Archiwa tagu: Cormac McCarthy

Między oceanami

DeNiroHeat2Bartek pisał ostatnio o grze, którą chciałby zrobić. I, wierzę, zrobi. Napiszę i ja. O grze, która nigdy nie powstanie. O motywie, wokół którego bym ją zbudował – gdybym potrafił. O emocjach, jakie chciałbym w niej oddać.

Choć właściwie to tylko pretekst, by oddać hołd Alexowi Colville’owi i podzielić się z Wami jego najważniejszym dla mnie obrazem.

Pierwszy raz zobaczyłem „Pacific” (1967) jako nastolatek. W jakiejś książce o hiperrealizmie. Byłem pod olbrzymim wrażeniem. Nie miałem wtedy świadomości, dlaczego. Dziś chyba potrafię z grubsza ująć to w słowa. To przez napięcie, jakie buduje leżący na stole Browning. I równie niepokojący ocean. Między śmiercią a odbijającą się w niej niczym w lustrze cichą, bezkresną głębią. Między jedną otchłanią, przyprawiającą o dreszcze tajemnicą – a drugą. A między tymi dwiema nieskończonościami, niczym w ogniskowej, człowiek. Przez chwilę krótką jak punkt, zupełnie nieistotną, jakby jej nie było, bo jak odjąć cokolwiek od nieskończoności. Nie sposób.

Czytaj dalej →

Szkoła platońska

Doskonale pamiętam dzień, w którym rodzice kupili mi pierwszy komputer; była to Amiga 600 z kolorowym monitorem, za to bez twardego dysku, ze stacją dyskietek umieszczoną z boku. Ojciec, jak sądzę, żywił się nadzieją, że skłoni mnie w ten sposób do jakiejś pożytecznej aktywności i rzeczywiście, przez jakiś czas dłubałem sobie w programie graficznym. Próby te zostały zarzucone ku radości wszystkich, którzy mają zdrowe oczy. Pierwsze miesiące upłynęły jednak na graniu od rana do wieczora. Pamiętam nawet niektóre tytuły: „Cannon Fodder”, „The Lost Vikings”, a nade wszystko „Crazy Football” gdzie, prócz piłki, mogłem cisnąć ku bramce odrąbaną głowę przeciwnika. Ojcu niezbyt podobała się ta zabawa, ciągnął mnie ku książkom i filmom, tłumacząc, że z gier niczego się nie nauczę.

Znacie to, prawda? Gry niczego nie uczą.

Czytaj dalej →