I znów mam przywilej zapowiedzieć nowego autora Jawnych Snów. Nie jest Wam nieznany. Aleksander Borszowski opublikował w tym kąciku jeden tekst. Jutro czas na następny :).
Zawsze z zaciekawieniem czytam komentarze Aleksandra, bo jako pasjonat i znawca japońskich gier ma sporo do powiedzenia. Tym bardziej cieszy, że nasz nowy kompan zgodził się wypowiadać w Jawnych Snach w formule XL, samemu dobierając tematy. Mamy wszelkie przesłanki, by liczyć na interesującą lekturę.
A teraz przekazuję klawiaturę w ręce bohatera niniejszego anonsu.
***
Moje najstarsze wspomnienia z grami to „Wolfenstein 3D”, „Jazz Jackrabbit” i „Worms” na starym komputerze, na którym gry uruchamiać należało komendami w DOSie. Więcej, niż grałem, studiowałem wtedy książki, na okładkach których widniały napisy typu „DOS dla opornych” czy „Słownik polsko-angielski i angielsko-polski”. Jako szkrabowi równie wielką radość, co samo granie, sprawiało mi dowiadywanie się, co oznacza „armor” na dolnym pasku ekranu lub jakie komendy wpisywać, by znaleźć schowaną gdzieś na dysku ścigałkę.
Z upływem lat coraz bardziej fascynowałem się opowieściami w grach. „Baldur’s Gate”. „Metal Gear Solid”. „Final Fantasy”. „Gothic”. „Deus Ex”. „Chrono Cross”. „Persona”. „Suikoden”. „Silent Hill”. „Warcraft”. Niektóre z nich lepiej, niektóre gorzej przetrwały próbę czasu. Większość gier z tego okresu życia wspominam bardzo dobrze, jednak coraz mocniej doskwierał mi brak „czegoś”, kiedy trzymałem w dłoni myszkę lub pada. Nie potrafiłem jednak zdefiniować, czym to „coś” jest.
Wtedy odkryłem bijatyki, shoot’em upy, klasyki z automatów, gry twórców takich, jak Hideki Kamiya i Shinji Mikami. Odnalazłem w sobie chęć walki, doskonalenia się. Zacząłem rozbierać te gry na czynniki pierwsze, doceniać, jak wiele mądrości i umiejętności potrzeba, by skonstruować je dobrze. Im bardziej zagłębiałem się w temat, tym częściej drażniły mnie czasopisma i popularne strony internetowe, którym zdarzało się traktować gry pobieżnie lub bezmyślnie. Jak można oceniać bijatykę, biorąc pod uwagę głównie liczbę i bogactwo dostępnych w niej trybów? Czy poważnym zarzutem wobec gry arcade jest to, że do ostatniego bossa da się dojść w czterdzieści minut? Z pewnością nie, jednak takie kwiatki często możemy znaleźć nawet w prasie branżowej.
Nadal uwielbiam gry, które zaczarują mnie fabułą, są zgrabne napisane, mają dobrze wyreżyserowane przerywniki. Uważam jednak, że gra powinna być grą i próbować opowiedzieć swoją historię w harmonii z gameplayem i interesującą mechaniką, a nie patrzyć na nie z pogardą. Uznaję prymat grywalności nad opowieścią.
Bardzo cenię też w grach wideo muzykę, dlatego lubię gry rytmiczne. Akira Yamaoka i Nobuo Uematsu to dwa nazwiska, które są znane każdemu graczowi, jednak doskonałych kompozytorów jest wiele więcej. Yuzo Koshiro, Daisuke Ishiwatari, Jesper Kyd, Masafumi Takada, Yoko Shimomura, ZUNTATA – zbyt mało celebrujemy „naszych” muzyków. Być może postaram się czasami przybliżyć sylwetki niektórych z nich, albo wspomnieć o jakichś grach, w których muzyka pełni ważną rolę.
Na ilustrację notki o dołączeniu mojej osoby do Menażerii wybrałem Aoko Aozaki. To rudowłosa czarodziejka, którą spotkać można zarówno w świetnej doujinowej bijatyce („Melty Blood”), jak i w jednej z najsłynniejszych visual novel („Tsukihime”). Tak, gameplay jest dla mnie ważniejszy, ale fabułę też cenię – dowodem tego niech będzie fakt, że na nadchodzące „Mahotsukai no Yoru”, visual novel, w której Aoko będzie najważniejszą postacią, czekam z niecierpliwością. Póki co – walczę nią w „Melty Bloodzie”.
Pozdrawiam wszystkich czytelników i resztę Menażerii. Heaven or Hell, let’s rock!
Hell yeah! Witam, już oficjalnie, na pokładzie! Dobrze, że będzie na Jawnych też mocny głos ze strony „pozwólmy grom być grami” – będzie więcej równowagi. A że to jeszcze głos, który często zmusza mnie do doedukowania się w sprawie gier, o których mówi – tym bardziej się cieszę!
„pozwólmy grom być grami”
Cóż za perwersja!
Zacieram ręce, czekam na lekturę
@Paweł, Pita
Dziękuję, nie zawiodę i dam z siebie wszystko.
@Roman
Całuję, postaram się zdeprawować jak najwięcej dusz.
Przeczuwam inwazję jRPGów na Jawne Sny.
Nie wiem, czy bać się czy cieszyć, w każdym razie – czekam na fajne teksty.
Nah. Mało które jRPG mnie przyciąga. Większość irytuje.
Przykład: Demo takiego Final Fantasy XIII-2 wyleciało mi z dysku po pół godziny, nie miałem nawet siły go skończyć. Ładnie wygląda, pięknie brzmi – ale tragicznie się gra, o scenariuszu nawet nie chcę nic mówić. Od każdej Disgaei również odbijam się dość boleśnie po paru godzinach i czuję, że nigdy nie będę w stanie obiektywnie tych gier ocenić. Nowe Suikodeny (ach, Suikoden!) sprawiają mi tylko ból w sercu.
Staram się tylko promować wyjątki. Na przykład jeśli za grę odpowiedzialny jest Yasumi Matsuno – Vagrant Story, Tactics Ogre, FFT – to będzie przynajmniej bardzo dobra. Atlus też trzyma co najmniej znośny poziom, mimo tego, że złote czasy za nimi, nadal dobrze bawię się z ich grami.
@Barts
Już czuję się jak bohater jRPGów. Arigato!
To żenujące, że cenzurujecie komentarze użytkowników. Dowodzi to niestety sporego zacofania duchowego i nijak ma się do idei publicznie dostępnego forum o grach. Taki projekt to można sobie realizować w gronie znajomych, jeśli nie ma się odwagi zmierzyć z prawdziwą opinią internautów. Żenada…
@Xenoblade
Nie obchodzi nas „prawdziwa opinia internautów”, jeśli są to ataki ad personam, a nie kulturalna dyskusja na temat tekstów lub poruszanych przez nie kwestii. A już zwłaszcza gdy za takie docinki biorą się komentatorzy, którym brakuje odwagi, by się podpisać pod nimi nazwiskiem. Jawne Sny powstały między innymi dlatego, że chcieliśmy mieć własne miejsce do dyskusji o grach, funkcjonujące na innych zasadach niż tolerowane przez większość publicznych miejsc w sieci – czyli, mówiąc wprost, wolne od chamstwa.
Każdy może tu ostro skrytykować opinie wyrażane w tekstach lub komentarzach – pod warunkiem, że zachowa elementarny szacunek wobec autora krytykowanej opinii. Jeśli posunie się za daleko, komentarz zablokujemy lub usuniemy. Te zasady są znane każdemu bywalcowi Snów, więcej – dla wielu stanowią jeden z głównych powodów odwiedzania tego miejsca. Tych, którym te reguły nie pasują, serdecznie namawiam do nieodwiedzania więcej Snów. W polskim internecie nie brakuje „publicznie dostępnych forów o grach”, których moderatorzy przełkną wszystko – byle tylko nie podpaść „prawdziwym internautom”, bo ta masa generuje ruch. I to właśnie jest dla nas „żenada”.
Aż przychylę komentarz. Jawne Sny jak strefa bez powszechnego chamstwa internetowego – tak było od zawsze i byłbym głęboko zasmucony, gdyby nagle tak być przestało.
Coś mnie ominęło? Facet ma w nicku Xenoblade, nie mógł chcieć źle.
Czytałem usunięty „komentarz”. Nie ma o co kruszyć kopii. Lepiej zagrać w „Duke Nukem Forever”. W tym kontekście to „Obywatel Kane”. Całuję!
Tekst o Personie spowodował, że zaczęłam żałować posiadania jedynie peceta ;)
Ale zaraz przyszło otrzeźwienie – przyznaję i biję się w piersi – nie znoszę mangi i japońskich gier. Nawet kiedy, będąc dziecięciem, oglądałam z wypiekami na twarzy Pszczółkę Maję, czułam pewien estetyczny dyskomfort. Jakoś ten rodzaj rysownia kompletnie mi nie leży.
Co najdziwniejsze – lubię czytać teksty o japońskich grach i mandze (dla uproszczenia nazywam tak wszystkie ichnie rysunki/filmy etc. – nie znam się i tyle), bo – dopóki nie muszę ich oglądać – uważam za fascynujące… Straszny dysonans poznawczy czuję.
Cieszę się zatem z powiększenia menażerii ;D
Z całym szacunkiem – ale skoro nie grasz w nie to jak możesz ich nie znosić? Jak możesz oceniać kilkanaście tysięcy gier, wielu nie mających nic wspólnego z mangowym designem, na bazie tego, że nie lubisz mangi? Ile gier japońskich skończyłaś, żeby ich nie znosić ;)?
A posiadanie jednej platformy do gier wideo, zawsze warto żałować ;) ;p
Co masz na myśli przez „ten rodzaj rysowania”? Bo mangi to nie tylko wielkie oczy i różowe włosy i dziewczynki/chłopcy ratujący świat przed Złem. To trochę tak jak byś powiedziała np. o całej angielskiej literaturze, że nie lubisz „tego rodzaju pisania”.
Proszę uniżenie o wybaczenie za mój pośpiech, widzę, że już odpisano szeroko i z przykładami i że dyskusja zamknięta. Pozdrawiam
Wielokrotnie czytałem już ten argument i mam nań wypracowaną odpowiedź. Otóż „manga” jako zbiór musi charakteryzować się pewnymi kryteriami przynależności. W mandze jest to specyficzny styl rysunku – i komuś (w domyśle – mnie) może się właśnie nie podobać to, iż w Krainie Kwitnącej Wiśnie nieomal cała kultura popularna podporządkowana jest jednej konwencji stylistycznej o dosyć sztywnych ramach – mimo, iż w tych ramach mieści się naprawdę duże spektrum. Tak samo jak ktoś może nie trawić amerykańskiego komiksu superbohaterskiego (bo śmieszy/mierzi go idea superhero), choć przecież ten gatunek też ma olbrzymi rozstrzał od „Watchmen” czy „Batman: Arkham Asylum” po taśmowo produkowane X-Men czy Avengers.
Będzie mi łatwiej się ustosunkować, jeśli napiszesz konkretnie, jakie to kryteria przynależności. Bo ja nie widzę wspólnych kryteriów przynależności między opartą na faktach „Hiroshimą 1945”, niemal hiperrealistycznie rysowaną mroczną fantasy „Miecz nieśmiertelnego” a wielkooką „Czarodziejką z Księżyca” dla dziewczynek. Ale oczywiście nie jestem człowiekiem nieomylnym, a mangi czytałam tylko przez kilka lat na studiach, więc nie mam zbyt dużego doświadczenia.
@Pita
„Z całym szacunkiem – ale skoro nie grasz w nie to jak możesz ich nie znosić? Jak możesz oceniać kilkanaście tysięcy gier, wielu nie mających nic wspólnego z mangowym designem, na bazie tego, że nie lubisz mangi?”
Ja, mając zdanie podobne do oxy’ego (i podobny fetysz – dużo czytam o mangach, anime jRPG, ale gdy przyjdzie do bliskiego spotkania trzeciego stopnia w 99,9% przypadków odrzuca mnie na przeciwległą ścianę) dostrzegam w Twoim, Pita, pytaniu poblask niezliczonych flejmów, jakie stoczyłem z fanami japońskiej kultury popularnej. Nie chciałbym w miejscu, jakim są Jawne Sny, robić podobnych rzeczy, toteż postaram się możliwie uprzejmie odpowiedzieć na Twoje pytanie tak, jak ja widzę problem.
A problem polega na tym, że japońskie gry komputerowe to kompletnie inne Wszechświaty, niż gry z kręgu zachodniego. Operują inną poetyką, działają w nich inne reguły odnoszące się do narracji i estetyki inaczej zbalansowane są w nich elementy, które my, zachodni gracze postrzegamy w odmienny sposób od graczy i twórców rodem z Krainy Kwitnącej Wiśni. O ile niektórych taka egzotyka może urzekać i fascynować, o tyle są na tym świecie ludzie, których najzwyczajniej w świecie to uwiera.
Nie mogą odpowiadać za oxy’ego, ale ja sam wielokrotnie usiłowałem przekonać się do tej stylistyki – a to sięgając po kolejna „fajnale” a to biorąc od czasu do czasu jakąś mangę do ręki i nieodmiennie dochodziłem do konkluzji, że to nie dla mnie.
oxy to chyba nie „on”.
Zdaje mi się, że Picie nie chodzi o to, by każdy co trzy miesiące odpalał inną część Final Fantasy i robił sobie maratonami anime terapię zobojętniającą na kontrowersyjne cechy „chińskich bajek” – choć prawdą jest, że nie dał tego jasno do zrozumienia. Wiele gier japońskich po prostu nie ma nic wspólnego ze stylistyką, jaką kojarzymy z Krajem Kwitnącej Wiśni.
Tak wyglądają postacie z „Ghost Tricka” Shu Takumiego:
http://images.wikia.com/capcomdatabase/images/7/78/GhostTrickMExaminer.png
http://i.neoseeker.com/ca/ghost_trick_conceptart_2PKEh.jpg
http://cdn4.spong.com/artwork/g/h/ghosttrick333374l/_-Ghost-Trick-Phantom-Detective-DS-_.jpg
A tak z Batmana:
http://media.comicvine.com/uploads/6/61378/1538766-batman_brave_and_the_bold_jli_super.png
Nie jest to szczególnie wielka różnica.
Oto Tactics Ogre: Let Us Cling Together, do stworzenia którego inspiracją była jugosłowiańska wojna domowa, i które mogło równie dobrze być stworzone w Europie:
http://www.miastogier.pl/baza/Encyklopedia/gry/TacticsOgreLetUsClingTogether_PSP/Galeria/TacticsOgrePSP70.jpg
Najlepszym dowodem są jednak setki gier Nintendo (Mario!) czy tytułów z trzeciej generacji – znam ludzi, którzy na dźwięk „anime” toczą pianę z ust, a uwielbiają Contrę czy Ninja Gaiden. A rosnąca w popularność zachodnia scena „indie” sama niezwykle często i bogato czerpie z japońskiej szkoły designu.
Musimy rozgraniczać tytuły bardzo „japońskie”, a japońskie tylko ze względu na kraj pochodzenia, bo prowadzi to w dyskusjach często do nieprzyjemnych sprzeczek. Chociaż widziałem też ludzi, którzy zaklinali się, że Demon’s Souls i Dark Souls japońskiego From Software to czyste WRPG.
@Pita
Mea culpa. Ale napisałam, że się nie znam ;p Swoją wiedzę opieram na którejś tam części FF (wstyd, ale nie pomnę, której) oraz tym, co czasem widzę w rozmaitych recenzjach na yt, czy screenach w serwisach growych. A ponieważ, jak wspomniałam, bardziej lubię czytać o nich, niż oglądać, to i wiedzę mam marniutką.
A moja opinia nie rości sobie, boże broń, żadnych praw do bycia niezmienną, ostateczną i jedyną słuszną. To taka raczej impresja i wrażenie laika, którego doznaję na widok określenia japońska gra, japoński komiks, japoński film etc.
I tak, raczej ta oxy, poproszę ;)
@Aleksander
O, bardzo bardzo niezłe te postaci są i zupełnie mnie nie odrzucają, szczególnie te z Ghost Trick (tych batmanowych akurat nie lubię, ghosttrickowe są, imo, ciekawsze). Dzięki za podrzucenie :)
Batmanowe są z Cartoon Network, zaprezentowałem je tylko ze względu na powierzchowne podobieństwo stylu rysunku.
Cieszę się, że Ghost Trick Ci się spodobał. Zerknij jeszcze na to, jakie animacje mają postaci, bo zrobiono je niesamowicie.
http://www.youtube.com/watch?v=u5SJ5p79H8k
@Aleksander: O, świetne, przypomina mi Willema Dafoe ze Świętych z Bostonu!
Przy okazji – witam :)