Skanujemy: Bauman w adaptacji, czyli rzecz o wszystkożerności elit (1)

Zacznijmy od opisu pięknych okoliczności przyrody. Otóż z okazji objęcia przez Polskę prezydencji w Unii odbędzie się we wrześniu we Wrocławiu Europejski Kongres Kultury. Weźmie w nim udział Zygmunt Bauman, którego organizatorzy – pracownicy Narodowego Instytutu Audiowizualnego – poprosili o postawienie tej imprezie drogowskazów. Profesor Bauman, w skromnej opinii autora niniejszych słów być może najbardziej przenikliwy krytyk doczesności, w sześciu esejach opisał najważniejsze zagadnienia, które powinny stać się przedmiotem przemyśleń i dyskusji zaproszonych na kongres liderów europejskiej kultury: artystów, naukowców, filozofów. Eseje te ukazały się w formie książki zatytułowanej „Kultura w płynnej nowoczesności”.

Marek Zając w niedawno opublikowanym w „Przekroju” tekście na temat tego wydawnictwa poczynił następującą uwagę:

Jak zauważa Bauman, na skutek ostatnich przemian cywilizacyjnych kultura współczesna straciła (…) przypisywane sobie przez dziesięciolecia przeciwstawne funkcje oświecania i jednoczesnego petryfikowania społecznego, wręcz klasowego status quo. Na naszych oczach dotychczasowe elity wyrzekły się roli arbitrów odróżniających i izolujących wszystko, co uznano za wysokie, od wszystkiego, co uznano za niskie, właściwe gminowi. Dziś elity tym różnią się od przeciętnych zjadaczy chleba, że łapczywie konsumują wszystko bez wyjątku – słuchają barokowych oper i śledzą kolejne odcinki „X Factor”, czytają hermetyczną poezję i ekscytują się kolejną częścią komputerowej gry o Wiedźminie. W przeciwieństwie do reszty społeczeństwa, która preferuje jedną zunifikowaną dietę kulturową, stały się wszystkożercami, a przestały być koneserami i smakoszami o słowiczych podniebieniach.

„Wiedźmin” pojawia się tu w dwuznacznym kontekście. Stawiany jest obok wysublimowanej poezji i, pokrytej patyną sztuki szlachetnej, muzyki baroku – która notabene rozbrzmiewała w swej epoce nie tylko w katedrach, ale i na wesołych imprezach, powiedzmy: „melanżach”, bo bywała traktowana jako czysta rozrywka. Z drugiej strony Marek w swym streszczeniu obserwacji Baumana nie czyni złudzeń, że „Wiedźmin” ma swoje miejsce na tej samej półce co, dajmy na to, tomik wierszy Emily Dickinson – a przynajmniej jeszcze nie dziś; pamiętajmy, jaki proces nobilitacji przeszła choćby wspomniana użytkowa muzyka baroku. Zauważa jednak to, co my – społeczność Jawnych Snów – wiemy od dawna, a co wciąż nie jest prawdą powszechną, sankcjonowaną opiniami wyrażanymi w mediach kształtujących kanon prawomyślności: gry wideo to istotna składowa dzisiejszej kultury i XXI-wieczny intelektualista nie może sobie pozwolić na ignorowanie tego zjawiska.

Podział „albo – albo” na kulturę wysoką (czytaj wartościową, godną ludzi dojrzałych, z ambicjami, inteligentnych i obytych) i niską (miernej jakości igrzyska dla plebsu, niewiele więcej warte niż wódka) – dziś nie istnieje. Podaż treści jest tak obfita, że musimy skanować najróżniejsze obszary, by mieć jako takie pojęcie o kształcie i wektorze dzisiejszej kultury – więcej: cywilizacji. Ci, którzy zamykają się w wysokich wieżach, lekceważąc żywioł buzujący gdzieś tam w dole, nie są strażnikami płomienia. Zorientowani tylko w swej wąskiej niszy, nie są zdolni do syntezy napływających z różnych stron sygnałów, by ujrzeć szerszy obraz. Nie są zdolni do rozpoznawania pierwszych zwiastunów zmian, pełnienia roli akuszerów rodzącej się przyszłości – a to jest przecież jedna z podstawowych funkcji społecznych kulturowych elit.

Czy wszystkożerność kulturowa elit jest dobra czy zła? Na razie zostańmy przy konstatacji, że jest – to cecha naszych czasów. Może spróbujemy przyjrzeć się temu zjawisku bliżej – i zastanowić się, jakie jest docelowe miejsce gier na mapie dzisiejszej kultury – przy kolejnej okazji.

6 odpowiedzi do “Skanujemy: Bauman w adaptacji, czyli rzecz o wszystkożerności elit (1)

  1. Roman Książek

    Dlatego właśnie uznałem za zbędną* dyskusję z tezami Wojciecha Wencla (vide świetny tekst Pawła: http://jawnesny.pl/?p=3693). Nad podziałem na kulturę wysoką i niską można jeszcze było zastanawiać się (w Polsce) 15 lat temu. Teraz to jak ściąganie starych sterowników (OK, wiem, że czasami starsze są stabilniejsze…). Czy Neo w „Matriksie” trzymający w ręku „Symulakry i symulację” Jeana Baudrillarda (otwarte na rozdziale „O nihilizmie”) to kultura wysoka czy niska? A co np. z powieściami Dicka (które trzyma w ręku Baudrillard w „Symulakrach i symulacjach”)? No żeby takie pytania zadawać na stronach poświęconych grom komputerowym? O tempora, o mores!

    *choć oczywiście sama rezygnacja z dyskusji nie jest rzeczą dobrą

    Odpowiedz
  2. Dawid Walerych

    To, że konsumujemy więcej niż w przeszłości, co jest chyba bardziej zasługą technologii mediów, a nie diametralnej zmiany potrzeb, całe szczęście nie oznacza, że musimy wszystko trawić i uważać za jednakowo apetyczne. Np. Baudrillard może się wydać komuś apetyczny, a Neo nie, albo odwrotnie, mimo że ktoś ich ładuje do jednego kubła. Podziały istniały i będą istnieć – i całe szczęście, bo sukces ewolucyjny życia na Ziemi opiera się na różnorodności, podobnie jak wśród genów, tak i memów. Moim zdaniem twierdzenie, że passe jest odróżnianie spraw dla danej osoby wyższych i niższych, bardziej i mniej wartościowych, jest skazane na porażkę z przyrodniczego punktu widzenia. Jesteśmy stworzeni do podziałów, co nie wyklucza tolerancji, strategia ewolucyjnie stabilna jej także wymaga. Ale nawet w najbardziej liberalnych układach to co jest tolerowane, ma swoje granice.
    Mnie podział na kulturę wyższą i niższą na pewno na razie nie przestaje interesować, być może właśnie dlatego, że konsumuję i jedną, i drugą, i wszelkie miszmasze.

    Odpowiedz
    1. Admirał Udko

      Ale tu chodzi nie tyle o brak rozróżnienia na poziomie indywidualnym, co o uznanie, że nie istnieje już dająca się sensownie nakreślić, uniwersalna granica pomiędzy kulturą wysoką i masową, która pokrywałaby się przy okazji z jakąś barierę klasową.

      Odpowiedz
    2. Roman Książek

      Celna uwaga. Oczywiście sam Baudrillard uznał, że „Matrix” nie ma nic wspólnego z jego książką. To jest jednak o wiele bardziej skomplikowana sprawa („to skomplikowane”* – jak na Fejsie). Kiedy Lem pisze W ZWIĄZKU* z Dickiem: „jeżeli prawda jest wszędzie, to należy jej szukać [także?] na śmietniku” (cytuję bardzo niedokładnie z pamięci – nie pamiętam kogo przywoływał Lem – więc będzie to łże-analiza), poza fascynującą „tolerancją poznawczą” nasuwa się kilka wniosków:
      1. Podział na kulturę wysoką i niską nie istnieje.
      2. Podział na kulturę wysoką i niską istnieje (ŚMIETNIK!), ale nie ma praktycznego znaczenia.
      3. Rozpoczęcie poszukiwania prawdy należy rozpocząć od dotychczas pomijanego śmietnika – skoro nikt tam wcześniej jej nie szukał, to jest duża szansa, że tam właśnie będzie [„prawda skrywa to, że jej nie ma”?], ale czy wtedy obcujemy jeszcze ze śmietnikiem (patrz pkt 1)?
      Mam kontakt z młodymi naukowcami z UŚ i to jest niesamowite, jak serio traktują oni tzw. kulturę popularną, a w zasadzie kompletnie już nie rozróżniają kultury wysokiej i niskiej. Jeden z młodych-zdolnych (uczestnik dyskusji, którą „moderowałem”: http://wo.blox.pl/2010/08/Zombiaki-wszystkich-krajow.html) stwierdził nawet mimochodem, że serial „Dr House” stanowi najważniejszy tekst współczesnej kultury. Uwielbiam Gregory’ego H., więc w sumie łatwo mogę się z tym stwierdzeniem zgodzić.
      „Przyrodniczy punkt widzenia” jest w tym kontekście fascynujący – jako fan twórczości Lema mogę tylko przyklasnąć takiej „nakładce” na refleksję o kulturze!

      PS Przy okazji wo.blox.pl – polecam najnowszy wpis o przymiarkach do napisania eseju o literackich wartościach gier komputerowych.

      Odpowiedz
  3. jar3k

    Ja swojego czasu popełniłem na studiach jakiś krótki esej dot. zjawiska gier komputerowych/wideo i starałem się umiejscowić, a może bardziej przyporządkować tę formę rozrywki do któregoś z „rodzajów” kultury. Z tego co pamiętam namęczyłem się strasznie już na samym początku, kiedy chciałem tylko zdefiniować pojęcia. Co słownik, encyklopedia, autorytet, „opcja” światopoglądowa, etc. to inna koncepcja.

    Problemem nie będzie kwestia wskazania – „jakie jest docelowe miejsce gier na mapie dzisiejszej kultury”, tylko… jaka jest dzisiejsza kultura?

    BTW. Olafie napisałeś „w skromnej opinii autora niniejszych słów być może najbardziej przenikliwy krytyk doczesności”.
    Ciekawie wyglądałoby zestawienie poglądów (na różne kwestie) Baumana z np. takim Michaelem Sandelem (reprezentującym komunitarystów), który także nie unika „trudnych” problemów, jakie stawia przed nami doczesność.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *