Skanujemy: trochę muzyki, trochę obrazków i samopolecanki

Zamiast zwyczajowo otworzyć notkę narzekaniem na to, że zbyt dawno nie dzieliliśmy się na Jawnych Snach kolejną porcją ciekawych artykułów, przejdźmy od razu do rzeczy.

DarkSoulsbyjim2point0Zawsze zazdrościłem zachodnim serwisom growym bardzo długich i często bardzo osobistych artykułów okołogrowych, jak na przykład “Becoming the Dark Soul” Richa Stantona opisujący zdobycie najwyższego trofeum w mojej ulubionej grze ostatnich lat. Na szczęście Polacy nie gęsi i od jakiegoś czasu również na naszych portalach pojawiają się teksty tego kalibru. Bardzo spodobał mi się zwłaszcza “Do widzenia, Dark Souls” Pawła Kamińskiego, traktujący niby o tym samym – ale jednak inaczej. Muszę się tu przyznać, że mimo napisania fafnastu artykułów o cyklu “Souls” w żadnej jego części nie zdobyłem tego trofeum.

Z rzeczy lżejszego kalibru poleciłbym dwie notki obrazkowe. Pierwsza bawi się konwencją, pokazując co by było gdyby mroczną estetykę znakomitego “Limbo” zastosować do innych znanych gier. Druga z kolei prezentuje księżniczki Disneya jako rozpikselowane wojowniczki rodem ze “Street Fightera”. Tak, wiem że to stare i było – ja wpadłem na nie dopiero niedawno, a że ładne obrazki, to dzielę się tutaj.

balance-and-ruinNa zaprzyjaźnionej z Jawnymi Snami Bobrowni znalazłem z kolei notkę o czymś, co sam miałem zamiar opisać, a mianowicie zremiksowanym soundtracku z “Final Fantasy VI”. Salantor bardzo starannie przybliża temat, od tła historycznego, po próbki różnych utworów. W ogóle całe “Balance and Ruin” to bardzo profesjonalnie przeprowadzony projekt, którego efektem jest tona świetnej (i darmowej!) muzyki z jednej z najlepszych gier wszechczasów. Jego twórcy mają dodatkowego plusa u mnie za zadbanie także o kwestie formalno-prawne, dzięki czemu nie ma obawy, że Square-Enix kiedyś zablokuje dystrybucję. Oczywiście nie jestem obiektywny – wystarczy spojrzeć na moje dawne teksty: pierwszy, tłumaczący dlaczego pomimo upływu lat nadal warto zagrać w “Final Fantasy VI” i drugi, w którym między innymi mowa o muzyce z tej gry, tylko dla odmiany symfonicznej.

A skoro już stoczyliśmy się w otchłań samopolecanek, to gładko przejdę do dwóch świetnych artykułów Pawła Schreibera na łamach “Dwutygodnika”. Wrodzona skromność zapewne nie pozwoliła mu się nimi pochwalić, ale zapewniam że warto przeczytać – i ten o “Tesla Effect”, i ten o “Kentucky Route Zero” (nawiasem mówiąc ja też napisałem to i owo o tym ostatnim tytule, można porównać). Na zakończenie zaś zasygnalizuję, że w bieżącym numerze “CD-Action” (08/2014) znaleźć można trzy strony moich tekstów, o roli miast w serii “BioShock” i o historii powstawania pierwszej części cyklu. Nie są to może rzeczy przesadnie odkrywcze, ale pocieszam się że nienajgorzej się je czyta. I tym optymistycznym akcentem domknijmy tę notkę, zanim zacznę polecać patentowane urządzenia do obierania ziemniaków, podejrzane środki medyczne i sposoby na zarabianie w internecie.

5 odpowiedzi do “Skanujemy: trochę muzyki, trochę obrazków i samopolecanki

    1. Bartłomiej Nagórski Autor tekstu

      Paweł, nie piszesz od wczoraj, więc sam wiesz – zawsze są takie rzeczy. Ale tekst fajny, odnajdywałem w nim swoje boje w DS. No i oczywiście zazdroszczę osiągnięcia, ja jestem na to zbyt leniwy, grind i żyłowanie zbytnio kojarzą mi się z pracą. :)

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *