mu na to pozwolimy. Jest oczywiście kilka ożywczych wyjątków od tej reguły – na przykład wspaniały „The Last Express” Jordana Mechnera. Ale jeśli ktoś nie ma chwilowo cierpliwości na „The Last Express” (który gorąco polecam, do kupienia choćby na GoGu czy Dot.emu), może spróbować dziełka lżejszego kalibru – „I Have 1 Day”, grywalnej w przeglądarce prostej historii o panu, który musi zdążyć na pewną koronację. Nie będzie mu łatwo, bo jest akurat w więzieniu. A nie zdążyć jest tu nietrudno.
SMB zasługuje na wszelkie możliwe laury i cieszę się, że Valve promuje go (i gry innych indie developerów) przy premierze Portala 2.
W żadnej grze śmierć nie denerwowała mnie w tak niewielkim stopniu. Warto przeczytać oprócz Postmortem blog developerów i dowiedzieć się, jak rozsądne pobudki przyczyniły się do każdej ich decyzji odnośnie gameplayu. Cudeńko.
Super Meat Boy to -tum!tum!tum!- moja ulubiona gra tamtego roku. Jest przecudna i doba spędzona na jej przejście była najpiękniejszą ze wszystkich growych w moim życiu. Przypominam sobie ostatnie dwa poziomy, które grałem 4 godziny z zaciśniętymi zębami i kroplą potu na czole, ale nadal z wielkim uczuciem i z jeszcze większą pamięcią. W późniejszej fazie, przyznam, skakałem na pamięć połowę plansz, gdyż po setnym podejściu co do milimetra wiedziałem, jak wyznaczyć dany skok.
@SumioMondo
Przemiła jest interpretacja tego, czemu Boy nie może wskoczyć w sól, lub do wszędobylskiej w jednym ze światów lawy… Nasz mięśniak nie ma zwyczajnie skóry, hah! Kilka innych, prześmiewczych wyjaśnień twórcy zawarli u siebie na stronce. Naprawdę polecam się zagłębić, jeśli uwiódł Was, podobnie jak mnie, Mięśniak i Doktor Płód. No dobra – różowiutka Panna Stokrotka też. :)