Wielkosobotni wieczór. Święconka czeka na śniadanie. Mazurki wypieczone. Zające strzygą uszami. Baranki marszczą noski. Pisanki zastanawiają się, czy nie są jednak kraszankami i vice versa (przyznaję się, że zawsze mi się te dwa terminy mylą). Jajka ogólnie nerwowe. Biała kiełbasa nie może się doczekać, aż zostanie zjedzona. Czas się zatrzymuje. Ale tylko troszkę. Bo w świecie gier wciąż się coś dzieje, czasem bardziej, a czasem mniej spodziewanie.
1. Dawno, dawno temu pisaliśmy na Jawnych Snach o grach, o których się świetnie opowiada. Wyrosła z tego w końcu czteroodcinkowa historyjka o „Dwarf Fortress”. A w dyskusji pod pierwszym odcinkiem Konrad Hildebrand z Polygamii stwierdził, że świetnym tytułem tego typu jest „Eve Online”. Nie dał się zachęcić do opowiedzenia o swoich przygodach – ale na szczęście dla nas wszystkich wreszcie się za to zabrał, rozpoczynając na Polygamii cykl (mam nadzieję!) „Z pamiętnika kosmicznego górnika”. Jest bardzo ciekawie – a do tego z obrazkami! Czego więcej można chcieć?
2. Czytelnicy Jawnych Snów wiedzą, że spora część zespołu JS jest zakochana w firmie Tale of Tales i ich grach. Tak się składa, że założyciele Tale of Tales, Auriea Harvey i Michael Samyn, też są w sobie zakochani. I uważają, że to kluczowe dla gier, nad którymi wspólnie pracują. Twórcy ToT mówią o tym na blogu indiegames.com w pierwszym odcinku ciekawie zapowiadającego się cyklu „Indie Devs in Love”, opowiadającego o parach działających w branży gier niezależnych. Warto przeczytać. Budujące, podnoszące na duchu – ale przede wszystkim dobrze pokazujące, co się kryje za grami ToT.
3. Trochę z zaskoczenia złapała mnie premiera jednej z najbardziej oczekiwanych przeze mnie od dawna gier – czyli „Cargo! The Quest for Gravity” firmy Icepick Lodge, twórców „Pathologic” oraz „Tension/The Void”. Każda premiera gry IPL to wydarzenie – nie zdarzają się często, a ich produkcje są zawsze przynajmniej… niebanalne. „Cargo!” jest wydarzeniem podwójnym, bo to pierwsza w dorobku IPL wesoła gra (poprzednie mogły z powodzeniem brać udział w konkursach na najbardziej posępną grę wideo wszech czasów). Jak się na razie gra? Trudne pytanie. Po dwóch godzinach mam wrażenie, że, tak jak zwykle w przypadku gier IPL, twórcy mieli pomysł na kapitalnie pomyślany, dziwaczny światek, ale zabrakło im natchnienia do tego, żeby umieścić w nim porządną grę.
„Cargo!” to… hmmm. Metafizyczna komedia, w której rządzące ziemią bóstwa postanowiły pozbyć się ludzkości i zlikwidowały grawitację, a świat zaludniły małymi golaskami z wielkimi pupami. Jednym z zadań gracza jest kopanie w owe pupy – wtedy golaski wrzeszczą z radości, a od czasu do czasu wypadają z nich żelazka lub gramofony… No właśnie. Kiedy człowiek próbuje opowiedzieć, o co w „Cargo!” chodzi, może się dość łatwo zaplątać. Na pewno lada chwila, jak tylko skończę grę, napiszę pierwszą w dziejach JS recenzję, w której szczegółowo wszystko wyłuszczę. Na razie niech wystarczy Szanownym Czytelnikom wiedza, że „Cargo!” to oparta na fizyce gra, w której budując fantazyjne pojazdy (w edytorze trochę przywodzącym na myśl „Spore’a”) ratujemy przed zagładą hordy ludzików, które później wykorzystujemy do rozwiązywania zagadek i wypełniania kolejnych zadań. Wyobraźnia wizualna twórców zachwyca, absurdalny urok świata gry nie ma sobie równych, ale sama rozgrywka na razie wydaje mi się, wbrew temu, co gra na pierwszy rzut oka obiecuje, dość schematyczna. Jako że dużo grania jeszcze przede mną – na razie powstrzymuję się od ostatecznego werdyktu.
4. Katastrofa w PlayStation Network daje do myślenia. Usługa nie działa od kilku dobrych dni. Została wyłączona po tym, jak ktoś włamał się do systemu, i najwyraźniej udało mu się zajść dość głęboko. Co się właściwie stało? Które z moich danych składowanych na PSN mógł wygrzebać? Czy nie powinienem się czuć głupio, kiedy do dużej części kupionych przeze mnie (za ciężko zarobione pieniądze) gier mam dostęp tylko za pośrednictwem PSN, a w PSN zdarzają się takie rzeczy? Z dystrybucją cyfrową i usługami internetowymi jest jak z energią nuklearną – z góry przyjmujemy, że wszystko jest w porządku i nie ma wielkiego ryzyka, że coś się stanie, a potem się znienacka okazuje, że powody do obaw jednak są. Zapewne, tak, jak w przypadku energii nuklearnej, nie ma się czym przejmować, a trzymanie gier na założonym gdzieś koncie może jest lepsze niż trzymanie ich na coraz bardziej porysowanych płytach. Fali cyfrowej dystrybucji nic nie zatrzyma. Ale kiedy zdarzają się takie rzeczy, stary marudny dziad na dnie mojej biednej duszy zaczyna znowu mamrotać „A nie mówiłem?”.
5. Na blogu Altergranie, prowadzonym przez należącą do JawnoSnowej menażerii Louvette/Marzenę Falkowską – ciekawy tekst „Wszystko jest grą” o tym, jak mechanizmy znane z gier, czyli zdobywanie osiągnięć, awansowanie na kolejne poziomy doświadczenia itp. przenikają do często bardzo poważnych dziedzin życia, od rozwoju zawodowego przez podróżowanie londyńską komunikacją miejską po przestrzeganie przepisów drogowych. Co to w praktyce oznacza? Czy stopniowo dziecinniejemy? A może jednak nie jest tak źle?
@PSN
No ja (i pewnie setki tysięcy innych ludzi) zastanawiam się teraz, czy hakerzy dostali się do danych kart kredytowych i co robić teraz? Obserwować dokładniej wyciągi? Przecież bandziory poczekają kilka miesięcy, aż kurz opadnie, zanim zaczną podbierać środki z tych kart… Straszna porażka ze strony Sony.
A jeszcze bardziej przerażająca jest świadomość, że tego rodzaju rzecz może się przydarzyć w wielu innych miejscach, w których człowiek przy jakiejś okazji podzielił się numerem swojej karty kredytowej…