Hawkins walczy o Warszawę

enemy-front-WHITEByłem na pokazie produkowanego przez CI Games FPS-a „Enemy Front”, w dużej mierze poświęconego powstaniu warszawskiemu. Polscy twórcy gier już raz na tym froncie polegli. „Uprising 44”, popełniony przez DMD Enterprise LTD, w zgodnej opinii był katastrofą. Na długo przed premierą zastanawialiśmy się, jak autorzy – zapewne świadomi, że są w sytuacji saperów na polu minowym – uchwycą tak trudny temat, wciąż wzbudzający emocje i spory. Niepotrzebnie, dyskusje nie miały szansy sięgnąć pułapu podobnych subtelności. Trudno rozważać słuszność decyzji kreatywnych, filtrujących obraz zdarzeń w duchu takiej czy innej wizji, gdy gra rozpada się w rękach na poziomie absolutnie podstawowym.

Po blamażu partaczy od „Uprising 44” kolejna gra o powstaniu warszawskim raczej nie ma nad Wisłą szans na stonowane oceny. Bo już wiemy, że trzeciej szansy to tak ważne dla nas wydarzenie historyczne szybko się nie doczeka. Albo „Enemy Front” się spodoba i wtedy gładko wybaczymy mu pomniejsze usterki, albo uznamy tę próbę za kolejną porażkę – a wtedy nie ma zmiłuj. Nawet gdyby oceny punktowe, najbardziej pocieszny element nie tylko polskojęzycznych recenzji, miały orbitować wokół dyplomatycznych 6-7/10.

Jako że już raz się zawiedliśmy, będziemy raczej surowymi sędziami. Nawet mi z tego powodu trochę żal ekipy z CI Games. Z drugiej stony: wiedzieli, na co się porywają. Zresztą troska o naszą reakcję raczej nie spędza im snu z powiek. Jak oświadczył zaproszonym dziennikarzom prezes CI Games Marek Tymiński, sukces lub klęska na rodzimym rynku nie jest dla tej firmy szczególnie istotna, bo to w ogólnym rozrachunku zaledwie marne 2-3 procent spodziewanych wpływów.

Zanim przeczytacie co myślę o kierunku obranym przez CI Games, obejrzyjcie, proszę, poniższy zwiastun – bez uprzedzeń i oczekiwań. Nie prezentuje rozgrywki, a jednak pozwala wyciągnąć pierwsze wnioski.

Skoro już macie swoje zdanie o tym, co zobaczyliście, czas na moje trzy grosze.

Co mi się podoba? To, że „Enemy Front” zwięźle i dobitnie mówi o tym, czym było powstanie warszawskie. Liczby oddają skalę tragedii. Może wreszcie ci nieliczni, którzy o walkach w Warszawie coś słyszeli, przestaną mylić powstanie z roku 1944 z powstaniem w getcie. Podoba mi się też decyzja, by pokazać nie atrakcje rozgrywki, ale ludzki dramat.

Co mi się nie podoba? Wykonanie. Istotą zwiastunów jest kłamstwo – pokazują produkt w silnym retuszu lub wręcz w wizji znacząco od niego oderwanej formą, bo taka jest ich propagandowa rola. Mają rozbudzić żądze. Zachęcić do kupna. Zwiastun „Enemy Front”, przeciwnie – zniechęca. Odstręcza fatalna animacja postaci, poruszających się sztywno niczym manekiny, równie drętwo wyglądają twarze. Źle wróży grze tandetna dramaturgia tej pokazówki. Czy naprawdę scenarzysta nie miał innego pomysłu na chwycenie za gardło niż wyświechtany greps z dzieckiem i pluszową zabawką? A może uznał, iż trzeba zejść do poziomu szkolnego teatrzyku na akademii ku pamięci, bo inaczej nie załapiemy, że wypada się wzruszyć?

Enemy Front_01Rozgrywka nie pozwala liczyć na więcej. Widziałem dwa epizody: w Warszawie podczas powstania i na francuskiej prowincji. Najkrócej rzecz ujmując, „Enemy Front” zaprasza nas w nostalgiczną podróż do epoki „Return to Castle Wolfenstein”, ewentualnie wczesnych „Medal of Honor” czy „Call of Duty”. Faszyści szturmują kościół? Tu masz, chłopcze, stanowisko kaemu, wytłucz ich z tuzin w pół minuty. Potem wdrap się na górę, powystrzelaj drugie tyle ze snajperki. Zrobione? Czas na rozwalenie czołgu. Rozejrzyj się, na pewno gdzieś leży jakiś bezpański, czekający właśnie na ciebie panzerfaust. No przecież zawsze gdzieś leży, gdy słychać łomot gąsienic. Klasyk.

Twórcy gry chwalili się pietyzmem, z jakim rekonstruowali historyczne budynki stolicy. Pewnie tak, jednak moją uwagę przykuwały głównie malownicze beczki z paliwem rozsiane po polu bitwy. Malownicze, jak rzekłby maestro Jerzy P., w sensie ścisłym, z wymalowanym czerwonym pasem, by łatwiej wpadły w oko. Zgadnijcie, po co.

Zirytowało mnie też obsadzenie w roli głównej Amerykanina, Roberta Hawkinsa – cóż z tego, że polskiego pochodzenia. Rozumiem marketingowy fundament tej decyzji, ale jej wymowa jest gorzka i chyba nie ma potrzeby tłumaczyć, dlaczego.

Enemy Front_02Nie jestem dobrej myśli. Bardzo bym chciał, aby „Enemy Front” okazał się grą inną, niż sugerował pokaz w siedzibie CI Games. Gdyby jednak potraktować go jako miarodajną wizytówkę, musiałbym uznać, że nie ma sensu pielęgnować nadziei. Że czeka nas archaiczna koncepcyjnie strzelanina stworzona przez co najwyżej średniej klasy (lub po prostu przytłoczonych morderczymi deadline’ami) grafików i projektantów rozgrywki, pozbawionych wsparcia kompetentnych scenarzystów i reżysera.

Zaproponować coś takiego w roku 2014 to nieporozumienie. Najbardziej przygnębia świadomość, że różnicę uczyniłyby nie tysiące kosztownych godzin pracy specjalistów nad szlifowaniem detali czy lepszą grą światła, ale jeden człowiek z wyczuciem formy, zdolnością opowiadania i budowania dramaturgii. Jak dowodzą tego inne dziedziny kultury, świat jest pełen talentów na miarę Neila Druckmanna. Szkoda, że przemysł gier głównego nurtu zdaje się dopiero do tej konstatacji budzić. Wciąż dominuje przekonanie, że supermoce, piersiaste elfice w stalowych stanikach i wybuchające beczki to zasadniczo wszystko, czego nam potrzeba.

Mam nadzieję, że włodarze CI Games nie będą dalej dryfować tym kursem, bo skończą na skałach. Na horyzoncie widać nawet jakieś światełko. Duże nadzieje budzi RPG „Lords of the Fallen”. Zupełnie na odwrót niż w przypadku „Enemy Front”, im więcej dowiaduję się o tej grze, tym bardziej na nią czekam. Odpukać.

Gra ukaże się w wersjach na PC, PS3 i X360. Premiera latem.

9 odpowiedzi do “Hawkins walczy o Warszawę

  1. Safarys

    Sam artykuł raczej nie zachęca do kupna czy nawet czekania na premierę tej gry. Ja jednak żywię nadzieję, że CI poważnie potraktuje tak trudny temat na grę i Enemy Front sprosta oczekiwaniom. Nie zwracam uwagi aż tak bardzo na grafikę w tej grze, tutaj bardziej będzie mi chodziło o fabułę. Już dawno nie grałem w FPS’a z czasów II Wojny Światowej. Zobaczymy czy gra będzie warta świeczki, oby tak:)

    Odpowiedz
    1. GameBoy

      Właśnie, wydaje mi się, że może być jak z którąś tam częścią Snipera od CI. Straszny średniak, ale sprzedał się bo niejako wbił do niszy. Od czasów CoD5 nie było praktycznie żadnego sensownego FPSa w klimatach II WŚ, może oprócz tej innej gry snajperskiej.

      Odpowiedz
  2. tygryszbetonowejdzungli

    Czy w Polsce działo się coś oprócz drugiej Wojny Światowej? Czy Polacy każdego dnia rozpamiętują okres 1939-1945? Pytam bo naprawdę nie wiem.

    Odpowiedz
  3. ynleborg

    Ja także nie czekam na kolejną produkcję CI. Szanuję swój czas… Nie jestem fanem agregatorów, ale skoro metacritics daje CI „Average 30 career score” na poziomie 51, to niestety trudno oczekiwać, że nagle wzniosą się na wyżyny.

    Odpowiedz
  4. wersy2

    Czyli szykuje się standardowy produkt CI: sztampa, co z tego, że w jakiejś niszy, skoro nisza ta nie została przez CI wynaleziona, a zwyczajnie opuszczona przez poważniejszych graczy. Nie mam czasu na gry przeciętne, nie ma sensu też i o nich pisać.

    Ale w tekście zaintrygowało mnie zdanie: „Duże nadzieje budzi RPG „Lords of the Fallen”. Zupełnie na odwrót niż w przypadku „Enemy Front”, im więcej dowiaduję się o tej grze, tym bardziej na nią czekam. ”
    O co chodzi konkretnie? Bo mnie i na tym froncie spotkały dotychczas głównie rozczarowania.

    Obiecywano nam nowego polskiego erpega AAA od twórcy Wiedźmina. Okazuje się, że oni on polski, ani AAA, a co najgorsze, też i nie erpeg.
    Naopowiadano nam, jak to CI zrywa ze swymi korzeniami producenta taśmowo produkowanych budżetówek, bo zrozumiało, że to jedyna droga, by się rozwijać, a przez lata zgromadzono na to środki. Tylko co oprócz gadaniny tak naprawdę o tym świadczy?

    No i przede wszystkim co usprawiedliwia nazywanie LotF erpegiem? Twórcy już nawet przestali chyba udawać, że to RPG.
    Z tego co widziałem, to jest to zwyczajny slasher z systemem walki ściąg…zainspirowanym Dark Souls. Z tym, że siła systemu walki Dark Souls opiera się na jego dopracowaniu, a to jest akurat CI, więc co nam zostaje?

    Odpowiedz
  5. Safarys

    Po mojemu obie te gry będą zasługiwać na uwagę. This War of Mine jak i Enemy Front zapowiadają się bardzo dobrze. Chociażby patrząc po przedstawionych materiałach. Już nie raz słyszałem osoby uprzedzone do CI ale czy właśnie nie powinno się dawać kolejnej szansy? Mi się już trochę przejadły te nowoczesne BF4 czy CoD: Ghost, w których przejście kampanii nie zajmuje więcej niż 8-10 godzin. Enemy Front jako że kampania będzie podczas II wojny światowej bardzo chętnie sięgnę po ten tytuł.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *