Od niedawna po sieci krąży dwuczęściowy film autorstwa trzech panów wchodzących w skład witryny Twin Perfect. Jego temat: porażka, jaką jest „Silent Hill HD Collection”. Każdy, kto choć przelotnie interesuje się losami serii usłyszał już pewnie, że to słabe porty, ale chyba mało kto przed obejrzeniem materiału wiedział, jak wiele rzeczy można było sknocić przy konwersji. Hijinx Studios wyznaczyło tu chyba nowe, niechlubne standardy.
Jakość dźwięku jest bardzo niska, utwory muzyczne zniekształcono lub użyto ich słabo zapętlonej wersji z płyty z muzyką z gry, bardzo „liberalnie” potraktowano też efekty dźwiękowe, tekstury pozamieniano na gorsze, efekty typu mgły znacznie uproszczono, zdeformowano scenki przerywnikowe (głębia ostrości, letterboxing, rozciąganie scen stworzonych pod ekrany 4:3 do skali 16:9)… Z minuty na minutę skala niekompetencji, jaką wykazali ludzie odpowiedzialni za przeniesienie „Silent Hilla 2” i „3” na konsole obecnej generacji szokuje coraz bardziej.
Wiele mówi już to, że film trwa w sumie ponad dwie godziny. Prawda, jest w nim trochę typowego dla bardzo ortodoksyjnych fanów dzielenia włosa na czworo i sporo tanich złośliwości pod adresem ludzi sprawujących obecnie pieczę nad serią (nazwać Twin Perfect purystami to niedomówienie). Ale nawet gdy to zignorujemy, zostaje nam półtorej godziny merytorycznej krytyki. Problematyczna jest chyba każda warstwa „Kolekcji”, od grafiki aż po szacunek dla oryginału. Starannie dobrane i wyreżyserowane głosy naturszczyków zostały tu zastąpione przez przeciętne i źle nagrane występy ludzi o nazwiskach znanych już z dziesiątek gier. Winą za jakość nagrań obarczam nawet nie ich, a kiepską reżyserię.
Tymczasem Tomm Hulett, producent z Konami będący obecnie twarzą serii z goryczą wypowiada się o jej fanach. „Nie do zadowolenia” – opisuje ich. Nie rozumie, czemu nie wierzą, że nadchodząca izometryczna strzelanina „Silent Hill: Book of Memories”, przy której pracuje, będzie dobra. „Musicie to przeboleć”, mówi, pokazując im „Dissidię: Final Fantasy” i „Personę 4: Arena”. „Fani innych serii jakoś nie narzekają”. Komentatorzy jego blogu, fani najnowszych gier jednogłośnie mu wtórują, odpierając ataki Twin Perfect własnymi. Ogólnie rzecz biorąc, wielu fanów wybrało już strony w sporze między „starym” a „nowym” i łączy ich tylko chęć podżegania tego konfliktu.
Przyznam, że sam miałem różne reakcje na gry, których nie tworzył nadal nieodżałowany przez wielu Team Silent. W „Origins” widziałem czasem nieoszlifowany diament, ale gra jako całość wydawała mi się „Silentem” drugiej klasy (zresztą podobnie traktuję „The Room”). „Homecoming” było jak amerykański remake europejskiego czy azjatyckiego horroru – im mniej o nim powiem, tym lepiej. Za to odchodzące od formy horroru „Shattered Memories” zachwyciło mnie – choć ubogi gameplay nie pozwalał niestety na powtarzanie gry, uważam je za świetne, nowe ujęcie klasycznej historii. „Downpour” z kolei odrzucił mnie niemal od razu. Słaba grafika, ciągłe niedociągnięcia techniczne, uczucie nudy, Korn… nie spędziłem z nim wiele czasu i jakoś nie ciągnie mnie do powrotu.
Stawiam, że prawie każdy fan ma jednak inne odczucia do gier po „trójce”, więc w pełni rozumiem tych, którzy gardzą „Shattered Memories”, a cenią na przykład „Origins”. Każdej z gier od „czwórki” brakło czegoś, co obecne było w pierwszych trzech częściach. Seria podzieliła los Heroes of Might and Magic, Final Fantasy czy jeża Sonika – w pewnym momencie zaczęła rozwijać się w kontrowersyjnych kierunkach, co nie każdemu się spodobało i rezultowało w grach znacznie słabszych lub zupełnie odmiennych, niż dotychczas. Hulett nazywa na swoim blogu „Downpour” „najlepszym Silent Hillem od wieków”, ale niska średnia ocen na Metacritiku i fakt, że odpowiedzialne za grę studio Vatra już praktycznie nie funkcjonuje mówią same za siebie.
Jednak chyba każdy fan serii kochał oba koszmarnie skonwertowane na konsole obecnej generacji „Silent Hille” i każdego musiała boleć fuszerka, której wyjątkowo bolesne przykłady są obecne w filmie tria Twin Perfect. Ciężko coś takiego wybaczyć, zwłaszcza po hucznych zapowiedziach wersji lepszej od oryginalnej, wersji tworzonej przez dwa lata!
Tomm Hulett pracował w Atlusie, powinien więc spojrzeć na losy wydawanej przez firmę serii „Shin Megami Tensei: Persona”. „Persona” i „Persona 2: Innocent Sin” na PSP, remake’i kultowych gier na PSX okazały się znacznie gorsze od oryginałów. „Persona” zmieniła mroczną elektroniczną muzykę na koszmarny j-pop, zabijając zupełnie atmosferę pierwowzoru. „Personę 2: Innocent Sin” zaś zrujnował system walki – gra na PlayStation Portable jest kilka razy prostsza na najwyższym poziomie trudności, niż na domyślnym w wersji z 1999 roku, a kilka scen zostało ocenzurowanych. Do trzech razy sztuka – „Eternal Punishment” jako jedyne jest wiernym portem, lecz jego sprzedaż była już znacznie niższa. Czy to ma prawo jednak dziwić, jeśli poprzednie porty rujnowały fanom wspomnienia sprzed lat?
Tak samo nie dziwi mnie, że mało kto wierzy w „Book of Memories”. Nie odkryję Ameryki mówiąc, że Konami nie szanuje „Silent Hilla”. „HD Collection” dobitnie to pokazuje. Jeśli twórcy nie potrafią uszanować gier stanowiących podstawę sukcesu serii, nad którą pracują, jeśli amatorsko bawią się w poprawianie cudzych dzieł, jeśli nie rozumieją swoich fanów, a wręcz wdają się z nimi w walkę – gdzie tu nadzieja na dobrą przyszłość?
Na koniec jeszcze jedno, proste pytanie – czy po tym, jak Cecilia Jimenez pokazała światu poprawione „Ecce homo”, ktoś spodziewa się, że jej następny obraz będzie wybitny?
Widzę, że dobrze zrobiłem odwlekając zakup tej edycji. A jednak ciągle mi jej żal ciągle czuję pokusę, by je kupić, bo przecież wspomnienia są żywe.
Moją uwagę zwróciła inna sprawa – postawa firmy atakującej „złych”, mających „zbyt wygórowane życzenia” fanów. To nie pierwszy raz, gdy fani okazują się źli w oczach firm i twórców. „Źli” byli „betonowi” fani starych Falloutów krytykujący F3, „źli” byli fani pierwszego Dragon Age krytykujący drugą odsłonę gry. To prawda, że gracze często nakręcają się przesadnie w krytyce. Mam jednak wrażenie, że czasem firmy zajmujące się produkcją gier nie zauważyły, że znaczna część ich klientów dojrzała i oczekuje czegoś więcej, niż prostych, zrobionych na szybko produkcji przypominających „dzieła” fabryki snów, produkowanych wedle zasady: „kup, zagraj, przejdź albo nie, zapomnij.”
Mam podobnie – ale po obejrzeniu tej wiwisekcji nowych portów nie ma bolca żebym dał pieniądze za coś takiego.
> To prawda, że gracze często nakręcają się przesadnie w krytyce.
Ludzie. Ludzie w warunkach powszechnego dostępu do internetu nakręcają się przesadnie w krytyce. Gdy nadają na polityków, gry, filmy, celebrytów, siebie nawzajem. IMHO istnieje jakieś niesłuszne przekonanie, że gracze są wyjątkowo w tej krytyce agresywni. Tymczasem tam gdzie jest pasja, emocje i łatwość wstukania czegoś na klawiaturze – tam są i skrajne opinie, obelgi i trolle.
(to taka uwaga ogólna bardziej niż odpowiedź na Twój komentarz :-))
Mam o tym notkę (głównie o kwestii głosów, ale też trochę o podejściu „konserwatorów”):
http://polygamia.pl/Polygamia/1,96455,10208186,Kontrowersyjny_glos_z_Silent_Hill_2.html
Kliknijcie na zaembedowany tam filmik – przezabawnie widać na nim nerwowość Tomma Huletta. :)
Faktycznie różnice są spore a Hulettowi najwyraźniej sodówka uderzyła do głowy — pomylił posadę ostrożnego konserwatora zabytków z „creative directorem”. Tym niemniej chryste panie, żeby nawijać o tym przez ponad 2 godziny? Trochę panowie przesadzili :)
Pomimo że nigdy nie grałem w Silent Hill (nawet nie wiedziałem że grze udało się wydostać poza konsole) to obejrzałem całe 2 godziny filmu. Teraz będę uważał na reedycje.
Wersje na PC są świetne i warto się nimi zainteresować! SH2 ma kilka niedociągnięć, ale można przymknąć na nie oko, a SH3 jest znacznie lepsze, niż na konsolach. Problemem jest tylko ich dostępność.
Co do tego filmu – zapomniałem dodać, że jest w nim nieco przekłamań, zwłaszcza dotyczących cytatów z Huletta. Choć niektóre są trafne, często są odpowiednio podrasowane, by zrobić na oglądającym wrażenie. Obejrzenie innych filmów TP polecam tylko tym, którzy zrobili swój research w kwestii serii -mają oni słabość do przekazywania swoich opinii jako faktów.
Czy ja wiem czy takie świetne. Ja pamiętam, że miałem problemy z dźwiękiem w SH2. Tak miałem przynajmniej na Windowsie XP. Pomagało włączenie (albo wyłączenie, nie pamiętam) sprzętowej obsługi dźwięku w programie DXDiag, niestety na Win 7 ta opcja już nie istnieje. Nie grałem w dwójkę na tym systemie, więc nie wiem czy nadal są takie problemy.
Za to trójka działa bez problemów.
@agrafek, Michał
Prawda, że takie konflikty są wszędzie, wejdźcie na różne działy 4chana (muzyka, literatura, anime, polityka) – te same emocje, te same argumenty, bardzo podobne posty.
A najlepszą radą dla takich „prześladowanych” firm jest po prostu się zamknąć i robić dobrą robotę, a nie wchodzić w dziecinne konflikty. Zresztą w moim odczuciu średnio dwa na trzy przypadki narzekania przed premierą okazują się ostatecznie uzasadnione. (Świeży przykład: problemy z AH w Diablo III, które wielu przewidywało od miesięcy na forach internetowych). Kiedy mamy mówić, że coś nam się nie podoba? Po wydaniu dwustu złotych w sklepie?
@Bartłomiej
Dobry artykuł i napisany w znacznie lepszym czasie, niż mój. :p
Z tego, co ja zrozumiałem, Cihi chciał pieniędzy na warunkach, które mają japońscy aktorzy głosowi. Ci zarabiają znacznie lepiej i mają prawa do tantiem, z tej racji w zachodnich wydaniach jRPG często brak oryginalnych głosów. Tymczasem Baker i McGlynn oceniali sytuację według standardów zachodnich, gdzie jest w tej kwestii znacznie gorzej. Pamiętam, że jakaś afera z tym związana wybuchła zresztą przy premierze GTA IV.
Teraz jednak jasne jest, że Tomm po prostu kłamał, a aktorzy (z których swoją drogą każdy chyba pracował z nim przy Personach) tylko powtarzali to, co im mówił.
@Dr Judym
Z jednej strony Hulett i przyjaciele, zagubieni jak dzieci we mgle, z drugiej Twin Perfect i ich fani, obsesyjnie nienawidzący wszystkiego po trójce. Konflikt popycha do takiej pasji. :p
Kojima wyraził zainteresowanie SH, niech już je weźmie pod swoje skrzydła, przynajmniej dostanie budżet, na jaki te gry zasługują. Konami każdemu poza nim każe robić gry za parę groszy, i jaki jest efekt, każdy może zobaczyć choćby na obrazku z postaciami w środku artykułu – graficznie Team Silent nadal nie został przebity przez swoich następców.